Rozdział 2

Poniedziałek 24.02.2012r Godz. 11.51

 
Zane podszedł do drzwi swojego gabinetu. Stał przed nimi zamyślony. Jego życie zmienia się cały czas. Nie potrafi się ustabilizować, pomimo, że ma Kate. Ciągle wyjeżdża a miało się to zmienić po wstąpieniu do SPAP-u.
N: Nie myśl tyle!- Zane zdezorientowany i całkowicie wybity popatrzył za siebie. Od razu się uśmiechnął. Nadkomisarz Nate Carter przyszedł go powitać. Jest szefem Kate a zarazem ich dobrym przyjacielem. Podał mu rękę.
N: Co cię do nas sprowadza?
Z: Papierkowa robota.- Zaśmiali się. Zane zaprosił policjanta do swojego gabinetu. Rozglądnął się wokół. Nic się nie zmieniło.
N: Co taki zdziwiony? Stary nie pozwolił nikomu zając tego pokoju.
Z: Serio?
N: Czekał na ciebie, albo twoją rezygnację.
Z: To miło z jego strony.
N: Wzruszyłeś się?- Dodał kąśliwie.
Z: Bardzo.- Udał, że ociera łzy.
N: Jak było na froncie?
Z: Ciężko… Nie ma, co oszukiwać, piekło. Człowiek dopiero na wojnie, gdy stoi oko w oko ze śmiercią zdaje sobie sprawę ile rzeczy nie zrobił, czego nie powiedział i jak bardzo tęskni za swoim dawnym życiem i bliskimi.- Nate pokiwał głową.
N: Mam rozumieć, że zostajesz już na stałe w Polsce?
Z: Tego nie powiedziałem. Ludzie rodzą się z pewnymi predyspozycjami i tak zwanym „fachem w ręku”. Nie da się oszukać samych siebie. To, kim jesteśmy mamy we krwi. I czujemy powołanie i chęć do spełnienia swoich ambicji. Chyba wiesz, o czym mówię? Sam jesteś policjantem, więc nie muszę ci tłumaczyć.
N: A, czy Kate jest też twoją ambicją i chęcią spełnienia.
Z: Ona jest czymś więcej. Ona wypełnia te wszystkie luki i braki w moim życiu i daje kopa do dalszego działania.- Nate posłał mu uśmiech, który odwzajemnił. Lubił rozmawiać z Natem. Czuł, że go rozumie.
Z: Pilnowałeś jej?
N: Takie miałem rozkazy. To szatan, ale dało się wytrzymać z nią panie kapitanie.
Z: A jak sobie radzi w pracy?
N: Też nie będę kłamać. Dobrze nie jest. Stara się być silną i udawać twardą, ale boi się i ma stany lękowe. – Zane uniósł brwi. Zdziwił się, że w pracy nie daje sobie rady.
Z: Stany lękowe?
N: Boi się ciemności.
Z: to zrozumiałe. Była przetrzymywana w ciemnościach, a wiesz, że to osłabia nasze poczucie bezpieczeństwa i tracimy orientację. Najlepszym w wojsku się to zdarza.
N: Wiem, ale po kilka razy sprawdza zamki w aucie i domu, pozbyła się sekretarki,
Z: Mówisz, że nie czuje się bezpiecznie we własnym domu?
N: Na to wygląda. Masz jakiś pomysł, żeby temu zaradzić?
Z: Mam. A powiedz mi, co na to psycholog?
N: Kate ci nie mówiła? Odmówiła rozmowy z nim. Przeszła standardowe procedury i na tym koniec. Stwierdziła, że sama upora się z problemem, którego nie ma. Nie chce rozmawiać ani słyszeć o psychologu. W tobie stary nadzieja. Ona musi się wypłakać i wyżalić. Opowiedzieć o tym, co czuje i czego się boi. Psycholog twierdzi, że jest wytrzymała, ale wybuchnie, bo za dużo ma w sobie myśli. Musisz być czujny. Dam ci do niego numer. – Napisał na kartce dane kontaktowe mężczyzny.
Z: Nie powinna Ashley z nią porozmawiać? W końcu to kobiety.
N: Nie. Otworzy się tylko przy osobie, której ufa i która daje jej poczucie całkowitego bezpieczeństwa. A poza tym Ashley i Danny już próbowali.
Z: Rozumiem. – Popatrzył na kartkę i schował ją do kieszeni spodni. Musi porozmawiać z psychologiem i dowiedzieć się, w jaki sposób na z nią rozmawiać, jak nakłonić do zwierzeń i kiedy to nastąpi. I jak się na zachować. Tyle pytań kołatało mu się w głowie.
N: Poradzisz sobie.- Dodał otuch przyjacielowi.
Z: Bardzo bym chciał, ale to nie strzelanie do celu i planowanie. Rozmowa jest o wiele trudniejsza od bójki.
N: Racja, ale jesteś w stanie zrobić dla niej wszystko. I tutaj nie pomoże ci żadna taktyka ani rozum. Liczy się serce. I chodź przywitać się z ludźmi. Chyba, że wolisz stać cały dzień w biurze i rozmyślać?
