Czwartek 17.05.2012r godz. 8:09
Podała mu dłoń. Zacisnął ją pewnie i posłał jej bardzo ciepły uśmiech.
K: Nie mogę ci obiecać, że od razu będę ci ufać w 100%... Wiesz ja teraz nie potrafię chyba nikomu zaufać...- Spuściła zażenowany wzrok.
B: Wystarczy mi nawet 50%.- Dalej się uśmiechał. Kiwnęła głową.
B: W takim razie, skoro się dogadaliśmy to pozwolisz, że zobaczę na twoją twarz?
K: Moją twarz? - Powtórzyła. Teraz to on pokiwał głową.
B: Dlaczego ściągnęłaś opatrunki?- Wstał z łóżka i wyszedł z pokoju. Milczała dopóki nie wrócił. Myślała, że wyszedł i chociaż na to pytanie nie będzie musiała odpowiadać... Jednak przytaszczył ze sobą apteczkę.
K: Po co ci to?- Wskazała palcem.
B: Apteczka? Muszę założyć ci nowe opatrunki, ponieważ oboje nie chcemy, żeby wdało się jakieś zakażenie. - Na jałowy gazik nalał wodę utlenioną. Patrzyła na niego mętnym wzrokiem. Kiedy nachylił się nad policjantką szybko cofnęła się.
B: Przepraszam... Ale muszę cię dotknąć...- Kate zrobiło się głupio. Powoli i z największą delikatnością dotykał jej ran. Nawet nie drgnęła.
K: To tak bardzo boli...- Odsunął się wystraszony.
B: Zabolało? Mogłaś mówić.
K: Nie twarz to mój najmniejszy ból, serce najbardziej krwawi i boli.
B: Przejdziemy przez to razem.- Spuściła wzrok.
B: Mówię poważnie. A poza tym masz piękne oczy i nie powinnaś tyle płakać przez tego dupka.
K: Postaram się być silna.- Zerknęła na partnera szybko.
B: I ta odpowiedź mi się podoba. A co do ran, proszę nie zrywaj opatrunków, ponieważ naruszyłaś szwy.
K: To bardzo źle?
B: Fatalnie, bo grozi tym, że będą ci zakładać nowe albo zostaną ci blizny i gojenie zajmie dłuższy czas. - Spakował apteczkę.
K: Skąd tak dobrze się znasz na udzielaniu pomocy?
B: Nie powiesz nikomu?- Spoważniał.
K: Obiecuję. Jestem ci to winna.
B: Ukończyłem szkołę ratownictwa i zaocznie resocjalizację.
K: Poważnie jesteś ratownikiem?!- Zdumiała się. Pokiwał twierdząco głową.
B: Wiesz o tym tylko ty i Nate. Nie wglądam na ratownika, co?
K: Jeśli mam być szczera to nie.
B: Dziękuję ci bardzo za taką szczerość!- Zaśmiał się. Na chwilę zapomniała o przykrym wydarzeniu. Billy popatrzył na ni ą chwilę.
B: Śpij dobrze Kate. - Pustka. Kate otworzyła oczy. Starała sobie przypomnieć wczorajszy wieczór. Chwilę jej zajęło uporządkowanie wydarzeń i realnego snu. Ocknęła się przypominając sobie namiętną scenę. Popatrzyła w stronę gdzie wcześniej leżał Zane, ale go nie było. Szybko narzuciła na siebie ubrania.
K: Zane?!- Zawołała niepewnie. Odpowiedziała jej głucha cisza. Podeszła do stoliczka nocnego, jednak nie znalazła na nim liściku.
K: Może jest na balkonie?- Zapytała sama siebie i ruszyła tam. Nie znalazła go. Wyciągnęła z szafy czyste ubranie i poszła pod prysznic.
K: Może miał pilne wezwanie? Albo mama do niego zadzwoniła? Albo mu się nie podobał wieczór i go jednak wystraszyłam? - Wytarła ciało w ręcznik.
