Środa
16.05.2012 godz. 23.12
Z: Kontynuuj.
K: Ale, wiedzę, że…
Z: Panuję nad sobą. Kontrola wyuczona w wojsku.
K: Jak chcesz… Nate nas rozdzielił, a raczej bastował Billego. Pomogło na dzień, ale kiedy zabrakło Nata, to White mnie straszył a ja powoli zaczynałam się łamać.
Z: Wiedziałam, że z niego palant jest.
K: Przestań. W domu jak wróciłam cała roztrzęsiona z pracy nie znalazłam spokoju. Sam zaprosił kolegów do siebie i pili, a ja sprzątałam. Całą noc jak dobrze pamiętam myślałam, co mam zrobić z Billym. Kiedy przyjechałam na Stalową od progu zostałam zaatakowana.
Z: To znaczy?- Zaciekawił się.
K: Sam pił, sprowadzał coraz dziwniejszych ludzi, ja byłam gościem w domu. Nie wiedziałam, co się dzieje. Mój były narzeczony pogrążał się coraz bardziej, a ja żyłam złudzeniami, że będzie lepiej i dawałam przyzwolenie mu na wszystko. Tak bardzo chciałam wierzyć w słowa Ashley, że dawałam się mu obrażać i mógł się na mnie wyżywać. Ale przegiął mówiąc i proponując mi…- Urwała zamyśliła się. Zane przyglądał się jej.
Z: Co ci ten skurwiel zaproponował?
K: Żebym sprzedawał swoje ciało na początku jego kolegom…
Z: Co!- Wstał i nie potrafił zapanować nad nerwami. Nie wierzył w to, co słyszał. Jaki mężczyzna pozwoliłby i proponował swojej kobiecie coś takiego! Podszedł do ściany i z całej siły cisnął pięścią w nią. Kate się wzdrygnęła.
K: Proszę cię usiądź i przytul mnie. – Zane uczynił tak jak chciała. Powoli się uspokoił. Policjantka wiedziała, że nie ma sensu mówić nic więcej, ponieważ skoro tak reaguje to dalej będzie z nim gorzej.
K: Dokończymy tą rozmowę jak się uspokoimy, co?
Z: Nie! Dokończ. Dam radę, chyba że ty masz już dosyć.
K: Nie chcę, żebyś się denerwował starymi dziejami.
Z: Ciężko mi słuchać jak dzieje ci się krzywda…- Pocałował ją.
K: To było dawno, jego już nie ma…
Z: I tak go znajdę.- Dokończył wino.
K: Zane! Zaczynam się bać!
Z: Akurat ty mnie nie musisz się bać gorzej z nim i każdym, kto będzie chciał cię skrzywdzić.
K: Śmieci się nie bije… Je się wyrzuca i zapomina o nich.
Z: Całkowita racje skarbie. Co zrobiłaś na tą jego głupia propozycje?
K: Wkurzyłam się i wybuchła sprzeczka… I…- Dotknęła się w tym samym miejscu, co miała szwy. Atek zrozumiał gest.
Z: Uderzył cię…- Powiedział cicho. Gotowało się w nim, ale ze względu na kobietę nie pokaże jej swojego zdenerwowania.
K: Tak. Rozciął mi wargę w tym samym miejscu, co ten gość dziś. Był pijany, nie wiedział, co zrobił, bo uciekłam do Danna. Jak mnie zobaczył to chciał pojechać do Sama i go zniszczyć, ale błagałam go, żeby tego nie robił, bo to moje życie i poradzę sobie. Obiecałam mu, że jeśli sytuacja się powtórzy to na pewno dam mu znać. Następnego dnia po południu wróciłam do domu i zastałam wysprzątanie mieszkanie. Sam przepraszał mnie na kolanach z bukietem kwiatów. A ja naiwna uwierzyłam w jego czułe słowa i gesty. Mówił, żebym nigdy nie brała jego słów na poważnie, zwłaszcza po pijaku. I nigdy by nie chciał widzieć mnie z nikim innym w łóżku. Obiecał, że nasza sytuacja się poprawi, bo dostała nową pracę.
