Czwartek 17.05.2012r godz. 2.23
B: Po lewej stronie.- Wskazał ręką. Zmierzył ją.
B: Poczekaj, zaraz dam ci coś na zmianę. – Zanim zdążyła zaprotestować, Billy pobiegł do pokoju i po krótkiej chwili wręczył jej damski szlafrok, męski podkoszulek, bokserkę damską i damskie, grubsze leginsy do ćwiczeń. Popatrzyła na ubrania.
K: Nie trzeba…
B: Poważnie?- Popatrzył na nią z politowaniem.
K: Twoja dziewczyna nie będzie miała nic przeciwko, że dajesz mi jej rzeczy?
B: Obecnie nie mam dziewczyny. A te rzeczy są mojej siostry, która jak wraca do Polski to pomieszkuje u mnie i zostawia zawsze ciuchy i kosmetyki, o których istnieniu nie miałem pojęcia. Baby i te wasze mazidła do twarzy. – Na krótki ułamek, na twarzy Kate zagościł uśmiech.
B: W szafce z lustrem jest szczoteczka do zębów, a resztę rzeczy jak szampon, żel znajdziesz na pralce.
K: Dziękuję. – Zamyślona zniknęła w łazience. Partner w tym czasie szybko starał się przygotować kolację. Nakrył w salonie i czekał aż wyjdzie. Jak tylko usłyszał otwierające się drzwi to stanął na baczność.
B: Chodź, popatrz co przygotowałem.- Zaprowadził ją do pokoju. Stół wyglądał ślicznie, ale nie miała najmniejszej ochoty nic jeść.
K: Przepraszam, ale nie jestem głodna.
B: Powinnaś coś przegryźć, żebyś nie straciła sił.
K: Nic nie przełknę, nie jestem w stanie… Przepraszam…- Oczy się jej zaszkliły. Otarła łzy.
B: No nic, jakoś przeżyję. Nie martw się. – Teraz zobaczył, że pozbyła się z twarzy opatrunków. Zastanawiał się czemu to zrobiła.
B: Powiedz mi, czy coś potrzebujesz?
K: Jak mogę prosić to szklankę wody i czy mogę od ciebie zadzwonić później do przyjaciółki?
B: Pewnie.- Usiadła na sofie i podciągnęła kolana pod brodę. Zamyśliła się. Nawet nie czuła, że łzy ciekną jej ciurkiem po twarzy. Billy stał i patrzył smutny na cierpiącą partnerkę. Postawił przez nią szklankę z wodą i po cichu się wycofał. Przygotował pościel i łóżko w swojej sypialni dla niej. Cieszył się, że ma mieszkanie 3 pokojowe, bo ma kilka łóżek i nikt nie czuje się u niego przez to źle. Wrócił do policjantki i podał jej chusteczki. Otarła oczy i pokiwała w podziękowaniu głową. Usiadł obok niej.
B: Przygotowałem ci w moim pokoju pościel i łóżko. Masz też na stoliku nocnym telefon. Dzwoń ile chcesz i nie przejmuj się niczym.
K: Dziękuję… I przepraszam…- Rozpłakała się.
B: Ale przestań płakać, bo zaczynam żałować, że go nie zabiłem. A uwierz mi, że jestem w stanie go dorwać nawet na Stalowej. –Wpatrywała się w jego poważną twarz.
K: Tyle zamieszania przeze mnie…- Upiła trochę wody.
B; Masz ochotę oglądnąć film?
K: Jestem zmęczona. Położyła się na sofie.
B; Już mówiłem, że masz wszystko przygotowane do spania.
K: Ale tu mi dobrze. Nie chcę sprawiać ci większego kłopotu.
B: Kłopotem będzie jeśli tutaj zaśniesz.
K: Dlaczego?
B: Bo nie odpoczniesz, a to ci się należy. Proszę Kate idź odpocznij jak należy.- Wstała. Zaprowadził ją do sypialni i zostawił. Kate wystukała na klawiaturze numer Dannego. Odebrał w szampańskim nastroju.
D: Daniel Clarkson, słucham?
K: Cześć. To ja Kate.
D: Kate! Co u ciebie? Muszę ci coś powiedzieć!
K: Ja też muszę ci coś powiedzieć.- Głos jej się załamał.
