Sobota 22.08.2011r Godz. 8:03
Miał tylko jedną szansę na przekonanie jej do siebie.
Idąc przez szpitalny korytarz układał w głowie jak zacznie rozmowę z Kate.
Ignorował patrzących się na niego ludzi. Przyciągał ich spojrzenia, ponieważ
miał na sobie mundur. Odstawił na bok torbę z rzeczami. Usiadł pod salą i
poprawił bukiet kwiatów. Spała. Wolał zaczekać jak się sama obudzić niż dawać
na wstępie pretekst do kłótni. Samolot do Afganistanu wylatuje o 20.Tyle ma czasu,
żeby naprawić relacje z kobietą, na której mu zależy. Tym razem nie zamierza
odpuścić. Będzie siedział tyle ile trzeba. Dopóki z nim nie porozmawia. Sprawdził,
czy ma prezent dla Kate. Na szczęście nie zapomniał. Minęła godzina, a Kate
dalej spała. Podszedł do automatu z kawą. Obok stała bardzo ładna i wesoła pielęgniarka.
Posłał jej uśmiech.
Pie*: Żołnierz tutaj?
Z: Niecodzienny widok?
Pie: Tak, nieczęsto gościmy służby mundurowe. Piękne kwiaty.- Pokazała głową bukiet, który zostawił na krześle przed salą.
Z: Dziękuję. Sądzi pani, że się spodobają?
Pie: Jestem przekonana. Pana dziewczyna jest szczęściarą.
Z: To ja jestem szczęściarzem, że zwróciła na mnie uwagę.
Pie: Musi pan ją bardzo kochać.
Z: Aż tak to widać?- Zaśmiał się. Pielęgniarka przytaknęła i wymieniła z nim jeszcze kilka zdań. Wiedział, że jak to mawiało przysłowie „za mundurem, panny sznurem”, ale nie spodziewał się, że w szpitalu, będzie podrywać go pielęgniarka. Papierek, który wręczyła mu ze swoim numerem wyrzucił do śmietnika. On już miał osobę, na której mu zależy. I o nią teraz musi walczyć.
K: Nie…Puść… Puść mnie… Nie… Błagam…Nie!- Bez zastanowienia wpadł do pomieszczenia. Krzyki Kate były przeraźliwe. Siedział skulona na łóżku. Płakała. Zane nic nie mówiąc przytulił ją mocno do siebie. Policjantka początkowo nie protestowała. Głowę schowała w ramionach mężczyzny. Kolejny koszmar. Nawet po śmierci, nie da jej spokoju. Cała drżała. Uścisk mocniej się na niej zacisnął. Zorientowała się, że nie przytula jej ani Danny, ani Billy, ani Nate. Te ramiona, ten uścisk, znała go! Podniosła głowę do góry. Zamarła. To Zane… Nie patrzył na nią, tylko gdzieś w przestrzeń. Przyłapał oszołomioną Kate na wpatrywaniu się w niego. Odruchowo starała się wyrwać z silnych ramion żołnierza, ale nie dała rady. Nie miała siły, wszelkie próby odepchnięcia kończyły się niepowodzeniem.
K: Zostaw mnie! Idź sobie!- Dalej się wyrywała. Zane nic sobie nie robił z jej słów.
Z: Nie pójdę. – Oznajmił bardzo spokojnie.
K: Dlaczego ty mi to robisz!?- Wykrzyczała mu w twarz. Odsunął ją od siebie i popatrzył jej głęboko w brązowe oczy.
Z: Bo mi na tobie zależy. – Odsunęła się jeszcze dalej od antyterrorysty. Zane wyczuł, że mu nie ufa i zaraz go zaatakuje. Nie mógł pozwolić, żeby zaczęła pierwsza.
Z: Możesz mi wierzyć, albo nie, ale taka jest prawda, że bardzo mi zależy na tobie i nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak przeżywałem wszystko, co się działo. Bałem się, że mogę cię stracić, że nie dopilnowałem cię, nie ochroniłem.
K: Chciałabym ci wierzyć, ale nie potrafię… Gdzie byłeś jak tutaj leżałam i czekałam na ciebie?
