Czwartek
16.07.2011r godz. 20:05
Zane czekał na Kate pod drzwiami wejściowymi. Był
zdenerwowany. Nie wiedział jak zareaguje kobieta, która źle znosiła jego
obecność. Miał jednak malutką nadzieje, że tan wieczór im się uda i będą go
dobrze wspominać. Przeczasał ręką gęste i niesforne bląd włosy. Teraz zwrócił
uwagę, że Kate stoi naprzciw. Wyglądała inaczej niż na co dzień. Miała na sobie
szare rurki, biały luźny podkoszulek i w ręce ściskała szary żakiet. Zauważył,
że jest wyższa. Zerknął na jej nogi. Jak się spodziewiał szpilki-czarne.
Uśmiechnął się w duchu dziękując Danniemu i Ashley za pomysł.
K: Gdzie reszta?- zapytała cicho, ale chłodno.
Z: Poszli jeszcze na spacer i mamy się spotkac na miejscu.- poprawił kołnierzyk koszuli.
K: Chyba należy się im trochę prywatności.- wyszła na pole. Zane wskazał jej gestem droge.
Szli w niezręcznej ciszy. Zane co jakiś czas zerkał na zamyśloną brunetke, która rozglądał się i podziwiała widoki.
Z: Podoba ci się Zakopane?- potrząsnęła głową, odrywając się z myśli. Patrzyła na niego zdziwiona. Nic nie powiedział tylko się uśmiechnął.
K: Zamyśliłam się przpraszam.
Z: Nic nie szkodzi. Pytałem tylko, czy ci się podoba Zakopane?
K: Tak, badzo lubię góry i żałuję, że częściej nie mogę sobie pozwolić na wypady.
Z: Szkoda, że wcześniej nie zapytałem, bo bym ci pokazał kilka fajnych miejsc.- po raz pierwszy się uśmiechnęła, ale szybko zrobiła się poważna. Skraciła się za ten miły gest. Nie może sobie pozwolić na flirty.
K: Tak.- Zane nie rezygnował, tak jak mu polecił prawnik. Zastawił jej drogę.
Z: Będziesz mnie teraz unikać i tak traktować?
K: Może…- Zane chciał dotknąć Kate, aleta się szybko odsunęła od niego, a on speszony cofnął rękę. Groźnie patrzyła na blondyna, który starał się zrozumieć jej zachowanie.
Z: Boisz się mnie?- mówił to zdanie ze smutną miną.
K: Nie z takimi jak ty miałam do czynienia, więc sobie nie schlebiaj!- warknąła na niego i chciała go minąć, ale Zane złapał ją za nadgarstek. Policjantka odruchowo się szrpnęła, odwracając się do antyterrorysty twarzą, a on złapał Kate za drugi nadgarstek i ją delikatnie, ale stanowczo przytrzymał.
K: Puść mnie!- mówiła do Zana przez zaciśnięte zęby.
Z: Posłuchaj mnie przez chwilę dobrze.- nie czekał na jej odpowiedź
Z: Nie mam zielonego pojęcia, czemu jesteś dla mnie niemiła, ale uwierz mi nie mam najmniejszego zamieru cię zranić w jakikolwiek sposób.- poluzował uścisk. Kate odwróciła speszony wzrok. Nie wiedziała co mu odpowiedzieć na szczere wyznanie. Wiele razy słyszała, że nikt jej nie skrzywdzi. Nie wierzy w puste słowa.
Z: Nie nawidzisz mnie… Mogę wiedzieć tylko dlaczego?- miał zbolała minę. Zrobiło się jej go żal, ale nie może się złamać. Nie teraz. Musi myśleć o pracy. To jest priorytet.
K: Przykro mi, że w ten sposób odbierasz moje zachowanie… Nie potrafię inaczej… Zrozum mnie… Z resztą za jakiś czas przestaniesz mnie lubić.- Zane starł się zrozumiec jej poplątane słowa.
Z: Daj mi proszę chociaż szansę. Udowodnię ci, że można na mnie polegać i mi ufać.- wpatrzywał się nią błagalnym wzrokiem. Pękła. Nie potrafi być aż tak bezlitosna. Musi to wreszcie przyznać, że Zane umie ją do siebie przekonać i przyciąga ją swoim ciepłem.
