Rozdział 37

Środa 16.05.2012 godz. 16:40

Policjanci sprawnie otoczyli budynek. Wydział kryminalny wraz z zastępcą Zana zebrał się wokół niego. Atek dyktował im cały paln i co mają robić.
Atek: Szefie, mamy problem.
Z: Jaki?- Zdenerwował się. Antyterrorysta pokazał mu drzwi. Zobaczyli ciało i tarczę z ludzi. Nie mogli strzelać.
B: Co to ma być do cholery?- Zapytał na głos i popatrzył na Zana. Blondym myślał chwilę.
Z: To są zawodowcy. Nie cofną się przed niczym.- Nate też zdziwiony popatrzył na żołnierza.
N: Co to oznacza? Wytłumacz nam.
Z: Tyle, że będą walczyć do końca. Nie ustąpią i nie boją się zabijać i sami zginąć. - Billego przeszły ciarki po plecach. Zane mówił z takim spokojem i skupieniem.
B: Spotkałeś się już z czymś takim?
Z: Niestety. Zrobili tarczę z ludzi co uniemożliwia nam strzelanie i wejście do budynku. Na pewno mają w małym palcu plan budynku i system monitorujący. Będzie ciężko.
B: Kim oni są?
Z: Tego jeszcze nie wiem, ale mam pewne przypuszczenia.
N: Możesz mówić jaśniej do nas?
Z: Nie ma czasu na przypuszczenia, jeśli potwierdzą się moje obawy to wam powiem. Teraz nie ma czasu. - Przyłożył krótkofalówkę do ust i wydał rozkazy. Atecy mięli być w gotowości i nie otiwrać ognia.
Z: Policzcie z dystansu ludzi. - Sam poszedł za nimi. Szukał wzrokiem mamy i Kate. Przyłapał go na tym Nate.
N: 15 osób, nie wiemy ilu jest napastników.
Z: Do takiej akcji na peweno wiecej niż 3. Nie ma Kate i mamy. - Odwrócili się do auta, na którym były plany. Usłyszęli huk. Szybko odwrócili się. Dołączyła do grupy osobó poobijana Kate z panią Dianą.
Z: Skórwiele!
N: Spokojnie.- Uspokoił go. Kate odszukała ich. Billy popatrzył na nią. Wskazał jej zabitą kobietę. Pokiwała lekka głową, dając znak, że nie żyją.
B: Panowie wiem! Wiem jak możemy się dowiedzieć czegoś więcej o terrorystach.
Z: Zamieniam się w słuch.- Billy streścił im plan. Zaakceptowali go. Wdrożyli do niego negocjatora. Podszedł z megafonem i Billym obok. Nate i Zane mieli w rekach notesy.
Neg: Chcemy wiedzieć tylko ile osób jest rannych.- - Odpwiedziała mu cisza. Ludzie, którzy byli tarcza mieli spuszczone głowy. Kate musiała dać im jakoś znać. Tylko jak? Wpadła na pomysł. Kiwnęłą głową dwa razy. Zane i Nate zadowoleni zanotowali.
Z: Zrozumiała nasz plan.
N: Sprytna jest, i dobrze rozumie się z Billym. - Negocjator kilka razy powtówrzy to samo pytanie, żeby nie wzbudzić podejrzeń, zapytał o karetkę, czy są głodni, ale odpowiadała cisza. Zapytał ilu jest napastników. Kate stwierdziła, że to już będzie ciężej pokazać. Zacisnęła dłoń w pięś i pusiła ją, do tego kiwnęła berdzo ostrożnie głową. Miała nadzieję, że zrozumieli.
Z: 7.
N: Też tak mi się wydaje.- Negocjator nie przestawał prowadzić rozmowy. Starał się zadzwonić do napastników, ale na marne. Jeden atek podszedł do Zana i zabrał go na bok.
Atek: Mają kaery, że wszystkich stron, widzą każdy nasz ruch.
Z: Nie jest dobrze. Fatalnie... Zaraz coś wymyślę.
Z: Snajper na pozycji?
Atek: Tak, ale ma fatalną widoczność.
Z: Jest male okienko na dachu, ale oni usłyszą helikopter, a idiotami nie są, wdrapać się tez nie damy rady, bo nas zauważą... Idź na pozycję. - Przeczesał ręką włosy. Nate zauważył poruszenie przy drzwiach. Zniknęła Kate i mama Zana.
N: Zane. - Żołnierz od razu zauważył, że ih nie ma. Zadzwonił telefon.
Neg: To oni.
Z: Odbierz. Na głośny dawaj.
Nap1: Ile jest dla was warta ta suka?!- Wykrzyczał.