K: Ale ty pierwszy.
D: Ashley i ja zaręczyliśmy się!-Wykrzyczał. Zapadła cisza. Kate jeszcze bardziej chciało się płakać. Nie może w takiej radosnej dla niego chwili zrzucić bombę.
K: Gratuluje.- Popłynęły jej łzy.
K: Musicie mi wszystko opowiedzieć.- Starała się trzymać fason.
D: Kate, a co ty miałaś mi do powiedzenia?
K: To nic pilnego. Nie ma czym zawracać głowy. Teraz świętuj, bo masz co szczęściarzu.
D: Na pewno, bo masz jakiś inny głos?
K; Wydaje ci się. Może przez słaby zasięg. Kiedy wracacie?
D: Za 3 dni. Kate wszystko okej? I z kogo telefonu dzwonisz?
K: Tak. Mój telefon zepsuł się i dzwonie od kolegi. Przekaż Ashley gratulacje i uściskaj ją. Do zobaczenia i raz jeszcze gratulacje.- Wyłączyła się. Uchyliła drzwi, żeby zerknąć, gdzie jest Billy. Mył się. Szybko przebiegła i położyła mu telefon na stoliku. Położyła się na kołdrze i zamknęła oczy. Cały czas miała przed sobą ten koszmar. Nie wiedziała kiedy płacząc zasnęła. Usłyszała pukanie. Otworzyła oczy. Po głosie poznała Nata.
B: Co ty tutaj robisz? Wiesz która jest godzina!?
N: Przepraszam, chciałem upewnić się, że u was wszystko w porządku.
B: Jak widać…
N: Gdzie Kate?
B: Śpi. I mam nadzieję, że jej nie obudziłeś!
N: Nie irytuj się. Martwiłem się.
B: U mnie jest bezpieczna. Nic jej tutaj nie grozi. Ma wszystko.
N: Rozumiem. Powiedz mi, czy Kate coś ci mówiła? Jak do tego doszło? I czy on ją…- Urwał. Nie musiał kończyć zdania. Kate cicho pisnęła.
B: Ona teraz musi jedynie odpoczywać. Nie interesuje mnie jak to się stało. Ważne, że dostał za swoje. Nikt nie będzie podnosił reki na kobietę a zwłaszcza moją partnerkę. A co do twojego drugiego pytania. Nie miałem odwagi zapytać, ponieważ widać że bardzo cierpi. Nie chce rozdrapywać świeżych ran. Będzie chciała rozmawiać to wie, że jestem na każde jej skinienie palcem.
N: Opiekuj się nią dobrze. Jutro Stary chce z tobą porozmawiać o tym co się stało i o pobiciu.
B: Norma. - Machnął ręką. Nic sobie nie robił ze swojego porywczego zachowania i wyskoków, za które potem słyszał ochrzan od szefa. Billy jest ulubieńcem Starego, może przez to, że go osobiście szkolił i chwalił, albo że są do siebie podobni. Stary zawsze powtarza mu, że jest jak on za młodu w gorącej wodzie kąpany.
N: Gorzej, bo wydział narkotykowy chce rozmawiać z Kate i ją przesłuchać. Wiesz, że oni będą chcieli ją udupić. A nie wiem, czy Kate zbierze w sobie siłę do walki. A Samuel na pewno będzie chciał ją wrobić.
B: Spokojnie. Zaczynałem tam i wiem do czego są zdolni i jak się z nimi rozmawia. Przygotuję Kate do rozmowy, powiem jej co ma mówić, czego nie i jak ma się zachowywać. A poza tym porozmawiam z moim byłym partnerem i sądzę, że wyliże się z tego. Przecież jest niewinna. Nie pozwolę jej skrzywdzić im. A Sam lepiej niech uważa na to co mówi, bo jego stan może w każdej chwili się przypadkiem pogorszyć.
N: Nie miałem śmiałości cię prosić, żebyś się za nią wstawił. Dziękuję. A to co powiedziałeś o Samie udam, że nie nic nie słyszałem i nawet ci pomogę jak będzie potrzeba.- Posłał mu uśmiech.
