Rozdział 27

Czwartek 27.03.2012r godz. 13:46

Popatrzyła w lusterko i stwierdziła, że przed spotkaniem z Ashley musi zamaskować podpuchnięte oczy i zmęczenia. Cały czas musi się maskować i uważać, żeby nie zdradzić, w jakim podłym jest nastroju. Sytuację pogarszał fakt, ze Zane wyjechał gdzieś z wojska. Atecy nie chcieli powiedzieć jej gdzie i kiedy wróci. Poczuła, że łzy napływają jej do oczu, ale powstrzymała je. Delikatnie się wymalowała z mocniejszą kreska eyelinerem, żeby czasem nie przyszło jej do głowy płakać. Musiała się ubrać jakoś w miarę dobrze, żeby Ash się nie przyczepiła. Założyła szare rurki i moro koszulę. Miała trochę czasu do przyjazdu przyjaciółki, wiec zrobiła sobie kanapkę. Przy stole włączyła radio. Miała pecha i zamiast na muzykę trafiła na wiadomości. Podkręciła radio, kiedy usłyszała wiadomość o kolejnym napadzie na bank to już był czwarty napad w ciągu 3 miesięcy. Zaniepokoiła ją ta informacje. I policja znowu bezradna i znowu nagonka.  Nareszcie muzyka. Głowę oparła o ścianę i wsłuchiwała się w melodię. Dawno nie słuchała muzyki. Nawet jak w aucie jedzie nie ma czasu ani ochoty słuchać nowości. Jej błoga chwila nie trwała długo, ponieważ Ashley dobijała się do drzwi.
K: Już otwieram.- Krzyknęła i ruszyła do drzwi. Ashley wprost promieniała. Jak ona to robi, że nawet w ciąży wygląda pięknie?
A: Jak ja się za tobą stęskniłam!- Przytuliła przyjaciółkę. Kate delikatnie ją objęła.
K: Ja za tobą też i naszym małym kolegą. – Dotknęła spory brzuszek kobiety.
A: Co to się stało, że masz dzień wolny?
K: Czasami tez musze robić zakupy.
A: Właśnie widzę!- Zmierzyła ja z góry na dół.
K: Ej nie mówiłam o ciuchach.
A: A szkoda, bo tez by ci się przydało odświeżyć szafę.
K: Pomyślimy i o tym. Ale musze kupić kilka doniczek, kwiatów, i lustro do przedpokoju, bo dalej po Sroce nie kupiłam, a jednak ciężko się obyć bez lustra na przedpokoju. A ty, co kupujesz?
A: Musze dokupić kilak rzeczy, bo potem nie będzie czasu, a wiesz już coraz bliżej. –Pogłaskała się po brzuchu.
A: Mam nadzieję, ze nie jesteś zła, że cię wyciągam jeszcze do ginekologa?
K: Nie no cos ty! Chętnie zobaczę jak to jest.- Puściła jej oko i wyszły do samochodu Ash. Kate prowadziła. Poczuła wibracje w telefonie, ale nie miała ochoty nawet patrzeć, kto dzwoni, bo była pewna ze to ktoś ze Stalowej.
A: Cos jesteś milcząca.
K: Skupiam się na jeździe, bo nie chce, żeby coś komuś się stało.
A: Nie przesadzasz trochę?
K: Nie? Możesz włączyć radio i słuchać muzyki. Ja mam was dostarczyć całych i zdrowych.- Ashley bez zastanowienia włączyła radio i wesoło nuciła melodie. Kate zazdrościła jej beztroskiego życie, wesołości i otwartości. Popatrzyła na nią i się uśmiechnęła. Zaparkowała pod klinika, bo przecież Ash nie rodzi w zwykłym szpitalu tylko w prywatnej klinice. Pomogła jej wysiąść i chwile później siedziały w gabinecie.
Dok: Witam.
K: Dzień dobry.
Dok: Tym razem nie mąż?