Z: Jak mogłaś mu uwierzyć?!- Wykrzyczał. Było jej wstyd przed żołnierzem za swoja naiwność tym bardziej, że była policjantką.
K: Tak wiem! Była głupia! Ale jeśli cię to pocieszy dostałam za swoje.- Mężczyzna złapał ja za ramiona.
Z: Co ty mówisz! Nie wolno ci tak nawet myśleć!
K: Przepraszam, ale taka prawda.
Z: Nie zgadzam się słyszysz! To nie jest prawda! On jest gnojem, który za to zapłaci! Obiecuję ci to Kate!- Patrzyli się sobie w oczy. Wiedziała, że Zane mu nie odpuści. Odwróciła głowę.
K: Nie zawracaj sobie tym głowy.
Z: Kate, czy stało się coś jeszcze?
K: Niestety tak, ale przyrzeknij mi teraz, ze wysłuchasz w ciszy i nic głupiego nie zrobisz. Będziesz przy mnie.- Zane przełknął ślinę. Teraz to jest na maxa wystraszony.
Z: Obiecać ci tego nie mogę, ale postarać się owszem mogę.
K: Wieczorem miałam dyżur. Billy się zdziwił jak mnie zobaczył. To chyba była jego pierwsza ludzka reakcja.
Z: Muszę to przyznać, ale świetnie kłamiesz.
K: Taką mam pracę, a poza tym nie ufałam Billemu. On tylko pilnował własnego nosa. Tak przynajmniej mi się wydawało. Odwiózł mnie po pracy do domu. Kolejne dni były bez zmian. Sam dalej imprezował, spotykał się z coraz dziwniejszymi typkami. Co prawda nasza sytuacja finansowa się poprawiła. Nie pytałam gdzie pracuje. Wydawało mi się, że wrócił do jakieś firmy. Kolejna awantura i ja uciekłam do pracy. Pomogłam Natowi w papierkach i telefonach. Świetnie mi się z nim pracuje. Rano Billy znalazł mnie śpiącą nad raportami.
Z: Błagam nie mów, że cię skrzywdził…
K: Tylko częściowo.
Z: Częściowo?!- Zdenerwował się znowu! Objęła go w pasie i wtuliła się w niego.
Z: On już żyje z wyrokiem. Zabije go gołymi rękami jak Boga kocham. Sam nie żyje już. Nie ma go.- Mówił przez zaciśnięte zęby.
K: Zane błagam cię. Sam chciałeś słuchać, żeby zamknąć pewne rozdziały. Więc teraz nie rozdrapuj ran i pozwól mi żyć przyszłością.
Z: Przepraszam cię kochanie. Teraz wszystko rozumiem. – Całował ja w czubek głowy. Nawet nie wiedziała jak dal niego to jest trudne i bolesne.
Z: Zmierzymy się z tym wszystkim razem, co?
K: Jeśli tylko chcesz byś dalej przy mnie.
Z: Za bardzo cię kocham. Musisz odzyskać wiarę w dobrych facetów.- Pocałował go namiętnie. Oddał pocałunek.
Z: Co było później?
K: Billy podszedł do mnie mnie dotknął. Podskoczyłam. Płakałam. Popatrzyłam na niego i zażenowana schowałam głowę w kolana.
Z; Po raz pierwszy mam szacunek do Whita. Teraz doskonale rozumiem, czemu tak bardzo się broniłaś przede mną i innymi. Ale ja nie jestem ani twoim ojczymem ani Samem. Nie skrzywdzę cię. Ich tak, ale ciebie nie. Jesteś moim oczkiem w głowie i zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa. Kocham cię i nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.
K: Nawet nie wiesz, jaki kamień spadł mi z serca. Tak bardzo cię kocham.- Patrzyła mu w oczy.
