Rozdział 4

Wtorek 14.07.2011r godz. 01:30

 Była spocona, a serce waliło jej jak oszalałe. Ciężko oddychała. Obudziła się z koszmaru. Śniło jej się, że stoi twarzą w twarz z Sroką. Było bardzo realistyczne.
K: Co się z tobą dzieje Fox. Schodzisz na psy.- powiedziała do siebie, szukając włącznika lampki. Usiadła na rogu łóżka i powoli uspokoiła się. Była zła na siebie, że spanikowała. Nie ma podstaw, żeby się go bać. Narzucając na siebie sweterek wyszła na balkon i przkucnęła pod oknem. Czemu on jej się śnił? Czemu chce go dopaść? Czy to nie jest głupie, że stara się złapać kogoś kto chcę ją skrzywdzić?Ale nie ma nic do stracenia. Nie posiada rodziny, nikogo bliskiego. Z natłoku pytań i próby odpowiedzi wyrwały policjantę światła, a zaraz potem dźwięk śilnika. Wiedziała, że wrócił Zane. Obserwowała nerwowe zachowanie mężczyzny. Wyraźnie był czymś zdenerwowany, albo wkurzony. Nie wchodził na górę, tylko wybrał jakiś numer i przyłożył telefon do ucha. Słyszała tylko głośniejsze fragmenty rozmowy.
Z: Co mam robić? Czekam na dalsze rozkazy. – miał bardzo poważny i stanowczy głos. Stała osłupiona słowani, które padły z ust Zana. Co on ukrywa? Kim jest? Myśli kłębiły się w jej głowie, a dalszy przebieg rozmowy tylko pogarszał sytuację.
Z: Tylko szybko, bo nie wiem ile uda mi się grać na zwłokę. Tak mam plan miejsca i działania. Nie zorientują się nawet kiedy… Czekam tylko na zielone światło. – zerknął na balkony i ściszył głos. Miała nadzieję, że jej nie widział. Nie podobała się jej rozmowa Zana. Czy on jest od Sroki? Skarciła się sama w duchu, za takie podejrzenia. Przecież to przyjaciel Danniego i Ash. Znają go, a ona nie może go oceniać na podstawie podsłuchanej rozmowy. Na pewno da się to logicznie wytłumaczyć. Jest policjantką i wie, że nie może kierować bezpodstawnych oskarżeń. A teraz jest pobudzona dodatkowo przez sprawę Sroki. Popada w paranoję i skrajności. Musi zebrać się w garć i odłożyć emocje na bok. Potrząsnęła głową i zerknęła w stronę parkingu. Zana już tam nie było. Po cichu podnoisła się z miejsca. I w oknie blondyna zauważyła swoją podobiznę oraz Zana, który się jej przygląda.
Z: Czemu nie śpisz?- zapytał szeptem, wychodząc na swoją cześć balkonu
K: Za ciepło mi było.- Skłamał. Nie może powiedzieć mu prawdy, że kiedy tylko zamykała oczy miała przed sobą Srokę, który jej grozi. On nie wie nic o jej życiu i o pracy. Lepiej, żeby tak zostało.
Z: Za gorąco?- przekrzywił głowę i przyglądnął się policjantce.
K: Tak.
Z: Niech będzie, że ci wierzę, bo nie liczę że powiesz mi co cię gryzie.- Była zdziwiona spostrzegawczością blondyna. A może to po niej aż tak widać?
K: Masz rację, moje przemyślenia zatrzymuję tylko dla siebie.- nie ufała mu.
Z: Jesteś nieufna.- teraz była w szoku, że tak szybko i trafnie ocenia ją.
K: Nie zaprzeczę.- opowiedziała chłodno.
Z: Przynajmniej mówisz to co myślisz.- dopiekł jej. Zmierzyła go, ale wytrzymał jej wzrok.
Z: Nie złamiesz mnie krzywym spojrzeniem, które jest urocze. Jestem wyszkolony.- na jej twarzy pojawił się grymas. Ale lubiła jego pewność siebie.
K: Jesteś bardzo pewny siebie i arogancki.- odpłaciła mu się.
Z: Dokładnie. –posłał jej uśmiech.
K: Mieszkasz tu?- zmieniła temat z ich osobowości.
Z: Częściowo. Urodziłem się w Krakowie i kilka lat mieszkałem tam. Później Zakopane. A teraz znowu Kraków.
K: To Danny miał rację mówiąc, że nie jesteś góralem.-kiwając głową, uniósł kącik ust w górę. Chyba trochę przesadziła.
Z: Czy ty nie możesz chociaż udawać dla mnie miłej?
K: A mam powód, żeby być dla ciebie miłą? Cały czas mi docinasz.
Z: Taki mój urok. Ale lubisz nasze wymiany zdań, przyznaj to.- stanął blisko niej, jednak Kate odsunęła się od przystojnego blondyna. Miał rację, że lubiła ich sprzeczki, ale nie może sobie pozwolić na flirt, który niestety podaba się jej coraz bardziej. Nie potrafiła zaufać mężczyznom od czasu kiedy jej ostatni chłopak ją skrzywdził.
K: Dobranoc.
Z: Dobranoc Kate.- posłał w jej stronę oko. Intrygował policjantkę ten spokojny i pewny siebie blondyn. Zdawała sobie sprawę, że nie są dla siebie i poza tym nic o nic nie wiedziała. I do tego ta dziwna rozmowa, której była śwaidkiem.

Komentarze