B: Śpij spokojnie, nic jej u mnie nie grozi. - Zamknął drzwi za przełożonym i po cichu wstąpił do pokoju Kate, ponieważ musiał wyciągnąć z szafy podkoszulek i kocyk. Popatrzył na nią. Jej rany na twarzy były straszne. Wyglądała jak worek do ćwiczeń. Zauważył, że śpi na kołdrze i jest odkryta. Wyciągnął jeszcze jeden kocyk i krył nim partnerkę. Kate podskoczyła.
B: Przepraszam, nie chciałem cię obudzić.- Szepnął speszony.
K: Nie spałam.
B: Słyszałaś wszystko.- Stwierdził.
K: Powinnam się bać narkotykowych?- Usiadła na łóżku i patrzyła jak partner zapala lampkę.
B: Skoro masz mnie to nie. Tam jest wielu moich znajomych i dłużników.
K: Masz same problemy przeze mnie! Może powinnam odejść i dać wam spokój. Miałeś rację mówiąc, że się nie nadaje...
B: Hej! Jeszcze raz raz coś takiego głupiego powiesz a wyjdę z siebie obiecuję!
K: Nawalam po całej linii. Zawsze sprawiam wszystkim problem i jestem ciężarem...
B: Niby w czym "nawaliłaś"?- pokazał cudzysłów palcami.
K: W pracy, w życiu, nic mi się nie udaje... A gdzie się nie pojawię to sobie i innym przynoszę pecha i kłopoty!- Billy prychnął. Słabo mu się robiło jak słuchał kobiety. Udaje pewną siebie, ale w głębi jest bardzo zagubiona. Jej niska samoocena go przeraża.
B: Nie we wszystkim jest się najlepszym i nie wszystko się układa tak jakbyśmy tego chcieli, ale nie oznacza to, że jesteś do dupy. Pecha masz, ale zawsze można go wykorzystać.
K: Niby jak!?
B: A tak, że teraz jesteś smutna, wystraszona, niepewna, ale za jakiś czas gwarantuję ci podniesiesz się silniejsza i mądrzejsza a ja będę przy tobie i będę cię wspierać i motywować.- Zauważył, że Kate spływają łzy.
B: Nie chciałem cię doprowadzić do płaczu.
K: Dziękuję!- Był totalnie w szoku. Dlaczego mu dziękowała?
B: Za co tym mi dziękujesz?
K: Za wszystko, nawet nie wiesz ile to teraz dla mnie znaczy. A twoja dziewczyna jest szczęściarą i jak się dowie, że ciągle mi pomagasz to w końcu mnie prześwięci. Dziękuję za wszystko Billy.
B: Nie mam dziewczyny. Zostawiła mnie jakiś czas temu...
K: Przepraszam... Nie miałam pojęcia...
B: Nie masz za co ani przepraszać ani dziękować. To ja powinienem ciebie jeszcze raz przeprosić za moje zachowanie względem ciebie. Ale było to spowodowane tym, że właśnie zostawiła mnie Sara. Nie powinienem był wyżywać się na tobie ani cię gnębić za moje nieudane życie prywatne. Przepraszam partnerko. Obiecuję, że już nigdy nie będę się na tobie mścić ani dokuczać. Będę cię chronić jak na partnera przystało. Tylko musisz mi zaufać, zgoda?- Wyciągnął w jej stronę dłoń na znak zgody. Kate zdezorientowana patrzyła raz na rękę, a raz na Billego. Nie wiedziała co zrobić... - Mocniej zacisnęła palce wokół ręki Zane. Była mocno do jego ramienia przytulona. Atek podciągnął i podparł się na wolnej ręce. Patrzył na zdenerwowaną minę kobiety.
Z: Ciekawe co ci się teraz śni, skarbie?- Pocałował ją w czubek głowy i okrył bardziej kołdrą. Pozwolił jej trwać w takim uścisku. Nie przeszkadzało mu, że miażdży mu remie. Ten ból był przyjemny, ponieważ świadczył o jej stu procentowym zaufaniu do niego, które udowodniła mu po raz kolejny tego dnia.
Z: Nareszcie czuję, że mi ufasz. Kocham cię.- Zamknął oczy.
B: Proszę, rozgość się, a ja coś przygotuje na kolację.
Nie chwaląc się jestem świetnym kucharzem.- Posłał kobiecie krzepiący uśmiech.
