Rozdział 38

Środa 16.05.2012 godz. 19:16

Zmięła w ręku papierek z wynikami badań i receptami. Cisnęła nim o ziemię. Zdenerowana usiadła na najbliższej ławce. W głowie miała słowa lekarza. Mówił do niej też jako przyjaciel, co chyba utrudniało mu zachowanie spokoju.
R: Kate, twoje badania wyszły tragicznie. Masz niedokrwistość niedoborową spowodowaną barkiem żelaza.
K: Jaśniej proszę.- Blado się uśmiechnął.
R: Masz anemię z powodu barku żelaza w organiźmie. A poza tym reszta twoich badań nie jest najlepsza. Masz praktycznie barki wszystkiego w organiźmie, nawet wody...- Kate zaśmiała się. Dla niej to norma.
R: To nie jest zabawne! Pewnie od dłuższego czasu czułaś się fatalnie. Gdybyś przyszła wcześniej na kontrole uniknęlibyśmy tego. - Wskazał na wyniki. Policjanta była w szoku, że tak na nią naskoczył. Widać, że to kumpel Nata, bo bardzo poważnie podchodzi do wszystkie i martwi się.
K: Przepraszam, ale taki mam tryb życia...
R: Muszisz go zmienić, bo z tego mogą wyniknąć poważniejsze konsekwencje... Nie mam zamiaru cię straszyć i mówić do czego to prowadzi, bo doskonale zdajesz sobie z tego sama sprawę. Chce tylko, żebyś się leczyła.
K: Nie mam czasu...
R: Tutaj chodzi o twoje zdrowie...- Starał się ją przekonać.
K: Wypisz mi recepty i uciekam.
R: Za dwa tygodnie przyjdź na zdjęcie szwów. - Wręczył jej kartki i posłał ciepłu uśmiech. Wcześniej wyjaśnił jej do czego są te leki i kiedy i w jakich ilościach ma je brać. Udawała, że słucha, ale myślami była przy mamie Zana. Modliła się, żeby nic jej nie było. Na ławce podciągnęła nogi pod brodę i odpłynęła myślami. Nawet nie zauważyła, że Zane od dłuższego czasu obserwuje ją. Podszedł do wejścia i podniósł kartki z ziemi. Wyprostował je i przeczytała. Nie za wiele rozumiał więc poszedł poszukać doktora Roberta. Akurat był na obchodzie.
R: Zane! Jak miło cię widzieć, ale Kate właśnie wyszła.
Z: Cześć stary!- Podał mu rękę.
Z: Wiem, że wyszła, ale powiedz mi co to?- Pokazał mu recepty. Robert zwątpił. Głową wskazał na swój gabinet.
R: Wyrzucila je?- Ciężko wzdechnął.
R: Nie mogę z tobą rozmawiać o jej wynikach, ale powiem ci co i jak, bo martwię się o nią. Swoją drogą tak coś czułem, że tak to się skonczy. Była za spokojna. Nie kłóciła się o leczenie, kiwala tylko głową, ale myślami była gdzieś daleko.
Z: Miała bardzo ciężki dzień.
R: Słyszałem... Od czegu tu zacząć?- Zastanowił się na głos i streścił antyterroryście wszystko. Prosił go, żeby przekonał upartą policjantę do leczenia, ponieważ następnym razem może trafić do szpitala w gorszym stanie. Zane nie wiedział, że jest z nią źle. Był wściekły na siebie. Podziękował koledze i pobiegł do niej. Siedziala zamyślona. Oplotła się rękami i potarła ramiona i barki. Teraz dopiero zdał sobię sprawę, że jest w cieniutkim sweterku i koszuli. Ściągnął swoją kurtkę i narzucił jej na ramiona. Wystraszyła się. Popatrzyła na niego i szybko spuściła wzrok.
Z: Nie chciałem cię wystraszyć.
K: Co ty tutaj robisz? Pewnie coś z twoją mamą! Boże! Zane ja przepraszam... Starałam się zarobić wszystko, żeby nic jej się nie stało, ale rozdzielili nas. Boże! To moja wina! Co z nią!? Przepraszam! Naprawdę nie wiedziałam... Zane proszę wybacz... Jeśli cos jej się stało to nie daruję sobie tego nigdy! Powiedz, że wszystko dobrze! Mogę iśc do niej!? Zane..- Szepnęła. Atek starał się przerwać jej słowotok, ale nie miał jak wejść jej w slowo. Była bardzo poruszona i wystraszona. W oczach miała łzy. Patrzyła niepewnie na niego. Jego mama miała rację, mówiąc, że Kate boi się jego. Dał jej trochę czasu, żeby uspokoiła się. Nic nie mówił. Pozwolił się jej wygadać. To było najlepsze rozwiązanie. Zamyślony popatrzył jej w oczy. Uciekła od niego wzrokiem.
Z: Z moją mamą wszystko w porządku. Możesz być spokojna.- Przysiadł się.
K: To co tutaj robisz?