Neg: Nie będziemy negocjować w takich warunkach.
Nap1: To trudno, wasza koleżanka zaraz pożegna się z życiem.
Nap: Nie jesteście terrorystami. Jeszcze możecie to wszystko naprawic. Wypuście ludzi.
Nap1: To ja tutaj ustalam zasady. Macie podstawić helikopter naładowany do samego końca i macie załatwic pół miliona w nieoznakowanej gotówce i pamietajcie bez pluskw. Macie 40 min.
Z: Żebyś się nie zdziwił. - Powiedział sam do siebie.
Neg: Potzrebujemy wiecej czasu.
Nap1: Macie 40 minut, każde 5 minut spóźnienia, to jedna zabita osoba. A wasza koleżanka bedzie naszą przepustką. - Rozłączył się.
Z: Nate, załatwiaj helikopter.
N: Postradałeś zmysły?!- Zdenerowała się.
N:Skąd ja c wezmę pól miliona!?
Z: Potrzebuję tylko helikopter. Oni nigdzie nie odlecą. Zaufaj mi.
B: Coś ty wykombinował?
Z: Zobaczycie. - Billy i Nate wymienili się spojrzeniem. Zaczęli działać. Po 20 minutach było słuchać helikopter, który wylądował na sąsiednim budynku. Znowu zadzwonił telefon.
NAp1: Gdzie go postawiliście?! Ma byc na naszym dachu.
Neg: Tam nie ma gdzie wylądować.
Nap1: A chcesz, żebym sprzedał kulkę komuś?
Neg: Wypuść ludzi, wystarczy ci nasza policjanta. Macie wszystko co chceiliście.
Nap1: Okej. Wysoko jednak cenicie swoich ludzi. Wypuśimy ich jak odlecimy.
Neg: Zaraz wam podstawimy samolot. - Helikopter wylądował teraz na właściwym dachu. Mężczyźni razem z Kate wyszli na dach. Atecy dalej nie mogli strzelać, ponieważ napastnicy zasłonili się kobietą. Ludzie z budynku wybiegli w strachu. Billy i Nate pomagali im opuszczać bezpiecznie teren. Wsiadając do samoloty, Kate zauważyła snajpera. Odsunęła się. Miała szczęście, bo został na dachu tylko ona i jeden napastnik, reszta była juz w helikopterze. Padł celny stzrał. Kate udała na głebę zasłaniając glowę rękami. Drzwi od helikoptera zaknęły się. Napastnicy chcieli strzelac, ale nie mięli jak. Cala maszyna wypełniła się dymem i gazem łzawiącym. Antyterroryści wdrapali się na dach i z okrzykiem wyciągnęli ich ze środka. Jeden z ateków pomógł wstać obitej Kate.
K: Piękna akcja panowi. Dobra robota!- Pochwaliła ich. Była pewna, że to zasługa Zana. Wychodząc z budynku szukała go. Nie znalazla go. Billy do nie podszedł.
B: Cała jesteś?- Oglądnął ją.
K: Co z mamą Zana?- Zignorowała go.
B: Nie wiem. - Zane Stał przy samochodzi policyjnym, w którym siedziała jego mama.
Z: Jak się czujesz?-
D: Bywało gorzej. Co z Kate?
Z: Nie wiem. Pewnie jest cała.- Miał chłodny wyraz twarzy. Mama ateka zdenerwowala się. Zauważyła policjantkę, ktora rozmawiała z kolegą. Zane odwrócił się. Popatrzyli się na siebie. Kate szybko odwróciła wystraszona wzrok.
D: Co jej zrobiłeś?
Z: Ja?- Zapytał zdziwiony.
D: Ona się ciebie boi.
Z: Gadasz glupoty. - Zignorował ją.
D: Powiedziała mi to. Może nie dosłownie, ale stwirdziła, że ty byś ją zabił, jeszcze bardziej znienawidził...- Zrobiło się jej przykro.
Z: Gadasz głupoty.
D: Dostała...
Z: Wyliże się, taką ma pracę.- Udawał, że nie dotknęły go slowa matki.
D: Jesteś okropny! Nie tak cię wychowałam synu. Ona słoniła mnie. - Zane popatrzył wilkimi oczami na mamę, a potem na rozwaloną twarz Kate.
Z: Mamo, co tam się stało!?- Zirytował się. Opowiedziała mu. Zane dał polecenie, żeby odwieźli jego mamę do domu, a sam pobiegł w stronę Kate. Nie wierzył, że ona była w stanie oddać, życie za jego mamę.
Z: Gdzie Kate?
B: Pojechała do szpitala, muszą zobaczyć jej twarz. - Nic nie powiedział, tylko pobiegł.

Komentarze