18.11.2020
Puste mieszkanie. Westchnęła i włączyła światło. Czego się spodziewała. Miała gonitwę myśli przez Szymona. Nie wiedziała w co już wierzyć i co myśleć. Jedno jest pewne, że musi stanąć na własne nogi i odejść puki nie jest za późno i nie będzie cierpieć więcej. ściągając szalik, usłyszała szelest zamka. Odwróciła się zaskoczona. W drzwiach stał zziajany Michał. Ubrany na sportowo.
Mi: Wróciłaś.- Posłał jej szczery uśmiech. Kiwnęła zaskoczona jego obecnością głową. Nalał sobie piwo do kufla jak gdyby nic. Drugi kufel wręczył Martynie. Upił łyk, patrząc na kobietę. Skrzywiła się.
Mi: Uwaga, mocne. Kopie lepiej niż wódka.- dodał z satysfakcją.
M: A ty co tutaj robisz? Już masz po randce?- Odwrócił się do niej i oparł na blacie. Kącik ust mu drgnął.
Mi: Aż tak cię to ciekawi Martynko? Chcesz poznać szczegóły?- Speszona machnęła ręką.
M: Masz rację, nie moja sprawa. Przepraszam.- chciała odejść.
Mi: Aż tak mnie nisko cenisz?- Zaczepił ją. Przystanęła. Walczyła ze sobą. Serce biło jej jak szalone na jego widok. Rozczochrane blond włosy dodawały mu uroku. Była zła, że tak szybko poddała go osądowi Szymka. Może faktycznie się zmienił przy niej i nie poszedł. Piła szybko piwo. Poczuła, że kręci się jej w głowie. Było to przyjemne uczucie.
M: Nie...
Mi: Gdybym poszedł na tę cholerną randkę to uwierz mi, że do rana bym zadowalał kobietę.- Podobało mu się jak zarumieniła się. Była taka zawstydzona. Zaśmiał się. Poczuła się w tym momencie ośmieszona. Może jednak miał rację. Zacisnęła pięści. Miałą dość obu mężczyzn. Wyobraźnia spłatała jej znowu figla. Popijał wesoło.
M: Nie chcę o tym słuchać!- Pisnęła. Michał był zaskoczony jej nerwami. Zawsze ją peszył, ale nigdy się nie denerwowała. Teraz się zastanawiał co jej nagadał Szymon. Uciekła do pokoju. Uznał, że weźmie prysznic i da jej ochłonąć. Spod prysznica chciał wyjść bez koszulki, ale pomyślał, że lepiej się ubierze w dresy i podkoszulek, żeby nie denerwować Martyny. Zastanawiał się co takiego ją zdenerwowało. Zapukał.
Mi: Przepraszam... Głupio gadam... Lubię ci czasem podokuczać. Nie byłem nigdzie... Czekałem na ciebie... A że wysiedzieć nie mogłem to poszedłem pobiegać. Musiałem odreagować jakoś...- Otworzyła drzwi do jego sypialni. Była znowu w koszuli nocnej na ramiączkach. Odchrząknął i nie chciał się gapić, ale czuł że trunek zaczął działać.
M: Co musiałeś odreagować?- Założyła dalej zła ręce. Przeczesał dłonią mokre włosy. Badała go wzrokiem. Pierwszy raz widzi jej złość.
Mi: Po prostu...
M: To nie odpowiedź. Idę spać. To był ciężki wieczór.- Chciała zamknąć drzwi, ale zastawił je nogą. Zebrał się na odwagę.
Mi: Bałem się, że nie wrócisz... Zadowolona!?- Miała teraz ogromne oczy. Zrobił krok w jej stronę, nie odsunęła się jak od Maja. Opadło jej ramiączko koszulki. Szybko je poprawiła. Patrzył na nie. Przełknął ślinę.
Mi: Lepiej się odsuń, bo mogę zaraz zrobić coś głupiego. Jestem pod wpływem i nie myślę racjonalnie.- Zadrżała, ale nie cofnęła się. Sama była ciekawa o co mu chodzi. Atmosfera wrzała w pokoju. Oczy mu pociemniały. Dotknął jej ramienia. Ciężko oddychała. Popatrzyła na jego dłoń.