Z: Wiem, że ją broniłaś.- Zignorował jej pytanie i wskazał na brodę. Dotknęła ją.
Z: Dziękuję...
K: To nic takigo, taką mam pracę. Powiedz mi po co przyjechałeś? Stało się coś komuś?- Dopytywała.
Z: Tak, tobie. - Powiedział spokojnie.
K; Co za szcerość. - dodała z kpiną w głosie.
Z: Przeciez to cenisz najbardziej. - Odgryzł się. Wstała wkurzona i ruszyła przed siebie.
Z:  Co robisz? Odwiozę cię do domu.- Starał się zachować spokój, co przy niej było trudne.
K: Już ci mówiłam nie potrzebuje litości! Odwal się!- Krzyknęła. Zastwił jej drogę.
K: Przepuść mnie!- Wykrzyczala mu w twarz.
Z: Co to jest?- Uniósł jej wyniki badań do góry. Wkurzła się.
K: Skąd to masz?- Sięgnęła po nie, ale cofnął się, co sprowokował ją jeszcze bardziej.
K: Bawisz się w śmieciarza?- Zane mimowolnie zaśmiał się.
K: To nie zabawne, ale żałośne! Oddawaj!
Z: Nie oddam. I przestań mnie w końcu atakować.
K: To mnie zostaw w spokoju! Rozumiesz? Odwal się!- Wsiadła do taksówki.
Z: Zapomnij!- Wsiadł do swojego samochodu i inną drogą pojechał pod jej blok. Była juz w mieszkaniu. Wysiadł z auta i przez trawnik podszed pod jej okno. Doskonale widział co ona robi. Stwierdził, że jako policjanta zwłaszcza ona powinna zasłaniać okana. Oparła się o okno w kuchni. Zane wpadł na pewnien pomysł. Wysłał jej wiadomość:
Z: "Nawet najgorszy snajper, by cię teraz trafił"- Przypomnialo mu się jej pytanie, do niego. Popatrzył jak czyta smsa. Zerknęła przed sibie. Pomachał jej. Przyłożyła telefon do ucha.
K: Idź sobie do jasnej cholery!
Z: Nie. Będę tutaj sterczał całą noc, dopuki ze mną nie pogadasz.
K: To miłej nocki! Dobranoc!- Krzyknęła i rozłączała się. Lubił jej docinki. Uważał, że wtedy jest zabawna. Zasłoniła roletę. I weszła do sypialni, gdzie też zasłoniła rolety. Jednak zostawiła małą szparę, żeby go widzieć. Liczyła, że zaraz się podda i ją zostawi. Wziłęa dlugi prsznic, pogadała chwilę z Billym i kładąc się spać zerknęła na parking. Poznała z daleka jego audi.Siedział w samochodzi i czekał.
K: Czekaj ile chcesz!- Powiedziała sama do siebie i włączyła telewizor. Oglądnęła wiadomości, pogodę i kilka kabaretów. Podeszła do telefonu i podświetliła go. Idąc przed przedpokój zobaczyła jego kurtkę.
K: Pierwsza w nocy, a ty dalej sterczysz jak ten kretyn.- Zrobiło się jej, żal ateka. Było zimno jak chlera, a on siedział w samochodzie. Narzuciła na siebie sweter i zeszła do niego. Zastukała w szybę.
Otworzył okno.
Z: Chcesz pogadać?- Ucieszył się.
K: Nie, oddać ci kurtkę. - Podała mu. Zabierając ją dotknęła jego dloni. Była lodowata.
K: Może chcesz herbaty, bo chłodną noc mamy?
Z: Nic mi nie potrzeba. Dobrze mi tutaj. - Skłamał.
K: Skończ z tą szpoką!- Rozkazała mu.
Z: To porozmawiaj ze mną! To jedyny sposób, żebyś zwróciła na mnie swoją uwagę. Wiem, że nie możesz mnie znieść za rozpad naszego związku, ale chcę porozmawiać.- Skpaitulowała. Nie może go zostawić na zimnie, bo rozchoruje się przez nią a nie o to jej chodzi.
K: Zgoda, ale nie tutaj. I skończ już się obwiniać o nasz związek. To ja nawaliłam. Słyszysz? Chodź do mnie na coś ciepłego.
Z: Ty?
K: Wytłumaczę ci to bo mam już dosyć twojego obwiniania się...- Zane zadowolony wysiadł z samochodu. Szedł za nią w ciszy. Otworzyła drzi i gestem zaprosiła go do środka.
K: Idź do salonu, zaraz przyjdę z herbata.
Z: Wolę posiedzieć w kuchni.
K: Jak chcesz.- Podeszła do czajnika i go włączyła. Zane obserwował ją. Skupiona zalewała woda woreczek. Podał mu pod nos kubek i cukierniczkę. Posłodził. I wypił duży łyk. Usiadła przy nim. Milczała. Żołnierz powoli irytował się. Walną ręką o blat, tak mocno, że Kate aż podskoczyła.
Z: Ale ja jestem naiwny! Ty nie chcesz ze mną rozmawiać.- Podszedl dp dzrwi. Kate została sama w kuchni. Szybko jednak pobiegła za nim. Już otwierał drzwi.
K: Kocham cię... Nie wychodź błagam...

Komentarze