Rozdział 26

  19.11.2020

Oparł się o framugę drzwi. Kroiła coś w tej swojej czerwonej koronkowej koszuli nocnej. Chciał ją z niej ściągnąć Stała tyłem do niego. Skrzyżował ręce. Poczuł narastające podniecenie na samą myśl o ich nocy. Przypomniał sobie jak pieścił jej delikatne ciało. Ciche i nieśmiałe jęki zamieniły się w głośne i pełne pasji. Odsłoniła się przed nim. Pociągała go. Nie zdawała sobie sprawy ze swojej władzy nad nim. Otrząsnął się. 
Mi: Martyna...- Tylko tyle wystarczyło, żeby się wystraszyła i przecięła nożem. Syknęła z bólu. W sekundzie było obok niej. 
Mi: Nie chciałem cię wystraszyć. Pokaż, musimy opatrzeć palce.- Krwawiła, Odwróciła głowę. 
M: Mógłbyś? Nie lubię krwi... przeraża mnie...- Próbował wyłapać wzrok Martyny, ale zamknęła mocno oczy, żeby nic nie widzieć. Zawinął palce w papier ręcznikowy i poszedł po apteczkę. Wyciągnął płyn od odkażenia ran i plastry. 
Mi: Usiądź. - Poprowadził ją w stronę stołu. Opatrzył dwa krwawiące palce. Otworzyła oczy. 
Mi: Jak się czujesz?
M: Myślę, że będę żyć. Dziękuję. Widok krwi jest dla mnie złym wspomnieniem... - Rozumiał, nie musiała więcej nic mówić. Kucnął przy jej kolanach. Włożył kosmyk za ucho. 
Mi: Dlaczego ścięłaś włosy?- Zmarszczył brwi. 
M: A dlaczego nie? To tylko włosy. Przeszkadzały mi. - Poruszyła ramionami lekceważąco i sięgnęła po dzbanek z wodą. 
Mi: A teraz ta druga nieoficjalna wersja dla mnie tylko? - Nerwowo obracała szklankę w dłoniach. 
M: Michał... Naprawdę chcesz rozmawiać o moich włosach? Czy nie powinniśmy porozmawiać o wczoraj?- Popatrzyła mu w oczy. Cofnął rękę włosów Martyny. Westchnął i odsunął się. 
Mi: Co mam powiedzieć? Przepraszam? Dziękuję? Nie wiem, co chcesz usłyszeć. Nie wiem sam jak do tego doszło... My... To co się stało... 
M: To był błąd.- Przerwała mu. 
Mi: Co?!- Podniósł głos. 
Mi: Powtórz... Bo chyba sama w to nie wierzysz! 
M: Michał... Sama nie wiem co to było... Ale wiem, że nie powinniśmy...
Mi: Popatrz na mnie.- Uniosła lekko głowę. 
Mi: Dla mnie to nie był błąd. I co się stało to się nie odstanie, ale oboje tego chcieliśmy. Nie ma co temu zaprzeczać. Nie jesteś błędem. Nie moim...- Zdecydowanie podszedł i ją objął. Objęła go delikatnie w pasie. Czuł się jak w domu. Ona była jego domem. Ale bał się do tego dalej przyznać. 
M: Ścięłam włosy, bo on mi nie pozwalał. Uważał, że tylko w długich kobieta jest atrakcyjna... A ja nie chciałam być już atrakcyjna według męskiego kanonu...
Mi: W tych wyglądasz zdecydowanie lepiej i pewniej siebie. To ty. - Uniosła głowę. Sięgała mu do klatki piersiowej. Pochylił głowę. 
M: Tak myślisz? Przecież też wolisz długie włosy.
Mi: Tak, lubię. Ale bardziej lubię tą teraźniejszą, waleczną Martynę. - Pocałował ją w czoło, gdy zadzwonił telefon. 
Mi: To z pracy.- Puściała go i poszła się przebrać. Zwykłe jeansy i szary, luźny golf były jej lubionym zestawem w deszczowy dzień. Stała pod drzwiami i nadsłuchiwała czy wyszedł. Popatrzyła w lustro. Była faktycznie inną osobą. Uśmiechała się. Włosy też jej się podobały. Jak to możliwe, że nawet ta szpetna blizna nie odstraszyła Michała. 
Mi: Wychodzę... Nie wiem o której wrócę!- Krzyknął. Myśląc, że go już nie ma, wyszła z łazienki. 
Mi: Czemu się chowasz?- Założył ręce na piersi. 
M: Ja... W sumie to nie wiem.- Parsknęła śmiechem. Udzieliło mu się. 
Mi: Masz piękny śmiech. Zaraźliwy. Nie czekaj na mnie z obiadem ani kolają, bo nie wiem kiedy będę. Ale jak coś to jestem pod telefon. I nie wynajmuj tego mieszkania... - Dotknął ją w policzek. Kiwnęła głową. 
M: Mam coś przekazać dziadkowi? - Krzyknęła z drzwi, ale Michała już nie było. Wsiadał do auta, gdy zeszła. Cofnęła się na widok niemiłego policjanta. Na komendzie Michał zajął się przesłuchaniem podejrzanych o pobicie sklepikarza. Nie potrafił się skupić na niczym innym niż Martynie i ich wspólnej nocy. Nigdy nie czuł tego z inną kobietą co z nią. To było bardzo intymne. Takie ich. Nie było to tylko zaspokojenie potrzeby, ale coś głębszego, pełnego emocji. Szedł korytarzem z uśmiechem. Adrian go zmierzył. 
A: Mamy to! Janicki, która to cię tak zaspokoiła!?- Zaśmiał się. Michał znacząco się uśmiechnął. Usiadł za biurkiem. 