Z: Miałem zadanie do wykonania. Nie mogłem przyjechać… To nie znaczy, że nie myślałem o tobie i nie chciałem być przy tobie. Swoją drogą też nie byłaś fair do końca ze mną i musiałem sobie wszystko przemyśleć i poukładać. Ale zrozumiałem jedno…- Popatrzył na twarz kobiety, która trochę się uspokoiła. Nie przerywała mu, słuchała go. Dobrą bronią okazał się spokój i szczerość.
K: Co?
Z: Nie potrafię o tobie zapomnieć… Nie mogę, nie umiem i nie chcę. Jesteś dla mnie bardzo ważna. -Nie wierzyła w to, co słyszy, czy Zane stara się jej powiedzieć, że ją kocha? Oczy się jej zaszkliły. Usłyszała więcej niż by chciała i się spodziewała.
Z: Wiem, że zawiodłem cię, zraniłem, ale teraz nie zostawię cię… - Zane ciągle się produkował. Brunetka otworzyła usta, żeby przerwać mu słowotok, z którego to ona raczej słynęła. Nie potrafiła wydobyć z siebie słowa. Była poruszona słowami kapitana.
Z: Bardzo cię przepraszam, za wszystko, co powiedziałem, czego nie zrobiłem…
K: Zane…
Z: Już wychodzę.- Chciał wstać, ale złapała go za rękę.
K: Powiedz mi Zane, po co tu przyjechałeś?
Z: Nie mógłbym jechać do Afganistanu bez przeprosin i wiedząc, że nie zawalczyłem o ciebie i gdybym nie powiedział ci…- Przerwał, zmieszał się. Przy niej czuł się jak jakiś nastolatek, który nie potrafi powiedzieć tych magicznych słów. Traktował ją inaczej niż wszystkie swoje poprzednie kobiety - poważnie.
K: Czego nie powiedział?- Popatrzyła zaciekawiona na blondyna, który wyraźnie był zmieszany.
Z: I gdybym nie powiedział ci, jak bardzo cię kocham.- Patrzyła na niego przez łzy. Dawno nie usłyszała tak pięknych słów. Wyznał jej miłość.
Z: Wygłupiłem się, co?- Kate nic nie odpowiedziała tylko przysunęła się do ateka i musnęła go w usta. Po czym się odsunęła. Zane przyłożył rękę do swoich ust.
K: Kocham cię. – Wyszeptała. Zane nachylił się nad nią i czule pocałował. Starał się być delikatny, żeby nie uszkodzić jej szwów na ustach. To było trudne, ponieważ tak bardzo jej pragnął.
Z: Jesteś dla mnie wszystkim. – Gładził ją po policzku. Uśmiechał się do niego. Podparła się na łokciach i cmoknęła go w usta. Cała tą sytuację obserwowała Ashley z Dannym. Prawnik widząc radosną Kate, przytulił żonę.
D: Może już koniec tych czułości żołnierzu!? – Zane odskoczył od policjantki. Kate parsknęła śmiechem. Dopiero, kiedy atek wstał zauważyła, że jest w mundurze. Zaparło jej dech w piersiach. Wyglądał świetnie.
Z: Nie potrafię się od niej odkleić. Mówiłem wam, że ją kocham?- Wskazał ręką na zaczerwienioną Kate.
A: Kilka razy. Cieszymy się, że w końcu się dogadaliście.
D: Przed salą znaleźliśmy bukiet i torbę wojskową.
Z: To moje. – Wyrwał kwiaty koledze i wręczył je kobiecie. Kate podziękował i wpatrywała się w przyjaciół.
Z: A to otwórz dziś o 20.
K: Co to?- Obracała w rękach małe pudełeczko.
Z: Zobaczysz.- Posłał tajemniczy uśmiech.
K: Pewnie jakaś bomba. Zobaczycie, zdetonuje ją dziś o 20.- Parsknęli śmiechem.
Z: Zabawne, ale rozczaruję cię, to prezent.
K: Dziękuję.
Z: Nie powinnaś jeszcze dziękować, bo nie wiem, czy ci się spodoba.
D: Nareszcie się dogadaliście.
Z: To tylko dzięki wam. – cmoknął Ashley w policzek.
