Wtorek 21.07.2011 godz. 11:35
Kate wpatrywała się w twarz jednego z ludzi Sroki. Mięli
dużo szczęścia, że udało się im znaleźć skrytkę przed Sroką. Kluczyk znaleziony
przez Josha otwierał kuferek, w którym były adresy przestępców. Szybko zgarnęli
kilku gangsterów. Obok niej usiadł Billy. Nate i Josh przesłuchiwali pozostałą
dwójkę.
K: Gdzie jest Sroka?- patrzyła mu prosto w oczy.
Maf*: Tu i tam…-uśmiechał się szeroko
K: Przestań się głupio uśmiechać, a zacznij gadać.- powoli traciła cierpliwość.
Maf: Nie wydam szefa s**o!
B: Grzeczniej!- warknął, ale Kate nie przejęła się obrazą.
Maf: Bo co!? Do pierdla mnie wsadzisz?!
K: Już tam jesteś!- rzuciła mu przed nos zdjęcia, na których było widać jak pakuje do samochodu narkotyki i inne świństwa. Po minie goryla, można było wnioskować, że jest zdenerwowany.
K: Pytam raz jeszcze gdzie jest Sroka!?- krzyknęła.
Maf: Ty k**wa głucha jesteś! Mówię, że nie wydam go!- poderwała się z miejsca. Kate i Billy momantalnie wstali. Billy otworzył drzwi i złapał za faraki gangstera i wyrzucił go naprzeciw policjanta, który pilnował sali.
B: Zabierz tego śmiecia.
Maf: Pożełuje tego.
B: Co powiedziałeś?- odwrócił się gwałtowienie.
Maf: To co słyszałeś.- Billy zacisnął zęby i ręce w pięści.
B: Zabrać go do celi.-odchodząc posłał Kate buziaka i zaśmiał się.
K: Palant.
B: Słyszałaś, że ci groził.
K: On sobie może.- zerknął na partnerkę, która przybrała chłodny wyraz twarzy.W ich stronę szedł Nate. Z daleka pokiwał mi przecząco głową. Razem weszli do biura. Każdy usiadł przy swoim biurku.
B: Powiedział cokolwiek?
N: Ta, że spier****ł. A wy jak?
B: Nijak. Nic nam nie powiedział,a raczej stwierdził, że nie wyda szefa i odgrażał się Kate.- Nate popatrzył w stronę kobiety, która szukała czegoś w szafce. Wymienili się spojrzeniem z Billym.
N: To prawda Kate?
K: Stara się mnie zastraszyć i tyle. Co z Joshem?
N: Pojechał na inne wezwanie, ale u niego to samo…
K: Musimy ich jakoś sprowokować.
B: Co masz na myśli?
K: Może powiemy, że mamy Srokę i będą sypać…
B: To nie jest głupi pomysł, ale dajmy im trochę czasu, niech się prześpią w celi.
N: Nic, przejedźcie się po okolicy i idźcie do domu.- Kate zerknęła na swój telefon, który od jakiegoś czasu wibrował. Wyświetlał się napis „Zane”. Serce jej zabiło mocniej. Nie mogła odebrać telefonu w pracy. Billy zejdę już do samochodu i poczekam na powietrzu.
B: Wszystko ok.?
K: Tak, Ashley dzwoni do mnie od rana.- skłamała partnera. Było jej głupio z powodu kłamstwa, ale nie mogła powiedzieć, że przyjaźni się z atekiem. Schodząc po schodach rozglądnęła się czy gdzieś go nie ma w pobliżu. W końcu będą razem pracować. Przyłożyła telefon do ucha.
Z: A ja mogę do pani dzwonić. – radośnie ją przywitał.
K: Nie mogłam wcześniej rozmawiać.
Z: Lepiej powiedz, że nie chciałaś.- wypuszczał kobietę.
K: Masz racje. – dodała kąśliwie. Słyszała śmiech Zana w telefonie. Sama mimowolnie zachichotała.
Z: Zołza. Powiedz mi co robisz dziś wieczorem?
K: Chcesz się spotkać z taką zołzą? – starała się zmienić temat delikatnie.
Z: No ba. Więc? – chciała go zobaczyć, jednak rozum znowu wygrał z sercem.
K: Pracuję.- ucięła krótko.
Z: Do której?- nie odpuścił.
K: Do 22 góra 23.- okłamała go.
Z: To mam okropnego pecha i znowu dostaje od ciebie kosza…
K: Wybacz.
Z: Ale w sobotę bez wymówek idziemy na kawę.
K: Dobrze, ale dopiero koło 18 będę wolna.
Z: Dostosuję się do pani.- znowu miał radosny głos.
K: A ty już w Krakowie?
Z: Tak, musiałem się już wprowadzić, bo za tydzień zaczynam.
K: To dlatego mnie wyciągasz na kawę…- jednak się nie wycofał, będzie z nią współpracować.
Z: I na spacer.
K: O tym nie było mowy.
Z: Ale i tak wiem, że się zgodzisz.- lubiła pewność siebie blondyna.
K: Chyba się rozmyśle w takim razie.- zaśmiali się. W stronę samochodu szedł Billy.
K: Wiesz co muszę już kończyć. To do soboty.- nie czekając na odpowiedź żołnierza rozłączyła się. Billy posłał jej wesoły uśmiech.
K: A ty coś taki zadowolony? Ser widzisz?
B: Nie ciebie. Ładnie dziś wyglądasz partnerko.
K: Dziękuję, co chcesz ode mnie?- patrzyła uważnie na partnera.
