Rozdział 10

Wtorek 3.03. 2012r. Godz. 9:20

N: Czemu zawdzięczam zaproszenie?- Usiadł obok Josha, który oglądał tablice. Wisiały na niej zdjęcia ofiary, miejsca zbrodni, szefa agencji towarzyskiej, podejrzanego Erica, świadka Aliny i miejsca salonu masażu.
J: Też zostałeś zaproszony? A to ci nowość.
B: Panowie, mamy dla was pewną propozycję, na którą przyznaję na początku nie zgodziłem się, ale dopracowałem jej pomysł i przystałem na niego.- Wskazał ręką na Kate, która stała z boku.
N: Już mi się nie podoba.
J: Wy dwoje jak coś wymyślicie to trzeba się bać. Ale chętnie posłucha.
B: Spychaj uważnie, bo ty znasz najlepiej z nas Kurylenko.
N: Zaczynajcie.
B: Szukamy dowodów przeciwko Kurylenko tak?
J: Od roku.
K: Jak sami wiecie najlepiej szukać od środka.
N: Stop. – Przerwał im.
N: Wiem, do czego zmierzacie. Nie zgadam się! Rozumiecie? Nie!
B: Pozwolisz, że dokończymy?
J: Jestem ciekawy, co chcą zrobić.- Popatrzył na szefa.
N: Wejść do jego grona ludzi. Prawda?- Josh oniemiał. Kate już chce ryzykować?
J: Daj im dokończyć.
N: Ok.
B: Dzisiaj o 16 do Polski przylatuje siostra Aliny, Olga Łuczenko. – Przypięła jej zdjęcie na tablicy. Mężczyźni przyglądnęli się jej i Kate. Kobiety były do siebie łudząco podobne. Obie brunetki o brązowych oczach.
B: Podobne, co?
J: Bardzo.
K: Olga ma dołączyć do grona prostytutek. Nam są potrzebne dowody przeciwko jego działalności, kobietę uratujemy przed prostytucją i od środka będę miała oko na Alinę i całą tą mafie. Pozbieram dowody.
N: Mowy nie ma! Dobrze się już czujesz?- Dał aluzję do wczorajszego dnia. Mieli dobry pomysł i podobał mu się, ale nie może narazić znowu Kate. Chce zobaczyć jej reakcję.
K: Tak, dziękuję za troskę. Wczoraj coś mi Billy przypomniał. – Bardzo dobrze i spokojnie wybrnęła z sytuacji.
N: Co takiego ci powiedział?
K: Przypomniał mi, że jestem silna i mam przyjaciół, którzy mi pomogą i mnie ochronią, dlatego liczymy na wasze wsparcie. – Nate chciał jej przerwać, ale uniosła dłoń do góry, na znak, żeby nie ważył się jej przerywać.
K: Nie skończyłam jeszcze szefie. Josh ty wprowadzisz resztę ludzi do sprawy. Opowiesz to, co nam o Władimirze, będziesz nadzorować pracę i podpowiadać mi, co mam robić. Ja będę Olgą i będę rozpracowywać ich od środka. Ty Nate będziesz robić to, co zawsze, czyli nadzorować i zajmować się formalnościami. Billy będzie mnie osłaniać od zewnątrz. A antyterroryści jak oczywiście zgodzi się kapitan Stone będą za każdym razem, kiedy będę w środku, na wypadek gdyby coś poszło nie tak?- Nate musiał przyznać, że dopracowali plan w każdym szczególe, ale Zane nie zgodzi się za nic. Jego przekonała.
K: To jak? Samolot ma wylądować tak naprawdę, o 14, ale Alina powiedziała reszcie, że o 16.
N: Wiedziałaś, że się zgodzę.
K: Przypuszczałam. Dlatego poprosiłam Alinę, żeby skłamała. Mam się szykować?
J: Co zrobisz, jeśli, ktoś będzie chciał z tobą iść do łóżka.- Zerknęła na Nata i Billego. Partner kiwnął jej głową, a przełożony patrzył się uważnie.
N: Bardzo dobre pytanie. Czekam na odpowiedź.
K: Alina powiedziała, że zanim wejdę do środka salonu, najpierw stoję na ulicy z obstawą i zarabiam. Dlatego jeśli, ktoś do mnie podejdzie to któryś z was musi przebić cenę. Wiecie jak to bywa, kto płci więcej ten bierze.
N: Nas jest trzech, przy czym Joshua odpada, bo na pewno go znają.