D: Wiemy…
K: Jaki skromny. – Do pomieszczenia wpadł Nate. Rozglądnął się po wszystkich. Zdziwił się widokiem Zana. Popatrzył na niego pytająco. Atek wzruszył ramionami i pocałował Kat w usta. Nate zrozumiał przekaz i szeroko się uśmiechną. Kate ziewnęła.
A: Idź spać.
K: Mam jeszcze siłę.
Z: Jest dopiero 11, mamy trochę czasu na twój odpoczynek. – Wyczytał z jej oczu strach, że stracą czas jej drzemką.
Z: Będę tutaj cały czas.- Uspokoił kobietę. – Wyszli za drzwi. Zane poprosił, żeby się nie rozchodzili. Miał do niech sprawę. Zeszli kilka pięter niżej zjeść obiad i pogadać.
Z: Proszę was pilnujcie Kate. Nate ta prośba głównie jest skierowana do ciebie. Miej na nią oko w pracy i nie pozwól się jej forsować i ładować w kłopoty.
D: Na ile jedziesz?
Z: 6 miesięcy.
N: O cholera! To kawał czasu. Kate wie?
Z: Jeszcze nie, ale to rozkazy z góry. Stary wyraził zgodę na wypożyczenie mnie.
N: Wracaj do nas cały i zdrowy.
Z: Postaram się. Opiekujcie się Kate, żebym nie musiał dodatkowo się denerwować.
D: Masz jak w banku. Nie zrobi nic głupiego.
Z: Dziękuję.
N: Ty i Kate to już oficjalne?
Z: Tak.
D: Nareszcie.
N: Nie dało się z tobą żyć!- Danny i Nate parsknęli śmiechem, za to Zane się skrzywił. Resztę obiadu dokończyli opowiadając sobie różne głupie rzeczy, jakie zrobili w swoim życiu. Zane przetarł usta serwetką i wrócił do Kate. Już nie spała. Czekała na niego. Uśmiechnęła się do niego. Nie wierzył, że po tym, co przeszła jest w stanie się uśmiechać. Jest silna nie pokazuje słabości.
Z: Nawet nie zapytałam, czy czegoś potrzebujesz?
K: Tylko ciebie.
Z: Pytałem poważnie.
K: A ja poważnie odpowiadam.
Z: Zołza, ale i tak cię kocham.- Cmoknął ją w policzek. Zerknął na szafkę przy łóżku kobiety. Prezent był nierozpakowany. Zdziwił się, przeważnie nikt nie wytrzymuje.
Z: Jeszcze nie otworzyłaś?
K: Mówiłeś, że o 20 mogę zobaczyć, co jest w środku.
Z: I akurat to wzięłaś na poważnie.- Kate zaśmiała się. Usłyszeli krótki dźwięk, który sygnalizował wiadomość sms. Zane odczytał informacje. Popatrzył zmartwiony, na Kate. Bez zbędnych słów wiedziała, że musi już iść.
K: Kiedy wrócisz?
Z: 6 miesięcy…- Kate zrobiła wielkie oczy. Nie podobała się jej odpowiedź blondyna.
Z: Wiem, że to długo i powinienem być przy tobie… Ale takie mam rozkazy…
K: Zane… - zamilkła na chwilę. Żołnierz dał jej czas na zebranie myśli. Trochę się obawiał tej niezręcznej ciszy.
K: Będziesz na siebie uważać?
Z: A ty czekać na mnie?- Odpowiedział pytaniem. Chwilę mierzyli się wzrokiem. Pokiwała głową.
K: Głupie pytanie.
Z: Chyba dla ciebie, to jak?
K: Oczywiście, że będę, ale chce mieć pewność, że nie zrobisz niczego lekkomyślnego…
Z: Czyli, chcesz mi powiedzieć, że zależy ci na mnie.- Uśmiechnął się w sposób, który rozbrajał Kate. Wzięła głęboki wdech.
K: Możesz podejść do mnie?
Z: A przywalisz mi?
K: Chodź to się przekonasz.- Zane rozbawiony podszedł do policjantki, która próbowała się podnieść. Syknęła z bólu. Nie dała rady się podnieść.