Z: Co teraz zrobimy?
K: To, co zaczęliśmy. Teraz jestem pewna, że dam radę. – Wdrapała się mu na kolana i namiętnie całowała. Zane oderwał się od niej.
Z: Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz?
K: Jak nigdy w życiu. – Oddali się oboje magicznemu uniesieniu.
Z: Kontynuuj.
K: Ale, wiedzę, że…
Z: Panuję nad sobą. Kontrola wyuczona w wojsku.
K: Jak chcesz… Nate nas rozdzielił, a raczej bastował Billego. Pomogło na dzień, ale kiedy zabrakło Nata, to White mnie straszył a ja powoli zaczynałam się łamać.
B: Dziś nie ma Nata. Nikt ci nie pomoże.
K: Nie potrzebuje pomocy.
B: Czyżby? Kim ty jesteś, co? Kogo córeczka jesteś,
że ciaćkają się tak z tobą? Tatuś pewnie załatwił ci pracę?
K: Nie masz prawa! Nic o mnie nie wiesz!
B: Czyli jednak tatuś. Kim o on jest? Może
go poznam?
K: Zabrałam rzeczy i wybiegłam z pracy. Z: Wiedziałam, że z niego palant jest.
K: Przestań. W domu jak wróciłam cała roztrzęsiona z pracy nie znalazłam spokoju. Sam zaprosił kolegów do siebie i pili, a ja sprzątałam. Całą noc jak dobrze pamiętam myślałam, co mam zrobić z Billym. Kiedy przyjechałam na Stalową od progu zostałam zaatakowana.
B: Nate, szefie. Pani aspirant Fox opuściła
wczoraj pracę i nie dała nikomu znać.
K: Ale!
B: Nie przerywaj. Nikomu nie zgłosiłaś
wyjścia. Wyszłaś sobie od tak!
N: Czy to prawda Kate?
K: Tak.
N: Musimy cos sobie wyjaśnić. Zapraszam do
mojego gabinetu.
N: Powinienem ci dać naganę, ale wiem, ze w
tej sprawie musi być drugie dno, skoro uczestniczył w tym Billy. Więc dam ci
szansę na wyjaśnienie.
K: Zawaliłam to prawda Zasługuję na naganę i
odesłanie mnie do drogówki.
N: Co jest!? Daję ci szansę na obronę, a ty
się poddajesz?!
K: Dłużej tego nie zniosę. Miałam być twoja
partnerka, a nie jego!
N: Czyli miałam rację. Co on ci zrobił?
K: Nieważne. Mam dosyć rozumiesz? Nie mam
siły wiecznie się sprzeczać i wysłuchiwać, jaka jestem do dupy.
N: Rozumiem. Spokojnie Kate. Jesteś z nami
od miesiąca. Jesteśmy z ciebie zadowoleni. Pracy nie zawalasz, wszystko jest na
czas. Idealnie uzupełniasz się przy sprawach z Billym. Zawsze zauważysz to, co
on przeoczy. Jako partnerzy pasujecie do siebie. Gorzej z waszą prywatną relacją.
Coś z tym trzeba zrobić, bo ja nie zamierzam z ciebie rezygnować. Mam pewien
pomysł, ale musisz mi dać 3 tygodnie.
K: Nie ma takiej opcji. Ja już przy nim nie
wyrabiam.
N: Wytrzymaj 3 tygodnie, jeśli sytuacja się
nie poprawi to biorę cię ja. Obiecuję ci.
K: Zgoda.
N: A co do nagany to nie dam ci jej.
K: Dziękuję.
N: Głowa do góry, jedź do domu, bo wyglądasz
na zmęczoną.
K: Dobrze.
K: Minął tydzień i było faktycznie trochę lepiej. Czepiał
się mnie, ale już nie tak jak wcześniej. Za to w domu było coraz gorzej.Z: To znaczy?- Zaciekawił się.
