Poniedziałek 17.02.2012 Godz. 11:40
Od godziny znajdowała się na lotnisku. Stała z boku i
obserwowała czekające z utęsknieniem rodziny, a właściwie żony, matki, córki,
ojcowie i wiele by wymieniać. Zazdrościła im tej radości i otwartości. Ona tak
nie potrafiła. Wolała stać na uboczu i przyglądać się. Wiedziała, że przyjechała za wcześnie, ale
nie mogła wysiedzieć w domu. Zane wraca.
Dreptała tam i z powrotem. Denerwowała się. Nie rozumiała tylko, czemu
jej nic nie powiedział o swoim powrocie. Nagle przystanęła. Usłyszała z
głośników komunikat, że żołnierze wrócili. Samolot wylądował. Serce waliło Kate
jak oszalałe. Pisk, wrzask, śmiech i łzy tylko tyle słyszała i widziała.
Rozradowane rodziny witały się ze zmęczonymi żołnierzami. Pamiętała jak ona też
w ten sposób witała tatę. Uśmiechnęła się sama do siebie. Mijały ją rodziny już
w komplecie. Rozglądnęła się. Nigdzie nie widziała swojego mężczyzny. Może nie
wrócił? Postanowiła jeszcze chwile postać i popatrzeć. Opłaciło się. Najpierw
dostrzegła kobietę w mundurze. Atrakcyjna. Na oko 175m, ciemne czarne włosy za
ramiona. Widać, że zmęczona, ale uśmiechnięta, albo rozbawiona żartem Zana.
Zaparło jej dech w piersiach. Blondyn wyglądał bardzo dobrze w mundurze. Nie
potrafiła oderwać od niego wzroku. Pomagał kobiecie i niósł jej bagaż. Była tak
pochłonięty z koleżanką rozmowa, że przeszedł koło niej. Popatrzyła za nim
wyciągając odznakę z kieszeni.
K: Zane Stone?- Żołnierz zatrzymał się w pół kroku, ale nie odwrócił się. Zamarł. Kobieta, z którą szedł odwróciła się i zdezorientowana patrzyła na odznakę Kate, którą uniosła do góry.
K: Policja kryminalna. Komisarz Kate Fox. Muszę zadać panu kilka bardzo ważnych pytań.- Mówiła poważnym i opanowanym głosem. Zana kąciku ust podniosły się lekko. Odwrócił się do Kate.
Kob*: Co się stało? Dopiero wróciliśmy do Polski.- Tłumaczyła Zana. Policjanta uznała, że to urocze z jej strony, ale Zane nie potrzebuje adwokata.
K: Pan Stone zapewne wie, co się stało i nie potrzebuje obrońcy.- Powoli podszedł do Kate, która nie spuszczała z niego wzrostu. Zabrał jej odznakę i schował do swojej kieszeni. Uśmiechnęła się.
Z: I nici z niespodzianki. Jest pani bardzo przenikliwa. – Oplotła szyję ateka rękami. Zane delikatnie pocałował policjantkę w usta.
Z: Witaj kochanie. Tęskniłem.
K: Zapewne nie tak bardzo jak ja.- Dodała zaczepnie.
Z: Chcesz się kłócić?
K: Marzę o tym.- Cmoknęła go.
Z: To w domu, a teraz chodź przedstawię cię Hanie.- Mówiąc to pociągnął Kate za sobą. Stanęła naprzeciw atrakcyjnej kobiety.
Z: Kate to jest sierżant Hana Olsen moja prawa ręka w bazie.
H*: Przestań kapitanie.
Z: A to pani Hano, moja psująca niespodzianki dziewczyna, za którą szaleję. – Panie podały sobie ręce nie spuszczając z siebie wzroku.
K: Miło mi.
H: Mi również.- Posłała Kate fałszywy uśmiech. Policjantka od razu go wychwyciła. Nie spodobała się jej „prawa ręka” Zana.
Z: Jedziemy? Pójdę się pożegnać.- Zostały same.
H: Zane nie mówił, że ma dziewczynę.
K: Nie afiszujemy się naszym związkiem. To przeszkadza w naszej pracy.
H: W ogóle nie mówił nic o tobie. W sumie to nie miał czasu na bzdety.- Kate nie dała się sprowokować. Popatrzyła za nim. Nie miała ochoty stać z ta kobietą.
H: Świetny dowcip z tą policją. Wystraszyłaś mnie. Wyglądałaś autentycznie. Skąd miałaś odznakę?
