21

  12.11.2020

Odliczał czas do końca zmiany. Myślami był tylko z Martyną. Bał się o jej bezpieczeństwo i o to, że została z Szymonem który wykorzystał jego niemoc. Westchnął zerkając na telefon. Liczył, że napisze, ale znając przełożonego to jej wybił ten pomysł. Ścisnął aparat. Wiedział tylko tyle, że musi zobaczyć wszystko co podpisała i skontaktować się z prawnikami i radcami. Był pewny, że pomogą bo ma najlepszych w kraju prawników jego rodzina. Był jej winny pomoc. Gdy tylko wybiła 8 i skończyła się odprawa jechał jak wariat do domu kobiety. Otworzył mu Szymon. Szukał jej wzrokiem. 
Sz: Bierze prysznic. 
Mi: Jak się trzyma?
Sz: Jako- tako... -minął przełożonego i wszedł do kuchni. Włączył czajnik i zaparzył kawę. Nie rozmawiali ze sobą. Podał koledze kubek. Usłyszeli jak otwierają się drzwi łazienki. Stała na szczycie schodów. Była taka zwyczajna. Ubrana w szary dresowy komplet. Nie przejmowała się swoim wyglądem. Poprawiła grzywkę i założyła krótkie włosy za ucho. Posłała mu słaby uśmiech. Podniósł kubek z kawą do góry. Kiwnęła głową. Rozumieli się bez słów. 
Mi: Hej, jestem już.- Zagadał łagodnie, podając jej kubek z kawą. Czuć było delikatny zapach perfum. 
Sz: Zjesz coś?- Wtrącił się przerywając im tą intymną chwilę. Michał ścisnął szczękę, ale opanował się, ze względu na Martynę. Wyjaśniła im, że nie jest w stanie na razie nic zjeść, ponieważ ma ściśnięte gardło i boi się o dom. 
Mi: Pokaż mi wszystkie dokumenty.- Miała już je gotowe. Sięgnęła do stolika kawowe po plik dokumentów. Przeglądał je w ciszy. Martyna wierciła się na sofie zdenerwowana. Szymon stał oparty plecami o biblioteczkę. 
M: Znasz się na tym?- Michał poderwał głowę. 
Mi: Trochę siedzę w temacie nieruchomości. Studiowałem gospodarowanie nieruchomości. A poza tym znam kogoś kto nam pomoże. - puścił jej oko i wrócił do studiowania dokumentów. Martyna przekrzywiła głowę. Wierciła wzrokiem dziurę w Michale. Wiedział, że się gapi i nad czymś myśli. 
Mi: Co?- nawet nie podnosił głowy. 
M: Nic. jakoś nie mogę sobie ciebie wyobrazić na takich studiach.- wypaliła. Szymon założył ręce i ich obserwował. Wyglądali tak jakby zapomnieli o jego obecności.
Mi: Naprawdę? A do jakich studiów ci pasuje?- zaczepił kobietę. Skrzywiła się. 
M: Raczej bym powiedziała, że anatomię kobiet...- Parsknął. 
Mi: Do tego mi studia nie są potrzebne, chcesz się przekonać?- Uniósł brew. Speszyła się i odwróciła wzrok. Szymon miał interweniować, ale ktoś zadzwonił do drzwi. Popatrzyli na siebie. Martyna pobladła. 
Sz: Pójdę zobaczyć, kto to. Może to Adrian.- Rzucił licząc, że uspokoi Martynę. Michał Stanął przy sofie, gdy tylko zobaczył kto wszedł. Zasłonił przerażoną kobietę. 
Mi: Co do kurwy!? - Napiął mięśnie. Za nim wszedł Szymek w asyście mundurowych policjantów. Jan kpiąco się uśmiechnął. W ręce miał papier. Wiedział, że to nakaz. Michał ruchem ręki rzucił na dokumenty swoją kurtkę. Martyna złapała go za przedramię. Sytuacja wyglądała jak kiedyś w domu starości.
J: Dlaczego wymieniłaś zamki i siedzisz w moim domu? To włamanie... Musiałem wezwać policję, bo nie chciałaś mnie wpuścić... - Zbierał się w nim gniew. Teraz widział jak manipuluje i idzie mu to świetnie. Pozwolił jej się poczuć pewnie, zapadła się pod ziemię a tak naprawdę szykował się do chorej akcji. Planował znów ją upokorzyć i odebrać jej wiarygodność używając policji. Michał wyciągnął odznakę i podał policjantowi. 
