Rozdział 3

Poniedziałek 13.07.2011r godz 10:20

Ktoś dobijał się do drzwi policjantki, która tylko na wakacjach miała okazje pospać dłużej. Z wielką niechęcią wstała, żeby otworzyć drzwi, mrucząc przy tym pod nosem przekleńswta. Pociągnęła za klamkę i nie patrząc kto wszedł wróciła do łóżka. Była przkonana, że to Ashley przyszła porozmawiać o Dannym, bo on pewnie dalej jest zły.
D: Zaraz pewnie wywalisz mnie z pokoju, na co zasługuję, ale zaryzykuję utratą ręki jak Zane…- zamilkł na chwilę patrząc na zdezorientowaną Kate, dał jej czas na zebranie się w całość. Usiadła wygodnie na łóżku z zaciętą miną i poprawiła rozczochrane, brązowe włosy.
K: I?
D: Przepraszam cię za moje chamskie zachowanie… Poniosło mnie wczoraj…
K: Poniosło cię?- Kate huknęła na Dannego niczym na przestępcę, którego przyciska na przesłuchaniu.
D: Mówię, że PRZEPRASZAM!- podkreślił wyraźnie słowo przepraszam, jednak to nie zrobiło na brunetce najmniejszego wrażenia.
D: Martwiłem się o ciebie i to cholernie…- spuścił głowę.
K: Wielkie dzięki za takie martwienie się!- dalej nie ustępowała, pomimo że widziała skruchę u mężczyzny.
D: Nie chciałem ci zrobić przykrości, ani cię obrazić. Całą noc prawie nie spałem, bo takie miałem wyrzuty sumienia…- mówił smutnym i zawstydzonym tonem. Kate teraz była pewna, że zrozumiał swój błąd i sama też była winna awanturze, co z bólem sercem musiała przyznać.
K: Wiem o tym Dan, nie gniewam się i choć ciężko mi to przyznać tez nie jestem bez winy. A już chyba pora najwyższa, żebyś przestał się o mnie zamartwiac, bo nie jesteśmy już dziećmi.
D: Nigdy nie przestanę się bać o ciebie. Możesz być policjantką, kim tam chcesz, ale dla mnie jesteś jak siostra i czy ci się to podoba, czy nie! Zwisa mi to jak twarda jesteś, ja zawsze będę umierał ze strachu o ciebie!- bez słowa podeszła do prawnika i go przytuliła.
K: Nawet nie wiesz ile twoje słowa znaczą zwłaszcza teraz dla mnie.- odwzajemnił jej uścisk
D: Ashley mi wspominała wieczorem , że masz teraz jakieś jazdy w pracy. Co się dzieje?- Pokazała mu gestem, żeby usiadł.
K: Za dużo nie mogę powiedzieć. Znasz procedury. Pamiętasz jak jakiś czas temu zamknęłam brata szefa mafii?
D: Tak, głośna sprawa, ale bardzo utajona.
K: Dokładnie. Teraz sprawa się troszeczkę komplikuję, gdyż obiecał pomścić go szef.
D: Ja pierdole! Co ty mówisz!? A czy tym, nie powinni się zajmować inni ludzie, ty jesteś od spraw kryminalnych.
K: Kolejny problem. Nasze śledztwa z chłopakami nachodzą na siebie.
D: Jak to?
K: Wybacz, ale nic więcej nie mogę ci powiedzieć.
D: Musisz brać w tym udział?
K: Nie mam wyjścia jesteśmy Komendą Wojewódzką. Najlepsi jak mówią. Błagam cię nic nie mów Ashley. I o niczym nie wiesz.- wymownie spojrzała na przyjaciela, który pokiwał głową.
D: Błagam cię uważaj, bo to nie są przelewki.
K: Wiem, poradzę sobie. Zaufaj mi. – puściła mu oko.
D: Tobie ufam, ale nie Whitowi.
K: Oj przestań on nie jest taki zły.- broniła partnera, którego ani Danny, ani Ashley nie lubią. Mówili Kate, że jest dziwny i za bardzo ją lubi, ale policjantka nie zauważyła niestosownego zachownia. Z resztą przyjaciele nie wiedzą jakie panują zasady w policji.
D: Znasz moje zdanie. I właśnie przespałaś śniadanie.
K: Świetnie… Muszę iść do sklepu…
D: Nie musisz. Ashley powiedziała, że nie zjem śnaidania dopóki się nie dogadamy, więc zapraszam do nas. – Kate już miała dogryść koledze, ale powstrzymał ją gestem.
D: Za 10 minut u nas.
K: Czekaj, to razem pójdziemy, tylko szybko się ogrnę.
D: Znam to wasze szybkie ogarniecie, Ashley zajmuje to dużo czasu…
K: Ja nie mam tyle czasu wolnego co ona, żeby się szykować 3 dni, a poza tym jak dzwonią do mnie w środku nocy, że mam stawić się na Stalowej to nie mogę pindrzyć się Bóg wie ile.- weszła do łazienki, ale rozmawianie zza drzwi nie przeszkadzało jej.
D: Powiedz mi jak się wczoraj gadało z Zanem?- zadziornym tonem zapytał
K: Nie wiem o czym mówisz.- wykręcała się, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Była blada. Lekko podkreśliła oko tuszem i kredką od oka.
D: Słyszałem, że go wczoraj pięknie znokautowałaś.- nie odpuszczał jej, w tym byli do siebie podobni. Nia dawali za wygraną. Zaśmiała się do swojego odbicia.