K: Sam pił, sprowadzał coraz dziwniejszych ludzi, ja byłam gościem w domu. Nie wiedziałam, co się dzieje. Mój były narzeczony pogrążał się coraz bardziej, a ja żyłam złudzeniami, że będzie lepiej i dawałam przyzwolenie mu na wszystko. Tak bardzo chciałam wierzyć w słowa Ashley, że dawałam się mu obrażać i mógł się na mnie wyżywać. Ale przegiął mówiąc i proponując mi…- Urwała zamyśliła się. Zane przyglądał się jej.
Z: Co ci ten skurwiel zaproponował?
K: Żebym sprzedawał swoje ciało na początku jego kolegom…
Z: Co!- Wstał i nie potrafił zapanować nad nerwami. Nie wierzył w to, co słyszał. Jaki mężczyzna pozwoliłby i proponował swojej kobiecie coś takiego! Podszedł do ściany i z całej siły cisnął pięścią w nią. Kate się wzdrygnęła.
K: Proszę cię usiądź i przytul mnie. – Zane uczynił tak jak chciała. Powoli się uspokoił. Policjantka wiedziała, że nie ma sensu mówić nic więcej, ponieważ skoro tak reaguje to dalej będzie z nim gorzej.
K: Dokończymy tą rozmowę jak się uspokoimy, co?
Z: Nie! Dokończ. Dam radę, chyba że ty masz już dosyć.
K: Nie chcę, żebyś się denerwował starymi dziejami.
Z: Ciężko mi słuchać jak dzieje ci się krzywda…- Pocałował ją.
K: To było dawno, jego już nie ma…
Z: I tak go znajdę.- Dokończył wino.
K: Zane! Zaczynam się bać!
Z: Akurat ty mnie nie musisz się bać gorzej z nim i każdym, kto będzie chciał cię skrzywdzić.
K: Śmieci się nie bije… Je się wyrzuca i zapomina o nich.
Z: Całkowita racje skarbie. Co zrobiłaś na tą jego głupia propozycje?
K: Wkurzyłam się i wybuchła sprzeczka… I…- Dotknęła się w tym samym miejscu, co miała szwy. Atek zrozumiał gest.
Z: Uderzył cię…- Powiedział cicho. Gotowało się w nim, ale ze względu na kobietę nie pokaże jej swojego zdenerwowania.
K: Tak. Rozciął mi wargę w tym samym miejscu, co ten gość dziś. Był pijany, nie wiedział, co zrobił, bo uciekłam do Danna. Jak mnie zobaczył to chciał pojechać do Sama i go zniszczyć, ale błagałam go, żeby tego nie robił, bo to moje życie i poradzę sobie. Obiecałam mu, że jeśli sytuacja się powtórzy to na pewno dam mu znać. Następnego dnia po południu wróciłam do domu i zastałam wysprzątanie mieszkanie. Sam przepraszał mnie na kolanach z bukietem kwiatów. A ja naiwna uwierzyłam w jego czułe słowa i gesty. Mówił, żebym nigdy nie brała jego słów na poważnie, zwłaszcza po pijaku. I nigdy by nie chciał widzieć mnie z nikim innym w łóżku. Obiecał, że nasza sytuacja się poprawi, bo dostała nową pracę.
Z: Jak mogłaś mu uwierzyć?!- Wykrzyczał. Było jej wstyd przed żołnierzem za swoja naiwność tym bardziej, że była policjantką.
K: Tak wiem! Była głupia! Ale jeśli cię to pocieszy dostałam za swoje.- Mężczyzna złapał ja za ramiona.
Z: Co ty mówisz! Nie wolno ci tak nawet myśleć!
K: Przepraszam, ale taka prawda.
Z: Nie zgadzam się słyszysz! To nie jest prawda! On jest gnojem, który za to zapłaci! Obiecuję ci to Kate!- Patrzyli się sobie w oczy. Wiedziała, że Zane mu nie odpuści. Odwróciła głowę.