K: Jak możesz tak źle myśleć Fox!- Skarciła się. Nałożyła na twarz trochę podkładu. Przeciągnęła eylinerem i tuszem oko. Była gotowa. Nawet założyła na siebie nowy sweterek, który kupiła z Ashley. Wyszła z łazienki z ręcznikiem w ręce. Miała go powiesić na balkonie, ale stanęła jak wryta. Nie mogła się ruszyć. Ktoś otworzył drzwi do jej mieszkania. Złe wspomnienia wróciły w mgnieniu oka. Przygotowała się do walki.
K: Zane!?- Wykrztusiła z siebie tylko.
Z: Nie chciałem cię wystraszyć, wybacz. - W rękach miał siatki z zakupami.
K: Co ty robisz?- Zapytała zdziwiona. Zane zaśmiał się.
Z: Nie wierzę! Myślałaś, że wymknąłem się od ciebie bez pożegnania?- Nic nie odpowiedziała. Tym samym dała mu do zrozumienia, że taka opcja przeszła jej przez myśl. Antyterrorysta położył siatki na podłodze i zdecydowanie podszedł do kobiety.
Z: Popatrz na mnie.- Było jej strasznie głupio, ale zerknęła na niego.
Z: Jak mogłaś tak pomyśleć?! Nigdy bym nie wyszedł bez pożegnania z tobą.- Pocałował ją w policzek.
Z: Nic nie powiesz? Wiesz jeszcze parę late temu z inną bym tak zrobił, ale z tobą tak nie potrafię i nie chcę.- Zabrał zakupy i postawił je na blacie kuchennym. Kate zastanawiała się nad jego słowami. Weszła nieco zdezorientowana do kuchni. Atek rozpakowywał siatki. Popatrzyła zaciekawiona na tabletki, które postawił przed nią.
K: Co to jest?
Z: Lekarstwa na anemię, które przepisał ci Robert. Pamiętasz?
K: Ta. Pamiętam. Ja wyrzuciłam ją specjalnie, ale ty i tak musiałeś postawić na swoim.
Z: Dokładnie tak. Dlatego ładnie będziesz zażywać leki, żeby być silną i wyzdrowieć. -Podał jej szklankę wody. Wpatrywała się w tabletki. Nie miała najmniejszej ochoty ich połykać.
Z: Modlisz się do nich?
K: Może. - Gniewnie na niego popatrzyła.
Z: Nie ma nad czym myśleć to tylko dla twojego dobra.- Miała dość zrzędzenia Zana, dlatego szybko włożyła pigułki do ust i popiła wodą. Blondyn z założonymi rękami, dumny z siebie wpatrywał się w skwaszoną minę policjantki.
K: Zadowolony?!- Krzyknęła.
Z: Grzeczna dziewczynka. Teraz będzie nagroda. Siadaj a ja zaraz przygotuję śniadanie, które miało być podane do łóżka, ale ty jak zwykle musiałaś zepsuć mój plan.- Wystawiła mu ja dziecko język. Była zła, że zmusił ją do leczenia.
Z: Smacznego.- Podał śniadanie. Kiwnęła głową.
Z: Wiem, że jesteś zła, ale ja nie odpuszczę ci leczenia.
K: To takie żenujące...
Z: Co? To, że musisz się leczyć, czy to że zaniedbałaś się i do tego doprowadziłaś?- Chciała go zabić wzrokiem, ale miał racje mówiąc to.
K: I to i to. - Ugryzła bułkę. Zane widział, że jej źle z tym.
Z: Kate...- Popatrzyła na niego zaciekawiona.
Z: Dziękuję za wczoraj, teraz już wszystko rozumiem.
K: Za długo z tym zwlekałam... Powinnam wcześniej ci wszystko powiedzieć, a nie prowadzić do nieporozumień...