Z: Bardzo chętnie do was wpadnę, ale najpierw ogarnę swoje sprawy i moich ludzi. – Nate poszedł do drzwi.
Z: Nate, a może umówimy się z chłopakami na piwo?
N: Bardzo dobry pomysł. Przekażę dalej. Zadzwoń do Danna i go zaproś.
Z: Nie będzie wam przeszkadzać?
N: Coś ty, znamy go od paru ładnych lat.
Z: Zapomniałem. Już wysyłam zaproszenie na męski wieczór przy piwie.
N: A Kate cię puści?
Z: Śmieszne!
N: Tylko pytam.- Parsknął śmiechem. Zane pokazał mu środkowy palec i zaśmiał się. Usiadł przy biurku i wyciągnął dokumenty. Nie nacieszył się długo spokojem, ponieważ jego zamaskowani towarzysze wpadli do pokoju bez pukania. Przywitali się i wymienili informacjami. Zane opowiedział o Afganistanie i o tym, że są potrzebni ludzi do sił specjalnych i ogółem do wojska. Mężczyźni zraportowali mu, co się działo na Stalowej pod jego nieobecność. Siedzieli razem, kiedy Zane odebrał telefon.
Z: Panowie, mamy robotę!- Cieszył się z wypowiadanych słów. Przebrał się w odpowiedni strój i zerknął przez okno. Padał śnieg. Miał pecha. Z samochodu wysiadał Billy White, partner Kate.
Z: Taki dobry dzień, a poszedł się jebać.- Stwierdził do samego siebie. Nie było ich dobrych kilka godzin w pracy. Nigdy nie wiedzieli ile zajmie ich sprawa. Padł na twarz. Pierwszy dzień w pracy po powrocie a już musiało się coś dziać. O tym mówił, nie potrafi żyć w stabilizacji. Może potrzebuje ciągłej adrenaliny, albo porządnego kopa w tyłek? Kto wie? Przypomniał mu się pierwszy dzień w SPAP-ie. Było dokładnie tak samo. Włożył na siebie ciepłą bluzę i jeansy. Odłożył umundurowanie za kotarę.  Zszedł do pomieszczenia kryminalnych. Liczył, że nie spotka Whita. Cóż… Kolejne rozczarowanie. Był pierwszą osobą, którą zobaczył wchodząc do wspólnego biura policjantów. Billy nie wyglądał na szczególnie zadowolonego jego widokiem. W sumie to sam też nie cieszył się, że go widzi.
J: Zane! Co cię do nas sprowadza?!
Z: Praca.
B: Na długo wróciłeś? Czy może za dwa dni znowu jedziesz?- Dodał kąśliwie. Zane uśmiechnął się kpiąco.
Z: O Billy! Jak mi ciebie brakowało! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę! Nikt tak jak ty nie potrafi mi zjebać dnia! Nic się nie zmieniłeś! – Josh parsknął śmiechem. Nate opanował się i tylko szeroko się uśmiechnął. 
B: Jesteś idiotą.
Z: Uważaj stary na słowa.- Zmierzył go wzrokiem
N: Już wystarczy panowie! Nie psujmy sobie dnia do reszty!- Rozdzielił ich.
Z: Przepraszam, ale to tak z radości.
J: słyszałem, że już miałeś wyjazd.- Dodał ze śmiechem
Z: Widzę, że już wiecie.
N: Jak się nurkowało?
Z: Bardzo przyjemnie pomijając fakt, że woda była lodowata i wymarzłem.
J: Przejebane masz chłopie.
N: To może kawy na rozgrzanie w takim razie?
Z: Wolę grzańca. Co wy na to?- Mężczyźni wymieniali się propozycjami miejsc. Josh podał ich najwięcej. Okazało się, że to stały bywalec wszelkiego rodzaju kawiarni, klubów, barów itp.
K: Przepraszam za spóźnienie, ale mam ciastka do kawy.- Policjanci odwrócili się do niej. Mina jej zrzedła. Nie spodziewała się Zana w swoim biurze. Poczuła się nieswojo.
Z: Część.
K: Hej. – Zapadła cisza. Billy i Josh byli przekonani, że to przez fakt, że Zane uratował życie Kate. Partner podszedł do niej zabrał ciastka z ręki.
B: Nie przejmuj się nim.- Szepnął w jej kierunku. Wzięła głęboki wdech. Wiedziała, że ją kocha jednak w pracy nie potrafiła zapomnieć, że żyje dzięki niemu.
K: Napijesz się z nami kawy i zjesz ciasteczka?
Z: Nie dzięki. Właśnie się umówiłem z chłopakami na grzańca.
K: Szkoda.
Z: Zjedz za mnie moją porcję.- Posłał jej krzepiący uśmiech.
K: Chyba, żebym pękła. – Zane zaśmiał się i zwrócił się do reszty.
Z: To, co pasuje wam 20 w Loce?
N: Spóźnię się chwilę, bo do 19 mam zmianę.
J: Ja będę na czas.
Z: W takim razie do później.- Wychodząc zerknął na Kate. Puścił jej perskie oko.

Komentarze