K: Nie zawracaj sobie tym głowy.
Z: Kate, czy stało się coś jeszcze?
K: Niestety tak, ale przyrzeknij mi teraz, ze wysłuchasz w ciszy i nic głupiego nie zrobisz. Będziesz przy mnie.- Zane przełknął ślinę. Teraz to jest na maxa wystraszony.
Z: Obiecać ci tego nie mogę, ale postarać się owszem mogę.
K: Wieczorem miałam dyżur. Billy się zdziwił jak mnie zobaczył. To chyba była jego pierwsza ludzka reakcja.
B: Co ci się stało? Kto ci to zrobił?
K: Nic mi nie jest. Z resztą to nie twoja
sprawa!
B: A zakład, że moja sprawa? Przychodzisz
pobita do pracy, a ja mam cię niańczyć.
K: Bliskie spotkanie z informatorem.
Zadowolony?
B: Bardzo. Nazwisko.
K: Przeginasz!
N; Macie wyjazd! Do pracy!
K: Nate mnie wybawił. Z: Muszę to przyznać, ale świetnie kłamiesz.
K: Taką mam pracę, a poza tym nie ufałam Billemu. On tylko pilnował własnego nosa. Tak przynajmniej mi się wydawało. Odwiózł mnie po pracy do domu. Kolejne dni były bez zmian. Sam dalej imprezował, spotykał się z coraz dziwniejszymi typkami. Co prawda nasza sytuacja finansowa się poprawiła. Nie pytałam gdzie pracuje. Wydawało mi się, że wrócił do jakieś firmy. Kolejna awantura i ja uciekłam do pracy. Pomogłam Natowi w papierkach i telefonach. Świetnie mi się z nim pracuje. Rano Billy znalazł mnie śpiącą nad raportami.
B: Co ty domu nie masz?
K: A co cię to!?
K: Tego dnia dowiedziałam się, że Billy dostał ultimatum,
albo dogada się ze mną, albo będzie siedział w biurze, bo nie dostanie innego
partnera. Stwierdził, że chcąc, czy nie, ale musi się ze mną dogadać, bo nie
zrezygnuje z pracy. Odwoził mnie jak miał okazję do domu. Miałam pecha i już od
parkingu było słychać imprezę u mnie w domu.
S; Katie skarbie chodź do nasz szybko!
K: Wyłącz muzykę, jest późno.
S: Patrzcie panowie jaką ma dupę!
K: Uspokój się! Muszę jechać, do Ashley.
S: Jak mam dobrą laske to się chwale nią.
K: Odwróciłam się nic nie mówiąc i wsiadłam do samochodu
i odjechałam. Ashley o nic się nie pytała tylko pozwoliła mi przenocować u
siebie. Nie miałam pojęcia, że Billy był świadkiem, co zaszło tej nocy.
B: Dzień dobry moja ulubiona koleżanko.
K: A tobie, co znowu?
B: Fajną imprezę wczoraj miałaś.
K: Nie mam ochoty na żarty i kpiny z twojej
strony.
B: Widziałem, że nie odpowiada ci to, więc
zadzwoniłem chłopków i rozgromili zabawę.
K: Co zrobiłeś! Po co się wtrącasz! Prosił
cię ktoś!
B: Chciałem pomóc!
K: Nasyłając na mojego narzeczonego grupę!?
B: Przestań! Należało się mu za obrażanie
cię.
K: Nie wtrącaj się!
B: Będę, bo przypominam ci, że jesteś moja
partnerką.
K: Z przymusu! Więc nie udawaj miłego, bo
wiem doskonale, że cieszy cię taki obrót sprawy.
K: Wyszłam zdenerwowana z pracy. Bardziej niż Billego
bałam się Sama. Coraz gorzej się zachowywał. Nie myliłam się. Czekał na mnie z
awanturą.
S: Co ty sobie kurwa myślisz!? Kolegów na
mnie nasyłasz?
