Rozdział 27

Niedziela 9.08.2011 Godz. 20:05

 Zane płacił rachunek z ich udanej kolacji. Kate napawała się chwilą szczęścia. Nie mogła uwierzyć, że atek zwrócił akurat na nią uwagę. Tyle kobiet jest lepszych i ładniejszych od niej… Na pewno policjantki ze Stalowej starały się go uwieść a on wybrał właśnie ją. Popatrzyła z uśmiechem w bramę. Nagle zamarła. Dwóch ludzi Sroki patrzyło na nią. Wszędzie rozpozna te twarze. Jeden z nich przejechał kciukiem po swojej szyi dając tym samym Kate do zrozumienia, że już po niej. Musiała wyglądać strasznie, bo Zane od razu zauważył.
Z: Kate, co się stało? Jesteś bardzo blada.- Nie mogła z siebie wykrztusić zdania. Tak bardzo była przerażona. Ogromnymi oczami popatrzyła na żołnierza, który starał się na próżno dowiedzieć, co się wydarzyło, że jest tak wystraszona. Cała się trzęsła.
K: Muszę już iść… Przepraszam.- Chciała uciec, ale Zane był szybszy i złapał ją za rękę. Popatrzyła na niego błagalnie.
Z: W takim stanie nigdzie nie puszczę cię samej. Jesteś roztrzęsiona. Powiedz mi proszę, co się stało…
K: Odwieź mnie do domu błagam. – Zane widział, że jak na razie nie wyciągnie informacji od kobiety, dlatego przytaknął skinieniem głowy i trzymając za rękę policjantkę szedł szybszym krokiem stronę samochodu. Jadąc cały czas zerkał na nieobecną Kate. Martwił się. W jej oczach było widać strach. Kate nie wiedziała, co robić. Miała mętlik w głowie. Musi poprosić kolegów o ochronę. Jest taka słaba… Dziś przegiął Sroka. Muszą ją obserwować od dłuższego czasu. Znają jej każdy ruch. Co ma robić do cholery?!
Z: Jesteśmy na miejscu…- Nie zareagowała. Odchrząknął. Nie chciał jej wystraszyć, ale wzdrygnęła się.
Z: Przepraszam.
K: To ja przepraszam. Zepsuć taką fajną randkę to tylko ja potrafię.
Z: Co ty mówisz… - Wysiadł i otworzył jej drzwi. Wychodząc przytuliła się do Zana i rozglądnęła się dookoła. Było czysto. Spanikowała.
K: Wejdziesz?
Z: Jeśli to nie kłopot?- Starała się wyciągnąć klucze z torebki, ale ręce za bardzo jej chodziły. Zerknęła na Zana. Patrzył na nią z troską. Zrobiło się jej głupio. On antyterrorysta do tego żołnierz, który potrafi panować nad emocjami a ona, co? Ośmiesza się. Po krótkiej chwili, policjant pomógł otworzyć drzwi kobiecie. Wchodzą popatrzyła na sekretarkę. Zane odłożył klucze na komodę obok sekretarki.
K: Rozgość się. Pójdę przygotować coś do picia.
Z: Pomóc ci?
K: Nie.- Nie chcąc denerwować kobiety poszedł do salonu. Rzuciła mu się w oczy od razu ściana, na której znajdował się kolaż ze zdjęć. W centralnym punkcie „obrazu” była fotografia rodziny Kate. Jej tata w mundurze w stopniu pułkownika, mama, do której jest bardzo podobna i ona, jako dziecko. Musiał przyznać, że była ładną dziewczynką. Jedno zdjęcie zaciekawiło go szczególnie. Stała z mężczyznami i z broną w ręce na tle strzelnicy. Zauważył, że stała za nim.
Z: Strzelasz?
K: Trochę.
Z: Chcesz mi powiedzieć, że potrafisz trzymać broń w ręce i się na niej znasz?
K: Tak.
Z: To jaką preferujesz?
K: Gocka 17 i 19.- Zane uniósł brew.
Z: Ciekawe.
K: Co?
Z: Wydaje mi się, że znam tych dwóch gości.- Wskazał na Billego i Josha. Na szczęście nie było na zdjęciach Nata. Przemilczała wypowiedź ateka. Usiadła na sofie i trzęsącymi rękami chwyciła za kubek z gorącą herbatą. Zane obserwował dziwne zachowanie kobiety. Przysiadł się.
Z: Trochę lepiej już wyglądasz…- Zaczął niepewnie.
K: Słucham? Przepraszam zamyśliłam się…- Potrząsnęła głową.
Z: Nic nie szkodzi. Mówiłem, że lepiej już wyglądasz.- Kate położyła głowę na oparciu i zamknęła oczy. Wzięła kilka głębokich wdechów. Liczyła, że to pomoże wrócić jej do normy. Przeliczyła się.
Z: Kate, nie chcę na ciebie naciskać, ale wiesz, że możesz mi zaufać i powiedzieć wszystko? Jestem nie tylko po twojej stronie, ale również jestem policjantem i nie musisz się bać. Wystarczy tylko, że mi zaufasz… Proszę cię… Widzę jak się męczysz, boisz… Jesteś, blada, zmęczona… Może powinnaś iść do lekarza?
