Rozdział 16

Środa 11.03.2012r Godz. 20.45

 Z: To, co u ciebie kochanie?- Wyłączył telewizor, w który wpatrywała się zamyślona.  Nawet nie zareagowała. Przyglądał jej się dłuższą chwilę. Martwiło go ciągle zamyślenie i nieobecność kobiety. A do tego nie miał pojęcia jak jej pomóc skoro go odtrąca. Coś musi robić źle, że nie chce się otworzyć. Tylko jak zapytać?
Z: Kochanie… - Pocałował ją w policzek. Dotknęła go. Zorientowała się, że znowu gdzieś błądziła myślami. Musiała wyglądać głupio.
K: Przepraszam ciężki dzień w pracy miała…
Z: Widziałem, pokłóciłaś się z Billym?
K: Nie, tylko jak zwykle uniosłam się honorem i wyszło jak wyszło. Ja zawalam, a on bierze wszystko na siebie.
Z: Partner tak właśnie powinien się zachować. – Był zaskoczony zachowaniem Billego. Koledzy mięli rację, że zrobi dla Kate wszystko. Nie podoba mu się ich relacja. Policjantka zbliżyła się do partnera, któremu ufa, a jego odpycha. Nie czuł, że zacisnął szczękę. Kate od razu wychwyciła to.
K: Czemu się denerwujesz?- Odsunęła się troszeczkę.
Z: Nieważne…
K: Ważne. Znowu coś powiedziałam nietaktownego… Przepraszam… Jak zawsze muszę coś palnąć bez sensu… Nie chciałam…- Starała się zapanować nad słowotokiem, ale nie potrafiła. To była kolejna jej wada. Zane przysunął swoje wargi do jej.
Z: Nic nie powiedziałaś. – Pocałował ją delikatnie. Objęła go. Teraz to ona całowała żołnierza z czułością. Oddawał każdy pocałunek. Przez pocałunki czuł, że go kocha, nie musiała mówić tego na głos. Wystarczyły mu gesty. Wtuliła się w niego.
Z: To może teraz mi powiesz?
K: Co?
Z: Pytałem, co u ciebie, bo dawno nie rozmawialiśmy.
K: A powiesz mi, co tak cię zdenerwowało? -  Popatrzyli się sobie w oczy.
Z: Dobrze, ale ty pierwsza.- Skrzywiła się.
K: Nie mogę mówić o pracy tak samo jak ty, ale za to rozmawiałam z Ashley i tak sobie pomyślałam, żeby kupić coś fajnego dla dziecka. Tylko problem jest taki, że nie wiem czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka?- Zerknęła badawczo na antyterrorystę. Wytrzymał spojrzenie jak przystało na żołnierza. Stwierdziła, że nigdy nie wygra z jego spokojem i wyszkoleniem, ale nie da za wygraną.
K: Ashley powiedziała mi, że zna płeć dziecka. A oboje wiem, że ona nie potrafi dochować tajemnicy.
Z: Do czego zmierzasz?- Dalej był opanowany. Szlag ją trafiła z nim.
K: Do tego, że na pewno wychlapała się przypadkowo Dannemu a on wam na imprezie. – Musiał przyznać, że jest dobra i szybko kojarzy fakty.
Z: Nie mogę powiedzieć, bo chcę wkopać kumpla.
K: Jakież to urocze. Męska solidarność.- Wywróciła oczami, Zane zaśmiał się z jej docinki.
Z: To swoją drogą, ale Ash raczej będzie się cieszyła z niebieskich dodatków. – Kate zabłysnęły oczy. Rozpromieniła się.
Z: Danny mnie zabije.
K: Dziękuję. –Muskała jego wargi.
Z: Dlaczego tak łatwo mnie wypuszczasz?
K: Nie mam pojęcia. Zaśmiała się. Zane ją mocniej objął.
K: Co im kupimy?
Z: Myślałem o jakiś zabawkach, bo daję sobie rękę obciąć, że Ash już udekorowała cały pokój.
K: To mówisz, że czekają nas zakupy?
Z: Niestety… Nie znam się na dzieciach, więc liczę na ciebie kotku.
K: Źle trafiłeś, nawet powiem, że fatalnie. – Wyraźnie się skrzywiła.
Z: To mamy problem…
K: Coś się znajdzie na pewno. A wiesz, że będziemy rodzicami chrzestnymi?
Z: Domyślam się, że nasza wizyta nie jest bezinteresowna. – Zaśmiali się.
K: Co do zakupów to się jeszcze dogadamy, bo nie znam grafiku.
Z: Jasne, dostosuję się.- Cmoknął ją w czoło.
K: Zanim zabierzemy się za film, to powiedz mi, czemu się wkurzyłeś?
Z: Muszę?
K: Obiecałeś!- Zane wziął głęboki wdech. Powoli wypuścił powietrze. Rozległ się dźwięk domofonu. Poderwała się.
K: Która jest godzina?
Z: Dochodzi 23. – Podeszła do domofonu
K: Ciekawe, kogo niesie. – Odruchowo sprawdziła pasek. Nie miała broni. Gest nie umknął uwadze Zana. Przyłożyła do ucha aparat.
