Szybko podniosła się z łóżka. Nawet nie pamiętała jak do
niego wczoraj trafiła. Przeczesała ręką włosy, zbierając je z twarzy.
Przypomniała sobie, że dziś ma wolne. Opadła na poduszkę. Nie ma najmniejszej
ochoty wstawać. Jest wykończona. Sroka przejął kontrolę nad jej życiem.
Podporządkowała mu każdą minutę swojego życia. Ciągle tylko o nim myślała. Bała
się. Jeszcze ten list. Kolejny list. Straszy ją i musi przyznać, że udaje się
mu. Popatrzyła w stronę okna, przez które wpadało światło. Podeszła do okna i
je uchyliła. Nie ma czasu na wylegiwanie się. Musi posprzątać mieszkanie i iść
na zakupy. Będzie żyć normalnie. Nie będzie się chować po kątach. Jak
postanowiła tak zrobiła. Wzięła długą i przyjemną kąpiel. Oddychała z ulgą.
Nareszcie coś pozytywnego i miłego ją spotkało. Ubrała się i lekko wymalowała.
Wyciągnęła kartkę z notesu policyjnego i sprawdzając szafki i lodówkę w kuchni
zanotowała czego jej brakuje. Okazało się, że wszystkiego. Jak przystało na
samotnego policjanta żywiła się w barach i jadła fast foody, które spalała
biegając i ćwicząc. Wrzuciła listę, telefon, portfel i na wszelki wypadek
odznakę do torebki i z trzaskiem drzwi zbiegła po schodach w stronę parkingu.
Jechała słuchając muzyki. Już zapomniała jak to jest mieć zwykły dzień.
Napawała się muzyką i pogodą. Radość nie trwała długo, bo zauważyła na swoim
wyświetlaczu numer Stalowej. Skrzywiła się. Nie miała ochoty dziś słyszeć Nata
ani Billego, więc nie odebrała. Przecież mogła być zajęta i nie słyszeć telefonu? A poza tym prowadzi samochód. Strała się
usprawiedliwić przed samą sobą. Zaparkowała na zatłoczonym sklepowym parkingu.
Wiedziała, że to będą ekspresowe zakupy. Nie lubiła tłoków i sprzeczek w
sklepie więc nauczyła się brać co jest jej potrzebne i uciekać. Nie inaczej
było teraz. Po niecałych 15 minutach stała w kasie z pełnym koszykiem. Miała
chęć pospieszyć kasjera w kasie, który się gramolił. Traciła powoli
cierpliwość. Przed nią stał mężczyzna i kobieta, którą obsługiwał. Rozglądała
się znudzona i zdenerwowana po sklepie i ludziach. Kolejne zboczenie z pracy
rozglądanie się i sprawdzanie, czy wszystko jest w porządku i nie trzeba
interweniować.
Kob*: Jak to nie można płcić kartą?!- z zamyślenia wyrwał ją podniesiony ton kobiety.
K: Pięknie… To sobie poczekasz Fox…- powiedziała sama do siebie obserwując wymianę zdań kobiety i kasjera.
Kob: Co to za sklep, żeby nie można było płacić kartą!- krzyknęła na mężczyznę. Jak na kobietę, która na oko miała pięćdziesiątkę była odważna i wygadana.
Kas*: Przepraszam, ale tak mamy ustalone.
Kob: Proszę odłożyć te zakupy na bok i mój syn po nie przyjdzie wieczorem.- wykręcała jego numer najprawdopodobniej.
Kas: Mogę prosić nazwisko?
Kob: Stone. Zane Stone.- Kate przyglądnęła się kobiecie. Nie mogła uwierzyć, że powiedziała Zane Stone. To mama Zana. Brunetka bez zastanowienia minęła mężczyzne, który stał przed nią w kolejce i podeszła do zdenerwowanej kobiety.
K: Proszę doliczyć zakupy tej pani do moich.- posłała uśmiech zdezorientowanej kobiecie, która przeszywała ją wzrokiem.
Kob: Zane, poczekaj chwilę…- odsunęła telefon od ucha
Kob: Kim pani jest?
K: Jestem znajomą Zana. Kate Fox.
Kas: Mam podliczyć te zakupy?
Kob: Nie znam tej pani.- patrzyła na nią podejrzliwie. Rozłączyła się z synem.
K: Byliśmy razem z Ashley i Dannym na wakacjach w górach. Mieszka pani za mostkiem.- kobieta się uśmiechnęła.
Kob*: To o pani tyle mówi mój syn. Diana Stone.- podała jej rękę.
K: To jak możemy załatwić tak sprawę z zakupami?
