Rozdział 18

Poniedziałek 16.03.2012r Godz. 18:50

A: Chyba trochę was poniosło!- Przeglądała kosz z prezentami dla dzidziusia.
D: Te buty są odjazdowe! Mówisz, że będzie piłkarzem?
Z: Na to liczę, chyba, że wda się w wujka i zostanie żołnierzem, albo antyterrorystą.- Ashley zmierzyła go lodowatym spojrzeniem.
Z: Ewentualnie może być jak ty prawnikiem.
A: Ta opcja jest o wiele lepsza.
Z: Co ci się nie podoba w byciu żołnierzem?
A: Pomyśl… Jaki piękny kocyk! Na pewno ty wybierałaś!- Kate się zaśmiała.
K: Tak mi się te małpki spodobały, że musiała go kupić!
D: Baby!- Zane z Danym złapali za piłkę do nogi, która też była w koszyku i zaczęli kopać.
A: Na pole z tą piłką! Nie ma grania w domu!
K: Faceci…- parsknęli śmiechem, Zane wychodzą na zewnątrz pocałował Kate w czoło.
A: Sprawdźcie co z naszym grillem!- Krzyknęła za nimi.
A: Chodź, coś ci pokażę!- Wyszły na piętro. Otworzyła pokój, który kiedyś był przeznaczony dla gości. Kate otworzyła usta. Była pod wrażeniem.
K: Sama projektowałaś?
A: Tak, podoba ci się?- Oglądała przepięknie udekorowany pokój. Główna ściana, przy której było łóżeczko była błękitna a reszta wymalowana na delikatny szary kolor. Dodatki w kolorze: białym, szary i niebieskim, uzupełniały wnętrze.
K: Piękny pokój! Ashley masz telnet!- Blondynka szeroko się uśmiechnęła. Oczy jej się śmiały.
A: Serio ci się podoba?
K: Tak jest śliczny!
Z: Jaki fajny pokój!- Odwróciły się w drzwiach stał Zane.
K: Posłuchujesz nas?
Z: To nie moja działka. Ty pewnie jesteś w tym lepsza.- Zmierzyła go. Zane zaśmiał się.
Z: Dan woła was na jedzenie.
A: Zaraz zejdziemy, tylko poukładam prezenty.- Zane kiwnął głową i zostawił je same. Blondynka od razu zabrała się za odstawianie prezentów na półkę. Wzięła do ręki książkę. Popatrzyła na okładkę a potem na Kate.
K: Sądzę, że „Przygody Tomka Sawyera” będą ciekawą lektura dla chłopca.
A: Wiedzieliście, że to chłopiec.
K: Od dawna.
A: Daniel!- Zdenerwowała się.
K: Spokojnie.
A: To miała być tajemnica.- Ashley czasmi była jak dziecko. Zawsze dochowywała sekretów i obietnic.
K: I jest nadal. My nic nie powiemy nikomu. Myślałaś już nad imieniem?- Uspokoiła się, a oczy na nowo rozbłysly.
A: Connor, albo Robert. Jak na razie nie potrafimy się zdecydować.- Schodziły powoli po schodach. Na dole Kate popatrzyła jej w oczy.
K: Connor Clarkson.- Ashley pokiwała wesoła głową. Policjantka usiadła koło Danna, tym samym naprzeciw Zana. Skrzywił się.
Z: Nie mogłaś usiąść obok mnie?
K: Nie, ponieważ ja tutaj zawsze siadam!
D: To akurat prawda.
K: Mogłeś zająć sam miejsce koło mnie...
Z: Nieważne...- Włożył kawałek grillowanego kurczaka do ust. Popatrzył na Ashley, która pokiwała głową.
A: Wiecie co mi ten wieczór przypomina?
Z: Zapewne Zakopane!?- Spuściła głowę. Kate zaśmiała się. Danny przytulił żonę.
A: Czy wy zawsze wszystko wiecie?
K: Taka praca.
Z: Dokładnie. - Kate poczuła wibracje w telefonie. Zerknęła dyskretnie na wyświetlacz. Dzwonił Billy. Wytarła usta serwetką i wstała z miejsca.
K: Przepraszam, ale muszę odebrać. To z pracy.
D: Nie możesz najpierw zjeść, a potem oddzwonić?
K: Niestety.
D: Jasne praca zawsze najważniejsza...- Policjantka nic nie powiedziała, ponieważ słowa przyjaciela ubodły ją i to bardzo. Nie dała po sobie poznać, że jej przykro. Wyszła przed dom.
A: Chyba trochę przesadziłeś. - Danny popatrzył na Zane, a potem na Ash.
D: I dobrze. Może coś do niej dotrze w końcu. Praca nie jest najważniejsza w życiu. Prawda Zane?- Antyterrorysta milczał. Był zły, że odebrała od Whita, ale z drugiej strony on też zawsze odbiera telefony z pracy.
Z: Nasza praca i życie tak wygląda. Musimy być zawsze pod telefonem i nie sądzę, żeby dla niej było przyjemnością odbieranie telefonów po godzinach, w trakcie snu, randki, bo dla mnie to nie jest nic przyjemnego... Odpuść jej trochę.