Z: Leż. Schylę się, żeby było ci wygodnie dać mi liścia.- Miała parę centymetrów jego policzek od swojej twarzy. Poczuła perfumy. Wzięła w ręce jego twarz i przekręciła ją w swoim kierunku. Zane się uśmiechał. Wyprzedził znowu jej zamiary. Namiętnie całował kobietę.
K: Jesteś draniem Stone…
Z: Nie potrafiłem się oprzeć, ale uznam ten pocałunek za odpowiedź.
K: Wredny jesteś.
Z: Ty też. Ale pomimo tego kocham cię i obiecuję ci, że wrócę cały i zdrowy. Nie zrobię niczego głupiego.-Atek wyciągnął telefon. Popatrzył na wyświetlacz i odrzucił połączenie.
K: Czemu nie odebrałeś?
Z: Chłopaki z batalionu przyjechali po mnie…Nie mogę się spóźnić, bo Parker mnie zabije.
K: Parker? – Zmarszczyła brwi.
Z: Mój dowódca. Nie będę ci o nim tera opowiadać, na opowieści przyjdzie jeszcze pora.- Zobaczył smutek w jej brązowych oczach.
Z: Nie smuć się, szybko zleci.- Założył na głowę beret. Zerknął, czy koledzy faktycznie już są. Czekali i podrywali pielęgniarki. Kiedyś też taki był. Z czasem jednak zmądrzał i dokonała wyborów w życiu, które opłaciły mu się.
Z: Już są. – Kate zrobiła smutna minę. Zana serce bolało, że nie może zostać i zająć się kobietą, której powinien dąć bezpieczeństwo i spokój. Dokłada jej dodatkowo zmartwień.
K: Będę odliczać dni do twojego powrotu.
Z: Zadzwonię do ciebie jak dolecimy na miejsce.
K: Chyba raczej na Skypie porozmawiamy, bo nie mam telefonu.- Zane tylko się uśmiechnął.
Z: Spokojnie, poradzimy sobie. – Zbliżył się do niej.
K: To ten moment, w którym się musimy żegnać?
Z: Niestety. Pocałowała go czule. Głowę schowała w jego ramionach. Przytulił ją mocno. Oboje chcieli, żeby ta chwila trwała dłużej i nie w takich okolicznościach. Zane odsunął Kate od siebie. Zarzucił plecak na ramię i wychodząc odwrócił się do kobiety.
Z: Wybaczyłaś mi?
K: Kocham cię. – Zane posłał jej radosny uśmiech, który odwzajemniła. Nie potrafił się powstrzymać. Szybko wrócił do łóżka kobiety. Ich czoła się stykały.
Z: Wracaj do zdrowia.
K: A ty cały do domu. Czekam na ciebie, pamiętaj. – Musnął jej czoło.
Z: Niecodzienny widok?
Pie: Tak, nieczęsto gościmy służby mundurowe. Piękne kwiaty.- Pokazała głową bukiet, który zostawił na krześle przed salą.
Z: Dziękuję. Sądzi pani, że się spodobają?
Pie: Jestem przekonana. Pana dziewczyna jest szczęściarą.
Z: To ja jestem szczęściarzem, że zwróciła na mnie uwagę.
Pie: Musi pan ją bardzo kochać.
Z: Aż tak to widać?- Zaśmiał się. Pielęgniarka przytaknęła i wymieniła z nim jeszcze kilka zdań. Wiedział, że jak to mawiało przysłowie „za mundurem, panny sznurem”, ale nie spodziewał się, że w szpitalu, będzie podrywać go pielęgniarka. Papierek, który wręczyła mu ze swoim numerem wyrzucił do śmietnika. On już miał osobę, na której mu zależy. I o nią teraz musi walczyć.
K: Nie…Puść… Puść mnie… Nie… Błagam…Nie!- Bez zastanowienia wpadł do pomieszczenia. Krzyki Kate były przeraźliwe. Siedział skulona na łóżku. Płakała. Zane nic nie mówiąc przytulił ją mocno do siebie. Policjantka początkowo nie protestowała. Głowę schowała w ramionach mężczyzny. Kolejny koszmar. Nawet po śmierci, nie da jej spokoju. Cała drżała. Uścisk mocniej się na niej zacisnął. Zorientowała się, że nie przytula jej ani Danny, ani Billy, ani Nate. Te ramiona, ten uścisk, znała go! Podniosła głowę do góry. Zamarła. To Zane… Nie patrzył na nią, tylko gdzieś w przestrzeń. Przyłapał oszołomioną Kate na wpatrywaniu się w niego. Odruchowo starała się wyrwać z silnych ramion żołnierza, ale nie dała rady. Nie miała siły, wszelkie próby odepchnięcia kończyły się niepowodzeniem.
