Rozdział 2

Niedziela 12.07.2011r godz 17:45

K: Uwielbiam góry!- podziwiała widok Tatr z balkonu. Ashley przyłączyła się do przyjaciółki . Znały się od liceum i to dziwne że się polubiły, bo pochodziły z dwóch różnych światów. Ash była popularna, lubiana, modna, sprawiedliwa i dobra dla wszystkich a do tego bardzo naiwna i ładna, co dało się zauważyć z daleka. Zawsze wierzyła w słowa ludzi, zwłaszcza mężyczyzn. Zupełne przeciwieństwo Kate, która od lat najmłodszych jest bardzo nieufna, stanowcza, wygadana, odpowiedzialna,czasem odbierana jako osoba chłodna.
A: Masz rację. A tak nie chciałaś jechać.- posłała jej ciepły uśmiech, który odwzajemniła.
K: Wiesz, że mam teraz ciężkie śledztwo i nie powinnam tutaj przyjeżdżać.
A: Ale jednak tu jesteś.- wróciła do opalania się na leżaku. Nie zauważyła, że Kate przygląda się jej uważnie. Pokiwała głową i dalej podziwiała piękny widok, który ją wyciszał.
A: Powiedz mi co to za sprawa?
K: Ash, znasz zasady nie mogę mówić o pracy. Przykro mi, bo czasami chciałabym z tobą pogadać o tym co mi leży na sercu, a nie mogę.
A: Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.- znów jej się przyglądała. Stwierdziła, że Ashley spoważniała, ale dalej jest bardzo wrażliwa i naiwna i jeszcze piękniejsza niż w liceum. Cieszyła się, że Ashley jest żoną jej najlepszego przyjaciela z dzieciństwa Dannego, i to ona ich ze sobą poznała. Miał farta, że ta urokliwa blondynka o dużych piwnych oczach zwróciła na takiego choleryka jak on uwagę. Sama traktuje Dannego jak brata, bo zawsze jest przy niej i ją wspiera.
K: Wiem i dzięki, ale powiedz mi gdzie jest twój wspaniały mąż?- blondynka zawahała się, Kate od razu wyłapała jej nerwowe zachowanie.
A: To czemu jesteś na urlopie skoro masz ciężkie śledztwo?
K: Zmieniasz temat? Co jest? - uniosła brew i zaplotła ręce na piersi.
A: Nie przesłuchuj mnie, nie jestem podejrzaną tylko twoją przyjaciółką.
K: Wybacz, ale ewidentnie zmieniłaś temat.
A: Nieprawda! Ja się martwie o ciebie…- Kate wywróciła oczami
K: Billy kazał mi iść na urlop, bo inaczej odsunie mnie od sprawy, a wiesz jakie to dla mnie jest ważne. A teraz słucham cię, co masz mi do powiedzenia?
A: Nie dasz za wygraną?- skrzywiła się
K: Nie dam. To jak?- uśmiechnęła się.
A: Dan… Kurde, ale będziesz zła na nas… Czemu to ja mam ci o tym powiedzieć…- blondynka spanikowała
K: No dawaj.
A: Dan pojechał po swjego kolegę, który mieszka tutaj. – uciekała przed wzrokiem Kate.
K: Słucham!? Nie no świetnie…. Wiesz co ja sądzę o nowych znajomościach.- była zirytowana.
A: Przepraszam, ale Danny nie chciał być z samymi babmi, a dowiedział się, że Zane jest w domu więc go zaprosił na wakacje…
K: Kto? Nie mów mi, że to jest ten Zane, o którym myśle!- jeszcze bardziej się zirytowała.
A: Tak, to jest ten Zane Stone, świadek Dannego ze ślubu.
K: Ashley! Jak mogliście… Wiesz, że on mnie cholernie irytuje i wkurza swoim zachowaniem.
A: Nie mów, że nawet troche ci się nie podoba. – uśmichała się szeroko
K: Nic szczególnego.- ucięła krótko.
A: Na pewno! On jest bardzo, ale to bardzo fajny.
K: Może dla ciebie.
A: Ehe. Masz pecha, bo właśnie Danny parkuje. – Kate wychyliła się z balkonu i zobaczyła dwóch blondynów. Dan oczywiście poważny i włosy porządnie uczesane, modnie i z klasą ubrany nawet na wakacjach, za to Zane włosy uczesane przez wiatr, luźno ubrany z uśmichem na twarzy i w okularach przeciwsłonecznych na nosie. Ashley od razu zbiegła do nich na dół i rzuciła się Zanowi na szyję i wycałowała kolegę. Kate za to zmierzyła wzrokiem Danniego i weszła do swojego pokoju.