K: Posłuchaj mnie Sam! To nie tak! To mój
partner źle odebrał całą sytuacje.
S: Myślisz, że ci uwierzę skuko!?
K: Przepraszam, on już nigdy…
K: Wykręcił mi nadgarstek. Udało mi się uciec do pokoju. Pamiętam,
że bolał mnie i to bardzo, ale musiałam iść do pracy. Wymknęłam się po cichu i
przyjechałam sporo spóźniona. Billy był wściekły. Wystartował z awanturą.
B: Cały czas urządzasz sobie samowolkę w
pracy! Mam cię dość!
K: Mówiłam, że udajesz miłego. Ale ułatwię
ci sprawę.
B: Lepiej się zajmij swoim chłopakiem, bo go
grupa obserwuje.
K: Co?!
B: Nie udawaj, że nie wiesz, z kim
mieszkasz!
K: Gdybym wiedziała palancie to bym nie
pytała!
B: Od kilku miesiące go obserwują. Jest
dilerem. Pewnie mu pomagasz, co?
K: Kłamiesz! Jesteś dupkiem!
B: Niby, po co?
K: Wybazgroliłam wkurzona wymówienie. Ni mogłam uwierzyć
jak Billy może tak mi wbijać nóż w plecy. Przecież nic mu nie zrobiłam. Idąc do
Starego dorwał mnie na schodach. Nie chciałam z nim gadać, więc złapał mnie za
nadgarstek. Odruchowo cofnęłam się. Podszedł do mnie zdziwiony. I powykręcał nadgarstek
w różne strony. Stwierdził, że nie jest złamany a nadwyrężony.
B: Przecież nawet cię nie dotknął mocno.
K: Sorry, już nie będziesz mieć ze mną
problemów.
B: Masz poczytaj sobie o swoim narzeczonym z
fartem!
K: Poczułam się jak w krzywym zwierciadle. Miał rację mój
narzeczony jest dilerem i to nie byle, jakim. Zrobiło mi się wstyd. Zażenowana
rzuciłam akta i wypowiedzenie na biurko Nata. Pojechałam do domu, żeby wytłumaczyć
sobie wszystko z Samem. Jak mógł mi to zrobić? Kiedy wróciłam czekał na mnie skruszony? W między czasie dzwonił do mnie ciągle
telefon. To pewnie był Nate, ale nie miałam ochoty z nim gadać.
S: Błagam cie Kate wybacz mi! Jestem
durniem!
K: Jak mogłeś?
S: Wybacz mi obiecuję ci, że zmienię się
koniec z chłopakami i imprezami.
K: A narkotykami?
S: Co ty mówisz jakie narkotyki?
K: Na litość boską Sam! Myślisz, że się nie
dowiem!? Jestem policjantką! Zrujnowałeś mi karierę. Musiałam się zwolnić!
S: Przepraszam, byłam zdesperowany, nie
chciałem, żebyś ty zaharowywała się na śmierć. W tedy przyszła ta propozycja…
K: Rzuć to, albo ja rzucę ciebie! Rozumiesz!
K: Jednak był tak niesłowny, że zaraz po tym odebrał
telefon i umówił się z kimś. Teraz dopiero zauważyłam jego oczy. Zastawiłam mu przejście.
K: Wybierasz się gdzieś?
S: Skarbie to ostatnia fucha!
K: Pamiętaj, jeśli stąd wyjdziesz to nie
musisz wracać!
K: Sam przytulił mnie i zaczął całować. – Zane poruszył
się zdenerwowany. Kate złapała go za rękę. Z: Błagam nie mów, że cię skrzywdził…
K: Tylko częściowo.
Z: Częściowo?!- Zdenerwował się znowu! Objęła go w pasie i wtuliła się w niego.
K: Przestań Sam! Nie mam ochoty na głupie
gierki!
S: Wiem, że chcesz tego.
K: Nie, nie chce! Puść mnie!