K: To Billy.
Z: On nie wie, która gadzina?- Zebrał brudne szklanki i talerze po kolacji do kuchni.
Z: Jestem w kuchni jak coś. I nie ręczę za siebie.
K: Ok.- Otworzyła drzwi.
K: Wiesz, która jest godzina!?- Podniosła głos.
B: Przepraszam, ale chciałem sprawdzić, czy wszystko u ciebie ok.
K: Jak widać tak. – Przepuściła go.
B: Nie krzycz już. Martwiłem się o ciebie po naszej rozmowie, bo wiem, że i tak mi nie wierzysz.
K: Żyje…- Spuściła głowę w dół. Zane zacisnął ręce w pięść. Nie cierpiał tego gościa.
B: No właśnie…
K: Jest późno nie chcę o tym już rozmawiać.
B: Mam zostać?
K: Nie, muszę sobie radzić w końcu sama.- Zapomniała, że w kuchni siedzi Zane.
B: Jesteś pewna? Nie lubisz tego mieszkania.
K: Skąd wiesz?- Wbiła w niego wzrok.
B: To logiczne. Dużo złego cię tutaj spotkało. Najpierw Sam, potem Sroka… Nie czujesz się bezpiecznie, dlatego ciągle obsesyjnie sprawdzasz zamki, okna, klucze. – Uderzył w samo sedno. Zrobiło się jej przykro. Billy wiedział, że nie cierpi tego domu…
B: Nikt by nie czuł się dobrze w domu, w którym spotkało cię tyle krzywdy… - Zane osłupiał. Nie zorientował się nawet, że nie lubi mieszkania.
K: Masz rację, ale to zawsze będzie mój dom. Nikt, ani nic tego nie zmieni.
B: Dlatego nie miej mi za złe, że sprawdzam o tak później porze, czy wszystko gra.
K: Dziękuje…
B: Będę jutro o 7. Dobranoc.
K: Dobranoc. – Zamknęła drzwi i oparła się o nie. Z kuchni wyszedł Zane. Zamarła.
K: Przepraszam, że musiałeś tego słuchać. On często mówi głupoty. – Machnęła ręką.
Z: Nie wydaje mi się, żeby tym razem gadał od rzeczy. – Wymownie na nią popatrzył.
K: Może ma trochę racji…
Z: Trochę?
K: Nie naciskaj błagam!
Z Wiesz, co mnie wkurza i wkurzyło?!- Kate starała się być spokojną, ale ręce trzęsły się jej jak galareta.
Z: White. Zawsze się wpierdala tam gdzie go nie trzeba. Między nas… Ufasz bardziej jemu niż mi. Tylko nie wiem, dlaczego?- Wpatrywał się w jej bladą twarz. Zbierała myśli.
K: Nie prawda.
Z: Oboje wiemy, że to prawda, więc nie kłam proszę… Co się dzieje? O czym on mówił, kim jest Sam? Co się wydarzyło w pracy?- Kate milczała.
Z: Powiedz coś…
K: To nic takiego, poradzę sobie… Nie myśl, że on jest ważniejszy od ciebie, bo tak nie jest. To z tobą jestem a nie z nim. Billy tylko się martwi…
Z: Billy się martwi, a ja już nie…
K: Źle to zrozumiałeś.
Z: A mi się wydaje, że właśnie dobrze.
K: Pamiętaj, że jestem z tobą a nie z nim. I to chyba z jakiś powodów.
Z: Czasami mi się wydaje, że jest na odwrót… - Wyraźnie był urażony. Nie dziwiła mu się. Sama by była zła i rozczarowana…
K: Wiesz, że cię…- urwała. Słowa zawisły w powietrzu. Zane pochylił się nad nią. Przytuliła go. Odwzajemnił uścisk, pomimo, że dalej był zły.
K: Potrzebuję trochę czasu, zanim przystąpimy do rozmowy… Ciągle się miotam i nie potrafię się przyzwyczaić, ze komuś na mnie zależy… Za długo byłam sama i na własne siły zdana… Miałam tylko pracę i partnera…
Z: Rozumiem, ale nie chcę cię skrzywdzić, chcę ci tylko pomóc i być przy tobie…
K: Jak zawsze tylko nawalam, co?
Z: Teraz to ty gadasz głupio… Dam ci tyle czasu ile potrzebujesz.
K: Dziękuję i przepraszam…- Pocałowała go.
Z: To chcesz oglądać film?
K: A gniewasz się?
Z: Już mniej.
K: To chcę.- Rozsiedli się wygodnie w sofie. Kate wtuliła się w żołnierza. Zane głaskał ją i dalej rozmyślał o niej. Ciągłe tajemnice, strach Kate, brak zaufania. Czy to się uda i czy kiedyś zmieni się coś w ich relacji? Czemu tak w ogóle myśli? Potrząsnął głową i pocałował Kate. Zauważył, że śpi, Zaśmiał się.
Z: Tak bardzo chciałaś oglądać film.- Wziął ją na ręce i przeniósł do sypialni. Napisał w jej notesie liścik i położył przy głowie. Chwilę patrzył jak śpi. Zrozumiał, że za bardzo ją kocha, żeby się wahać. Popatrzył na zegarek i wyszedł po cichu.

Komentarze