D: Gdzie Kate?
A: Pewnie poszła do siebie.
D: To ja pójdę po nią.- oddalił się od przyjaciół.
Z: Ona mnie nie lubi. To zły pomysł ze wspólnymi wakacjami.- stwierdził pewnym siebie tonem.
A: Przestań! Lubi cię, tylko ma teraz ciężką sprawę w pracy. A tobie ona chyba wpadła w oko już na naszym ślubie co?- usiosła znacząco brwi. Zane się zaśmiał i pokiwał twierdząco głową.
A: Wiedziałam, Danny przegrał zakład.
Z: Założyliście się? Nic mi nie powiedział. Oj ja mu się odpłacę.
A: Kate jest ładna prawda? Chociaż tak mi się wydaje, że tobie to się zawsze blondynki podobały?- dopytywała się przyjaciela.
Z: Ona jest inna. Ma coś w sobie. I ja wole blondynki? Zawsze mi się wydawało, że brunetki, ale ok.- Ashley go klepnęła w ramię. Zane zaśmiał się znowu. Kate własnie wychodziła z pokoju, kiedy pod drzwiami zastała Danniego.
D: Co ty wyprawiasz?!
K: Wychodzę.
D: Nawet się nie przywitałaś!- krzyknął na policjantkę.
K: Danny nie zauważyłeś, wychodzę!- minęła go.
D: Co się z tobą dzieje?!
K: Idź do kolegi.
D: Rozumiem, przepraszam, że ci wcześniej nie powiedziałem, ale pewnie byś się nie zgodziła jechać.
K: Nie no co ty.- odpowiedziała srkastycznie, co zdenerwowało prawnika.
D: Nawet go nie znasz a już go skreślasz! Jesteś…- nie skonczył, bo Kate ostro weszła mu w zdanie
K: Jaka? Beznadziejna? Zła? Chamska?- patrzyli sobie w oczy
D: Nie, niesprwaiedliwa, bo on cie lubi i jest nastawiony pozytywnie.
K: Trudno. Idę się przejść, nie wiem o której będę, więc nie czekajcie na mnie. Miłej zabawy.- Obróciła się na pięcie i znikła w drzwiach zanim  Danny zdążył coś powiedzieć. Zły a zarazem smutny wrócił do swojego pokoju, w którym siedziała Ashley i Zane. Coś sobie opowiadali, ale kiedy wszedł patrzyli na niego.
A: Gdzie zgubiłeś Kate?
D: Wyszła.- uciął krótko.
A: Posprzeczaliście się?- gromimła męża spojrzeniem.
D: Nie… To znaczy tak, ale z jej winy!- bronił się.
A: Danny!
Z: To moja wina. Zniszczyłem wam wyjazd kochani.
D: Nie stary, ja nawaliłem. Zawsze daje się jej sprowokować i dochodzi do sprzeczek. Ona jest uparta a ja nerwowy.
A: To prawda.
D: Tak dobij kochanie.- Zane zaśmiał się.
A: Kocham was chłopaki. A teraz zanim wróci Kate to Zane opowiedz co się działo z tobą przez ten ostatni rok?- Zane streścił znajomym swoją historię. W tym samy czasie Kaet siedziała w barze i przeglądała akta, a raczej kopie akt Sroki, które zabrała ze sobą z domu. Robiła notatki, podkreślała ważniejsze rzeczy, na które powinni zwrócić szczegółną uwagę. Straciła poczucie czasu, zawsze tak się działo kiedy wpadała w wir pracy. Podniosła głowę, żeby zerknąć na zegarek, ale nie mogła go dostrzec. Podeszła do kelnerki,która stała za barem.
K: Przepraszam, powie mi pani która jest godzina?
Kel: Jest 23:05, ale bar jest całodobowy, więc może pani tu siedzieć ile chce.
K: Dziękuję, ale już się zbierać. – Wróciła do stolika, zebrała z niego swoje papiery i znów podeszła do kelnerki, żeby zapłacić za rachunek. Przy wyjściu raz jeszcze omiotła spojrzeniem stolik, żeby upewnić się, że wszystko ma. Idąc przed siebie patrzyła się w góry. Usiadła na ławce w parku, żeby im się przyglądnąć. Nie miała ochoty wracać do hotelu, w którym jest Zane i wkurzony Danny. Nie zdawała sobie sprawy, że Ashley martwi się o nia i wpada w panikę.