K: Był silniejszy. Całując mnie zaczął rozpinać mi stanik
pod bluzką. Wyrywałam się, ale na marne. Szarpaliśmy się.
K: Sam przestań! To będzie gwałt!
S: Nazwij sobie to jak chcesz, ale należy mi
się!
K: Tak jak ćpanie i rujnowanie mi życia!?
S: Ty suko!
K: Zaczął okładać mnie pięściami. Bił mnie. Cudem udało
mi się otworzyć drzwi i wybiec. Odgrażał mi się jak zbiegałam po schodach.
Poczułam, że pociągnęłam kogoś z bara. Kucałam cała roztrzęsiona pod klatką.
Bałam się go. Nawet nie miałam gdzie iść. Pracy nie miałam, a Ashley i Dan
wyjechali na wakacje. Z: On już żyje z wyrokiem. Zabije go gołymi rękami jak Boga kocham. Sam nie żyje już. Nie ma go.- Mówił przez zaciśnięte zęby.
K: Zane błagam cię. Sam chciałeś słuchać, żeby zamknąć pewne rozdziały. Więc teraz nie rozdrapuj ran i pozwól mi żyć przyszłością.
Z: Przepraszam cię kochanie. Teraz wszystko rozumiem. – Całował ja w czubek głowy. Nawet nie wiedziała jak dal niego to jest trudne i bolesne.
Z: Zmierzymy się z tym wszystkim razem, co?
K: Jeśli tylko chcesz byś dalej przy mnie.
Z: Za bardzo cię kocham. Musisz odzyskać wiarę w dobrych facetów.- Pocałował go namiętnie. Oddał pocałunek.
Z: Co było później?
K: Billy podszedł do mnie mnie dotknął. Podskoczyłam. Płakałam. Popatrzyłam na niego i zażenowana schowałam głowę w kolana.
B: O ci to zrobił?
K: Zostaw mnie!
K: Myślałam, że mnie zostawił. Dlatego podniosłam głowę.
Jego mina mówiła sam za siebie. Jego też bolało. Musiałam wyglądać okropnie.
B: Zabije gnoja!
K: Billy!
B: Do samochodu!
K: Rzucił mi kluczyki. Pobiegłam do samochodu i
połączyłam się cała zdenerwowana z Natem.
K: Nate! Billy… Przyjedź.
N: Spokojnie Kate. Co się stało? Uspokój
się.
K: Billy poszedł się bić. On go zabije…
Przyjedź błagam cię!
N: Już jadę spokojnie pomóż mu.
K: Nie dam rady!
N: To rozkaz Kate!
K: On bije się z moim narzeczonym…
K: Zanim przyjechał Nate, a był blisko, ponieważ jechał
też do mnie żeby porozmawiać o wypowiedzeniu moim. Billy zdążył skatować Sama.
Wyglądał gorzej niż ja. Policjanci przyjechali i spisali zeznania. Ja siedziałam
w karetce.
N: Tak mi przykro Kate… Jak się czujesz?
K: Jak szmata.
N: Nie mów tak. Całe szczęście, że Billy
przyjechał do ciebie.
K: Przepraszam was…
N: Ty nas? Za co?
K: Przeze mnie macie kłopot. Billy będzie
musiał się tłumaczyć.
N: Spokojnie. O niego się nie martw. Poradzi
sobie. Powiedz mi masz gdzie przenocować?
K: Przecież mam mieszkanie.
N: Wykluczone! Ono jest zrujnowane. Powiedz
mi gdzie masz rodzinę to cię odwiozę.
K: Nie trzeba. Poza tym, nie mam rodziny, a
przyjaciele wyjechali, a mieszkanie musze posprzątać.
N: Oszalałaś do reszty. Jedziesz do mnie!
K: Nie.
N: Wolisz rozmawiać ze Starym albo
psychologiem. Twój wybór. Jeśli będziesz u mnie to oni się do ciebie nie
dowalą.
