28

 20.11.2020

Siedział pod drzwiami gabinetu psychiatry, który właśnie wydaje opinię o Martynie. Denerwował się nie mniej niż ona. Starał się po sobie nie pokazywać nerwów, żeby dodatkowo nie nakręcać już wystraszonej kobiety. Dostał kilka wiadomości od Szymona, ale zignorował je. Wiedział, że potrzebują przynajmniej dwóch orzeczeń od różnych psychiatrów, żeby Jan nie mógł ich podważyć. Zaczął chodzić po poczekalni. Zerkał co rusz na zegar, który wisiał nad stanowiskiem recepcjonistki. Atrakcyjna brunetka posłała mu uśmiech. Skrzywił się, ale kiwnął głową. Zauważył, że podchodzi do niego z kubkiem wody. 
Kob: Ale jesteś zdenerwowany.- Podała mu wodę. Podziękował i napił się. Dawno nie czuł takiej suchości w gardle. 
Mi: Co tak długo?- Nie wiedział, czy pyta sam siebie czy recepcjonistkę. Zlustrowała go. Nie jedna już tak na niego patrzyła, Jak na kąsek. Był przystojny i wiedział o wszystkich swoich atutach. Ale tylko Martyna nie patrzyła na niego przez pryzmat wyglądu. Widziała w nim coś więcej niż tylko twarz i mięśnie. Przy niej mógł być sobą. Nie oceniała go. 
Kob: Zwykle to tyle trwa. Nic strasznego. - Wyrwała go z zamyślania.
Mi: To dobrze...- Coś jeszcze mówiła do niego, ale gdy tylko usłyszał otwierające się drzwi a nich zobaczył Martynę w towarzystwie lekarza zignorował miłą recepcjonistkę i podbiegł do drzwi. Patrzyła mu w oczy, po czym się uśmiechnęła. Poczuł, że zszedł z nich cały stres. 
Dok: Pani Martyna ma wszystkie dokumenty. Życzę powodzenia. Ruszycie lawinę, ale lekarz, który to pani zrobił nie powinien pracować... 
Mi: I nie będzie. Dopilnuję tego. Policja się zajmie korupcją i poinformuje inne służby.- Wyjął odznakę a niej wizytówkę, którą wręczył doktorowi. 
Mi: Proszę dzwonić gdyby pan kiedyś potrzebował wsparcia.- Doktor podziękował. Patrzył na owijającą się szalikiem Martynę. Miała zacięty wyraz twarzy. Wyszli na zewnątrz. Przystanęła. Wiatr rozburzył jej włosy. Michał zdjął czapkę i założył na głowę kobiecie. 
M: Czuję się lekka. Jakby ktoś zdjął ze mnie ciężar, który dźwigałam od lat... Nie kłamałam... Mówiłam prawdę.- Łza jej popłynęła po policzku. Mężczyzna słuchał i kiwał głową. 
Mi: Chyba warto było? - zagadnął. 
M: Czuję, że wracam do żywych. Dziękuję ci... To wiele dla mnie... - Objął ją i potarł po plecach. 
Mi: Chodźmy to uczcić. To nasz pierwszy krok, ale bardzo ważny.- Otworzył auto. 
M: Chętnie, ale dziś wzięłam zmianę popołudniową. - Zapięła pas i poprawiła grzywkę, a czapkę oddała Michałowi.
Mi: Miałaś mieć dzień wolny. 
M: Tak miało być, ale jedna koleżanka się rozchorowała i w gabinecie zadzwonili z pytaniem, czy dam radę być. Zgodziłam się, przyda mi się rozmowa z dziadkiem Staszkiem. Ostatnio doszło nam kilka nowych osób i mam mniej czasu na pogaduszki z nim. Widzę, że jest z tego powodu niezadowolony. Dlatego dziś mu to wynagrodzę. Skoczymy do Empiku, po kilka gazet?- Michał kiwnął głową. 
Mi: Masz za dobre serce.
M: Wydaje ci się. Po prostu lubię dziadka. Ale skoro zaproponowałeś, żeby jakoś uczcić moje wyniki to wybieram chińczyka i może kupię sobie jakąś fajną książkę, skoro i tak dziadkowi mam kupić gazety. - Mężczyzna się zaśmiał, ale zgodził się na propozycję Martyny. Należy jej się co tylko zechce za wolę walki. Patrzył na jej zadowolony profil gdy nuciła piosenkę z radia. Przyłapała go na gapieniu się.
M: Co?- zagadnęła wesoło.