K: Gdzie masz łazienkę?- Okryła się mocniej jego bluzą,
którą dał jej, gdy zobaczył w jakim stanie jest jej ubranie. B: Po lewej stronie.- Wskazał ręką. Zmierzył ją.
B: Poczekaj, zaraz dam ci coś na zmianę. – Zanim zdążyła zaprotestować, Billy pobiegł do pokoju i po krótkiej chwili wręczył jej damski szlafrok, męski podkoszulek, bokserkę damską i damskie, grubsze leginsy do ćwiczeń. Popatrzyła na ubrania.
K: Nie trzeba…
B: Poważnie?- Popatrzył na nią z politowaniem.
K: Twoja dziewczyna nie będzie miała nic przeciwko, że dajesz mi jej rzeczy?
B: Obecnie nie mam dziewczyny. A te rzeczy są mojej siostry, która jak wraca do Polski to pomieszkuje u mnie i zostawia zawsze ciuchy i kosmetyki, o których istnieniu nie miałem pojęcia. Baby i te wasze mazidła do twarzy. – Na krótki ułamek, na twarzy Kate zagościł uśmiech.
B: W szafce z lustrem jest szczoteczka do zębów, a resztę rzeczy jak szampon, żel znajdziesz na pralce.
K: Dziękuję. – Zamyślona zniknęła w łazience. Partner w tym czasie szybko starał się przygotować kolację. Nakrył w salonie i czekał aż wyjdzie. Jak tylko usłyszał otwierające się drzwi to stanął na baczność.
B: Chodź, popatrz co przygotowałem.- Zaprowadził ją do pokoju. Stół wyglądał ślicznie, ale nie miała najmniejszej ochoty nic jeść.
K: Przepraszam, ale nie jestem głodna.
B: Powinnaś coś przegryźć, żebyś nie straciła sił.
K: Nic nie przełknę, nie jestem w stanie… Przepraszam…- Oczy się jej zaszkliły. Otarła łzy.
B: No nic, jakoś przeżyję. Nie martw się. – Teraz zobaczył, że pozbyła się z twarzy opatrunków. Zastanawiał się czemu to zrobiła.
B: Powiedz mi, czy coś potrzebujesz?
K: Jak mogę prosić to szklankę wody i czy mogę od ciebie zadzwonić później do przyjaciółki?
B: Pewnie.- Usiadła na sofie i podciągnęła kolana pod brodę. Zamyśliła się. Nawet nie czuła, że łzy ciekną jej ciurkiem po twarzy. Billy stał i patrzył smutny na cierpiącą partnerkę. Postawił przez nią szklankę z wodą i po cichu się wycofał. Przygotował pościel i łóżko w swojej sypialni dla niej. Cieszył się, że ma mieszkanie 3 pokojowe, bo ma kilka łóżek i nikt nie czuje się u niego przez to źle. Wrócił do policjantki i podał jej chusteczki. Otarła oczy i pokiwała w podziękowaniu głową. Usiadł obok niej.
B: Przygotowałem ci w moim pokoju pościel i łóżko. Masz też na stoliku nocnym telefon. Dzwoń ile chcesz i nie przejmuj się niczym.
K: Dziękuję… I przepraszam…- Rozpłakała się.
B: Ale przestań płakać, bo zaczynam żałować, że go nie zabiłem. A uwierz mi, że jestem w stanie go dorwać nawet na Stalowej. –Wpatrywała się w jego poważną twarz.
K: Tyle zamieszania przeze mnie…- Upiła trochę wody.
B; Masz ochotę oglądnąć film?
K: Jestem zmęczona. Położyła się na sofie.
B; Już mówiłem, że masz wszystko przygotowane do spania.
K: Ale tu mi dobrze. Nie chcę sprawiać ci większego kłopotu.
B: Kłopotem będzie jeśli tutaj zaśniesz.
K: Dlaczego?
B: Bo nie odpoczniesz, a to ci się należy. Proszę Kate idź odpocznij jak należy.- Wstała. Zaprowadził ją do sypialni i zostawił. Kate wystukała na klawiaturze numer Dannego. Odebrał w szampańskim nastroju.
D: Daniel Clarkson, słucham?
K: Cześć. To ja Kate.