B: Już nie można pięknej kobiecie powiedzieć nic miłego, bo już widzi w tym podtekst i drugie dno.
K: Ja po prostu cię znam kolego.- założyła okulary przeciwsłoneczne na nos. Zaśmiał się i otworzył jej drzwi.
maf*- mafia
Maf*: Tu i tam…-uśmiechał się szeroko
K: Przestań się głupio uśmiechać, a zacznij gadać.- powoli traciła cierpliwość.
Maf: Nie wydam szefa s**o!
B: Grzeczniej!- warknął, ale Kate nie przejęła się obrazą.
Maf: Bo co!? Do pierdla mnie wsadzisz?!
K: Już tam jesteś!- rzuciła mu przed nos zdjęcia, na których było widać jak pakuje do samochodu narkotyki i inne świństwa. Po minie goryla, można było wnioskować, że jest zdenerwowany.
K: Pytam raz jeszcze gdzie jest Sroka!?- krzyknęła.
Maf: Ty k**wa głucha jesteś! Mówię, że nie wydam go!- poderwała się z miejsca. Kate i Billy momantalnie wstali. Billy otworzył drzwi i złapał za faraki gangstera i wyrzucił go naprzeciw policjanta, który pilnował sali.
B: Zabierz tego śmiecia.
Maf: Pożełuje tego.
B: Co powiedziałeś?- odwrócił się gwałtowienie.
Maf: To co słyszałeś.- Billy zacisnął zęby i ręce w pięści.
B: Zabrać go do celi.-odchodząc posłał Kate buziaka i zaśmiał się.
K: Palant.
B: Słyszałaś, że ci groził.
K: On sobie może.- zerknął na partnerkę, która przybrała chłodny wyraz twarzy.W ich stronę szedł Nate. Z daleka pokiwał mi przecząco głową. Razem weszli do biura. Każdy usiadł przy swoim biurku.
B: Powiedział cokolwiek?
N: Ta, że spier****ł. A wy jak?
B: Nijak. Nic nam nie powiedział,a raczej stwierdził, że nie wyda szefa i odgrażał się Kate.- Nate popatrzył w stronę kobiety, która szukała czegoś w szafce. Wymienili się spojrzeniem z Billym.
N: To prawda Kate?
K: Stara się mnie zastraszyć i tyle. Co z Joshem?
N: Pojechał na inne wezwanie, ale u niego to samo…
K: Musimy ich jakoś sprowokować.
B: Co masz na myśli?
K: Może powiemy, że mamy Srokę i będą sypać…
B: To nie jest głupi pomysł, ale dajmy im trochę czasu, niech się prześpią w celi.
N: Nic, przejedźcie się po okolicy i idźcie do domu.- Kate zerknęła na swój telefon, który od jakiegoś czasu wibrował. Wyświetlał się napis „Zane”. Serce jej zabiło mocniej. Nie mogła odebrać telefonu w pracy. Billy zejdę już do samochodu i poczekam na powietrzu.
B: Wszystko ok.?
K: Tak, Ashley dzwoni do mnie od rana.- skłamała partnera. Było jej głupio z powodu kłamstwa, ale nie mogła powiedzieć, że przyjaźni się z atekiem. Schodząc po schodach rozglądnęła się czy gdzieś go nie ma w pobliżu. W końcu będą razem pracować. Przyłożyła telefon do ucha.
Z: A ja mogę do pani dzwonić. – radośnie ją przywitał.
K: Nie mogłam wcześniej rozmawiać.
Z: Lepiej powiedz, że nie chciałaś.- wypuszczał kobietę.
K: Masz racje. – dodała kąśliwie. Słyszała śmiech Zana w telefonie. Sama mimowolnie zachichotała.
Z: Zołza. Powiedz mi co robisz dziś wieczorem?
K: Chcesz się spotkać z taką zołzą? – starała się zmienić temat delikatnie.
Z: No ba. Więc? – chciała go zobaczyć, jednak rozum znowu wygrał z sercem.
K: Pracuję.- ucięła krótko.
Z: Do której?- nie odpuścił.
K: Do 22 góra 23.- okłamała go.
Z: To mam okropnego pecha i znowu dostaje od ciebie kosza…
K: Wybacz.
Z: Ale w sobotę bez wymówek idziemy na kawę.
K: Dobrze, ale dopiero koło 18 będę wolna.
Z: Dostosuję się do pani.- znowu miał radosny głos.
K: A ty już w Krakowie?
Z: Tak, musiałem się już wprowadzić, bo za tydzień zaczynam.
K: To dlatego mnie wyciągasz na kawę…- jednak się nie wycofał, będzie z nią współpracować.
Z: I na spacer.
K: O tym nie było mowy.
Z: Ale i tak wiem, że się zgodzisz.- lubiła pewność siebie blondyna.
K: Chyba się rozmyśle w takim razie.- zaśmiali się. W stronę samochodu szedł Billy.
K: Wiesz co muszę już kończyć. To do soboty.- nie czekając na odpowiedź żołnierza rozłączyła się. Billy posłał jej wesoły uśmiech.
K: A ty coś taki zadowolony? Ser widzisz?
B: Nie ciebie. Ładnie dziś wyglądasz partnerko.
K: Dziękuję, co chcesz ode mnie?- patrzyła uważnie na partnera.
B: Już nie można pięknej kobiecie powiedzieć nic miłego, bo już widzi w tym podtekst i drugie dno.
K: Ja po prostu cię znam kolego.- założyła okulary przeciwsłoneczne na nos. Zaśmiał się i otworzył jej drzwi.
maf*- mafia
Komentarze
Prześlij komentarz