A: Dan! Gdzie poszłą Kate?!
D: Nie mówiła gdzie idzie ani o której będzie. Dorosła jest poradzi sobie.
A: Czy ty zdajesz sobie sprawę, która jest godzina!?- huknęła na męża, aż Zane podskoczył.
Z: Spokojnie Ashley na 100% zaraz przyjdzie. Dzwoniłaś do niej? Dan ma racje jest dorosła.
A: Poczta. Ona do tego zawsze ma pecha, ciągle ładuje się w kłopoty i chodzi poobijana. Zróbcie coś!
Z: Teraz mi mówisz, że ona ma pecha?! Wyjdę po nią i popytam się znajomych czy jej nie widzeli. Bo Zakopane jest piękne, ale też i niebezpieczne, zwłaszcza ten park przez który przechodzicie.
A: Jezu!
D: Idę z tobą!
Z: Nie, zostań gdyby wróciła.
D: Ashley zostanie.- Zane pociągnął za sobą kolegę.
Z: Ash jest wystarczająco zmartwiona i roztrzęsiona, nie jest dobrym pomysłem ją zostawić. Zaufaj mi jestem wyszkolony więc nic nam nie będzie.
D: Dzwoń jak tylko ją spotkasz. – Zane narzucił na siebie bluzę z kapturem i ruszył w stronę kilku barów całodobowych na Krupówkach. Liczył, że skoro jest chłodno to zastanie ją w barze. Po kilkunastu minutach rozczarował się i pytała o nią w paru miejsach, ale nic. Ostatnia nadzieja była w małym barze na końcu Krupówek.
Z: Przepraszam, nie widziała pani może brunetki, średni wzrost, ciemne bardzo oczy.
Kel: Wiesz ile tu takich jest?
Z: Wysportowana, ma takie przeszywające spojrzenie, od którego robi się zimno? Lubi kawę i dużo jej pije. Kobieta uniosła głowę.
Kel: Rzeczywiście była tu taka jedna o takich dziwnych oczach, która zamawiała tylko kawę. Siedziała tam- wskazała mu miescew kącie Sali, które było już zajete przez kogoś innego.
Z: A nie wiesz, o której poszła i w którą stronę?
Kel: Wyszła po 23, bo pytała o godzinę i chyba skręciła w lewo.
Z: Dziękuję!- wybiegł z baru i tak jak się spodziewał biegł w stronę parku, który słynął ze złej opinii, ale tylko nocą. Kiedy dobiegł do parku, zauważył kogoś siedzącego na ławce. Szybkim krokiem szedł w stronę tej osoby, która rozmawiała prze telefon.
K: Billy! Czemu nie obierasz telefonu! Co z tym gnojem?
B: Jesteś na wakacjach, czy mi się zdaje?
K: Oj już daj spokój, jestem na spacerze, więc się odwal.
B: Jak kamień w wodę… Samochód oczywiście niezarejstrowany. Ale jeśli cię to zaciekawi to współpracuje z nim jego kuzyn Romann Kavka.
K: Zawsze to już coś! Zawsze mogę wrócić do Krakowa.
B: Zapomnij. Masz odpocząć. Jak coś się wydarzy to do ciebie zadzwonię i w piątek wpadnę do ciebie słońce.- zaśmiał się i rozłączył. Kate wstała z ławki i ruszyła w stronę hotelu, gdy usłyszała za sobą czyjeś kroki. Katem oka dojrzała, że ktoś prawie biegnie w jej stronę, chyba mężczyzna. Srece mocniej jej zabiło, ale przygotowała ręce do walki. Kiedy odwróciła się w kierunku napastnika, zauważyła, że wyciąga do niej rękę. Odruchowo kopnęła rękę, w której mogło znajdować się coś niebezpiecznego. Już miała wykonywać koljny cios, gdy mężczyzna się odezwał.
Z: Kate to ja Zane!- widząc, że kobieta nie opuściła gardy, powoli ściągnął z głowy kaptur, w tedy Kate poluzowała ręce.