D*: Nie chcę robić pani kłoptu.
K: Żaden problem. Proszę nas policzyć razem.
D: Dziękuję pani bardzo i przepraszam. Zane na pewno się z panią rozliczy. Odda co do grosza.- kobieta starała się tłumaczyć. Kate tylko się uśmiechnęła. Szły razem do wyjścia. Mama Zana bacznie ją obserwowała.
K: Niech już pani skończy się tłumaczyć.
D: Nawet nie wie pani jak mi wstyd i głupio. Zaraz zadzwonię do Zana. Nie wiedziałam, że nie można w większym osiedlowym sklepie płacić kartą.
K: I po co? Poradziłyśmy sobie same, a wyjaśni mu pani wszystko w domu na spokojnie, a teraz się tylko zdenerwuje.
D: Ma pani recję. Dziś jest pierwszy dzień w nowej pracy i strasznie się denerwował. – Kate w głowie wertowała kalendarz. Miał zaczynać od sierpnia, a dziś jest 24. Dobrze, że się dowiedziała.
K: Dlatego lepiej załawić wszystko na spokojnie. Odwiozę panią do domu.
D: Nie ma potrzeby dziecko, już i tak dużo zrobiłaś dla mnie.
K: Nalegam i powiem pani, że nie cierpię jeździć sama. Dlatego to dla mnie sama przyjemność odprowadzić panią do domu. A poza tym pani syn mnie ostatnio odprowadził pod same drzwi.- Mama Zane patrzyła z zachwytem na Kate.
D: Już wiem dlaczego mój Zane tak panią lubi i szanuje.
K: Ale z niego kłamca.- zaśmiały się obie. Jechały i rozmawiały o obiedzie, ponieważ obie miały taki sam dylemat co ugotować. Kate jej opowiadała, że nie najlepiej czuje się w kuchni, że jada na mieście. Pani Diana za to mówiła co lubi jeść Zane, jak on dopiero marnie gotuje, i że dziwi się jak on jeszcze sam przetrwał w Krakowie. Nawet nie wiedziały kiedy, znalazły się pod blokiem Zana.
D: Bardzo dziękuję pani za wszystko.
K: Nie ma sprawy.-pomogła wyciągnąć kobiecie zakupy z bagażnika.
D: Jest pani bardzo miłą, ładną i dobrą osobą. Nie dziwię się, że mój syn jest oczarowany panią.
K: Przesadza jak zawsze.- starała się zmienić z siebie tamat. Jednego była pewna, że z wyglądu Zane musiał się wdać w ojca, ale z charakteru i otwartości to cała mama. Była sporo niższa od ateka, miała ciemne włosy, zielone oczy i ciepły uśmiech. Przeciwieństwo Zana.
K: I proszę mówić mi Kate. Źle się czuję, jeśli ktoś mówi mi na pani.
D: W takim razie raz jeszcze dziękuję ci Kate.- pożegnały się i każda ruszyła w swoją stronę. Kate w aucie poprawiła włosy. Zastanawiała się kiedy zadzwoni do niej Zane. Mimowolnie uśmiechneła się, polubiła szybciej panią Dianę niż Zana. Ciekawa rodzina. W głębi duszy zazdrościła mu świetnego kontaktu z mamą. Ona nigdy nie mogła się pochwalić swoją mamą i ich relacjami. Może dlatego tak dobrze dogaduje się z jego mamą. Obca osoba a tak miło się jej rozmawiło. Wróciła myślami do Sroki. Nawet na chwilę nie mogła o nim zapomnieć. Przeklnęła pod nosem i odjechała, robiąc kolejny plan w głowie na resztę dnia.
Kob*- kobieta
D*- Diana
Kas*- kasjer
Kob*: Jak to nie można płcić kartą?!- z zamyślenia wyrwał ją podniesiony ton kobiety.
K: Pięknie… To sobie poczekasz Fox…- powiedziała sama do siebie obserwując wymianę zdań kobiety i kasjera.
Kob: Co to za sklep, żeby nie można było płacić kartą!- krzyknęła na mężczyznę. Jak na kobietę, która na oko miała pięćdziesiątkę była odważna i wygadana.
Kas*: Przepraszam, ale tak mamy ustalone.
Kob: Proszę odłożyć te zakupy na bok i mój syn po nie przyjdzie wieczorem.- wykręcała jego numer najprawdopodobniej.
Kas: Mogę prosić nazwisko?
Kob: Stone. Zane Stone.- Kate przyglądnęła się kobiecie. Nie mogła uwierzyć, że powiedziała Zane Stone. To mama Zana. Brunetka bez zastanowienia minęła mężczyzne, który stał przed nią w kolejce i podeszła do zdenerwowanej kobiety.