K: Nie chcę…
N: Też tak mi się wydaje. Zaraz wracam i
jedziemy do mnie.
K: Nate podszedł do Billego. Miał zdarte nadgarstki do
krwi. Ale czuł ogromne poczucie winy.
B: Co z Kate?
N: Fizycznie w miarę, ale psychicznie dołek.
B: Cholera, gdybym nie przyjechał… Czemu się
nie broniła. Przecież jest świetnie wyszkolona.
N: Skąd wiesz?
B: Czytałem jej akta, w końcu jest moją
partnerka, więc muszę wiedzieć, jakie ma talenty.
N: Ciężko jest pobić osobę, którą się kocha…
B: On jakoś nie miał skrupułów…
N: Sam jest naćpany i mówię o osobie, która kocha…
Co z tobą?
B: Trochę obite ręce. To moja wina.
Pokazałem jej akta Sama..
N: Nie wiedziałeś jak to się potoczy..
B: Mogę iść do niej?
N: To nie jest dobry pomysł.
B: Z całym szacunkiem, ale to moja
partnerka.
N: 5 minut, później jadę z nią do mnie.
B: Do ciebie? Chyba do mnie.
N: Billy…
B: Ona jedzie do mnie. Rozumiesz?
K: Siedziałam jak ta sierota w samochodzie Nata i
beczałam. Wsiadł na tylnie siedzenie. Chciał mnie dotknąć, ale skuliłam się.
K: Nie dotykaj..
B: Rozumiem…
K: Przepraszam..
B: Nie ma, o czym mówić…
K: Nie powinno cię tutaj być. Poradziłabym
sobie sam.
B: Czyżby? Przecież jesteś słabą, naiwną i
bezużyteczną dziunią, która wystraszyła się mnie i uciekła z pracy.
K: Nie jestem!
K: Wykrzyczałam mu w twarz. Nate chciał nas rozdzielić,
ale Billy uniósł rękę do góry, żeby nie podchodził.
B; Nie jesteś?
K: Nie!
B: Też tak myślę!
K: Co?
K: Zgłupiałam totalnie.
B: Jesteś bardzo silna, która kobieta zniosłaby
tyle bólu, głupia i naiwna nie jesteś, ponieważ ni da się ciebie zmylić w
pracy. Bezużyteczna też nie jesteś, bo bez ciebie to ja jestem bezużyteczny i
chaotyczny. Długo nie chciałem się przyznać przed sobą, że jesteś mi potrzebna
i lubię z tobą pracować. Jesteś jedyną osobą, która znosi moje wahania nastroju
i nie gniewa się. I tylko ty możesz być moją partnerką. Nie chcę nikogo innego.
Rozumiesz?
K: Tych słów potrzebowałam. Bez zastanowienia rzuciłam
się mu na szyję i płakałam. Podał mi swoją bluzę i pojechałam do niego. Potem
byłam już w kryminalnym na stałe i poznałam Srokę, broniłam się przed uczuciem,
aż do momentu, kiedy nie pojawiłeś się ty w moim życiu. Z; Po raz pierwszy mam szacunek do Whita. Teraz doskonale rozumiem, czemu tak bardzo się broniłaś przede mną i innymi. Ale ja nie jestem ani twoim ojczymem ani Samem. Nie skrzywdzę cię. Ich tak, ale ciebie nie. Jesteś moim oczkiem w głowie i zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa. Kocham cię i nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.
K: Nawet nie wiesz, jaki kamień spadł mi z serca. Tak bardzo cię kocham.- Patrzyła mu w oczy.
Z: Co teraz zrobimy?
K: To, co zaczęliśmy. Teraz jestem pewna, że dam radę. – Wdrapała się mu na kolana i namiętnie całowała. Zane oderwał się od niej.
Z: Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz?
K: Jak nigdy w życiu. – Oddali się oboje magicznemu uniesieniu.
Komentarze
Prześlij komentarz