K: Może stąd, co broń? Nie udawałam. Jestem policjantką. – Popatrzyła na nią gniewnie.
H: I Zane się związał z policjantka? Śmieszne.
K: Niby, czemu?
H: Jego zapytaj. Zane nie uważa, że służba to odpowiednie miejsce dla słabych kobiet.- Dopiekła Kate, która już nie wytrzymała.
K: Czego ty ode mnie chcesz?
H: Masz kogoś, na kim mi zależy. Uważaj, bo możesz go stracić. – Zamarła. Hanie podoba się Zane. Nigdy nie walczyła o facetów i tym razem też nie zamierza. Do niego należy wybór. Odwróciła się i zobaczyła za sobą mężczyznę, który słyszał cześć ich „rozmowy”. Skrzywił się. Kate nieśmiało zerknęła na niego.
Z: Sierżancie coś ci się chyba pomyliło.
H: Zane, to nie…- Nie pozwolił jej dokończyć.
Z: Panie kapitanie, bo nie jesteśmy na ty, a poza tym czy ja dobrze słyszałem groźbę z pani ust?
H: Nie. Przepraszam. Myślałam tylko, że…
Z: To źle pani myślała. Kobieta, która kocham stoi obok mnie.- Wskazał na Kate ręką. Zrobiło się jej głupio.
Z: postaram się o inny przydział dla pani sierżancie.- Nic nie powiedziała, Zane odwrócił się i pociągnął znowu za sobą zbitą z tropu Kate. Trzymał mocno za rękę policjantkę i prowadził do jej samochodu. Oboje mięli natłok myśli w głowie. Drogę z lotniska do mieszkania brunetki przebyli w milczeniu.
K: Rozgość się. Przygotuję obiad.
Z: Mogę wziąć prysznic?
K: Pewnie.- Znikła w kuchni. Atek brał prysznic, którym się delektował. Nareszcie mógł się wykąpać w spokoju. Wytarł się ręcznikiem i ubrał w spodnie wojskowe i koszulkę. Zerknął do kuchni. Z zacięta miną kroiła warzywa. Wolał jej teraz nie denerwować. Usiadł wygodnie na sofie w salonie i czytał poranną prasę. Dawno nie robił zwyczajnych rzeczy. Każda najmniejsza, „normalna” czynność sprawiała mu radość i przyjemność. Kate stanęła w drzwiach. Zane wyciągnął w jej stronę rękę. Podeszła. Przyciągnął ją do siebie jednym ruchem. Siedziała na kolanach ateka. Widziała z bliska jego błękitne oczy. Wpatrywał się głęboko w jej oczy. Starał się odgadnąć myśli kobiety. Opuszkami palców dotknął jej wargi. Dokładnie w tym miejscu, gdzie miała szwy. Pocałował Kate czule.
Z: Kocham cię.- Nie odpowiedziała. Często mówił, że ją kocha, a ona tylko parę razy podkreśliła, że jej zależy, i że go kocha. Nie lubiła mówić otwarcie o uczuciach. Bała się zranienia. Zanowi nie przeszkadzało, że nie mówiła tych magicznych słów. Po zachowaniu i czynach wiedział, co do niego czuje. Zdawał sobie sprawę, że obawia się odrzucenia i zranienia. Wtuliła się w niego. Lekko się uśmiechnął i pogłaskał kobietę po głowie.
Z: Skąd wiedziałaś, że wracam?
K: Zapytałam gdzie trzeba.- Zbyła go.
Z: Wiesz, że zepsułaś mi niespodziankę? – Zmarszczył nos.
K: Chciałam dobrze. Myślałam, że ja zrobię tobie niespodziankę… - Starała się usprawiedliwić, blondyn zaśmiał się.
Z: Nie tłumacz się.
K: Wkręcasz mnie!- klepnęła go w ramię. Połaskotał policjantkę, jednocześnie przewracając ją na sofę. Leżała pod nim. Patrzyli się sobie w oczy. Przyciągnęła dłonią twarz Zana do siebie. Całowała go namiętnie. Oddawał każdy pocałunek Kate. Sięgnął ręką pod podkoszulek policjantki. Gładząc jej ciało napotkał linię po lewej stronie obok pępka. Badał ją. Kate otworzyła oczy i oderwała usta od ateka. I złapała go za dłoń. Zane zerknął na bliznę. Szybko ściągnęła T-shirt na dół. Odwróciła wzrok. Czuła spojrzenie blondyna na sobie.