Z: Nieważne, dla mnie ważne i najlepsze było później. - Oczy mu się zaświeciły. Kate zaczerwieniła się.
K: Nie wiem o czym mówisz. - Starała się wykręcić.
Z: Doskonale wiesz! Było cudownie. Kocham cię.- Podszedł do niej i przykucnął.
K: Oświadczasz mi się?- Zapytała sarkastycznie.
Z: Jeszcze nie. Jak będę się oświadczać to będę klęczeć przed tobą a poza tym...- Poczuł wibracje w kieszeni.
K: Co poza tym?- Dopytywała się. Uniósł rękę do góry, żeby milczała. Podszedł pod okno i stanął do kobiety tyłem. Przysłuchiwała się zaciekawiona. Zawsze robił się w jednej chwili poważny i opanowany.
Z: Zaraz będę. Jestem już w drodze. - Rozłączył się i zerknął na Kate, która spokojnie dopijała kawę. Zabrał jej kubek z ręki i sam zrobił łyka jej kawy.
K: Ej! To moje!- Krzyknęła na niego.
Z: Wybacz, ale nie mam czasu.- Wstał. Powoli ruszył do drzwi.
K: Ej! Stone! Chyba o czymś zapomniałeś!- Odwrócił się.
Z: O czym?- Był lekko zmieszany.
K: Mówiłeś, że nigdy byś nie wyszedł bez pożegnania, a teraz przepraszam co robisz?- Uniosły mu się kąciki ust.
Z: Racja. Cześć.- Pomachał jej na pożegnanie.
K: Jak ty mnie wkurzasz to nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy!
Z: Przecież żartowałem.- Musnął ją delikatnie w usta.
K: Zanim wyjdziesz mogę o coś zapytać?- Odsunęła się.
Z: Pewnie.
K: Powiedziałeś, że od innej byś uciekł po seksie bez pożegnania i zakładam, że tak robiłeś, ale to już inna kwestia i rozmowa.
Z: Tak powiedziałem, więc?- Starał się przyspieszyć rozmowę. Doskonale wiedział do czego to zmierza.
K: Ale też powiedziałeś, że ze mną byś tak nie zrobił, dlaczego?- Patrzyli się sobie prosto w oczy.
Z: To proste, bo ciebie tak naprawdę kocham a ich nie kochałem, dopiero ty pokazałaś mi i uświadomiłaś czym jest miłość i jak wygląda człowiek zakochany, który zrobi wszystko dla drugiej osoby. Kocham cię.- Pocałował ją czule. Widział, że chce coś powiedzieć, ale nie chce psuć sobie dnia i zaczynać kolejnej trudnej rozmowy.
Z: Kate, serio muszę lecieć. Porozmawiamy później okej?
K: Jasne.
Z: Pamiętaj, że cię kocham.- Wyszedł zmieszany. Teraz zacznie się batalia. Wiedział, ze jeśli Kate dowie się jaki prowadził tryb życia to straci do niego zaufanie. Ale musi być z nią szczery. Tylko jak, żeby jej nie stracić? Wyskrobał w samochodzie smsa do Danniego.
Z: Możesz dziś wyskoczyć ze mną na drinka? Stawiam.- Długo nie czekał na odpowiedź.
D: Jasne, powiedz tylko gdzie i o której a będę.
Z: Pasuje 20:30 Spider?
D: Pasuje. Coś się stało?
Z: Porozmawiamy na miejscu.
Z: Co ty teraz zrobisz Stone? Nie możesz jej tak po prostu stracić!
Podała mu dłoń. Zacisnął ją pewnie i posłał jej bardzo ciepły uśmiech.
K: Nie mogę ci obiecać, że od razu będę ci ufać w 100%... Wiesz ja teraz nie potrafię chyba nikomu zaufać...- Spuściła zażenowany wzrok.
B: Wystarczy mi nawet 50%.- Dalej się uśmiechał. Kiwnęła głową.