K: Mało masz policjantów na Stalowej?
J: Cholera, plan świetny.
N: Muszę się zastanowić. Potrzebuję czasu. I Staremu trzeba o tym powiedzieć i Zanowi.
B: Idę do Starego, ty myślisz, a Kate biegnie do Zana.
K: I z głowy. Nate muszę mieć czas, żeby się przyszykować.
J: To się może udać szefie. Warto spróbować, zwłaszcza, że Kate ma tam wtyki i obstawa ateków będzie.
N: Dzwonię do prokuratora.- Idźcie załatwiać resztę formalności. Zgoda Starego była oczywista zwłaszcza, że Billy poszedł załatwiać i wszystkie zasługi jak zawsze spadną na inspektora. Gorzej sprawa ma się z Zanem, ale jeśli Stary się zgodzi to on nie ma nic do powiedzenia tylko musi dać obstawę. Otworzyła główne drzwi. Kilku ateków stało na korytarzu i rozmawiało z Zanem. Popatrzyli w jej kierunku. Uśmiech z twarzy kapitana znikł.
Z: Pani komisarz, co panią sprowadza do mnie?- Otworzył przed nią drzwi i wpuścił ją do środka.
K: Potrzebuję pilnie pana podpis.
Z: Zobaczymy, co da się zrobić.- Zamknął drzwi. Stanęła na środku. Żołnierz stanął tuz za nią. Był od niej wyższy. A miała 170cm. Czuła się taka mała przy nim. Minął ją i usiadł przy biurku. Wzrokiem pokazał jej miejsce. Usiadła.
Z: Co to za śledztwo?
K: Przeczytasz w aktach. Zane proszę cię podpisz mi te dokumenty.
Z: Przeczytasz w aktach.- Zacytował kobietę i popatrzył na plik dokumentów. Zrozumiała.
K: Nie da się jakoś przyspieszyć tego. Liczy się czas.
Z: To zależy od ciebie.
K: Rozpracowujemy agencję towarzyską i potrzebujemy wsparcia ateków. – Miał już podpisać, ale zerknął na nią.
Z: My?
K: No przecież to moje i Billego śledztwo.
Z: Co tam będziesz robić?
K: Podpisz to i tyle.
Z: Nie. Albo mi powiesz teraz, albo poczekasz do jutra jak cała reszta ludzi.
K: Musimy wejść do środka i potrzebujemy cichej i niewidzialnej obstawy. Nie liczę, że będziecie nam potrzebni, ale gdyby coś poszło nie tak musicie nam pomóc.
Z: Dalej nie odpowiedziałaś. Co tam będziesz robić?
K: Pracować. Wiesz, że też nie mogę mówić o mojej pracy. Ale nie bój się nie narażam się. Nate zgodził się. Proszę cię…- Popatrzyła błagalnym wzrokiem.
Z: Zgoda, ale mam nadzieję, że nie władujesz się w kłopoty.
K: Podpisz mi te dokumenty. – Popatrzyła na zegarek w telefonie. Zane podpisał. Klamka zapadła. Uśmiechnęła się. Wyciągnęła telefon.
K: Mamy wsparcie pana kapitana i reszty załogi.- Popatrzyła na Zana. Zaśmiał się. Schlebiała mu. Czyste lizustwo.
K: Zaraz wracam.- Rozłączyła się i energicznie podniosła się z miejsca. Zane złapał ją za nadgarstek.
Z: Nie zadzwoniłaś.
K: O czym mówisz?
Z: Wczoraj mówiłaś, że zadzwonisz.- Zajrzał głęboko w jej oczy.
K: O Matko! Przepraszam, zapomniałam, miałam wczoraj ciężki dzień pod wieloma względami.
Z: Wiem, bo Nate mi powiedział.- Nic nie odpowiedziała, zrobiło się jej głupio sama powinna mu powiedzieć i zadzwonić do niego. Zapomniała o nim. Musiało mu być przykro. Przytuliła go.
K: Przepraszam.-  Szepnęła.
Z: Nic się nie stało. Po prostu chcę, żebyś wiedziała, że już jestem i możesz na mnie liczyć. Kocham cię.
K: Brakuje mi ciebie.
Z: Może pójdziemy jutro na obiad?
K: Pracuję od rana…
Z: Mijamy się. – Skrzywił się. Leć już do chłopaków, nie zatrzymuję. – Wychodząc zerknęła na smutnego Zana. Blondyn był zmęczony i wyraźnie przygnębiony. Żal jej go, ale nic nie poradzą, że mają taką pracę.

 

Komentarze