K: Pójdę zobaczyć co z naszym obiadem…- Nie zatrzymywał jej. Dopiero teraz zrozumiał, że dalej cierpi. Udaje, że sprawa Sroki to zamknięty rozdział jednak prawda jest zupełnie inna. Do tego wie, że Zane zna jej sekret. Zastanawiał się jak pomóc kobiecie. Zadecydowanym krokiem wszedł do kuchni.
K: Zaraz będziemy jeść.- Stała do niego tyłem. Bała się spojrzeć mu w oczy, bo potrafił z nich czytać jak z otwartej księgi.
K: Kotlety trochę się przypiekły. Przepraszam, ale nie jestem najlepszą gospodynią.
Z: Wszystko jest lepsze od żarcia w wojsku. Kate popatrz na mnie, proszę.
K: Nie.
Z: Proszę…- Lekko się odwróciła. Miała łzy w oczach. Wpatrywała się w jej twarz.
K: Nie patrz tak na mnie. – poprosiła szeptem.
Z: Takie piękne oczy i są smutne? Czemu masz łzy w tych swoich oczętach?
K: Nie rozumiem, po co pytasz, skoro wiesz…
Z: Będziesz mnie teraz odtrącać i zbywać?
K: Nie…
Z: To rozmawiaj ze mną, nie zamykaj się w sobie. Już wróciłem, jestem przy tobie.- Popłynęły jej łzy po policzkach. Zane przytulił policjantkę do siebie. Chwilę trwała zanim się uspokoiła.
K: Dziękuję.
Z: Za co?
K: Za to, że jesteś.- Cmoknęła go w policzek.
Z: Nie dziękuj tylko powiedz co ci leży na sercu.
K: Zgoda, ale nie dziś.
Z: Zbywasz mnie. Znowu…
K: Nie. Chcę, żeby ten dzień był tylko nasz, bez pracy, bez złych wspomnień, bez telefonów. Chcę się tobą nacieszyć.- Zane uśmiechnął się.
Z: Zgoda, ale nie odpuszczę.
K: Wiem. Podasz mi talerze?- Palcem wskazała na szafkę, w której trzyma zastawę. Mężczyzna starał się pomóc w kuchni. Parę minut później siedzieli w salonie i zajadali się obiadem.
Z: Dobrze gotujesz.
K: Ale ty kłamiesz.
Z: Mówię poważnie.
K: Gdybyś nie uratował mojej potrawy to nic by z niej nie zostało.
Z: To prawda.
K: Jesteś wredny!
Z: To też wiem.- śmiali się. Lubił słuchać głosu Kate, a zwłaszcza śmiech. Tak rzadko się uśmiechała. zapatrzył siew nią.
K: Brudna jestem?
Z: Nie, tylko piękna.- Zmarszczyła nos. Nie lubiła komplementów.
K: Opowiadaj jak było na misji.
Z: Poważnie chcesz tego słuchać?
K: Tak.
Z: Skoro tak.- Zaczął streszczać jej cały wyjazd.
K: Zane Stone?- Żołnierz zatrzymał się w pół kroku, ale nie odwrócił się. Zamarł. Kobieta, z którą szedł odwróciła się i zdezorientowana patrzyła na odznakę Kate, którą uniosła do góry.
K: Policja kryminalna. Komisarz Kate Fox. Muszę zadać panu kilka bardzo ważnych pytań.- Mówiła poważnym i opanowanym głosem. Zana kąciku ust podniosły się lekko. Odwrócił się do Kate.
Kob*: Co się stało? Dopiero wróciliśmy do Polski.- Tłumaczyła Zana. Policjanta uznała, że to urocze z jej strony, ale Zane nie potrzebuje adwokata.
K: Pan Stone zapewne wie, co się stało i nie potrzebuje obrońcy.- Powoli podszedł do Kate, która nie spuszczała z niego wzrostu. Zabrał jej odznakę i schował do swojej kieszeni. Uśmiechnęła się.
Z: I nici z niespodzianki. Jest pani bardzo przenikliwa. – Oplotła szyję ateka rękami. Zane delikatnie pocałował policjantkę w usta.
Z: Witaj kochanie. Tęskniłem.
K: Zapewne nie tak bardzo jak ja.- Dodała zaczepnie.