B: W takim razie, skoro się dogadaliśmy to pozwolisz, że zobaczę na twoją twarz?
K: Moją twarz? - Powtórzyła. Teraz to on pokiwał głową.
B: Dlaczego ściągnęłaś opatrunki?- Wstał z łóżka i wyszedł z pokoju. Milczała dopóki nie wrócił. Myślała, że wyszedł i chociaż na to pytanie nie będzie musiała odpowiadać... Jednak przytaszczył ze sobą apteczkę.
K: Po co ci to?- Wskazała palcem.
B: Apteczka? Muszę założyć ci nowe opatrunki, ponieważ oboje nie chcemy, żeby wdało się jakieś zakażenie. - Na jałowy gazik nalał wodę utlenioną. Patrzyła na niego mętnym wzrokiem. Kiedy nachylił się nad policjantką szybko cofnęła się.
B: Przepraszam... Ale muszę cię dotknąć...- Kate zrobiło się głupio. Powoli i z największą delikatnością dotykał jej ran. Nawet nie drgnęła.
K: To tak bardzo boli...- Odsunął się wystraszony.
B: Zabolało? Mogłaś mówić.
K: Nie twarz to mój najmniejszy ból, serce najbardziej krwawi i boli.
B: Przejdziemy przez to razem.- Spuściła wzrok.
B: Mówię poważnie. A poza tym masz piękne oczy i nie powinnaś tyle płakać przez tego dupka.
K: Postaram się być silna.- Zerknęła na partnera szybko.
B: I ta odpowiedź mi się podoba. A co do ran, proszę nie zrywaj opatrunków, ponieważ naruszyłaś szwy.
K: To bardzo źle?
B: Fatalnie, bo grozi tym, że będą ci zakładać nowe albo zostaną ci blizny i gojenie zajmie dłuższy czas. - Spakował apteczkę.
K: Skąd tak dobrze się znasz na udzielaniu pomocy?
B: Nie powiesz nikomu?- Spoważniał.
K: Obiecuję. Jestem ci to winna.
B: Ukończyłem szkołę ratownictwa i zaocznie resocjalizację.
K: Poważnie jesteś ratownikiem?!- Zdumiała się. Pokiwał twierdząco głową.
B: Wiesz o tym tylko ty i Nate. Nie wglądam na ratownika, co?
K: Jeśli mam być szczera to nie.
B: Dziękuję ci bardzo za taką szczerość!- Zaśmiał się. Na chwilę zapomniała o przykrym wydarzeniu. Billy popatrzył na ni ą chwilę.
B: Śpij dobrze Kate. - Pustka. Kate otworzyła oczy. Starała sobie przypomnieć wczorajszy wieczór. Chwilę jej zajęło uporządkowanie wydarzeń i realnego snu. Ocknęła się przypominając sobie namiętną scenę. Popatrzyła w stronę gdzie wcześniej leżał Zane, ale go nie było. Szybko narzuciła na siebie ubrania.
K: Zane?!- Zawołała niepewnie. Odpowiedziała jej głucha cisza. Podeszła do stoliczka nocnego, jednak nie znalazła na nim liściku.
K: Może jest na balkonie?- Zapytała sama siebie i ruszyła tam. Nie znalazła go. Wyciągnęła z szafy czyste ubranie i poszła pod prysznic.
K: Może miał pilne wezwanie? Albo mama do niego zadzwoniła? Albo mu się nie podobał wieczór i go jednak wystraszyłam? - Wytarła ciało w ręcznik.
K: Jak możesz tak źle myśleć Fox!- Skarciła się. Nałożyła na twarz trochę podkładu. Przeciągnęła eylinerem i tuszem oko. Była gotowa. Nawet założyła na siebie nowy sweterek, który kupiła z Ashley. Wyszła z łazienki z ręcznikiem w ręce. Miała go powiesić na balkonie, ale stanęła jak wryta. Nie mogła się ruszyć. Ktoś otworzył drzwi do jej mieszkania. Złe wspomnienia wróciły w mgnieniu oka. Przygotowała się do walki.
