Rozdział 12

Wtorek 21.07.2011 godz. 17:45
 
Przeciągnęła się. Zebrała ze stolika talerz. Dawno nie jadła w domu obiadu.Zapomniała jak to jest gotować. Dla jednej osoby nawet się nie opłaca. Myła naczynia słuchając muzyki. Relaks? Nic podobnego w głowie już układała co musi zrobić dziś, a co może poczekać do jutra. Wytarła ręce w ręcznik i z nalaną do szklanki wodą usiadła przd stosem zaległych raportów. Trochę tego nazbierała. Nie lubiła odkładać pracy na później. Zawsze jako pierwsza oddawała raporty i miała uporządkowane wszystko. W tej chwili jednak nie miała głowy ani czasu na wypełnianie zbędnych papierków. Całą jej energie pochłaniała sprawa Sroki. Żałowała, że nie skorzystała z zaproszenia przystojnego antyterrorysty, ale musiała zrobić zaległą pracę. Nawet spawnie szło jej wypełnianie raportów. To może zabrzmieć dziwnie, ale przyniosło jej ulgę, skupiła swoją uwagę na papierze a nie na Sroce, który powoli kierował jej życiem.Wszystko kręciło się wokół niego. Odłożyła na bok skończone raporty. Zerknęła na telefon. Zero połączeń nieodebranych. Wygląda na to, że może odpocząć. Przebrała się w strój do biegania. Przed wyjściem zrobiła kilka skłonów i rozciągnęła mięśnie. Popatrzyła i zakodowała godzinę, krórą wyświetlał zegarek, żeby potem zobaczyć ile biegała i jak jej poszło. Telefon położyła na szafce w przedpokoju. Broń schowała do zamykanej szuflady w szafie na ubrania.
K: To biegniemy Fox!- zadowolona wybiegła z bloku. Ustaliła, że pokona 3 km. Biegła przez osiedle Zana w stronę Zalewu Nowohuckiego. Drogę umilała jej muzyka. Co jakiś czas zatrzymywała się i rozciągała nogi i ręce. Po niespełna 10 minutach podziwiała ładny zalew, ale odstraszał ją dziki tłum ludzi.Stwierdziła, że zrobi jedno kółko i pobiegnie przez sąsiednie osiedle, a wracając jeszcze raz obiegnie zalew i wróci do domu. Jak wymyśliła tak zrobiła. Nie miała zegarka przy sobie, żeby sprawdzić czas. Popatrzyła w górę na niebo. Ściemniało się. Musi być koło godziny 22. Popijając wodę ruszyła marszem przed siebie. Chwilę musiała odetchnąć. Kilka głębokich wdechów i znów swoim tempem biegła. Dalej był tłum ludzi, par, rodzin z dziećmi, sportowców, młodzieży. Coż ludzi najwyraźniej nie odstraszyła godzina i komary, które gryzły coraz mocniej. Zamyślona o pracy nie zauważyła dziecka, które wybiegło prosto pod jej nogi. W ostatniej chwili ocknęła się i odskoczyła, unikajac tym samym stłuczki z maluchem. Nie do końca miała szczęście skacząc w bok wpadła na innego człowieka.
Z: Uażaj jak biegasz kobieto!- mężczyzna krzyknął na Kate. Nie spodobało się jej to. Powoli wstając z niego już szykowała atak słowny.
K: Nie widziałeś, że dzieciak mi wskoczył pod same nogi! Ślepy jesteś świrze! - po wytarciu ubrań zerknęli na siebie.
Z: Kate?!
K: O Boże...- wywróciła oczy.
Z: Cała jesteś?
K: Gdybym to nie była ja też byś zapytał, czy zrobiłbyś awanture?- badała go wzrokiem. Zane się przebiegle uśmiechnął.
Z: Najpierw bym pokrzyczał, ale zaraz potem bym zaprosił panią na randke!
K: Podrywacz?
Z: Pudło. Ślepy świr jak to ładnie i z cenzurą powiedziałaś.- klepnęła go w ramię i pobiegła przed siebie. Atek od razu ją dogonił.
Z: Czemu pani ucieka przede mną?