Z: Chcesz się kłócić?
K: Marzę o tym.- Cmoknęła go.
Z: To w domu, a teraz chodź przedstawię cię Hanie.- Mówiąc to pociągnął Kate za sobą. Stanęła naprzeciw atrakcyjnej kobiety.
Z: Kate to jest sierżant Hana Olsen moja prawa ręka w bazie.
H*: Przestań kapitanie.
Z: A to pani Hano, moja psująca niespodzianki dziewczyna, za którą szaleję. – Panie podały sobie ręce nie spuszczając z siebie wzroku.
K: Miło mi.
H: Mi również.- Posłała Kate fałszywy uśmiech. Policjantka od razu go wychwyciła. Nie spodobała się jej „prawa ręka” Zana.
Z: Jedziemy? Pójdę się pożegnać.- Zostały same.
H: Zane nie mówił, że ma dziewczynę.
K: Nie afiszujemy się naszym związkiem. To przeszkadza w naszej pracy.
H: W ogóle nie mówił nic o tobie. W sumie to nie miał czasu na bzdety.- Kate nie dała się sprowokować. Popatrzyła za nim. Nie miała ochoty stać z ta kobietą.
H: Świetny dowcip z tą policją. Wystraszyłaś mnie. Wyglądałaś autentycznie. Skąd miałaś odznakę?
K: Może stąd, co broń? Nie udawałam. Jestem policjantką. – Popatrzyła na nią gniewnie.
H: I Zane się związał z policjantka? Śmieszne.
K: Niby, czemu?
H: Jego zapytaj. Zane nie uważa, że służba to odpowiednie miejsce dla słabych kobiet.- Dopiekła Kate, która już nie wytrzymała.
K: Czego ty ode mnie chcesz?
H: Masz kogoś, na kim mi zależy. Uważaj, bo możesz go stracić. – Zamarła. Hanie podoba się Zane. Nigdy nie walczyła o facetów i tym razem też nie zamierza. Do niego należy wybór. Odwróciła się i zobaczyła za sobą mężczyznę, który słyszał cześć ich „rozmowy”. Skrzywił się. Kate nieśmiało zerknęła na niego.
Z: Sierżancie coś ci się chyba pomyliło.
H: Zane, to nie…- Nie pozwolił jej dokończyć.
Z: Panie kapitanie, bo nie jesteśmy na ty, a poza tym czy ja dobrze słyszałem groźbę z pani ust?
H: Nie. Przepraszam. Myślałam tylko, że…
Z: To źle pani myślała. Kobieta, która kocham stoi obok mnie.- Wskazał na Kate ręką. Zrobiło się jej głupio.
Z: postaram się o inny przydział dla pani sierżancie.- Nic nie powiedziała, Zane odwrócił się i pociągnął znowu za sobą zbitą z tropu Kate. Trzymał mocno za rękę policjantkę i prowadził do jej samochodu. Oboje mięli natłok myśli w głowie. Drogę z lotniska do mieszkania brunetki przebyli w milczeniu.
K: Rozgość się. Przygotuję obiad.
Z: Mogę wziąć prysznic?
K: Pewnie.- Znikła w kuchni. Atek brał prysznic, którym się delektował. Nareszcie mógł się wykąpać w spokoju. Wytarł się ręcznikiem i ubrał w spodnie wojskowe i koszulkę. Zerknął do kuchni. Z zacięta miną kroiła warzywa. Wolał jej teraz nie denerwować. Usiadł wygodnie na sofie w salonie i czytał poranną prasę. Dawno nie robił zwyczajnych rzeczy. Każda najmniejsza, „normalna” czynność sprawiała mu radość i przyjemność. Kate stanęła w drzwiach. Zane wyciągnął w jej stronę rękę. Podeszła. Przyciągnął ją do siebie jednym ruchem. Siedziała na kolanach ateka. Widziała z bliska jego błękitne oczy. Wpatrywał się głęboko w jej oczy. Starał się odgadnąć myśli kobiety. Opuszkami palców dotknął jej wargi. Dokładnie w tym miejscu, gdzie miała szwy. Pocałował Kate czule.
Z: Kocham cię.- Nie odpowiedziała. Często mówił, że ją kocha, a ona tylko parę razy podkreśliła, że jej zależy, i że go kocha. Nie lubiła mówić otwarcie o uczuciach. Bała się zranienia. Zanowi nie przeszkadzało, że nie mówiła tych magicznych słów. Po zachowaniu i czynach wiedział, co do niego czuje. Zdawał sobie sprawę, że obawia się odrzucenia i zranienia. Wtuliła się w niego. Lekko się uśmiechnął i pogłaskał kobietę po głowie.
