27.

  19.11.2020

 
Usiadła na sofie z zestawem KFC. Była w dobrym humorze. Klamrą lekko upięła włosy. Uwielbiał ją taką zwyczajną. Nie udawała nigdy nikogo. Nie starała się. Po prostu była sobą. Wyjęła kanapkę. 
Mi: Jesteś piękna, wiesz? 
M: Michał... Przecież wiem jak wyglądam... Nie musisz się silić na zbędne i sztuczne komplementy.- Patrzyła mu w oczy, żując kęs. Szymon miał rację, ale to on zmieni jej patrzenie na siebie. 
Mi: Mówię poważnie i nie są to puste słowa. Dla mnie jesteś piękna i nie daj sobie wmówić nic innego.- Miała zdziwioną minę. Usiadł obok i wziął swoją porcję. Założyła za ucho kosmyk. 
Mi: Naprawdę piękna. - szepnął i cmoknął ją w policzek. 
M: Dziękuję.- Wyszeptała wzruszona i oparła głowę o jego silne ramię. 
Mi: Poczekaj! Mam coś dla ciebie. W sumie to dla nas.- Wstał i uśmiechnął się wycierając usta. Wyprostowała się, gdy postawił na jej kolanach torebkę prezentową. 
M: Nie mam urodzin.
Mi: Zawsze mogę zabrać prezent jak wybrzydzasz.- Chciał zabrać, ale dała mu po rękach.
M: Nie nauczono cię, że kto daje i odbiera ten się w piekle poniewiera?!- Prychnął i czekał aż rozpakuje. Wyciągnęła gruby wełniany koc. Był ciepły, miękki i ogromny. Rozpakowała go. Z owczej wełny, z czarnymi góralskimi motywami. 
M: Jest piękny! Dziękuje! Ale wygląda na drogi więc nie wiem czy powinnam...
Mi: To wspólny prezent.- Wszedł jej w słowo. I przeczesał speszony ręką włosy. 
M: Nie wiedziałam, że masz taki dobry gust. Cudowny
Mi: Nie ukrywam, że musiałem iść do sklepu i wybierać, a to największe wyzwanie było. Nie wiem co pasuje a co nie do tego mieszkania... Ale zmieniło się w nim dużo odkąd jesteś... Zrobiło się bardziej domowo... Mam kwiatki, kolory, nawet postanowiłem zamówić kilka półek jak mówiłaś nad sofę i poroże... Lampę stojącą.- Poderwała się i mocno go uściskała. 
M: Chyba naprawdę nie chcesz, żebym się wyniosła! - cieszyła się jak dziecko. 
Mi: Nie chce. Nie lubię być sam. - Popatrzył w jej oczy. 
M: Nie jesteś, masz mnie. - Objął ją i pogłaskał po plecach. 
Mi: I oby to się nie zmieniło...- Powiedział cicho, tak, żeby nie dosłyszała. Owinęła się kocem i zaprosiła gestem Michała. Nie protestował. 
Mi: Zauważyłam, że lubisz leżeć po kocem. Dlatego pomyślałem że przyda nam się. 
M: Wiesz dlaczego lubię koce?- Zagadnęła. 
M: Kiedy byłam w domu dziecka... Dostałam koc od opiekunki. Był nowy. To była moja jedyna nowa rzecz tam. Pamiętam był różowo biały. Bałam się, a ona dawał mi ciepło i często się pod nim chowałam...- Poczuła że Michał gładzi ją po ramieniu. Ten czuły gest sprawił, że chciała mówić. 
Mi: Czego się bałaś? 
M: Wszystkiego i wszystkich... Były tam różne dzieciaki. Starsi chłopcy nas zawsze straszyli i opowiadali straszne historie... Teraz wiem, że to bzdura ale kiedyś bałam się tego jak opowiadali co robili jak wychodzili z bidula... kradli, bili się, policja ich często oprowadzała... Wymyślali różne niestworzone historie. 
Mi: Zrobili ci coś?- Zacisnął szczękę.
M: Nie! Mimo wszystko oprócz dokuczania i straszenia nas, byli jak tacy starsi bracia. Wiesz o co mi chodzi? - Przytaknął i odetchnął z ulgą. Jedna trauma mniej
Mi: Mogę zapytać o to jak to się stało, że zostałaś adoptowana? Jeśli nie chcesz to rozumiem. Nie naciskam. - Poprawiła się pod kocem i upiła łyk coli. Odsunęła się lekko by widzieć lepiej Michała. Blado się uśmiechnęła.
M: Ale w zamian mi też coś o sobie opowiesz?- Zamarł. Nie spodziewał się rewanżu. Nie był gotowy. A może to już ten czas. Spociły mu się dłonie. Wytarł je o spodnie. 
Mi: Myślę, że to uczciwe. 
M: Wcale nie miałam być adoptowana... Mama i tata chcieli 5 letniego chłopca. Spotkać się z nim mieli na palcu zabaw przy bidulu. Wszyscy się tam bawiliśmy i każdy był przejęty ich wizytą. Starsze dziewczyny marzyły by to któraś z nich się im spodobała i zmienili decyzje i którąś wzięli. Ja nic nie rozumiałam, bo miałam 5 lat, ale widząc jak się stroją też ubrałam najlepszą jaką miałam sukienkę. Nikt jednak nie miał czasu mnie uczesać, więc poszłam na plac zabaw rozczochrana. Jednak nie za bardzo lubiłam gonić po placu zabaw a huśtawki były zajęte więc wzięłam książkę i poszłam do pani, żeby mi poczytała... Ale odprawiły mnie z kwitkiem i kazały się zająć sobą. Były zbyt zajęte gadaniem ze sobą i obserwowaniem rodziców. Siadłam na ławce i sama oglądałam obrazki i coś tak gadałam, że niby czytam.- Zaśmiała się na to wspomnienie, ale miała łzy o oczach. Otarła je ukradkiem.
