Rozdział 7

Poniedziałek 2.03. 2012r. Godz. 12:05

 Kate rozglądnęła się po kawiarni. Spotkała się wzrokiem z wystraszoną kobietą. Podeszła do niej i się przywitała. Nie pokazywała odznaki. Uznała to za zbędny gest, który może ją zniechęcić i dodatkowo wystraszyć a musi zdobyć od niej informacje, co za tym idzie zaufanie. Zamówiła dwie kawy.
K: Pomoże mi pani? Chce dorwać drania, który jej to zrobił.- Mówiąc do kobiety pokazała zdjęcia Sary Hall. Przyglądała się im wystraszona.
A: Nie mogę.- Oddaliła od siebie paskudne fotografie. Kate przyglądała się jej uważnie.
K: Czego się pani boi? Może mężczyzny, który zabił pani przyjaciółkę?
A: Nie, to znaczy tak. – Uciekła wzrokiem w bok.
K: Pani Alino proszę się uspokoić i opowiedzieć mi, co pani wie. Muszę wiedzieć gdzie Sara pracowała, z kim, czy miała kogoś, zna pani jej rodzinę, przyjaciół, chłopaka? Proszę… Sara nie zasłużyła na taką śmierć.
A: Oni mnie zabiją!
K: Kto?
A: Nie mogę powiedzieć, bo pracuję u nich. To moja wina, że Sara nie żyje.- Popłakała się. Kate podała jej chusteczkę. Odczekała chwilę, dając czas kobiecie.
K: Musi mi pani zaufać. Pomogę pani.
A: Nie jestem z Polski… Jak mi pomożesz? Deportując mnie i odsyłając do siebie?! Wolę siedzieć tutaj na czarno i robić to, co robię niż tam. Muszę utrzymać moje dzieci. – Domyśliła się, czym zajmowały się kobiety.
K: Nie odeślę cię. A wręcz przeciwnie mam kontakty i pomogę znaleźć ci normalną pracę. A poza tym prędzej, czy później dowiem się gdzie pracujecie. Chcesz skończyć jak ona?
A: Jasne słyszałam już raz, że jadę do normalnej pracy i gdzie skończyłam?! Na ulicy i w burdelu! Oni się nie ciaćkają. A ty, co możesz o tym wiedzieć!
K: Bardzo wiele.- Podniosła rękaw i pokazała resztki zadrapań, które zostały jej po Sroce. Wstała z miejsca. Przerażona Alina patrzyła na nią, co robi. Kate odsłoniła podkoszulek, ukazując tym samym swoja bliznę na brzuchu, której się wstydziła. Oszpeciła ją.
K: Tak, dorwali mnie ludzie podobni do twoich. Ledwo przeżyłam i wiem jak bardzo cierpiała Sara. Mogłam skończyć tak samo… Myślisz, że oni skończyli na Sarze? To jesteś naiwna, ciebie i inne kobiety też czeka taka przyszłość. Ale skoro wolisz tkwić w tym bagnie i czekać na śmierć to twoja sprawa.- Podniosła się i zostawiła pieniądze za kawę na stole. Kierowała się do wyjścia. Alina wstała.
A: Poczekaj!
K: Na co? Na twoją śmierć?- Prowokacja opłaciła się. Kobieta uwierzyła jej. Teraz pomoże im w złapaniu tych sprawców.
A: Powiem, co wiem, tylko obiecaj, że nie zabiją mnie!
K: Obiecuję, ale musisz być ze mną całkowicie szczera. Pamiętaj, że nie jestem tylko policjantką, ale też ofiarą takich skurwieli jak Sara.
A: Co chcesz wiedzieć.
K: Kim była Sara, gdzie pracowała, skąd się znacie?
A: Sara jest Polką, szukała współlokatorki. Dała ogłoszenie i tak się poznałyśmy.
K: Gdzie mieszkacie? Musimy przeszukać mieszkanie?
A: Podgórze 11/3. Tak wyszło, że od razu się dogadałyśmy i polubiłyśmy. Nie wiedziała, że jestem prostytutką. Myślała, że pracuję w cukierni. Ostatnio poznała prawdę. Przyszła do cukierni, którą podałam za moje miejsce pracy. Nie sądziłam, że mnie odwiedzi. To taki kawał drogi od domu. Doszło do sprzeczki.
K: To Sara nie pracowała z tobą?
A: Nie, ona robiła na kasie w supermarkecie. Zbyłam ją, ale nie wiedziałam, że mnie będzie śledzić… Poznała prawdę o mnie. W domu doszło do awantury. Opowiedziałam jej jak znalazłam się w piekle. Chciała zgłosić na policję wszystko, ale ubłagałam ją. Powiedziałam, że mnie odeślą, a mam chorą córeczkę. Zlitowała się. Kazała mi odejść, ale wiesz, że nie da się od nich odejść. Przyszła do szefa. Powiedziała, mu, że wie, do czego zmusza mnie i inne kobiety i jeśli nie pozwoli mi odejść to zgłosi to na policję. Wpadł w furię. Odgrażał się jej i mi. A teraz nie żyje przeze mnie…- na nowo się rozpłakała.
K: Miała rodzinę?
A: Nie, była z domu dziecka. Mówiła, że jestem dla niej jak siostra i nie pozwoli mi się poniżać.- Otarła łzy.
K: Nazwisko szefa potrzebuję i adres gdzie pracujesz.
A: Tego nie mogę zrobić. Powiedział, że jeszcze jeden taki numer i mnie zabije. Moja siostra jutro przylatuje tutaj do pracy. Nie może zginąć.
K: Wierzysz mu, że tego nie zrobi?- Popatrzyła jej w oczy.
A: Władimir Kurylenko. Znasz salon masażu na Szewskiej 8?
K: Obiło mi się o uszy.- Pamiętała, że kilka razy robili nalot na ten lokal, ale nic nie mogli udowodnić tej świni, aż do teraz.
K: Alina pomogę ci, daj mi trochę czasu i gdyby coś się działo, to tu masz mój numer i dzwoń.- Podała kobiecie wizytówkę. Alina zapisała jej na kartce swój numer.
K: Dzisiaj ktoś zgłosi się do ciebie w sprawie przeszukania mieszkania.
A: A co jak się dowie?
K: To rutynowa procedura. Nic ci nie grozi. Możesz mi ufać. – Wracając na Stalową miała w głowie mętlik. Sprawa była jasna. Sprawca też oczywisty, gorzej, bo jak udowodnić mu. Miała nadzieję, że Alina nie spanikuje.

Komentarze