Z: Skąd wiedziałaś, że wracam?
K: Zapytałam gdzie trzeba.- Zbyła go.
Z: Wiesz, że zepsułaś mi niespodziankę? – Zmarszczył nos.
K: Chciałam dobrze. Myślałam, że ja zrobię tobie niespodziankę… - Starała się usprawiedliwić, blondyn zaśmiał się.
Z: Nie tłumacz się.
K: Wkręcasz mnie!- klepnęła go w ramię. Połaskotał policjantkę, jednocześnie przewracając ją na sofę. Leżała pod nim. Patrzyli się sobie w oczy. Przyciągnęła dłonią twarz Zana do siebie. Całowała go namiętnie. Oddawał każdy pocałunek Kate. Sięgnął ręką pod podkoszulek policjantki. Gładząc jej ciało napotkał linię po lewej stronie obok pępka. Badał ją. Kate otworzyła oczy i oderwała usta od ateka. I złapała go za dłoń. Zane zerknął na bliznę. Szybko ściągnęła T-shirt na dół. Odwróciła wzrok. Czuła spojrzenie blondyna na sobie.
K: Pójdę zobaczyć co z naszym obiadem…- Nie zatrzymywał jej. Dopiero teraz zrozumiał, że dalej cierpi. Udaje, że sprawa Sroki to zamknięty rozdział jednak prawda jest zupełnie inna. Do tego wie, że Zane zna jej sekret. Zastanawiał się jak pomóc kobiecie. Zadecydowanym krokiem wszedł do kuchni.
K: Zaraz będziemy jeść.- Stała do niego tyłem. Bała się spojrzeć mu w oczy, bo potrafił z nich czytać jak z otwartej księgi.
K: Kotlety trochę się przypiekły. Przepraszam, ale nie jestem najlepszą gospodynią.
Z: Wszystko jest lepsze od żarcia w wojsku. Kate popatrz na mnie, proszę.
K: Nie.
Z: Proszę…- Lekko się odwróciła. Miała łzy w oczach. Wpatrywała się w jej twarz.
K: Nie patrz tak na mnie. – poprosiła szeptem.
Z: Takie piękne oczy i są smutne? Czemu masz łzy w tych swoich oczętach?
K: Nie rozumiem, po co pytasz, skoro wiesz…
Z: Będziesz mnie teraz odtrącać i zbywać?
K: Nie…
Z: To rozmawiaj ze mną, nie zamykaj się w sobie. Już wróciłem, jestem przy tobie.- Popłynęły jej łzy po policzkach. Zane przytulił policjantkę do siebie. Chwilę trwała zanim się uspokoiła.
K: Dziękuję.
Z: Za co?
K: Za to, że jesteś.- Cmoknęła go w policzek.
Z: Nie dziękuj tylko powiedz co ci leży na sercu.
K: Zgoda, ale nie dziś.
Z: Zbywasz mnie. Znowu…
K: Nie. Chcę, żeby ten dzień był tylko nasz, bez pracy, bez złych wspomnień, bez telefonów. Chcę się tobą nacieszyć.- Zane uśmiechnął się.
Z: Zgoda, ale nie odpuszczę.
K: Wiem. Podasz mi talerze?- Palcem wskazała na szafkę, w której trzyma zastawę. Mężczyzna starał się pomóc w kuchni. Parę minut później siedzieli w salonie i zajadali się obiadem.
Z: Dobrze gotujesz.
K: Ale ty kłamiesz.
Z: Mówię poważnie.
K: Gdybyś nie uratował mojej potrawy to nic by z niej nie zostało.
Z: To prawda.
K: Jesteś wredny!
Z: To też wiem.- śmiali się. Lubił słuchać głosu Kate, a zwłaszcza śmiech. Tak rzadko się uśmiechała. zapatrzył siew nią.
K: Brudna jestem?
Z: Nie, tylko piękna.- Zmarszczyła nos. Nie lubiła komplementów.
K: Opowiadaj jak było na misji.
Z: Poważnie chcesz tego słuchać?
K: Tak.
Z: Skoro tak.- Zaczął streszczać jej cały wyjazd.
Komentarze
Prześlij komentarz