A: Nie lepsza przyjaciółka. Chcę, żeby i ona to usłyszała. – Lekarz się uśmiechnął i podłączył aparaturę do jej brzuszka. Długo nie trzeba było czekać na dźwięk serca maleństwa. Kate zrozumiała, jakie to musi być dla Ashley ważne. Złapała przyjaciółkę za rękę. Ash popłynęły łzy. Zaśmiały się.
A: Doktorze, kiedy rodzę?
Dok: Połowa maja. Dziecko jest zdrowe i pełne siły.
A: Odczuwam to przy każdym kopnięciu. – Ubrała się i pożegnały się z doktorem. Galeria handlowa była 5 minut od kliniki wiec szybko dotarły na miejsce. Najpierw zabrały się za szukanie ciuszków, pampersów dla małego a potem przyszła kolej na nie. Kate nie lubiła tej części. Blondynka buszowała po sklepach z ciuchami nawet ciąża nie była jej w stanie powstrzymać od zakupów, za to Kate stała z boku i rozglądała się. Spotkały się pod przymierzalnią. Ashley przepatrzyła jej rzeczy i połowę odrzuciła. Sama przyniosła kilka swoich propozycji. Nawet spodobała się koszulka w kratkę i jeansowa koszula, która jej przyniosła. I zdecydowałaś się na kupno tych koszul, kilku topów z przeceny i czarnych rurek. Musiała przyznać, że humor lekko się jej poprawił. Ashley podeszła do kasy z całą sterta ciuchów.
K: Danny cie zabije.
A: Sam kazał mi nie oszczędzać, a Zanowi odpadnie szczęka jak cie zobaczy w czymś innym niż czarnym. Swoja drogą to schudłaś Kate.
K: wydaje ci się. - Spochmurniała.
A: Wcale nie. Jesteś chudsza i to widać.
K: skoro tak mówisz to idziemy na ciastko. Zapraszam. Usiadły w cukierni. Zajadały się dużym kawałkiem tiramisu.
A: Żałujesz, ze kupiłaś te ciuch?
K: Nawet nie, czasami trzeba cos odmienić, ale to nie znaczy, że zrezygnuję z szarości, bieli, czerni i moro. – Ashley skrzywiła się.
A: Zawsze to coś. – Kate wzięła kawałek ciasta do ust i zauważyła, że przyjaciółka się na nią gapi.
K: Cos nie tak?
A: Mogę cie o cos zapytać?
K: Pewnie.
A: Płakałaś?- Kate sztucznie się uśmiechnęła.
K: Szalona jesteś? Czemu tak twierdzisz?
A: Masz podpuchnięte oczy, wiec pomyślałam, że płakałaś.
K: Ashley jestem przemęczona ciągle mam na głowie jakieś śledztwo. – Ashley lekko się uśmiechnęła
A: Skoro tak mówisz. A co Zane na to?- Zadawała coraz bardziej niewygodne pytania dla policjantki.
K: Nic.
A: Jak to nic? Nie widzi, ze jesteś wyczerpana?- Oburzyła się.
K: On jest tak samo zmęczony jak ja.
A: A u was wszystko okej?
K: A czemu by nie?- Starała się ją zbyć.
A: Bo dawno was u mnie nie było i nie wiem, co u was, Zane nawet nie odbiera telefonu, co z nim?
K: Jest w wojsku i nie odbiera od nikogo telefonu, nawet ode mnie. – Starała się załagodzić sytuacje.
A: Teraz wszystko jasne.- Wesoło uśmiechnęła się.
A: jak wróci i zobaczy cie w takim stanie to na pewno sobie usłyszysz.
K: Na pewno.- Blado się uśmiechnęła.
K: My tu gadu, gadu a ja o doniczkach i ziemi zapomniałam! Poczekaj chwile, zaraz wrócę.
A: No nie wiem.  – Droczyła się.
K: Kupię ci ciastko.
A: Lody i załatwione.- Zaśmiała się. Kate wstała od stolika, ale szybko złapała się stołu i zamknęła oczy. Stara się uspokoić.
