Rozdział 17

Poniedziałek 16.03.2012r Godz. 18.02

 A: Gdzie ta Kate?- Podeszła do okna i się rozglądnęła. Zane posłał jej uśmiech.
Z: Promieniejesz.
A: Mam lusterko, ale dziękuje.
Z: To chyba jesteś ślepa. Wyglądasz przepięknie. Ciąża ci służy.
A: Jesteś pewny, że przyjdzie?- Zastanowił się chwilę, ponieważ po ostatniej wizycie u policjantki wyjechał na trzydniowe szkolenie z innymi atekami. Przyjęła to w porównaniu z innymi kobietami, z którymi się spotykał spokojnie. Może to kwestia tego, że sama pracuje w policji i doskonale zdaje sobie sprawę jak wygląda życie policjanta i do tego antyterrorysty. Skoro nie było go kilkanaście miesięcy w kraju to 3dni nie zrobią jej różnicy. Wiedziała, z kim się wiąże, ale był pełen podziwu, że go akceptuje i znosi ciągłą rozłąkę. Inne już dawno go zostawiały, albo robiły awanturę. Kate jest zupełnie inna osobą. W pełni świadoma, z kim się związała i jak jej życie będzie wyglądało dała mu szansę.
Z: Tak, jestem pewny.
D: Zaraz do niej zadzwonię. Zawsze się spóźnia!- Zdenerwowany chwycił za telefon.
Z: Nie żebym ją usprawiedliwiał, ale pewnie zatrzymało ja cos ważnego, bo nie sądzę, żeby przegapiła z wami spotkanie.
A: Jak to z nami? A tobą?
Z: Widzisz… Kate nie wie, że wróciłem. Jest święcie przekonana, że dopiero wracam.
A: Wkurzy się.
D: Gdzie jesteś!?- Odwrócili się i zobaczyli, ze Danny ściska telefon.
K: Będę do 15 minut, miałam spotkanie z prokuratorem i trochę się przeciągnęło.
D: Czekamy…
K: Zaraz będę. – Schował telefon do kieszeni.
A: I co ci powiedziała?- Dopytywała się zirytowanego męża.
D: Praca ja zatrzymała.- Wymownie popatrzył na żołnierza, który wyszczerzył zęby.
D: Nie ciesz się głupio.
Z: Nie śmiałbym. – Ashley się zaśmiała i przytuliła Danna.
D: Idę do grilla, skoro zaraz będzie.- Ashley z pomocą blondyna usiadła na krześle.
A: Przepraszam, ale to już ta faza, kiedy najprostsza czynność jest tą najtrudniejszą.
Z: Pomyśl sobie, że zaraz już będziesz mogła przytulić dzidziusia.
A: To prawda.- Przyglądnęła mu się uważnie. Wiedziała już teraz, że coś go trapi. Zawsze zachowywał pozorny spokój.
A: Możesz mi powiedzieć, co cię gryzie?- Popatrzył zdziwiony na ciężarna kobietę. Ashley zawsze mówiła prosto z mostu.
Z: Skąd ci przyszło do głowy, ze cos mnie gryzie?
A: Nie kłam, znam cię za dobrze. Powiesz mi?- Nie mógł uwierzyć, że czyta z niego jak z otwartej księgi. Zrobiło mu się głupio. Nie może zawracać jej głowy swoimi problemami, zwłaszcza teraz jak jest w ciąży.
Z: To są problemy zawodowe, więc nie mogę mówić o nich… Sama rozumiesz?
A: W dalszym ciągu kłamiesz. Chodzi o Kate, bo praca byś się nie przejął. Za dobrze cię znam mój drogi. Od dziecka nie przejmowałeś się szkołą, ani pracą.
Z: Chodzi o Kate…- Przyznał niechętnie rację Ash. Popatrzyła mu w oczy, które przestały tryskać energią, a stały się poważne i skupione.
A: Co cię martwi?- Zerknął, czy są sami.
A: Dan jest w ogrodzie, będzie go słychać jak wchodzi. To jak?
Z: To zabrzmi dziwnie, tym bardziej, że sam jestem policjantem, ale trudno. Nie cierpię Billego. – Wypalił. Widziała irytację na jego twarzy.
Z: Wiem, że to głupie…
A: Mogę ci też cos powiedzieć?
Z: Tak?
A: Ani ja, ani tym bardziej Danny nie lubimy go.
Z: Nie mogę znieść jego kozaczenia, zaczepek, docinków, prowokacji, a najbardziej chyba tego, że jest partnerem mojej Kate i ona ufa mu bezgranicznie. Ma z nią lepszy kontakt niż ja…- Z jednej strony chodziło mu, o Whita, ale z drugiej strony o kontakt z Kate. To był główny problem.