K: Dobrze. Ale pamiętaj, że ja daję ludziom tylko jedną sznsę.- Zane teraz puścił jej nadgarstki i pozwolił jej iść. Fascynowała go. Jej oschłość i powaga. Nic nie mówił. Pozwolił jej iść w spokoju.
K: Zane… Przepraszam.- stanął osłupiony jej przeprosinami. Czuł, że są szczere i z serca.
K: Nie powinnam nikogo tak źle traktować, a zwłaszcza ciebie, bo masz rację nie zasłużyłeś sobie… Pewnie uznasz mnie za totalną wariatkę, ale moję życie to ciągły problem i ładowanie się w kłopoty. Jestem beznadziejną osobą, którą nie powinieneś nie interesować dl swojego dobra…-patrzyła mu prosto w oczy swoi przeszywającym spojrzeniem.
Z: A pozwolisz mi, że sam będę decydować o tym czy jesteś beznadziejna i czy mam z toba gadać, czy też nie? Jesteś wariatką, ale za bardzo lubię twoje docinki i nie daję za wygraną. I powiem ci w sekrecie, że mnie jest ciężko wyprowadzić z równowagii.- puścił jej oko i posłał ciepły uśmiech. Sama się do niego uśmiechała. Wiedziała, że robi źle i będzię cierpieć, ale może tym razem szczęście się do niej uśmiechnie.
K: Nie dość, że arogancki to jeszcze bardzo wyrozumiały.
Z: W rzeczy samej.-zaśmiali się.
Z: Nawet nie wiesz jaki kamień z serca mi spadł.
K: To chyba musiał być głaz…- dodała sarkastycznie.
Z: Nie chciałem tego mówić.
K: A już zaczynałam cię lubić…
Z: Kurde… Ale jedno mnie pociesza, że starasz się mnie chociaż trochę polubić.
K: A ty znowu swoje. Czy ja powiedziałam,że cię nie lubię? Twierdze tylko, że jesteś arogancki i pewny siebie!
Z: Lubisz mnie?
K: Nie.
Z: Ale.. przed chwilą powiedziałaś, że…- nie dała mu skończyć
K: Kłamałam.
Z: Jędza.- zerknął na zegarek i pociągnął za sobą Kate.
Z: Zaraz się spóźnimy!
K: Biegniemy?
Z: Dasz radę w szpilkach?- zapytał zaczepnie.
K: Nie przeszkadzają mi!- pobiegli w stronę lokalu, z którego było słychać muzykę. Przed wejściem Kate rozglądnęła się za przyjaciółmi. Zane udał zdziwionego.
Z: Może są w środku?
K: Pewnie tak. Ash lubi tańczyć. Pewnie już wywija na parkiecie.- wśrodku tez ich nie było. Zajęłi stolik pod ścianą. Kate rozglądała się co jakiś czas za nimi. Zane podał jej kartę. Przeglądała ją.
K: Poproszę wino białe.
Z: Dla mnie będzie wino, ale czerwone.- kelner zaraz podał im trunki. Wpatrywała się w tańczących i śpiewających górali. Zane zagwizdał. Orkiestra pomachała mu radośnie.
K: Znajomi?
Z: Zaraz tu pewnie przyjdą.- usłyszęli zaproszenie na parkiet dla Zana i jego ślicznej partnerki. Kate skrzywiła się. Zanowi zaświeciły się oczy.
Z: Zatańczysz?- poniósł się i podał jej dłoń. Kate przestraszona patrzyła na niego kwając przecząco głową. Orkiestra i inni górale patrzyli na nich. Zane odwrócił się do niej pleciami
K: Co ty robisz?- przez ramie się uśmiechnął.
Z: Moja urocza partnerka nie chce ze mną tańczyć. Pomożecie mi ją przekonać?- górale od razu zaczęli klaskać i wołać Kate. Zażenowana kobieta schowała głowę w ręce. Jeden góral w stroju ludowym podszedł do niej.
G: Pani nawet nie wie jaki z niego zbój! Nie odpuści pani!
K: To sugeruje mi pan, żebym z nim zatańczyła dla świętego spokoju?