Mi: Każ mi wyjść! Nie chcę tego zepsuć.-Szepnął. Otworzyła usta, ale nim zdążyła zaprzeczyć to zrobiła coś o co nigdy by się nie podejrzewała. Przywarła do niego. Czy on jej próbuje powiedzieć, że widzi w niej kobietę.
Mi: Martyna... To nie jest zabawne... Wygrałaś. Zemściłaś się za moje głupkowate żarty. - Dyszał.
M: Co chciałbyś zrobić?- wspięła się na palce i popatrzyła w jego pełne pożądania oczy. Była również wstawiona i rozluźniona. Kokietowała go. Bez alkoholu pewnie nigdy by nie miała odwagi z nim igrać.
Mi: Coś co może nam zaszkodzić...- Wpatrywała się w niego.
Mi: Doprowadzasz mnie do szału kobieto... Ale nie zrobię nic bez twojej zgody Martynko.- Pogłaskał ją po policzku. Odsunął się i wyszedł. Siadł na kanapie ciężko. Widziała, że miota się.
M: Dlaczego musisz mieć moją zgodę?- Zagadnęła niewinnie. Zastanawiał się, czy ona tak na poważnie, czy naprawdę nic nie rozumie.
Mi: Już ci to mówiłem kiedyś... Ty nie jesteś na raz... Zrozum to... Nie mogę być dupkiem i myśleć tylko o sobie...
M: A co jeśli ja też tego chcę?- Popatrzył na nią rozbawiony.
Mi: Martyna każdą inną uwierz mi, że bym teraz wziął bez zastanowienia i doprowadzał ją do rozkoszy, ale nie ciebie. Ty..
M: Co ja?!- Przerwała mu zirytowana.
M: Naprawdę nie widzisz we mnie kobiety nawet na raz. - Podskoczył z sofy na jej słowa. Nie tego się spodziewał. Była urażona. Źle go zrozumiała. Zdecydowanie podszedł do niej i przyciągnął, że pisnęła. Pocałował ją mocno.
Mi: Dobijasz mnie tą swoją niewinnością! Z nimi mógłbym się pieprzyć bo są na chwilę, a ja nie chcę żebyś była chwilą, zrozum. Z tobą mógłbym się kochać a nie chcę cię wykorzystać. Nie jestem dobrą opcją, pomimo że bardzo bym chciał...
M: To się kochajmy... Chcę tego! Tak, masz moją zgodę! Nawet jeśli ma to być na chwilę.- Badał ją. Nie poznawał jej dziś. Musnęła go...
Mi: A co z naszą umową? Przyjaźnią? Wiesz, że to się rozpadnie?- Chciał jej wybić pomysł z głowy.
M: To nie musi się kończyć.
Mi: Jesteś pewna? Bo zaraz nie będzie odwrotu...
M: Tak.- szepnęła mu w usta, które już zaczął łapczywie całować. Jeszcze nigdy tak nie całował, żadnej kobiety. Był spragniony jej ciepła. Nie rozumiała co z nim wyprawia i Szymkiem. Pociągnął ją na sofę. Siedziała na nim. Pieścił jej szyję. Przewrócił ją na plecy. Wzdrygnęła się. Popatrzył na nią I oprzytomniał.
Mi: Muszę to wiedzieć...
M: Tak, jestem pewna.
Mi: Nie o tym... czy on... cię zmuszał do...- Była w szoku. Nie sądziła, ze go to obchodzi. Pokiwała głową.
M: Nigdy... w czasie tego... nie zrobił mi nic... Zawsze byłam pod i liczyła się jego przyjemność..- Zaczerwieniła się.
Mi; A to gnojek... To mężczyzna ma zadowolić kobietę. Nic się nie bój, zaraz ci pokaże czym jest prawdziwe kochanie się.
Komentarze
Prześlij komentarz