Rozdział 22

Środa 29.07.2011 Godz. 14:54

Właśnie skończyło się jej najcięższe zebranie w karierze. „Mafijni” jak się o nich mówiło potocznie, przeprowadzili z nią szczegółowy wywiad. Trzy godziny zbierania informacji i rozmowy o Sroce.
N: Mam nadzieję, że powiedziałaś nam wszystko?- Zerknął na policjantkę pytająco. Ukryła listy. Nie miała za dużego zaufania do policjantów. Wyprostowała się.
K: Coś sugerujesz?
N: Nic. Tylko pytam. Więc, chcesz coś dodać?- Podeszła do drzwi i zamknęła je. Stali w gabinecie naprzeciw siebie.
K: Aż tak mi nie ufasz?
N: Za dobrze cię znam.- Patrzyli sobie w oczy. Wytrzymała twarde spojrzenie szefa, które szukało odpowiedzi.
N: Nie powinnaś niczego ukrywać. – Czytał z niej jak z otwartej księgi. Jednak nie złamał zawziętej brunetki. Otworzył jej drzwi, do których podeszła.
K:, Jeśli pozwolisz wrócę już do domu?
N: Pamiętaj, że możesz dzwonić do mnie o każdej porze.
K: Wiem Nate i dziękuję. A jak sobie coś przypomnę od razu zadzwonię, albo podjadę na Stalową okej?- Lekko wykrzywił kącik ust, co sugerowało, że satysfakcjonuje go odpowiedź Kate. Idąc w kierunku policyjnego parkingu dogonił ją Billy.
B: Mało się odzywałaś.
K: Co miałam mówić, skoro wszystko wy powiedzieliście.- Wsiadła do samochodu.
B: Brzmi to jak wyrzut.- Zmarszczyła nos.
K: Skądże partnerze…- uruchomiła silnik i pokazał mu, żeby osunął się od drzwiczek, które chce zamknąć.
B: Wpadnę do ciebie jutro.- Nachylił się.
K: Nie trzeba. Poradzę sobie.
B: I tak przyjadę do ciebie.- Puścił jej oko. Ruszyła z piskiem opon. Jechała tak szybko, że drogę pokonała w rekordowym czasie 17 minut. Normalnie dojazd zajmuje jej około 25 minut. Wysiadła z samochodu głęboko oddychając. Przystanęła na chwilę i rozglądnęła się po okolicy. Usłyszała trzaśniecie drzwiczkami. Odwróciła się zaciekawiona a jednocześnie przygotowana na ewentualną walkę. Teraz musiała być gotowa i za dnia i wieczorem do walki o swoje życie. Nie mogła uwierzyć. W jej stronę szedł Zane. Poprawiła szybko włosy i zrobiła kilka kroków w jego stronę. Jak zawsze dobrze wyglądał w przeciwieństwie do niej? Chociaż tyle, że rano zrobiła lekki makijaż.
K: Co cię do mnie sprowadza żołnierzu?- Szeroko się uśmiechnęła.
Z: Czemu mi nic nie powiedziałaś!?- Cofnęła się. Już wie, że jest policjantką i przyjechał zrobić jej awanturę. Nie mogła pozwolić, żeby krzyczał na polu przy innych ludziach.
K: Może wejdziesz do mnie na kawę?
Z: Nie trzeba…
K: Nie chcę, żeby ktoś słyszał naszą rozmowę.- Chwilę przyglądała się proszącej minie kobiety i przytaknął. Z bijącym Secę weszli do jej mieszkania. Nie chciała, żeby ten dzień nastąpił. Popatrzyła na blondyna, który stał na przedpokoju i bacznie się jej przyglądał.
K: Skoro już wiesz… To powiedz to…- spuściła wzrok, tak żeby nie widział jej smutku.
Z: Tyle razy rozmawialiśmy ze sobą. Czemu nic nie powiedziałaś?
K: Co ci miałam powiedzieć?- Wykrztusiła z siebie.
Z: Wiesz jak ja się czuję…
K: Przepraszam…- Zane zdziwiony przyglądnął się kobiecie.
Z: To ja ciebie powinienem przeprosić.- Teraz i ona patrzyła ze zdziwioną miną na kolegę.
K:, Co?
Z: Pożyczyłaś mojej mamie pieniądze na zakupy. I ani ona ani ty nie powiedziałyście mi…- Kate z ulgą odetchnęła. Chodziło mu o głupi dług, o którym ona zapomniała. Rozbawiona odwróciła głowę.