G: A jak! Łorkiestra gramy!- Kate podała rękę Zanowi.
K: Ja nie tańczę za dobrze! Masz przerąbane za to Stone!
Z: Zaufaj mi, poprowadzę cię, tylko pozwól mi się prowadzić. – Zane po chwili obracał Kate. śmiała się co dla niego było dobrym znakiem. Po kilku tańcach podziękowali orkiestrze i wrócili do stolika.
K: Mam nadzieję, że cię nie podeptałam za bardzo.- śmiała się.
Z: Coś ty! Szło ci świetnie. Miałaś chyba dobrego nauczyciela.- poprawił dla pokazu kołnierzyk.
K: Znowu się zaczyna próżność. Mówisz gwarą?
Z: Trochę, ale jestem typowym mieszczuchem. Jako dziecko nie potrafiłem się przystosować do tutejszego kilmatu, ale teraz poznałem uroki Zakopanego.- wpatrywał się jak Kate powoli pije wiono. Sam napił się łyka, bo na więcej nie pozwoliła mu Kate, zadawała kolejne pytanie.
K: Miłe jest to, ze wszyscy się tu znacie, ale ja raczej bym nie potrafiła się przyzwyczaić. Wolę anonimowość.- Zane pokiwał z uśmiechem głową.
Z: Dlatego szybko wyrwałem się z powrotem do miasta.- widząc, że Kate chce kontynuować rozmowę. Zadał jej pytanie.
Z: Skończmy już mówić o mnie, bo potem powiesz, że jestem nie tylko próżny i arogancki, ale i do tego egoistyczny.
K: Bo jesteś.- zatkała ręką usta. Zane zaśmiał się.
Z: Nie mogła powstrzymać się od komentarza i prowokacji, ale udam, że nie słyszałem…
K: Sorry, ale taki przyzwyczajenie. I z góry zaznaczam, że nie lubię mówić o sobie.- uniosła brew patrząc mu prosto w błękitne i skupione oczy.
Z: To jest niesprawiedliwe… Ale jeśli nie chcesz mówić o sobie to zatańczysz ze mną jeden taniec.
K: Nie wiem co gorsze…
Z: Tylko jeden taniec góralski obiecuję i potem idziemy na spacer.
K: Zgoda, tylko zobaczę, czy do mnie czasem nie dzwonili.- Zane był w szkoku, że Kate zgodziła się zatańczyć, myślał, że będzie musiał ją bałagać. Zadziwaiała go z każdą kolejną minutą. Zgodził się z Dannym, że jeśli okaże cierpliwość i będzie szczery to zyska w oczach Kate. Patrzyła na telefon miała kilka połączeń od Billego i wiadomość, żeby zadzwoniła jeśli znajdzie czas. Schowała telefon do kieszeni i podeszła do blondyna. Zane zaprowadził ją na parkiet i dając znak, żeby poczekała podbiegł do skrzypka z orkiestry i coś mu powiedział. Muzyk przekazł informację kolegom. Zane wrócił do zdezorientowanej Kate. Delikatnie objął ją w pasie.
K: Co powiedziałeś koledze?
Z: Musisz wszystko wiedzieć?- odpowiedział pytaniem
K: Dopisz sobie do mojej długiej listy wad i to…- Zane popatrzył na jej twarz.Uciekła wzrokiem w dół.
Z: Masz kilka wad, ale nie przeszkazają mi one. Zaczepnie się uśmiechnął. Lubiła ten uśmiech. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że muzyka jest wolniejsza.
K: Ładny i komplement.
Z: Jeśli ci powiem komplement to mnie nie uderzysz?- patrzył na nią roześmianymi oczami.
K: Aż tak cię bolało?- Zane nachylił się nad jej uchem. Kate znieruchomiała. Nie wiedziała czego się spodziewać po Zanie.
Z: Spokojnie, pięknie wyglądasz.- szepnął. Odchylił się i zobaczył, że Kate nerwowo poprawia kosmyk włosów. Nie patrzyła na niego. Wiedział, że czuła się głupio i nie zręcznie.
K:Dziękuję.- dodała niepewnie. Milczała do końca piosenki. Gdy tylko usłyszał, konieć muzyki, szybko oderwała się od ateka.