A: Kate, co się dziej?- Zdenerwowała się.
K: Nic, straciłam równowagę, nie denerwuj się, bo zaszkodzisz małemu.
A: Nie kłam, zrobiło ci się słabo.
K: Z przemęczenia. To wszystko.- Oddaliła się od stołu po porcje lodów do przyjaciółki. Postawiła przed nią porcje lodów.
A: Oszalałaś? Żartowałam!
K: Ale ja nie. Z policja się nie żartuje. Przynajmniej będziesz miała zajecie na parę minut.- Posłała jej uśmiech. Oddaliła się od przyjaciółki a przed oczami na nowi zrobiło się jej ciemno a łzy spłynęły jej po policzku. Otarła je szybko. Ash pomachała jej, kiedy się odwróciła. Gdy tylko zniknęła jej z oczu wykręciła na komórce numer Zana. Po kilku sygnałach odebrał
Z: Ashley co jest?
A: czemu szeptasz?
Z: Bo nie mogę rozmawiać.
A: Dasz mi dwie minuty?
Z: Okej, ale powiesz mi, co się dzieje?
A: Tak, t nie chodzi o mnie, ale o Kate. Zauważyłeś, że ostatnio z nią jest cos nie tak?
Z: To znaczy?
A: Jest blada, schudła i prawie mi zasłabła.
Z: Jesteś teraz z nią?
A: Tak jesteśmy na zakupach, ale teraz poszła po cos tam i siedzę sama i bardzo się o nią martwię.
Z: Nie wolno ci się denerwować Ash, Kate jest przemęczona, jak tylko wrócę to zajmę się nią obiecuje. Nic jej nie grozi chłopaki nad nią czuwają. – Sam chciał wierzyć w te słowa. Znał na tyle Kate, żeby wiedzieć, że jest dobra aktorka i świetnie maskuje uczucia.
A: Na pewno?
Z: Na miliard procent. Ale błagam cie nie denerwuj się.
A: Przestraszyłam się, bo jest taka blada i marnie wygląda. – Zana zabolało. Przez niego pewnie tak wygląda. Rzucała się w wir pracy, żeby o nim zapomnieć. Musi go nie cierpieć.
Z: Nie masz, czym się martwic jestem blisko niej.- Kolejne kłamstwo, ale dla dobra dziecka.
Z: Musze już kończyć. Trzymaj się i pozdrów Dana i niczym się nie martw.
A: Pa.- Kate podeszła do niej
K: Z kim gadałaś plotkaro?
A: Z Dannym- skłamała, nie wiedziała jak ma jej powiedzieć prawdę.
A: Masz pozdrowienia od niego i kazał cie uściskać.
K: To miłe podziękuj mu. Zbieramy się?
A: Ja już mam dość.
K: Nie wierze!
A: W co?
K: Ty nie masz siły na zakupy!- Parsknęły śmiechem. Ashley odwiozła ją do domu. Kate przesadziła kwiaty i zawiesiła lustro. Wszystko wraca do normy. Nowe kolorowe kwiaty ożywiły wnętrze tak jak sugerowała Ashley a lustro bez ram powiększyło przedpokój. Włożyła nowe ubrania do szafy. Kiedy je wkładała przypomniała sobie słowa przyjaciółki o tym, ze Zanowi opadnie szczeka? Łzy napłynęły jej do oczu. Minął tydzień a ona dalej czuje się fatalnie. Wzięła do reki zdjęcie z Zakopanego. Popłakała się. Przypomniała sobie ich randkę jak tańczyli w góralskiej knajpie. W tedy pstryknęli im zdjęcie. Zane obejmował ją w tańcu, a ona patrzyła mu w oczy. Lubiła to zdjęcie Zane miał na nim ta swoja pewna siebie minę. Nie mogła sobie przebaczyć, ż tak zmarnowała ich miłość. A teraz nie wie nawet gdzie jest i kiedy wróci.

Komentarze