K: Napastuje mnie pan.- docinała mu.
Z: Może to pani zgłosić.
K: Nie trzeba, potrafię się bronić, zapomniałeś?- pokazał mu rękę. Zane zaśmiał się.
Z: Nie zapomniałem. Nie wiedziałem, że trenujesz.
K: W wolnych chwilach tylko, a ich mam mało. A ty chyba nie masz wyboru?

Z: Trochę biegam dla kondycji do pracy, trochę z przyzwyczajenia wojskowego.
K: Dawali ci tam w kość, co szeregowy?- strała się mu dokuczyć.

Z: A no dawali. ale byłem prymusem i nie jestem ani kapralem, ani szeregowym. A ty mówiłaś, że dziś pracujesz…
K: Przed chwilą wróciłam do domu, więc..

Z: Dobra już się nie tłumacz. Wynagrodzisz mi to w sobotę.- puścił jej oko.
K: Błagam tylko nie tańce…
Z: Bardzo fajna i ciekawa propozycja, przemyślę ją.- zauważył jej grymas na twarzy.

K: Wiesz, że ja nie lubię i nie potrafię tańczyć.
Z: Wiem.-posłał jej ciepły i zadziorny uśnmiech. Jej ulubiony. Odwzajemniła gest. Nawet nie wiedziała kiedy znalazła się na osiedlu ateka. Zerknęła na niego pytajaco. Bez słów zrozumiał, że zastanawia się czemu nie biegnie do domu.
Z: Muszę cię jeszcze odprowadzić jak przystało na gentelmana- parsknęła śmiechem. Patrzył zdziwiony na jej reakcją.
Z: Co ja tekiego powiedziałem takiego?- machnęła ręką i dalej się śmiała.
Z: Czekam.

K: To czekaj dalej.
Z: Mówiłem ci, że jesteś okropna dla mnie?
K: Bardzo dużo razy. – zaśmiał się. Lubił jej szczerość, która była czasami bolesna. Wpatrywał się w biegającą kobietę. Zerknęła na niego i odwróciła speszona wzrok. Zawsze odwracała wzrok kiedy ktoś ją zawstydził. Włożyła za ucho niesforne włosy. Kolejny gest nerwowy policjanki, który zauważył atyterrorysta. Zawsze tak reagowała. Sprawiało mu przyjemnosć obserwowanie zachowania kobiety.
K: To tutaj. Wpadasz na jakąś kawę, albo zimne piwo?- pokazała swój blok.
Z: Kusząca propozycja, ale muszę domówić.
K: Jak chcesz to do soboty.- minęła go. Zane popatrzył za nią.
Z: Nie pożegnasz się ze mną?
K: Cześć.- nie odwracając się uniosła do góry rękę.
Z: Zołza.- dopiekł jej z uśmiechem i przebiegł koło niej w stronę swojego domu. Kate chwilę patrzyła za nim. Wchodząc na klatkę schodową zauważyła, że w skrzynce ma list. Pewnie to rachunek, więc jutro jak nie zapomnie wyciągnie go. Biorąc długą i przyjemną kąpiel myślała o Zanie. Coraz bardziej go lubiła. Ich docinki, sprzeczki, rozmowy o niczym. Przy nim zapominała o pracy i tym kim jest. Nie może się poddać uczuciu i zapominać, że za jakiś czas ją przestanie lubić i sznować. Kiedy tylko się dowie, że jest gliną to odpuści jak każdy inny facet. Tyle razy już słyszała z ust mężczyzn, że nie chcą być z policjantką, bo jak to wygląda i żaden nie mógł nadążyć za jej tempem życia. Przyzwyczaiła się do odtrącenia. Z resztą nie wiedziała,czy jest gotowa na nowy związek, po tym jak ją zranił były chłopak. 5 lat poszło na marne. Z natłokiem myśli tym razem nie o Sroce zasnęła.

Komentarze