K: Zostaw mnie! Idź sobie!- Dalej się wyrywała. Zane nic sobie nie robił z jej słów.
Z: Nie pójdę. – Oznajmił bardzo spokojnie.
K: Dlaczego ty mi to robisz!?- Wykrzyczała mu w twarz. Odsunął ją od siebie i popatrzył jej głęboko w brązowe oczy.
Z: Bo mi na tobie zależy. – Odsunęła się jeszcze dalej od antyterrorysty. Zane wyczuł, że mu nie ufa i zaraz go zaatakuje. Nie mógł pozwolić, żeby zaczęła pierwsza.
Z: Możesz mi wierzyć, albo nie, ale taka jest prawda, że bardzo mi zależy na tobie i nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak przeżywałem wszystko, co się działo. Bałem się, że mogę cię stracić, że nie dopilnowałem cię, nie ochroniłem.
K: Chciałabym ci wierzyć, ale nie potrafię… Gdzie byłeś jak tutaj leżałam i czekałam na ciebie?
Z: Miałem zadanie do wykonania. Nie mogłem przyjechać… To nie znaczy, że nie myślałem o tobie i nie chciałem być przy tobie. Swoją drogą też nie byłaś fair do końca ze mną i musiałem sobie wszystko przemyśleć i poukładać. Ale zrozumiałem jedno…- Popatrzył na twarz kobiety, która trochę się uspokoiła. Nie przerywała mu, słuchała go. Dobrą bronią okazał się spokój i szczerość.
K: Co?
Z: Nie potrafię o tobie zapomnieć… Nie mogę, nie umiem i nie chcę. Jesteś dla mnie bardzo ważna. -Nie wierzyła w to, co słyszy, czy Zane stara się jej powiedzieć, że ją kocha? Oczy się jej zaszkliły. Usłyszała więcej niż by chciała i się spodziewała.
Z: Wiem, że zawiodłem cię, zraniłem, ale teraz nie zostawię cię… - Zane ciągle się produkował. Brunetka otworzyła usta, żeby przerwać mu słowotok, z którego to ona raczej słynęła. Nie potrafiła wydobyć z siebie słowa. Była poruszona słowami kapitana.
Z: Bardzo cię przepraszam, za wszystko, co powiedziałem, czego nie zrobiłem…
K: Zane…
Z: Już wychodzę.- Chciał wstać, ale złapała go za rękę.
K: Powiedz mi Zane, po co tu przyjechałeś?
Z: Nie mógłbym jechać do Afganistanu bez przeprosin i wiedząc, że nie zawalczyłem o ciebie i gdybym nie powiedział ci…- Przerwał, zmieszał się. Przy niej czuł się jak jakiś nastolatek, który nie potrafi powiedzieć tych magicznych słów. Traktował ją inaczej niż wszystkie swoje poprzednie kobiety - poważnie.
K: Czego nie powiedział?- Popatrzyła zaciekawiona na blondyna, który wyraźnie był zmieszany.
Z: I gdybym nie powiedział ci, jak bardzo cię kocham.- Patrzyła na niego przez łzy. Dawno nie usłyszała tak pięknych słów. Wyznał jej miłość.
Z: Wygłupiłem się, co?- Kate nic nie odpowiedziała tylko przysunęła się do ateka i musnęła go w usta. Po czym się odsunęła. Zane przyłożył rękę do swoich ust.
K: Kocham cię. – Wyszeptała. Zane nachylił się nad nią i czule pocałował. Starał się być delikatny, żeby nie uszkodzić jej szwów na ustach. To było trudne, ponieważ tak bardzo jej pragnął.
Z: Jesteś dla mnie wszystkim. – Gładził ją po policzku. Uśmiechał się do niego. Podparła się na łokciach i cmoknęła go w usta. Cała tą sytuację obserwowała Ashley z Dannym. Prawnik widząc radosną Kate, przytulił żonę.