A: No gadaj! Ze mną nie poszedłeś na dupy, bo już jaką miałeś nagraną i nie powiedziałeś mi nic!- Bez pukania wszedł Szymon. 
S: A u was co tak wesoło?- Rzucił im akta na biurko i usiadł. 
A: Janicki miał zajebiste ruchanie wczoraj. - Kpiąco się popatrzył na Michała. 
S: Takie ostre panny wyrwaliście?
A: Wystawił się chuj jeden i poszedł sam. - Szymon zamarł. Zerknął na zadowolonego Michała. 
S: Ciekawe... 
Mi: Chyba przerzucę się na krótkowłose panny.- Wyszczerzył zęby w stronę Szymona. Załapał. Zacisnął pięści. 
A: Takie ostre są?!
Mi: Myślałem, że mi kumpel odpadnie.- Zaśmiali się. Szymon wstał. 
S: Za mną Janicki. Mamy coś do obgadania. - Weszli do jego gabinetu, który był na samym końcu korytarza. Michał widział frustrację Szymona. Próbował panować nad sobą, ale szczęka drgała mu. 
S: Coś ty kurwa najlepszego zrobił?!- Wycedził przez zęby. Janicki stał z rękami w kieszeni. Nie robił sobie z jego złości.
Mi: Nie wiem o czym mówisz. Panuj nad sobą. Martyna nie jest jedyną panną z krótkimi włosami. A nawet jeśli to co ci do tego!? Zazdrosny, bo tobie nigdy by się to nie udało?
S: Ty dupku! Przespałeś się z nią na złość mi?! - Michał śmiał się. 
Mi: Nic nie zrobiłem, czego ona by nie chciała. Nie musiałem jej namawiać ani się strać. Wiem, że nie uwierzysz, ale to ona dokonała wyboru i sama przyszła do mnie. - Szymon zamachnął się na niego, ale Michał uniknął ciosu i założył mu dźwignię. 
Mi: Opanuj się szefie. To do ciebie niepodobne. Sama mnie wybrała. Przegrałeś rozumiesz? Odwal się od niej. - Mówił mu do ucha. 
S: Ona wie, że była tylko zachcianką bogatego bękarta?- Michał go odepchnął. Zagotował. Szymon potarł obolałe ramię. 
S: A czyli nie wie? Dalej ją okłamujesz. To takie w twoim stylu. 
Mi: Pierdol się Maj! 
S: Ciekawe co zrobi jak pozna prawdę i dowie się jakim śmieciem jesteś. Pomyślałeś chociaż przez sekundę o Martynie? O tym przez co przeszła? Co ten psychol jej zrobił? Wiesz jakie ona ma kompleksy? Nie wiesz, bo jedyne co cię interesowało to jej cipka! Nie masz pojęcia jak się czuje, co dalej przeżywa. Przyszła do ciebie, żeby się dowartościować idioto! Nie musiałeś wykorzystać jej słabości! Ale ty właśnie taki jesteś... Wielki Janicki, który myśli tylko o sobie. 
Mi: O czym ty pierdolisz?! Słyszysz się? - Udawał, że nie dotknęły go słowa kolegi. Szymon opadł na krzesło. 
S: Ona mi w aucie powiedziała, że to zły pomysł wasze mieszkanie... Wiesz dlaczego?- Michał pokręcił przecząco głową. 
S: Nieważne... Sam dojdź do tego idioto... Ale powiem ci, że ona czuje się brzydka, szpetna i odrażająca dla facetów, a zwłaszcza dla ciebie dupku...
Mi: Chyba jej udowodniłem, że się myli. 
S: No debil. Płytki debil. Zostaw ją Janicki. Ona nie jest zabawką. Już nią była innego dupka.- Wyszedł z pokoju. Michał Podszedł do okna i patrzył na wychodzącego i dzwoniącego Szymona. Wiedział, że dzwoni do Martyny. Prychnął. Nie wiedział, że Martyna dalej siebie tak postrzega. Było mu przykro. Maj miał rację, że chciał z nią skończyć w łóżku, ale nie dlatego żeby mu dopiec i chwalić się tym, ale dlatego że mu się podoba i jest idealna. Musi jej to w końcu powiedzieć. I udowodnić, że jest ważna i nie jest tylko chwilą. Wybrał jej numer. 
M: Hej.- Powiedziała łagodnie. 
Mi: Dziś jesteś do 21 w pracy?
M: Tak.
Mi: Odbiorę cię, co ty na to?
M: Coś się stało? Mówiłeś...- Przerwał jej.
Mi: Wiem co mówiłem, ale sytuacja się zmieniła. Zjemy coś i pogadamy?
M: Jasne. 
Mi: Zastanów się na co masz ochotę.- Zaśmiała się. 
Mi: Znowu? Wykończysz mnie z tym KFC.
M: Mówiłeś, że mogę wybrać. - Zaczęła się z nim droczyć. Miała taki lekko obrażony głos. Uwielbiał go. Oczami wyobraźni widział jej skwaszoną minę. 
Mi: To co zawsze? 
M: Tak. 
Mi: To kupię po drodze i zjemy sobie w ciszy na naszej sofie.
M: Szkoda, ze nie masz kominka...
Mi: Wiem, że ci brakuje domu Martynko, ale prawnicy robią co mogą. Jeszcze trochę wytrzymaj ze mną. - Zaśmiała się.
M: Nie no, aż taki trudny do obycia nie jesteś. Może dam radę. Muszę kończyć, Idę do dziadka, czytać Hrabiego i rozwiązywać krzyżówki. 
Mi: Powiedz mu, że odwiedzę go niedługo. Pa.

Komentarze