Z: Nie uciekaj ode mnie.
K: Nie uciekam…Tylko…- Zane parsknął śmiechem. Widząc jak Kate stra się znaleźć odpowiedznie słowa.
K: Co?
Z: Widzę, że szukasz odpowiednich słów. Wystraszyłem cię znowu…
K: Chciałbyś.-zabrali swoje rzeczy i ruszyli przed siebie.
Z: Poszli jeszcze na spacer i mamy się spotkac na miejscu.- poprawił kołnierzyk koszuli.
K: Chyba należy się im trochę prywatności.- wyszła na pole. Zane wskazał jej gestem droge.
Szli w niezręcznej ciszy. Zane co jakiś czas zerkał na zamyśloną brunetke, która rozglądał się i podziwiała widoki.
Z: Podoba ci się Zakopane?- potrząsnęła głową, odrywając się z myśli. Patrzyła na niego zdziwiona. Nic nie powiedział tylko się uśmiechnął.
K: Zamyśliłam się przpraszam.
Z: Nic nie szkodzi. Pytałem tylko, czy ci się podoba Zakopane?
K: Tak, badzo lubię góry i żałuję, że częściej nie mogę sobie pozwolić na wypady.
Z: Szkoda, że wcześniej nie zapytałem, bo bym ci pokazał kilka fajnych miejsc.- po raz pierwszy się uśmiechnęła, ale szybko zrobiła się poważna. Skraciła się za ten miły gest. Nie może sobie pozwolić na flirty.
K: Tak.- Zane nie rezygnował, tak jak mu polecił prawnik. Zastawił jej drogę.
Z: Będziesz mnie teraz unikać i tak traktować?
K: Może…- Zane chciał dotknąć Kate, aleta się szybko odsunęła od niego, a on speszony cofnął rękę. Groźnie patrzyła na blondyna, który starał się zrozumieć jej zachowanie.
Z: Boisz się mnie?- mówił to zdanie ze smutną miną.
K: Nie z takimi jak ty miałam do czynienia, więc sobie nie schlebiaj!- warknąła na niego i chciała go minąć, ale Zane złapał ją za nadgarstek. Policjantka odruchowo się szrpnęła, odwracając się do antyterrorysty twarzą, a on złapał Kate za drugi nadgarstek i ją delikatnie, ale stanowczo przytrzymał.
K: Puść mnie!- mówiła do Zana przez zaciśnięte zęby.
Z: Posłuchaj mnie przez chwilę dobrze.- nie czekał na jej odpowiedź
Z: Nie mam zielonego pojęcia, czemu jesteś dla mnie niemiła, ale uwierz mi nie mam najmniejszego zamieru cię zranić w jakikolwiek sposób.- poluzował uścisk. Kate odwróciła speszony wzrok. Nie wiedziała co mu odpowiedzieć na szczere wyznanie. Wiele razy słyszała, że nikt jej nie skrzywdzi. Nie wierzy w puste słowa.
Z: Nie nawidzisz mnie… Mogę wiedzieć tylko dlaczego?- miał zbolała minę. Zrobiło się jej go żal, ale nie może się złamać. Nie teraz. Musi myśleć o pracy. To jest priorytet.
K: Przykro mi, że w ten sposób odbierasz moje zachowanie… Nie potrafię inaczej… Zrozum mnie… Z resztą za jakiś czas przestaniesz mnie lubić.- Zane starł się zrozumiec jej poplątane słowa.
Z: Daj mi proszę chociaż szansę. Udowodnię ci, że można na mnie polegać i mi ufać.- wpatrzywał się nią błagalnym wzrokiem. Pękła. Nie potrafi być aż tak bezlitosna. Musi to wreszcie przyznać, że Zane umie ją do siebie przekonać i przyciąga ją swoim ciepłem.
K: Dobrze. Ale pamiętaj, że ja daję ludziom tylko jedną sznsę.- Zane teraz puścił jej nadgarstki i pozwolił jej iść. Fascynowała go. Jej oschłość i powaga. Nic nie mówił. Pozwolił jej iść w spokoju.
K: Zane… Przepraszam.- stanął osłupiony jej przeprosinami. Czuł, że są szczere i z serca.