D: Kate! Co u ciebie? Muszę ci coś powiedzieć!
K: Ja też muszę ci coś powiedzieć.- Głos jej się załamał.
K: Ale ty pierwszy.
D: Ashley i ja zaręczyliśmy się!-Wykrzyczał. Zapadła cisza. Kate jeszcze bardziej chciało się płakać. Nie może w takiej radosnej dla niego chwili zrzucić bombę.
K: Gratuluje.- Popłynęły jej łzy.
K: Musicie mi wszystko opowiedzieć.- Starała się trzymać fason.
D: Kate, a co ty miałaś mi do powiedzenia?
K: To nic pilnego. Nie ma czym zawracać głowy. Teraz świętuj, bo masz co szczęściarzu.
D: Na pewno, bo masz jakiś inny głos?
K; Wydaje ci się. Może przez słaby zasięg. Kiedy wracacie?
D: Za 3 dni. Kate wszystko okej? I z kogo telefonu dzwonisz?
K: Tak. Mój telefon zepsuł się i dzwonie od kolegi. Przekaż Ashley gratulacje i uściskaj ją. Do zobaczenia i raz jeszcze gratulacje.- Wyłączyła się. Uchyliła drzwi, żeby zerknąć, gdzie jest Billy. Mył się. Szybko przebiegła i położyła mu telefon na stoliku. Położyła się na kołdrze i zamknęła oczy. Cały czas miała przed sobą ten koszmar. Nie wiedziała kiedy płacząc zasnęła. Usłyszała pukanie. Otworzyła oczy. Po głosie poznała Nata.
B: Co ty tutaj robisz? Wiesz która jest godzina!?
N: Przepraszam, chciałem upewnić się, że u was wszystko w porządku.
B: Jak widać…
N: Gdzie Kate?
B: Śpi. I mam nadzieję, że jej nie obudziłeś!
N: Nie irytuj się. Martwiłem się.
B: U mnie jest bezpieczna. Nic jej tutaj nie grozi. Ma wszystko.
N: Rozumiem. Powiedz mi, czy Kate coś ci mówiła? Jak do tego doszło? I czy on ją…- Urwał. Nie musiał kończyć zdania. Kate cicho pisnęła.
B: Ona teraz musi jedynie odpoczywać. Nie interesuje mnie jak to się stało. Ważne, że dostał za swoje. Nikt nie będzie podnosił reki na kobietę a zwłaszcza moją partnerkę. A co do twojego drugiego pytania. Nie miałem odwagi zapytać, ponieważ widać że bardzo cierpi. Nie chce rozdrapywać świeżych ran. Będzie chciała rozmawiać to wie, że jestem na każde jej skinienie palcem.
N: Opiekuj się nią dobrze. Jutro Stary chce z tobą porozmawiać o tym co się stało i o pobiciu.
B: Norma. - Machnął ręką. Nic sobie nie robił ze swojego porywczego zachowania i wyskoków, za które potem słyszał ochrzan od szefa. Billy jest ulubieńcem Starego, może przez to, że go osobiście szkolił i chwalił, albo że są do siebie podobni. Stary zawsze powtarza mu, że jest jak on za młodu w gorącej wodzie kąpany.
N: Gorzej, bo wydział narkotykowy chce rozmawiać z Kate i ją przesłuchać. Wiesz, że oni będą chcieli ją udupić. A nie wiem, czy Kate zbierze w sobie siłę do walki. A Samuel na pewno będzie chciał ją wrobić.
B: Spokojnie. Zaczynałem tam i wiem do czego są zdolni i jak się z nimi rozmawia. Przygotuję Kate do rozmowy, powiem jej co ma mówić, czego nie i jak ma się zachowywać. A poza tym porozmawiam z moim byłym partnerem i sądzę, że wyliże się z tego. Przecież jest niewinna. Nie pozwolę jej skrzywdzić im. A Sam lepiej niech uważa na to co mówi, bo jego stan może w każdej chwili się przypadkiem pogorszyć.
N: Nie miałem śmiałości cię prosić, żebyś się za nią wstawił. Dziękuję. A to co powiedziałeś o Samie udam, że nie nic nie słyszałem i nawet ci pomogę jak będzie potrzeba.- Posłał mu uśmiech.