K: Zane! Ja przepraszam! Nie zrobiłam tego umyślnie, nie poznałam cię i tak odruchowo wyszło…
Z: Masz bardzo dobry odruch i bolesny.- złapał się za nadgarstek. Policjantka podeszła do niego. Delikatnie wzięła jego rękę i opatrzyła ją. Zane zaciekawiony patrzył co ona robi, ale nic się nie odezwał. Kate w skupieniu wykręcała nadgarstkiem.
K: Nic ci nie jest, nie skręciłam ci nadgarstka.
Z: Spokojnie, aż taki delikatny, na jakiego wyglądam to ja nie jestem. – zaczęli się śmiać.
K: Jeszcze raz cię bardzo przepraszam i cieszę się, że nic ci nie zrobiłam.
Z: A ja jeszcze raz co mówię, że nic się nie stało.
K: Co ty tutaj robisz,jeśli mogę wiedzieć?
Z: Biegam codziennie wieczorem.- skłamał.
K: Ile?- zaciekawiła się
Z: 5.
K: 5 metrów rozumiem. –dodała złośliwie
Z: 5 kilometrów.- nie dał się sporowokować, ale lubił jej docinki.
K: Mało.-machnęła ręką, śmiejąc się.
Z: Czy ty wiesz ile to 5 kilometrów!? Ciekawe ile sama robisz?- lekko się uśmiechnął kącikiem ust.
K: 3 kilometry.
Z: Widać.
K: Co masz na myśli?
Z: Nic.- nawet nie zauważyli, że są pod hotelem. Kate skrzywiła się, co zauważył Zane.
Z: Jestes gotowa wejść?
K: Właśnie się zastanawiam. Mogę się wycofać?
Z: Nie ma takiej opcji, bo inaczej będziesz na mnie zkazana.- widział po minie brunetki, że cos analizuje.
K: Chyba wolę ciebie od tego choleryka.
Z: No dzięki.
K: Bardzo przeżywają, że mnie tyle nie było?
Z: Trochę.
K: Poważnie pytam.
Z: Bardzo. Chodź- nie zdążła nic powiedzieć, bo Zane otworzył drzwi, a Ashley ją przytuliła.
D: Gdzieś ty tyle była! Oszalałaś!- krzyknął na nią.
K: Mówiłam ci, że wychodzę i nie wiem o której wrócę, ale tak właśnie mnie uważnie słuchasz.
D: Czemu wyłączyłaś telefon!?
K: Musiałam się skupić i pozbierać myśli.
D: Mogłaś zadzwonić! Tak ciężko ci było!?
Z: Dan! Przeginasz!
K: Nie wtrącaj się! Po co?!- warknęła na kolegów
D: Jak zawsze nie intersuje cię, że możmy się martwić.
A: Przestańcie!- stanęła między nimi.
K: Idę do siebie.-chciała wyjść, ale drzwi zastawił jej Zane, który patrzył w jej oczy z troską.
K: Przepuść mnie i lepiej opatrz sobie rękę.-zrobił jej przejście, a ona szybko wyszła.
A: Brawo Danny!
Z: Nie musiałeś na nią naskakiwać. Nie chciała zbyt tutaj wracać.
D: Martwiłem się o nią.
A: Ty to potrafisz okazać uczucia…
D: Pójdę ją przeprosić.
Z: Teraz? To nie jest najlepsze rozwiązanie. Ochłońcie.
A: Zane ma racje.
D: Czuję się strasznie podle…
A: I dobrze Ci tak!- popukała mu po głowie.
A: Za kogo ja wyszłam Zane?
Z: Za strasznego narwańca.- zaśmiali się.
A: Co z twoją ręką, bo coś Kate mówiła?
Z: Nic takiego, to bardziej moja wina, bozmawiała z kimś przez telefon a ja zamist się odezwać zaszedłem ją od tyłu i się broniła. Kopnęła mnie ręke.- pokazał jej nadgerstek prawej ręki, który był czerwony.
A: Cała Kate.
Z: Dobrze, że potrafi się bronić, ale zastanawia mnie skąd zna ten chwyt… wiecie coś?- Ashley i dan wymienili się spojrzeniem i pokiwali głową przecząco. Nie mogli mu powiedzieć, że Kate jest policjantką, bo im zabroniła.
D: Pewnie jakaś samoobrona, albo coś.
Z: Zapytam jej jutro. A teraz dobranoc!



Za wszelkie niedociągnięcia przepraszam Was bardzo.


Komentarze