K: Proszę doliczyć zakupy tej pani do moich.- posłała uśmiech zdezorientowanej kobiecie, która przeszywała ją wzrokiem.
Kob: Zane, poczekaj chwilę…- odsunęła telefon od ucha
Kob: Kim pani jest?
K: Jestem znajomą Zana. Kate Fox.
Kas: Mam podliczyć te zakupy?
Kob: Nie znam tej pani.- patrzyła na nią podejrzliwie. Rozłączyła się z synem.
K: Byliśmy razem z Ashley i Dannym na wakacjach w górach. Mieszka pani za mostkiem.- kobieta się uśmiechnęła.
Kob*: To o pani tyle mówi mój syn. Diana Stone.- podała jej rękę.
K: To jak możemy załatwić tak sprawę z zakupami?
D*: Nie chcę robić pani kłoptu.
K: Żaden problem. Proszę nas policzyć razem.
D: Dziękuję pani bardzo i przepraszam. Zane na pewno się z panią rozliczy. Odda co do grosza.- kobieta starała się tłumaczyć. Kate tylko się uśmiechnęła. Szły razem do wyjścia. Mama Zana bacznie ją obserwowała.
K: Niech już pani skończy się tłumaczyć.
D: Nawet nie wie pani jak mi wstyd i głupio. Zaraz zadzwonię do Zana. Nie wiedziałam, że nie można w większym osiedlowym sklepie płacić kartą.
K: I po co? Poradziłyśmy sobie same, a wyjaśni mu pani wszystko w domu na spokojnie, a teraz się tylko zdenerwuje.
D: Ma pani recję. Dziś jest pierwszy dzień w nowej pracy i strasznie się denerwował. – Kate w głowie wertowała kalendarz. Miał zaczynać od sierpnia, a dziś jest 24. Dobrze, że się dowiedziała.
K: Dlatego lepiej załawić wszystko na spokojnie. Odwiozę panią do domu.
D: Nie ma potrzeby dziecko, już i tak dużo zrobiłaś dla mnie.
K: Nalegam i powiem pani, że nie cierpię jeździć sama. Dlatego to dla mnie sama przyjemność odprowadzić panią do domu. A poza tym pani syn mnie ostatnio odprowadził pod same drzwi.- Mama Zane patrzyła z zachwytem na Kate.
D: Już wiem dlaczego mój Zane tak panią lubi i szanuje.
K: Ale z niego kłamca.- zaśmiały się obie. Jechały i rozmawiały o obiedzie, ponieważ obie miały taki sam dylemat co ugotować. Kate jej opowiadała, że nie najlepiej czuje się w kuchni, że jada na mieście. Pani Diana za to mówiła co lubi jeść Zane, jak on dopiero marnie gotuje, i że dziwi się jak on jeszcze sam przetrwał w Krakowie. Nawet nie wiedziały kiedy, znalazły się pod blokiem Zana.
D: Bardzo dziękuję pani za wszystko.
K: Nie ma sprawy.-pomogła wyciągnąć kobiecie zakupy z bagażnika.
D: Jest pani bardzo miłą, ładną i dobrą osobą. Nie dziwię się, że mój syn jest oczarowany panią.
K: Przesadza jak zawsze.- starała się zmienić z siebie tamat. Jednego była pewna, że z wyglądu Zane musiał się wdać w ojca, ale z charakteru i otwartości to cała mama. Była sporo niższa od ateka, miała ciemne włosy, zielone oczy i ciepły uśmiech. Przeciwieństwo Zana.
K: I proszę mówić mi Kate. Źle się czuję, jeśli ktoś mówi mi na pani.
D: W takim razie raz jeszcze dziękuję ci Kate.- pożegnały się i każda ruszyła w swoją stronę. Kate w aucie poprawiła włosy. Zastanawiała się kiedy zadzwoni do niej Zane. Mimowolnie uśmiechneła się, polubiła szybciej panią Dianę niż Zana. Ciekawa rodzina. W głębi duszy zazdrościła mu świetnego kontaktu z mamą. Ona nigdy nie mogła się pochwalić swoją mamą i ich relacjami. Może dlatego tak dobrze dogaduje się z jego mamą. Obca osoba a tak miło się jej rozmawiło. Wróciła myślami do Sroki. Nawet na chwilę nie mogła o nim zapomnieć. Przeklnęła pod nosem i odjechała, robiąc kolejny plan w głowie na resztę dnia.
Kob*- kobieta
D*- Diana
Kas*- kasjer
Komentarze
Prześlij komentarz