K: Broniłam się tak?! Twierdził, że nie jest delikatny, a wam się żali. Przykre…- dodała złośliwie.
D: On i delikatność…To nie ten typ, żeby narzekać i użalać się nad sobą.-Kate wyszła z łazienki i popatrzyła zaciekawiona na przyjaciela.
K: To jaki to typ? Oświeć mnie.- Danny założył ręce na pieś.
D: Będzie na śniadaniu. On tak szybko nie odpuszcza.-uniósł znacząco brew.
K: Co to miało znaczyć?
D: Nic, tylko tyle, że jest wytrwały i szybko nie poddaje się.- rozległ się w pokoju dźwięk telefonu kobiety. Szybko go odbrała.
K: Fox, słucham?
B: Mam, złe wieści.- mówił poważnym tonem. Kate zerknęła na Dannego.
K: Jakie?- pokazała prawnikowi balkon, on kiwnął głową na znak, że rozumie.
B: Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale… Joshua…
K: Boże co z nim?- zdenerwowała się.
B: Podkomisarz Joshua Stalone zbił twój kubek. Bardzo mi przykro.- parsknął śmiecham do słuchawki.
Kate zdenerwowała się.
K: Jesteś idiotą White! Nastraszyłeś mnie! Już myślałam , że coś mu się stało!
B: Wiesz jak panikuje, bał się sam zadzwonic do ciebie.-dalej śmiał się
K: I ma racje! Mój ulubiony kubek… Zniszcze go!-sama zaśmiała się.
B: Nawet nasz kochany przełożony Nate śmieje się z kolegi Josha.
K: Jesteście chorzy..
B: Ale lubisz nas.
K: Powiedzmy, że tak jest. Udało się wam coś ustalić?
B: Nic od wczorajszego wieczora nie zmieniło się. Pracujemy nad Kavką. I robimy co w naszej mocy słońce.
K: Ok. Przestań z tym słońcem.
B: Nie, jak coś to zadzwonię później.- Kate schowała telefon do kieszeni.Głęboko odetchnęła, nie mogła odpoczywać, ponieważ ciągle myślała o Sroce i o tym co planuje.
D: Skończyłaś?
K: Co?- w jednej chwili wyrwała się z zamyślenia.
Z: Dzień dobry Kate!- zerknęła w dół. Zobaczyła nieuczesane włosy, i wesoły uśmiech Zana. Obok niej już stał Danny, pomachał koledze.
K: Cześć.
Z: Jak noc minęła?- patrzył na nią spod okularów słonecznych.
D: Dziękuję, bardzo dobrze.
Z: Nie ciebie pytam.- śmiali się, nawet Kate się uśmiechała.
D: Gdzie ty idziesz? Co z naszym uroczystym śniadaniem?
Z: Wybaczcie mi kochani, ale pilnie muszę skoczyć w jedno miejsce i załatwić kilka spraw. Wrócę późno w nocy.
D: Znowu masz jakiś problem?- Zane zaczepnie się uśmiechnął. Kate stwierdziła, że lubi ten pewny siebie uśmiech, pomimo że blondyn dalej działa jej na nerwy.
Z: Rozczaruję cię, ale nie. Do jutra! I proponuję wam wycieczkę na Kasprowy.
K: A nie lepiej zwiedzić doliny?
Z: Góralowi nie ufasz?- znowu usmiechał się w sposób zaczepny.
K: Tylko zapytałam.
Z: A ja tylko odpowiadam.
D: Góralowi? Ciekawe, z której strony.
Z: Nie gadam już więcej z tobą Dan.Cześć.- skrzywiła się i pociągnęła za sobą Dana, który gestykulował coś w kierunku Zana. Zdenerwowała się docinkami blondyna.Chwilę później zajadała się śniadaniem, które przygotowała Ashley. Była świetną kucharką i panią domu. I udało się poprawić humor Kate.
A: Widzę, że ci smakuje.
K: Bardzo! Dawno nie jadłam domowej roboty śniadania.
A: Cieszę się bardzo! Widzisz Kate mnie docenia nie to co ty choleryku!
D: Już skończ mi dokuczać.
A: Nigdy kochanie.- nachyliła się i pocałowała męża w policzek.
K: Ale wy jesteście romantyczni.
A: A propos romantyzmu, słyszałam, że rozmawiałaś z Zanem.
K: Ale mnie wkurzył, nie potrafi odpowiedzieć normalnie tylko z docina jak dziecko.
D: Kto się czubi…
K: Nie wiem, z której strony.- zgromiła spojrzeniem prawnika.
D: A jak dziecko i pajac zachowuje się twój wspaniały partner.
K: Podsłuchiwałeś?
D: Ciężko było nie słyszeć. Palnt.
A: Koniec, bo zaraz znouw się będziecie sprzeczać. Wiecie, że Zana dziś nie będzie?- Nic nie powiedzieli, tylo przytaknęli twierdząco głową, zajadająć się pysznościami.
D: Jedziemy, a raczej idziemy na Kasprowy dziś.- mówił z pełną buzią.
K: Kto tak powiedział?
D: Ja, wasz boss. –wypiął do przodu dumnie pierś. Kobiety pardknęły śmiechem.
K: No na pewno!
A: Masz stary marzenia!
D: Jesteście bez serca! Obie!- zrobił smutną minę, na widok której obie złamały się.
K: Ale isć można, bo co mamy do roboty?
A: To droga załogo zbieramy się na wycieczkę!

Komentarze