M: Przepraszam, po prostu nigdy nikomu o tym nie opowiadałam. - Złapał ją za rękę i zaplótł palce z jej. 
M: I tata widział to, jak panie mnie olały i sama siedzę z tą książką. Obserwował mnie. Po czym uznał, że przeczyta mi tą bajkę. Usiadł na ławce i zaczęliśmy rozmawiać. Wiesz takie pytania a jak masz na imię. ile lat masz, jakie lubisz zwierzątko ipt. aż zapytał czy może mi przeczytać książkę. Ucieszyłam się, tata śmiesznie udawał różne głosy. Śmiałam się głośno i cały czas odgarniałam włosy z twarzy. Byłam tak głośno, że podeszły panie i chciały mnie odciągnąć i przepraszały za mnie. Nie wiedziałam co zrobiłam złego... Przecież to on podszedł do mnie powiedziałam. I któraś z pań mnie szarpnęła i kazała być cicho. I wtedy pojawiła się mama. Wyglądała dla mnie jak anioł. Księżniczka. W pięknej niebieskiej sukience. Włosy miała upięte w warkocz. Zawstydziałam się jej pięknem, ale nie potrafiłam oderwać wzroku. Zapytała co się dzieje i czemu mnie panie szarpią. One zaczęły mówić i ścigać się w wymówkach, a że ja to i tamto i że zawracam głowę jak zawsze... A ona przerwała im i powiedziała, że nie pyta ich tylko mnie. I powiedziałam, że ten pan sam do mnie przyszedł i nie skończył czytać mi bajki jak każdy. Znam początek na pamięć, a końca w ogóle znam, bo nikt nie ma czasu dokończyć bajki i odgarnęłam znowu włosy. Mama przyglądała mi  się. Nie wiem do dziś co o mnie myślała, bałam się że mnie okrzyczy. Wtedy ściągnęła gumkę z warkocza i zapytała czemu nie jestem uczesana I podeszła do mnie i kucnęła, kazała się odwrócić i mnie uczesała. To była najlepsza rzecz jaka mnie spotkała. Tacie kazała mi dokończyć bajkę i sama się przyłączyła....
Mi: Tak cię wybrali?
M: Mama zawsze mówi, że to ja ich wybrałam i rozkochałam w sobie tatę. Cały czas po powrocie do domu mówił o mnie i o tym jaka jestem mądra i jak źle mnie traktują i nie widzą mojego potencjału. Nawet nie wiesz jak potem miała przechlapane... Wszyscy byli na mnie źli, bo to miał być chłopiec... zawsze tak było że woleli żeby poszedł chłopiec niż dziewczynka do adopcji... 
Mi: Czemu?
M: Bo o jeden kłopot mniej. Lepiej im było panować nad dziewczynkami... Mniej problemów robią dziewczynki... Ale rodzice byli tak mną oczarowani, że przy kolejnej wizycie wbrew dyrekcji, bo ona się upierała, żeby wzięli tego chłopca spotkali się ze mną i zapytali czy chcę być ich. Dali mi misia pluszowego w prezencie i mama dała mi klamrę do włosów i nauczyła jak sama mogę włosy nią upinać. Zgodziłam się. Gdy były kolejne spotkania już pode mnie i adopcje zauważyli że nie mam misia i zapytali się czy ktoś mi go zabrał, ale powiedziałam że dałam nowej dziewczynce bo bardzo płakała. I nie mieli już najmniejszej wątpliwości, że jestem dobrym wyborem.
Mi: Zawsze byłaś taka dobra...
M: Nie... nawet nie wiesz jak dałam im popalić jako nastolatka, ale potem zapytała mnie koleżanka czy się nie boje że mnie oddadzą jak taka zła będę i opanowałam się ze strachu. Nagle stałam się idealna. I mama wyczuła, że coś jest na rzeczy i pogadałyśmy i przysięgła mi że nigdy mnie nie oddadzą, ale już się nie buntowałam. Wiedziałam jak bardzo mnie kochają i dbają. Tego potrzebowałam usłyszeć. Że chcą mnie i kochają. I nigdy nie porzucą. A potem już znasz resztę... Choroba mamy... Jan i śmierć taty... W jednej chwili będąc na górze spadłam na samo dno...- Ziewnęła. Michał popatrzył na zegar. Było późno.  Mógł jej słuchać i słuchać, ale nie mógł zapomnieć, że mają umówioną wizytę do psychiatry.
Mi: Już późno... Myślę, że powinnaś się wyspać. Pamiętasz, że jutro jedziemy do doktora? 
M: A co jeśli ze mną coś faktycznie jest nie tak?
Mi: Nie wierzę w to... Będzie dobrze. Musimy odzyskać twój dom.
M: Masz rację. Dom jest mój.- Weszła do jego sypialni, ale w progu się odwróciła.
M: Dziękuję za prezent i za dziś. Ale nie myśl, że zapomnę i odpuszczę ci obietnicę.
Mi: Najpierw skupmy się na tym co ważne. 

Komentarze