D: Może już koniec tych czułości żołnierzu!? – Zane odskoczył od policjantki. Kate parsknęła śmiechem. Dopiero, kiedy atek wstał zauważyła, że jest w mundurze. Zaparło jej dech w piersiach. Wyglądał świetnie.
Z: Nie potrafię się od niej odkleić. Mówiłem wam, że ją kocham?- Wskazał ręką na zaczerwienioną Kate.
A: Kilka razy. Cieszymy się, że w końcu się dogadaliście.
D: Przed salą znaleźliśmy bukiet i torbę wojskową.
Z: To moje. – Wyrwał kwiaty koledze i wręczył je kobiecie. Kate podziękował i wpatrywała się w przyjaciół.
Z: A to otwórz dziś o 20.
K: Co to?- Obracała w rękach małe pudełeczko.
Z: Zobaczysz.- Posłał tajemniczy uśmiech.
K: Pewnie jakaś bomba. Zobaczycie, zdetonuje ją dziś o 20.- Parsknęli śmiechem.
Z: Zabawne, ale rozczaruję cię, to prezent.
K: Dziękuję.
Z: Nie powinnaś jeszcze dziękować, bo nie wiem, czy ci się spodoba.
D: Nareszcie się dogadaliście.
Z: To tylko dzięki wam. – cmoknął Ashley w policzek.
D: Wiemy…
K: Jaki skromny. – Do pomieszczenia wpadł Nate. Rozglądnął się po wszystkich. Zdziwił się widokiem Zana. Popatrzył na niego pytająco. Atek wzruszył ramionami i pocałował Kat w usta. Nate zrozumiał przekaz i szeroko się uśmiechną. Kate ziewnęła.
A: Idź spać.
K: Mam jeszcze siłę.
Z: Jest dopiero 11, mamy trochę czasu na twój odpoczynek. – Wyczytał z jej oczu strach, że stracą czas jej drzemką.
Z: Będę tutaj cały czas.- Uspokoił kobietę. – Wyszli za drzwi. Zane poprosił, żeby się nie rozchodzili. Miał do niech sprawę. Zeszli kilka pięter niżej zjeść obiad i pogadać.
Z: Proszę was pilnujcie Kate. Nate ta prośba głównie jest skierowana do ciebie. Miej na nią oko w pracy i nie pozwól się jej forsować i ładować w kłopoty.
D: Na ile jedziesz?
Z: 6 miesięcy.
N: O cholera! To kawał czasu. Kate wie?
Z: Jeszcze nie, ale to rozkazy z góry. Stary wyraził zgodę na wypożyczenie mnie.
N: Wracaj do nas cały i zdrowy.
Z: Postaram się. Opiekujcie się Kate, żebym nie musiał dodatkowo się denerwować.
D: Masz jak w banku. Nie zrobi nic głupiego.
Z: Dziękuję.
N: Ty i Kate to już oficjalne?
Z: Tak.
D: Nareszcie.
N: Nie dało się z tobą żyć!- Danny i Nate parsknęli śmiechem, za to Zane się skrzywił. Resztę obiadu dokończyli opowiadając sobie różne głupie rzeczy, jakie zrobili w swoim życiu. Zane przetarł usta serwetką i wrócił do Kate. Już nie spała. Czekała na niego. Uśmiechnęła się do niego. Nie wierzył, że po tym, co przeszła jest w stanie się uśmiechać. Jest silna nie pokazuje słabości.
Z: Nawet nie zapytałam, czy czegoś potrzebujesz?
K: Tylko ciebie.
Z: Pytałem poważnie.
K: A ja poważnie odpowiadam.
Z: Zołza, ale i tak cię kocham.- Cmoknął ją w policzek. Zerknął na szafkę przy łóżku kobiety. Prezent był nierozpakowany. Zdziwił się, przeważnie nikt nie wytrzymuje.
Z: Jeszcze nie otworzyłaś?
K: Mówiłeś, że o 20 mogę zobaczyć, co jest w środku.