Z: Co w tym zabawnego?- Krzyknął. Wpatrywała się w niego świecącymi, pawie czarnymi oczami. Sam nie wytrzymał i posłał jej zrezygnowany uśmiech.
K: Wybacz, że poratowałam mamę mojego przyjaciela.
Z: Kogo?- Pochylił się.
K: Przyjaciela?- Zapytała niepewnie. Zane bez słowa przytulił ją. Nie zdążyła zaprotestować. Było jej tak dobrze w jego ramionach. Namiastka chwilowego poczucia bezpieczeństwa. Potrzebowała tego szczerego i miłego gestu ze strony Zana.
Z: I co ja teraz zrobię? Wiszę ci pewnie taki dług, że nie spłacę go do końca życia. Naliczyłaś pewnie taki odsetki…- klepnęła go.
K: Wisisz mi dobrą kolację. Tak ustaliła w skrócie z twoją bardzo miła i rozgadaną mamą.- Puściła mu perskie oko. Zane nie wierzył w to co słyszał na własne uszy. Kate najpierw nazwała go przyjacielem, potem mówi mu o kolacji.
Z: Kate…
K: Tak?- Przeszli do kuchni, gdzie postawiła wodę w czajniku na kawę.
Z: Popatrz na mnie.- Zerknęła w jego kierunku.
K: Co ci zrobiła moja mama?- Zapytał całkowicie poważnie.
K: Nic. Ale jeśli wolisz oddać mi pieniądze nie ma sprawy.- Dopiekła mu. Zaśmiał się głośniej. Jednak to była inicjatywa Kate. Podobała się mu opcja randki. Nareszcie się do niego przekonała.
K: Właśnie to już w sumie wisisz mi dwie rand…- nie skończyła, ponieważ woda już zagotowała się. Zana zdumiony przyglądał się jak nalewa do kubka wodę i miesza kawę. Podała mu cukier i mleko. Głową wskazała pokój.
Z: Oczywiście, że pamiętam o naszym spotkaniu.
K: Cieszę się. Mam dobrą pamięć.
Z: Ja też.- Palcem wskazał na głowę. Parsknęła śmiechem.
Z: Co?!
K: Na ślubie Ashley i Dana nie potrafiłeś zapamiętać mojego imienia.- Założyła ręce na piersi.
Z: Może zrobiłem to umyślnie?- Zerknął na nią z uniesioną brwią.
K: Po co?
Z: Jakoś trzeba było podtrzymać rozmowę, która nie szła nam najlepiej.- Z uśmiechem pokręciła głową.
K: Przy tym mnie wkurzając.
Z: Wybacz.
K: A teraz mi opowiedz jak nowa praca? Nowi ludzie?- Upiła trochę kawy i ugryzła ciasteczko.
Z: Za dużo powiedzieć nie mogę…
K: Rozumiem.-Szkoda, że nie dowie się, co i jak… ale rozumiała ateka.
Z: To nie znaczy, że nic ci nie opowiem.- Wyszczerzył zęby.
K: Zamieniam się w słuch. – Teraz Zane zrobił kilka łyków napoju.
Z: Praca lepsza niż w wojsku i spokojniejsza.
K: Żartujesz sobie!? Spokojniejsza? Przecież narażasz swoje życie.
Z: Uwierz mi, że w Afganistanie nie jest tak przyjemnie jak na Stalowej. Tam nie miałem swojego gabinetu, chwili spokoju i odpoczynku. A w SPAPie fakt, że też narażam życie jak to ładnie powiedziałaś, ale raczej jest to niemożliwe, żeby terroryści zaatakowali mnie w trakcie snu, albo ostrzelali w samochodzie lub wysadzili w czasie patrolu samochodowego.- Musiała się z nim zgodzić.
Z: Nie będę cię przynudzał opowieściami z frontu.
K: Bardzo chętnie posłucham i o tym. – Posłała mu uśmiech, który odwzajemnił.
Z: Skoro tak, ale potem nie żałuj, że cię zanudziłem, albo wystraszyłem.- Zaczął jej streszczać swoje wyjazdy i opowiedział jej jak żyje się w „obozowisku” i pod wiecznym ostrzałem. Słuchała z uwagą, czasami zdawała pytania i coś wtrącała od siebie. Stracili oboje poczucie czasu. Kate tylko śmignęła do kuchni i dolała kawy.
Z: Powinienem już iść do domu.