K: Nie powinnam nikogo tak źle traktować, a zwłaszcza ciebie, bo masz rację nie zasłużyłeś sobie… Pewnie uznasz mnie za totalną wariatkę, ale moję życie to ciągły problem i ładowanie się w kłopoty. Jestem beznadziejną osobą, którą nie powinieneś nie interesować dl swojego dobra…-patrzyła mu prosto w oczy swoi przeszywającym spojrzeniem.
Z: A pozwolisz mi, że sam będę decydować o tym czy jesteś beznadziejna i czy mam z toba gadać, czy też nie? Jesteś wariatką, ale za bardzo lubię twoje docinki i nie daję za wygraną. I powiem ci w sekrecie, że mnie jest ciężko wyprowadzić z równowagii.- puścił jej oko i posłał ciepły uśmiech. Sama się do niego uśmiechała. Wiedziała, że robi źle i będzię cierpieć, ale może tym razem szczęście się do niej uśmiechnie.
K: Nie dość, że arogancki to jeszcze bardzo wyrozumiały.
Z: W rzeczy samej.-zaśmiali się.
Z: Nawet nie wiesz jaki kamień z serca mi spadł.
K: To chyba musiał być głaz…- dodała sarkastycznie.
Z: Nie chciałem tego mówić.
K: A już zaczynałam cię lubić…
Z: Kurde… Ale jedno mnie pociesza, że starasz się mnie chociaż trochę polubić.
K: A ty znowu swoje. Czy ja powiedziałam,że cię nie lubię? Twierdze tylko, że jesteś arogancki i pewny siebie!
Z: Lubisz mnie?
K: Nie.
Z: Ale.. przed chwilą powiedziałaś, że…- nie dała mu skończyć
K: Kłamałam.
Z: Jędza.- zerknął na zegarek i pociągnął za sobą Kate.
Z: Zaraz się spóźnimy!
K: Biegniemy?
Z: Dasz radę w szpilkach?- zapytał zaczepnie.
K: Nie przeszkadzają mi!- pobiegli w stronę lokalu, z którego było słychać muzykę. Przed wejściem Kate rozglądnęła się za przyjaciółmi. Zane udał zdziwionego.
Z: Może są w środku?
K: Pewnie tak. Ash lubi tańczyć. Pewnie już wywija na parkiecie.- wśrodku tez ich nie było. Zajęłi stolik pod ścianą. Kate rozglądała się co jakiś czas za nimi. Zane podał jej kartę. Przeglądała ją.
K: Poproszę wino białe.
Z: Dla mnie będzie wino, ale czerwone.- kelner zaraz podał im trunki. Wpatrywała się w tańczących i śpiewających górali. Zane zagwizdał. Orkiestra pomachała mu radośnie.
K: Znajomi?
Z: Zaraz tu pewnie przyjdą.- usłyszęli zaproszenie na parkiet dla Zana i jego ślicznej partnerki. Kate skrzywiła się. Zanowi zaświeciły się oczy.
Z: Zatańczysz?- poniósł się i podał jej dłoń. Kate przestraszona patrzyła na niego kwając przecząco głową. Orkiestra i inni górale patrzyli na nich. Zane odwrócił się do niej pleciami
K: Co ty robisz?- przez ramie się uśmiechnął.
Z: Moja urocza partnerka nie chce ze mną tańczyć. Pomożecie mi ją przekonać?- górale od razu zaczęli klaskać i wołać Kate. Zażenowana kobieta schowała głowę w ręce. Jeden góral w stroju ludowym podszedł do niej.
G: Pani nawet nie wie jaki z niego zbój! Nie odpuści pani!
K: To sugeruje mi pan, żebym z nim zatańczyła dla świętego spokoju?
G: A jak! Łorkiestra gramy!- Kate podała rękę Zanowi.
K: Ja nie tańczę za dobrze! Masz przerąbane za to Stone!
Z: Zaufaj mi, poprowadzę cię, tylko pozwól mi się prowadzić. – Zane po chwili obracał Kate. śmiała się co dla niego było dobrym znakiem. Po kilku tańcach podziękowali orkiestrze i wrócili do stolika.