Mi: Nic, po prostu jesteś taka szczęśliwa i pięknie się uśmiechasz.- Potarł dłonią jej policzek. Zarumieniła się lekko. Dalej się peszyła na jego gesty i komplementy. Była taka niewinna a zarazem silna. Podziwiał ją. Straciła więcej niż on, życie od początku nie było łaskawe dla niej, doświadczyła wiele bólu fizycznego i psychicznego. Była na skraju a jednak się nie poddała. Uśmiecha się i pomaga innym. Dalej nie rozumiał jak można być tak dobrym i mieć tyle siły o której nie wie... Zatrzymali się pod księgarnia. Gdy miała wysiadać, zatrzymał ją. Popatrzyłam na niego ciepłymi oczami. 
Mi: Ja... Nieważne... Wybierz sobie co chcesz, zapłacę. Należy ci się.- posłał jej uśmiech. 
M: Nie będziesz płacił za moje zakupy, wystaczajaco już dla mnie zrobiłeś i robisz. Spłaciłeś już swój dług Michał.- dotknęła jego policzka. 
M: Naprawdę naprawiłeś wszystko. Dziękuję Ci. Sama bez ciebie i twojej pomocy bym nie dała rady. Prawda zawsze się obroni, co?- ucałował jej dłoń. Poczuł jakby cały ciężar z niego spadł. Jak ona to robi? Czyta jak z otwartej księgi. Otworzyła drzwi i ruszyła do sklepu. Szedł za nią i starł się zapamiętywać każda książkę jaką dotykała. Wybrała dwie i kilka gazet dla dziadka. 
Mi: Poczekasz na mnie?- muszę skoczyć jeszcze w jedno miejsce. Kiwnęła głową i zapakowała do auta zakupy. Michał stanął przed sklepem jubilerskim. Westchnął wchodząc, ponieważ nie wiedział nawet co lubi Martyna. Złoto? Srebro? Nigdy nie widział jej w biżuterii. Zastanawiał się, czy w ogóle nosi jakąś. Podeszła do niego ekspedientka. 
Eks: Dzień dobry, może pomóc?
Mi: Nie mam pojęcia czego szukać...- Kobieta się uśmiechnęła.
Eks: Rozumiem, to może powie pan na początek czego szukamy? Pierścionka? Kolczyków, wisiorka, bransoletki?- policjant podrapał się po brodzie. 
Mi: Myślę, że wisiorek będzie do niej pasował. 
Eks: Czy lubi coś konkretnie? 
Mi: Nie wiem... 
Eks: Może ją Pan opisać? Jaka jest?- chwilę się zastanowił.
Mi: Jest bardzo wrażliwa, silna a zarazem delikatna. Ma krótkie włosy, takie za ucho. Zielone oczy. Jest skromna, nie lubi rzucać się w oczy. Lubi czytać, jest niewinna...- lekko się uśmiechnął mówiąc o niej. Kobieta uniosła brew.
Eks: Jest Pan pewny, że nie szukamy pierścionka?- wyrwała go tym stwierdzeniem z transu.
Mi: Nie, na to jeszcze za wcześnie, nie chce jej wystraszyć... 
Eks: To mam kilka propozycji, z opisu pana wynika, że pasuje do niej coś minimalistycznego, delikatnego, nie rzucającego się w oczy. Proszę spojrzeć.- wyciągnęła kilka wisiorków. Przyglądał się im uważnie. Czuł, że się poci. 
Eks: Czy któryś Panu się z nią kojarzy?- wskazał palcem na srebrą łezkę. 
Eks: To bardzo delikatny wisiorek. Łezka się nazywa. Myślę, że to dobry wybór. Zapakować? 
Mi: Tak, proszę dobrać jeszcze łańcuszek do tego i zapakować w samo pudełeczko.- Idąc do auta, obracał w kieszeni pudełeczkiem. Zastanawiał się jak zareaguje na ten gest. Bał się, że może spłoszyć Martynę i wyjdzie na natręta. Uznał, że gdy ją odwiezie, wróci po książki. Zbliżając się, zobaczył jak czyta książkę. Była jak zawsze sobą, skupiona na swojej pasji. Nic jej nie interesowało. Nikomu nic nie zazdrościła, nie skarży się na nic, żyje skromnie, bo nie zauważył u niej przpychu. Podniosła głowę i pomachała na mężczyznę, przywołując go do żywych.
M: Czy dasz radę mnie podrzucić do pracy?- zamknęła książkę. 
Mi: Jesne, posiedzę i poczytam trochę dziadkowi.- uśmiechnęła się lekko.
M: Będzie zachwycony. Ostatnio narzekał, że rzadko go odwiedzasz, ale jest spokojny skoro mieszkam z tobą i cię mam na oku.- Michał prychnął, cofając. 
Mi: Mnie pilnować?- oburzył się jak dziecko, co rozbawiło Martynę. 
Mi: Przestań się śmiać, bo pójdziesz zaraz na nogach. Poza tym, czemu mnie obgadujecie...- lubił jej śmiech. Upewnił się, w przekonaniu że wisiorek będzie idealnym prezentem i podziękowaniem dla kobiety. 

Komentarze