B: Śpij spokojnie, nic jej u mnie nie grozi. - Zamknął drzwi za przełożonym i po cichu wstąpił do pokoju Kate, ponieważ musiał wyciągnąć z szafy podkoszulek i kocyk. Popatrzył na nią. Jej rany na twarzy były straszne. Wyglądała jak worek do ćwiczeń. Zauważył, że śpi na kołdrze i jest odkryta. Wyciągnął jeszcze jeden kocyk i krył nim partnerkę. Kate podskoczyła.
B: Przepraszam, nie chciałem cię obudzić.- Szepnął speszony.
K: Nie spałam.
B: Słyszałaś wszystko.- Stwierdził.
K: Powinnam się bać narkotykowych?- Usiadła na łóżku i patrzyła jak partner zapala lampkę.
B: Skoro masz mnie to nie. Tam jest wielu moich znajomych i dłużników.
K: Masz same problemy przeze mnie! Może powinnam odejść i dać wam spokój. Miałeś rację mówiąc, że się nie nadaje...
B: Hej! Jeszcze raz raz coś takiego głupiego powiesz a wyjdę z siebie obiecuję!
K: Nawalam po całej linii. Zawsze sprawiam wszystkim problem i jestem ciężarem...
B: Niby w czym "nawaliłaś"?- pokazał cudzysłów palcami.
K: W pracy, w życiu, nic mi się nie udaje... A gdzie się nie pojawię to sobie i innym przynoszę pecha i kłopoty!- Billy prychnął. Słabo mu się robiło jak słuchał kobiety. Udaje pewną siebie, ale w głębi jest bardzo zagubiona. Jej niska samoocena go przeraża.
B: Nie we wszystkim jest się najlepszym i nie wszystko się układa tak jakbyśmy tego chcieli, ale nie oznacza to, że jesteś do dupy. Pecha masz, ale zawsze można go wykorzystać.
K: Niby jak!?
B: A tak, że teraz jesteś smutna, wystraszona, niepewna, ale za jakiś czas gwarantuję ci podniesiesz się silniejsza i mądrzejsza a ja będę przy tobie i będę cię wspierać i motywować.- Zauważył, że Kate spływają łzy.
B: Nie chciałem cię doprowadzić do płaczu.
K: Dziękuję!- Był totalnie w szoku. Dlaczego mu dziękowała?
B: Za co tym mi dziękujesz?
K: Za wszystko, nawet nie wiesz ile to teraz dla mnie znaczy. A twoja dziewczyna jest szczęściarą i jak się dowie, że ciągle mi pomagasz to w końcu mnie prześwięci. Dziękuję za wszystko Billy.
B: Nie mam dziewczyny. Zostawiła mnie jakiś czas temu...
K: Przepraszam... Nie miałam pojęcia...
B: Nie masz za co ani przepraszać ani dziękować. To ja powinienem ciebie jeszcze raz przeprosić za moje zachowanie względem ciebie. Ale było to spowodowane tym, że właśnie zostawiła mnie Sara. Nie powinienem był wyżywać się na tobie ani cię gnębić za moje nieudane życie prywatne. Przepraszam partnerko. Obiecuję, że już nigdy nie będę się na tobie mścić ani dokuczać. Będę cię chronić jak na partnera przystało. Tylko musisz mi zaufać, zgoda?- Wyciągnął w jej stronę dłoń na znak zgody. Kate zdezorientowana patrzyła raz na rękę, a raz na Billego. Nie wiedziała co zrobić... - Mocniej zacisnęła palce wokół ręki Zane. Była mocno do jego ramienia przytulona. Atek podciągnął i podparł się na wolnej ręce. Patrzył na zdenerwowaną minę kobiety.
Z: Ciekawe co ci się teraz śni, skarbie?- Pocałował ją w czubek głowy i okrył bardziej kołdrą. Pozwolił jej trwać w takim uścisku. Nie przeszkadzało mu, że miażdży mu remie. Ten ból był przyjemny, ponieważ świadczył o jej stu procentowym zaufaniu do niego, które udowodniła mu po raz kolejny tego dnia.
Z: Nareszcie czuję, że mi ufasz. Kocham cię.- Zamknął oczy.
Komentarze
Prześlij komentarz