K: Mam nadzieję, że cię nie podeptałam za bardzo.- śmiała się.
Z: Coś ty! Szło ci świetnie. Miałaś chyba dobrego nauczyciela.- poprawił dla pokazu kołnierzyk.
K: Znowu się zaczyna próżność. Mówisz gwarą?
Z: Trochę, ale jestem typowym mieszczuchem. Jako dziecko nie potrafiłem się przystosować do tutejszego kilmatu, ale teraz poznałem uroki Zakopanego.- wpatrywał się jak Kate powoli pije wiono. Sam napił się łyka, bo na więcej nie pozwoliła mu Kate, zadawała kolejne pytanie.
K: Miłe jest to, ze wszyscy się tu znacie, ale ja raczej bym nie potrafiła się przyzwyczaić. Wolę anonimowość.- Zane pokiwał z uśmiechem głową.
Z: Dlatego szybko wyrwałem się z powrotem do miasta.- widząc, że Kate chce kontynuować rozmowę. Zadał jej pytanie.
Z: Skończmy już mówić o mnie, bo potem powiesz, że jestem nie tylko próżny i arogancki, ale i do tego egoistyczny.
K: Bo jesteś.- zatkała ręką usta. Zane zaśmiał się.
Z: Nie mogła powstrzymać się od komentarza i prowokacji, ale udam, że nie słyszałem…
K: Sorry, ale taki przyzwyczajenie. I z góry zaznaczam, że nie lubię mówić o sobie.- uniosła brew patrząc mu prosto w błękitne i skupione oczy.
Z: To jest niesprawiedliwe… Ale jeśli nie chcesz mówić o sobie to zatańczysz ze mną jeden taniec.
K: Nie wiem co gorsze…
Z: Tylko jeden taniec góralski obiecuję i potem idziemy na spacer.
K: Zgoda, tylko zobaczę, czy do mnie czasem nie dzwonili.- Zane był w szkoku, że Kate zgodziła się zatańczyć, myślał, że będzie musiał ją bałagać. Zadziwaiała go z każdą kolejną minutą. Zgodził się z Dannym, że jeśli okaże cierpliwość i będzie szczery to zyska w oczach Kate. Patrzyła na telefon miała kilka połączeń od Billego i wiadomość, żeby zadzwoniła jeśli znajdzie czas. Schowała telefon do kieszeni i podeszła do blondyna. Zane zaprowadził ją na parkiet i dając znak, żeby poczekała podbiegł do skrzypka z orkiestry i coś mu powiedział. Muzyk przekazł informację kolegom. Zane wrócił do zdezorientowanej Kate. Delikatnie objął ją w pasie.
K: Co powiedziałeś koledze?
Z: Musisz wszystko wiedzieć?- odpowiedział pytaniem
K: Dopisz sobie do mojej długiej listy wad i to…- Zane popatrzył na jej twarz.Uciekła wzrokiem w dół.
Z: Masz kilka wad, ale nie przeszkazają mi one. Zaczepnie się uśmiechnął. Lubiła ten uśmiech. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że muzyka jest wolniejsza.
K: Ładny i komplement.
Z: Jeśli ci powiem komplement to mnie nie uderzysz?- patrzył na nią roześmianymi oczami.
K: Aż tak cię bolało?- Zane nachylił się nad jej uchem. Kate znieruchomiała. Nie wiedziała czego się spodziewać po Zanie.
Z: Spokojnie, pięknie wyglądasz.- szepnął. Odchylił się i zobaczył, że Kate nerwowo poprawia kosmyk włosów. Nie patrzyła na niego. Wiedział, że czuła się głupio i nie zręcznie.
K:Dziękuję.- dodała niepewnie. Milczała do końca piosenki. Gdy tylko usłyszał, konieć muzyki, szybko oderwała się od ateka.
Z: Nie uciekaj ode mnie.
K: Nie uciekam…Tylko…- Zane parsknął śmiechem. Widząc jak Kate stra się znaleźć odpowiedznie słowa.
K: Co?
Z: Widzę, że szukasz odpowiednich słów. Wystraszyłem cię znowu…
K: Chciałbyś.-zabrali swoje rzeczy i ruszyli przed siebie.
Komentarze
Prześlij komentarz