A: Ona zawsze miała dobry kontakt z Billym, ale nie wydaje mi się, żeby ufała bardziej jemu niż tobie…
Z: Serio? Widzisz od jakiegoś czasu ze mną praktycznie nie rozmawia i odpycha mnie na każdym możliwym kroku. Woli się zwierzać jemu niż mnie i u niego szukać wsparcia.
A: Czemu cię odpycha?- Była zdziwiona.
Z: Kiedy tylko wspomnę o Sroce to od razu ucina temat i nie chce rozmawiać i zamyka się w sobie coraz bardziej odpychając mnie, a powinna się wyżalić, ponieważ psycholog mi mówił, że dalej dusi w sobie cały smutek, złość, żal i ból. Ze mną nie rozmawia na ten temat, ale z Billym owszem.
A: Wiesz Billy znał Srokę od podszewki, prowadził ta sprawę razem z Kate i sądzę, że ona po prostu czuje, że rozumie ją…
Z: Rozumiem.. Jestem gorszy…
A: Zane! Na litość! Postaw się w jej sytuacji…
Z: Chciałbym, ale nie mogę…
A: Daj jej czas, ona sama przyjdzie do ciebie. Jestem tego pewna. Ufa ci tylko tego nie pokazuje. Boi się być zależna od drugiej osoby. Zwłaszcza po tym, co się stało.- Ugryzła się w język. Za bardzo się rozgadała. Zane na pewno to wychwycił, bo badał jej twarz.
Z; Co masz na myśli.
A: Nie mogę… Nie chce się mieszać, sama ci powie jak będzie gotowa.
Z: Widzisz ciągłe sekrety.
A: Wiesz, jednego jestem pewna.- Popatrzyła mu głęboko w oczy. Uspokoił się. Lubił ciepło bijące od Ash.
Z: Czego?
A: Kocha cię. Wiem, że może być chłodna i odtrącać, ale sam wiesz, że została bardzo zraniona i oboje nie jesteśmy sobie tego w stanie wyobrazić jak bardzo cierpi z tego powodu. Nie mówię tutaj tylko o Sroce. Musi się na nowo osiwić z myślą, że ktoś przy niej jest, wspiera ją, kocha i szanuje.
Z: Masz rację, muszę wyluzować. Ale to nie zmienia faktu, że mam ochotę rozkwasić gębę Whita na glebie.
A: A w pracy o was nie wiedza dalej?
Z: Nie, Kate mówi, że to zły pomysł. Oczywiście Nate wie. – Usłyszeli pisk opon. Podeszła razem z żołnierzem do okna. Kate z Billym wysiadła.  Otworzyła tylnie drzwi. Nie mogła poradzić sobie z prezentem, który najwyraźniej zaklinował się. Billy się zaśmiał i podszedł do partnerki od tyłu. Nachylił się i pomógł wyciągnąć pakunek. Wyglądało to dosyć dwuznacznie. Zane był pewny, że Billy specjalnie podszedł tak do Kate.  Ashley złapała Zana za ramię. Miał zaciśniętą szczękę. Kate pomachała policjantowi na pożegnanie wolną ręką z uśmiechem na twarzy, odpowiedział jej całusem.
A: Zane spokojnie…- Wziął głęboki wdech. Starał się uspokoić. Wiedział, ze Kate nie jest niczemu winna.
D: Otworze!- Krzyknął. Zana patrzył na Ashley. Posłała mu uśmiech.
A: Opanowałeś się?
Z: Myślę, że tak. Chodź, bo coś mamy dla was. – Podeszli do drzwi. Kate oczywiście wdała się od progu w dyskusje z Dannym.
D: Musiałaś się spóźnić!?
K: Wybacz, że nie mam ustalonych godzin w pracy jak ty.- Mierzyli się wzrokiem. Rozdzieliła ich Ashley.
A: Czy wy zawsze musicie skakać sobie do oczu!?
K: Ledwo otworzył drzwi i krzyczy na mnie!- Broniła się.
D: Bo mam powód…
A: Danielu! - Skarciła męża
Z: Czy ty krzyczysz na moją piękną kobietę!?- Oparł się o framugę drzwi. Kate prawie upuściła prezent.
Z: Nie patrz tak na mnie, tylko chodź się przywitać.- Kate podeszła i czule go pocałowała. Zane jak zawsze oddał pocałunek.
K: Co ty tutaj robisz?
Z: A ty?
K: Odwiedzam przyjaciół.- Uśmiechała się cały czas.
Z: Widzisz tak się złożyło, że ja też.
K: A właśnie! Nie wiem, czy wam się spodoba, ale mamy mały prezent dla dzidziusia.- Wręczyła Danniemu dosyć ciężki pakunek. Adwokat głową pokazał mieszkanie. Weszła trzymając Zana za rękę

Komentarze