K: Aż tak ci źle u mnie?
Z: Właśnie tu problem, że za dobrze… ale nie chcę ci przeszkadzać, bo potem powiesz, że arogancki jestem to i nie wiem, o której mam wyjść.- Zaśmiali się.
K: Bardzo dobrze mi się z tobą rozmawia.
Z: Ok. Jeszcze chwilę mogę posiedzieć.
K: Nie skończyłeś mi opowiadać jak z ludźmi na Stalowej.
Z: O rany. Masz rację. Praktycznie nie poznałem wielu osób. Jestem nowy a do tego już spadło na mnie duże wyzwanie. Ale o tym jak się domyślasz nie mogę mówić.
K: No tak. Prawie jak tajniak jesteś. Polski James Bond.- Zmierzył ją.
Z: Nie potrafisz być dla mnie miła.
K: Jestem cały czas miłą osobą, ale tego nie widzisz.- Blondyn nie skomentował jej słów.
Z: W takim razie zapytam panią, kiedy pasuje się pani ze mną aroganckim aczkolwiek uroczym pod każdym względem mężczyzną spotkać?- Poprawił koszulę.
K: I do tego cholernie skromnym… Może przyszły tydzień?
Z: Wiesz, co..- Zamyślił się na chwilę. Wpatrywała się w niego uważnie.
Z: Ja koło przyszłej środy powinienem mieć wolne, bo teraz przepraszam, ale mam małe zamieszanie na głowie. Musze resztę rzeczy przenieść z domu i jednostki do mojego biura i dokończyć kilka spraw.
K: Odpowiada mi jak najbardziej taki termin. Daj znać w środę, co i jak.
Z: Nawet, jeśli pozwolisz mogę zadzwonić wcześniej i z tobą sobie pogadać. Głupio się przyznać, ale lubię z tobą Kate rozmawiać. – Patrzył swoimi błękitnymi oczami w jej. Zmieszana nie wiedziała, co robić.
K: Pewnie, że możesz. Nie zabronię ci dzwonić. Najwyżej nie odbiorę.- Wybrnęła z sytuacji.
Z: Bądź tu człowieku szczerym i miłym to cię w tyłek kopną.
K: Źle mnie zrozumiałeś żołnierzu. Jak będę w pracy to mogę nie być w stanie odebrać?
Z: Chyba, że tak.- Podszedł w stronę drzwi.
Z: A gdzie pracujesz, jeśli można spytać?- Zaciekawiony zapytał. Skarciła się w duchu, za to, że się zbyt rozgadała. I chyba za bardzo się z nim dziś spoufaliła.
K: To dłuższa rozmowa i niekoniecznie na teraz.
Z: Będziemy mięli w przyszłym tygodniu temat do rozmowy.- Przytulił policjantkę do siebie i delikatnie musnął jej czoło. Po czym bez słowa opuścił jej mieszkanie. Dotknęła powoli czoła ręką. Dawno nikt jej nie okazał tyle czułości, co on jeden. Co teraz? Przecież jeszcze nie tak dawno wmawiała sobie, że nie mogą być ze sobą i nie może się do niej zbliżyć. A w tym momencie ona sama sobie zaprzecza. Nie potrafi wmawiać sobie, że jest jej obojętny, bo tak nie jest. Musi zadzwonić do Ashley i z nią poważnie porozmawiać. Musi jej poradzić, co ma zrobić, bo kto jak nie ona jej powie…
Poczuła wibrację w kieszeni. Dzwonił Zane.
Z: Dziękuję za wieczór i jeszcze raz przepraszam za mamę i dziękuję ci bardzo, że ją poratowałaś i wytrzymałaś jej słowotok.
K: Ile razy mam ci mówić, że to nie było za darmo… Nie dziękuj już, bo aż mi głupio.
Z: Tobie? To mi jest wstyd i głupio za mamę…
K: Przestań! Masz bardzo fajną mamę. Zazdroszczę ci jej.
Z: Serio?
K: Słowo.- Zaśmiał się cicho.
Z: Kate?
K: Tak?
Z: Dobranoc i do zobaczenia.
K: Miłej nocy życzę. – Rozłączyła się z mętlikiem. Czemu nie może go od siebie odepchnąć? Co z nią się dzieje? Może to wina Sroki? Przez niego potrzebuje poczucia bezpieczeństwa i dlatego zbliża się do Zana? Nie ma wyjścia jak porozmawiać z przyjaciółką i jej się poradzić.

Komentarze