K: Lekarz mi nie pomoże… Nikt mi nie jest w stanie pomóc…- Zerwała się z sofy i podeszła do okna balkonowego. Oparła się o nie i patrząc w dal zamyśliła się.
K: Nawet najgorszy snajper by mnie teraz trafił?- Zane zdębiał. Szybko podszedł do okna się rozglądnął. Nie zauważył niczego niepokojącego.
K: Odpowiedz.
Z: Tak…- Zwiesił głowę.
Z: Co się dzieje Kate?- Odwróciła się do niego przodem. Stała nosem tuz przy jego klatce. Głowę spuściła w dół.
Z: Popatrz na mnie.- Mimowolnie podniosła wzrok. Teraz zdała sobie sprawę, że stoją bardzo blisko siebie.
Z: Nie wiem, czemu mi dalej nie ufasz, co robię nie tak, że ciągle mnie odtrącasz… Jestem z tobą całkowicie szczery... Ale martwię się o ciebie i to bardzo… Porozmawiaj ze mną…- Bez skutku mówił do kobiety.
K: Ufam, ale…
Z: Ale, co?- Zauważył, że Kate ucieka wzrokiem i się delikatnie cofnęła, ale szyba ją zatrzymała. Zane nachylił się nad nią i delikatnie pocałował ją w czoło. Przytuliła się do ateka. Potrzebowała odrobiny uczuć i tego bezpieczeństwa, które chce jej ofiarować Zane.
Z: Zaufaj mi, błagam cię. Nie chcę cię skrzywdzić…- żołnierz objął kobietę. Usłyszeli dźwięk sekretarki. Tym razem to było tylko, albo aż Ashley, która prosiła ją o kontakt, ponieważ musi jej coś pilnie powiedzieć. Kate podskoczyła. Zane objął tylko mocniej kobietę. Czuł jak na nowo trzęsie się cała.
Z: Mogę ci jakoś pomóc?- Uwolniła się z uścisku blondyna.
K: Mnie pomóc? Mnie się nie da pomóc! Żyję z wyrokiem!- Wykrzyczała.
Z: Spokojnie, zawsze jest jakieś wyjście i poradzimy sobie. Tylko zacznij od początku.- Posłał jej blady uśmiech dla odwagi.
K: Postaram się, bo to kwestia czasu, kiedy się dowiesz… Bo widzisz.. Ja.. Ja…- już miała powiedzieć, że jest policjantką, ale telefon Zana przerwał jej wypowiedź. Wyłączył go szybko.
Z: Przepraszam. Mów..- Jednak telefon znowu zadzwoniła, a Zane powtórzył czynność. Ktoś nieustannie dobijał się do ateka.
K: Nawet nie zobaczyłeś, kto dzwoni. Może to coś pilnego.
Z: Teraz ty jesteś ważniejsza niż praca. A poza tym mam dziś wolne, ale i tak już byłem na Stalowej.
K: Odbierz.- Zane nie wytrzymał ciągłego dźwięku melodii i przyłożył aparat do ucha. Szepnął przepraszam Kate o wyszedł z pokoju. Słyszała tylko szczątkowe wypowiedzi blondyna. Krzyczał na kolegów z pracy i tłumaczył, co mają robić. Nie mógł dojść do porozumienia z podwładnym. Rozumiała jego frustrację bardzo dobrze, ponieważ sama wielokrotnie była ściągana do pracy w czasie dnia wolnego.
Z: Muszę jechać do pracy. Pilne wezwanie. – Mówił poważnie i bez emocji. Czuła, że coś się wydarzyło złego. Po jego minie wnioskowała, że nie jest zachwycony takim obrotem sprawy.
Z: Poradzisz sobie sama?- Zapytał z troską.
K: Jedź.
Z: Jedno twoje słowo i nigdzie nie jadę.
K: Potrzebują cię w pracy…
Z: Ty mnie też potrzebujesz.
K: Zane! Jedź już.- Chciał wyjść, ale obrócił się i zerknął przez ramię na smutne oczy kobiety. Zdecydowanym krokiem podszedł do niej i ją czule pocałował.
Z: Jutro wrócimy do naszej rozmowy! Obiecuję ci!- Zanim zdążyła coś powiedzieć, żołnierz wyszedł. Wybrała numer Nata. Nie odpowiadał jego telefon, więc zadzwoniła do Billego, który od razu odebrał.
B: Co jest?
K: Co to za hałasy? Macie wyjazd?
B: Napad na bank kolejny.- Teraz wiedział, czemu Zane musiał jechać.
K: Atecy są z wami?
B: Tak w drodze. Aż tak się nudzisz na wolnym?
K: Masz chwilę?
B: Nie mogę za bardzo rozmawiać.- Usłyszała w słuchawce dźwięk syreny.
K: Muszę ci coś powiedzieć…
B: Co mówiłaś? Powtórz?
K: Musze tobie i Natowi coś ważnego powiedzieć… Boję się…
B: Czy nasza rozmowa może poczekać do jutra? Przepraszam, ale mamy młyn Kate…
K: Pewnie. Powodzenia chłopaki.
B: Kate podeśle ci zaraz kogoś do ochrony i patrolu ok.?
K: Ok.- Rozłączyła się. Wzięła głęboki wdech. Znowu została sama. Czeka ją trudna rozmowa z kolegami, ale musi powiedzieć im, co się dziś stało. Zrobiła parę kroków w stronę kuchni i ktoś zapukał. Zerknęła na zegarek nawet 5 minut nie minęło jak Zane wyszedł. Pewnie czegoś zapomniał i wrócił. Energicznym ruchem otworzyła drzwi.

Komentarze