Z: I akurat to wzięłaś na poważnie.- Kate zaśmiała się. Usłyszeli krótki dźwięk, który sygnalizował wiadomość sms. Zane odczytał informacje. Popatrzył zmartwiony, na Kate. Bez zbędnych słów wiedziała, że musi już iść.
K: Kiedy wrócisz?
Z: 6 miesięcy…- Kate zrobiła wielkie oczy. Nie podobała się jej odpowiedź blondyna.
Z: Wiem, że to długo i powinienem być przy tobie… Ale takie mam rozkazy…
K: Zane… - zamilkła na chwilę. Żołnierz dał jej czas na zebranie myśli. Trochę się obawiał tej niezręcznej ciszy.
K: Będziesz na siebie uważać?
Z: A ty czekać na mnie?- Odpowiedział pytaniem. Chwilę mierzyli się wzrokiem. Pokiwała głową.
K: Głupie pytanie.
Z: Chyba dla ciebie, to jak?
K: Oczywiście, że będę, ale chce mieć pewność, że nie zrobisz niczego lekkomyślnego…
Z: Czyli, chcesz mi powiedzieć, że zależy ci na mnie.- Uśmiechnął się w sposób, który rozbrajał Kate. Wzięła głęboki wdech.
K: Możesz podejść do mnie?
Z: A przywalisz mi?
K: Chodź to się przekonasz.- Zane rozbawiony podszedł do policjantki, która próbowała się podnieść. Syknęła z bólu. Nie dała rady się podnieść.
Z: Leż. Schylę się, żeby było ci wygodnie dać mi liścia.- Miała parę centymetrów jego policzek od swojej twarzy. Poczuła perfumy. Wzięła w ręce jego twarz i przekręciła ją w swoim kierunku. Zane się uśmiechał. Wyprzedził znowu jej zamiary. Namiętnie całował kobietę.
K: Jesteś draniem Stone…
Z: Nie potrafiłem się oprzeć, ale uznam ten pocałunek za odpowiedź.
K: Wredny jesteś.
Z: Ty też. Ale pomimo tego kocham cię i obiecuję ci, że wrócę cały i zdrowy. Nie zrobię niczego głupiego.-Atek wyciągnął telefon. Popatrzył na wyświetlacz i odrzucił połączenie.
K: Czemu nie odebrałeś?
Z: Chłopaki z batalionu przyjechali po mnie…Nie mogę się spóźnić, bo Parker mnie zabije.
K: Parker? – Zmarszczyła brwi.
Z: Mój dowódca. Nie będę ci o nim tera opowiadać, na opowieści przyjdzie jeszcze pora.- Zobaczył smutek w jej brązowych oczach.
Z: Nie smuć się, szybko zleci.- Założył na głowę beret. Zerknął, czy koledzy faktycznie już są. Czekali i podrywali pielęgniarki. Kiedyś też taki był. Z czasem jednak zmądrzał i dokonała wyborów w życiu, które opłaciły mu się.
Z: Już są. – Kate zrobiła smutna minę. Zana serce bolało, że nie może zostać i zająć się kobietą, której powinien dąć bezpieczeństwo i spokój. Dokłada jej dodatkowo zmartwień.
K: Będę odliczać dni do twojego powrotu.
Z: Zadzwonię do ciebie jak dolecimy na miejsce.
K: Chyba raczej na Skypie porozmawiamy, bo nie mam telefonu.- Zane tylko się uśmiechnął.
Z: Spokojnie, poradzimy sobie. – Zbliżył się do niej.
K: To ten moment, w którym się musimy żegnać?
Z: Niestety. Pocałowała go czule. Głowę schowała w jego ramionach. Przytulił ją mocno. Oboje chcieli, żeby ta chwila trwała dłużej i nie w takich okolicznościach. Zane odsunął Kate od siebie. Zarzucił plecak na ramię i wychodząc odwrócił się do kobiety.
Z: Wybaczyłaś mi?
K: Kocham cię. – Zane posłał jej radosny uśmiech, który odwzajemniła. Nie potrafił się powstrzymać. Szybko wrócił do łóżka kobiety. Ich czoła się stykały.
Z: Wracaj do zdrowia.
K: A ty cały do domu. Czekam na ciebie, pamiętaj. – Musnął jej czoło.
Komentarze
Prześlij komentarz