D: Nie wkurza cię jej zachowanie?
Z: Wkurza mnie White, a nie ona. - Zamyślił się.
A: Czy my nigdy nie możemy usiąść do jedzenia bez sprzeczek?
D: Przepraszam, ale to nie w złej wierze. Chcę, żeby była szczęśliwa i nie spędziła całego życia w pracy, szpitalu i przy trupach i ciemnych typkach... Martwię się o nią najzwyczajniej w świecie.
Z: Czemu jej nie powiesz tak jak nam na spokojnie, tylko mówisz z wyrzutem?
D: Pójdę do niej. faktycznie przesadziłem. Musisz ją bardzo kochać, skoro jesteś taki wyrozumiały.
Z: Ashley też musi cię bardzo kochać, skoro znosi twoje napady złości i humorki. - Posłał Ashley oko.
A: Jesteście kochani.- Danny ruszył w kierunku drzwi. Ashley złapała się za brzuch.
Z: Co się dzieje!?- Spanikował.
A: Ciii.- Przyłożyła palec do ust i złapała go za rękę, którą przyłożyła do brzuszka. Zane uśmiechnął się.
Z: Kopie. Mówiłem, że będzie piłkarzem to Kate kazała mi walnąć głową w ścianę.
A: Nawet nie wiesz jakie to uczucie czuć w sobie życie.- Łzy napłynęły jej do oczu.
Z: Hej kolego! Za parę lat będziesz z nami kopać w prawdziwą piłkę. Wujek Zane nauczy cię jak ogrywać tatusia.- Ashley zaśmiała się.
Z: Ashley... Powiesz mi póki ich nie ma jedną rzecz?- Spoważniał.
A: To zależy, czy będę mogła.
Z: Kim jest Sam?- Wyraźnie zamarła. Dał jej czas. I był pewny, że wie o kogo pyta. Danny popatrzył na twarz Kate. Była smutna. Nie dziwił się. Mięli rację. Jak zwykle przegiął po całej linii.
K: Już idę. - Odwróciła wzrok. Dan podszedł do niej i ją przytulił.
D: Przepraszam, nie powinienem był tak się do ciebie zwracać. Martwię się o ciebie. Nie dzwonisz, nie piszesz, nie dajesz znaku życia... Zastanawiam się przez to ciągle, czy nic ci się nie stało?
K: Czemu sądzisz, że coś się mi stało? Przecież możesz do mnie zadzwonić.
D: Próbowałem, ale nie odbierałaś, a mi już głupie myśli przychodzą. Wiesz, że traktuję cię jak siostrę. Chcę, żebyś była w końcu szczęśliwa i zadbała o siebie. A ty ciągle się przepracowujesz.
K: Jestem szczęśliwa. Mam Zana, was i pracę, której bym nie zamieniła na na żadną inną.
D: Przepraszam, że cię ciągle tak surowo oceniam i naskakuję na ciebie.
K: Wiem, że robisz to z troski. - W głębi serca dalej bolały ją słowa adwokata, jednak mówił to, bo się martwił. Zawsze reagował gniewem na krzywdę bliskich mu osób. Jedynie na Ashley nigdy nie krzyknął ani też nie gniewał.
K: Dzwoń do mnie. - Ashley zerknęła w bok. Nie mogła mówić o przeszłości Kate, bo jej obiecała, ze nie będą do tego wracać. Nie chce się mieszać. Zane na nią patrzył błagalnie. Po tym wzroku jest pewna, że wie jak bardzo się bije z myślami.
A: Nie chcę się mieszać. Obiecałam Kate.
Z: Proszę...
A: Nie mów Kate, że ci powiedziałam, ale robię to też dla jej dobra i obiecaj mi, że zostanie to tylko dla ciebie.
Z: Nigdy bym jej celowo nie skrzywdził, dlatego pytam ciebie kim jest Sam, bo wiem, że mogę ją zranić tym pytaniem.
A: Masz złote serce, pomimo, że jesteś narwany i pyskaty. Kochasz Kate?
Z: Nad życie ją kocham i zrobię dla niej wszystko, ale ciągle czekam na to, żeby mi zaufała i tracę juz powoli wiarę... Jeśli nie zaufa mi to nam się nie uda...
A: Nie mów tak! Sam to jej były narzeczony. - Zrobił ogromne oczy.
Z: Kate była zaręczona?- Nie mógł uwierzyć w to co usłyszał.
A: Tak, ale krótko po zaręczynach się rozstali. - Odwróciła głowę, żeby nie widział jej. Jednak ciężko przechytrzyć antyterrorystę.
Z: Dlaczego się rozstali?
A: Zane, już i tak za dużo ci powiedziałam... Nie mogę i nie chcę się mieszać.
Z: Widzę po twojej minie, że musiało się coś poważnego stać...Nie rozstali się z powodu poglądów, czy kłótni, prawda?- Pokiwała twierdząco głową. Usłyszeli otwierające się drzwi.
Z: Spokojnie, już nic więcej nie chcę wiedzieć. I nie powiem nic Kate.
A: Dziękuję.

Komentarze