Sz: Martyna... Mają nakaz... Nic nie możemy zrobić...
J: Prosiłbym, żeby panowie opuścili mój dom... A tobie dam szansę się spakować, pomimo tego co zrobiłaś...- mężczyzna usiadł ostentacyjnie na fotelu. 
Mi: Po moim trupie stąd wyjdę i ją zostawię z tobą!- Warknął. Jan wstał i podszedł krok. 
J: Myślę, że źle może w pana aktach ta sytuacja wyglądać.- Martyna go ścisnęła. Popatrzył przez ramię na nią. 
Mi: Czy ty myślisz, że dam się wciągnąć w twoją grę? Myślisz, że możesz mnie zastraszyć? To się kurwa mylisz! - on też zrobił krok, ale Szymek go oddzielił. Policjanci stanęli koło Jana. 
Sz: Wystarczy Janicki! On ma nakaz, nic nie możemy.- Jan wzruszył ramionami i zaczął się śmiać. 
J: Radzę ci się pospieszyć Martyna, bo za 10 minut muszę wychodzić, a panowie muszą się upewnić, że nic nie kradniesz i że grzecznie wychodzisz z mojego domu.- Wszyscy widzieli, że jest bliska łez, ale tylko Michał wiedział, że zbiera jej się atak paniki. Odwrócił się do niej. 
Mi: Idź na górę po swoje rzeczy. I niczym się nie martw. Będzie dobrze. Będzie dobrze.- Powtórzył. Odprowadził ją pod schody. Wbiegła nie odwracając się. Michał ani drgnął od schodów. Jan zerknął na zegarek.
J: Może pójdę i sprawdzę co ona tam robi. Wiecie panowie, że ona ma problemy psychiczne...- zagadał do policjantów. Mundurowi wymienili spojrzenia. 
Sz: Myślę, że wystarczająco jej dokopałeś. Nie musisz kopać leżącego...- Jan się do niego odwróci. 
J: Przecież kazałem wam wyjść. Panowie...- Zwrócił się do "jego" policjantów. 
Sz: Nie wyjdziemy bez naszego świadka. Musimy ją zabrać na komendę i nie możemy również jej spuścić z oczu.- Chwilę później zeszła Martyna z niewielką walizką, którą zabrał od niej Szymon. 
Mi: Muszą sprawdzić, czy nie wynosisz nic...- urwał. Patrzyła upokorzona jak przeszukują jej ubrania. Wzięli teczkę. 
M: To są moje karty leczenia... I umowa o pracę i umowa na telefon i abonament.- wyjąkała... 
J: Bierz, skoro ma twoje nazwisko... A i jeszcze to sobie weź.- Podszedł do biblioteczki i chwycił za ramkę, którą wczoraj oglądał Adrian. To zdjęcie było dla niej najcenniejsze. Fotografia przedstawiała ją z rodzicami w dniu adopcji. Michał, podczas zamieszania chwycił zgrabnie swoją kurtkę z dokumentami. Szymon pomógł jej wrzucić kilka par butów do torby i wyszli z domu. Oddała klucze policjantom i wsiadła do auta Michała ostatkami sił. Szymon powiedział, że pojedzie za nimi.
M: Jedź błagam... Nie chcę tutaj płakać.- Nic nie mówiąc ruszył. Poprawił lusterko, żeby widzieć kobietę. Ściskała ramkę do piersi i cicho płakała. 
Mi: Jedziemy do mnie. Tam jest bezpiecznie. Chyba podobała ci się kamienica, w której mieszkam?
M: Dziękuję. Jedna nocka... Poszukam zaraz czegoś.- mówiła cicho.
Mi: Wykluczone... Wrócisz, ale do swojego domu. Potrzebuję kilku dni na konsultacje. Zaufaj mi, nie odbierze ci domu. Jak dla nas to dobrze, że myśli że pokonał cię. Nie będzie się spodziewał kontry. 
M: Ale dokumenty zostały w domu...
Mi: Na pewno?- Sięgnął na siedzenie pasażera i wyciągnął je spod kurtki. Posłał jej uśmiech.
M: A co jeśli on się zorientuje...
Mi: Przecież policja widziała co brałaś i zrobili listę. Nie nasz problem, że dokumenty się zgubiły.- Otwarła łzy. 
M: Jesteś niemożliwy...
Mi: Oj Martynko, jeszcze się przekona do czego jestem zdolny i ile mam asów w rękawie, ale tym się nie martw. 

Komentarze