K: Zane!?- Wykrztusiła z siebie tylko.
Z: Nie chciałem cię wystraszyć, wybacz. - W rękach miał siatki z zakupami.
K: Co ty robisz?- Zapytała zdziwiona. Zane zaśmiał się.
Z: Nie wierzę! Myślałaś, że wymknąłem się od ciebie bez pożegnania?- Nic nie odpowiedziała. Tym samym dała mu do zrozumienia, że taka opcja przeszła jej przez myśl. Antyterrorysta położył siatki na podłodze i zdecydowanie podszedł do kobiety.
Z: Popatrz na mnie.- Było jej strasznie głupio, ale zerknęła na niego.
Z: Jak mogłaś tak pomyśleć?! Nigdy bym nie wyszedł bez pożegnania z tobą.- Pocałował ją w policzek.
Z: Nic nie powiesz? Wiesz jeszcze parę late temu z inną bym tak zrobił, ale z tobą tak nie potrafię i nie chcę.- Zabrał zakupy i postawił je na blacie kuchennym. Kate zastanawiała się nad jego słowami. Weszła nieco zdezorientowana do kuchni. Atek rozpakowywał siatki. Popatrzyła zaciekawiona na tabletki, które postawił przed nią.
K: Co to jest?
Z: Lekarstwa na anemię, które przepisał ci Robert. Pamiętasz?
K: Ta. Pamiętam. Ja wyrzuciłam ją specjalnie, ale ty i tak musiałeś postawić na swoim.
Z: Dokładnie tak. Dlatego ładnie będziesz zażywać leki, żeby być silną i wyzdrowieć. -Podał jej szklankę wody. Wpatrywała się w tabletki. Nie miała najmniejszej ochoty ich połykać.
Z: Modlisz się do nich?
K: Może. - Gniewnie na niego popatrzyła.
Z: Nie ma nad czym myśleć to tylko dla twojego dobra.- Miała dość zrzędzenia Zana, dlatego szybko włożyła pigułki do ust i popiła wodą. Blondyn z założonymi rękami, dumny z siebie wpatrywał się w skwaszoną minę policjantki.
K: Zadowolony?!- Krzyknęła.
Z: Grzeczna dziewczynka. Teraz będzie nagroda. Siadaj a ja zaraz przygotuję śniadanie, które miało być podane do łóżka, ale ty jak zwykle musiałaś zepsuć mój plan.- Wystawiła mu ja dziecko język. Była zła, że zmusił ją do leczenia.
Z: Smacznego.- Podał śniadanie. Kiwnęła głową.
Z: Wiem, że jesteś zła, ale ja nie odpuszczę ci leczenia.
K: To takie żenujące...
Z: Co? To, że musisz się leczyć, czy to że zaniedbałaś się i do tego doprowadziłaś?- Chciała go zabić wzrokiem, ale miał racje mówiąc to.
K: I to i to. - Ugryzła bułkę. Zane widział, że jej źle z tym.
Z: Kate...- Popatrzyła na niego zaciekawiona.
Z: Dziękuję za wczoraj, teraz już wszystko rozumiem.
K: Za długo z tym zwlekałam... Powinnam wcześniej ci wszystko powiedzieć, a nie prowadzić do nieporozumień...
Z: Nieważne, dla mnie ważne i najlepsze było później. - Oczy mu się zaświeciły. Kate zaczerwieniła się.
K: Nie wiem o czym mówisz. - Starała się wykręcić.
Z: Doskonale wiesz! Było cudownie. Kocham cię.- Podszedł do niej i przykucnął.
K: Oświadczasz mi się?- Zapytała sarkastycznie.
Z: Jeszcze nie. Jak będę się oświadczać to będę klęczeć przed tobą a poza tym...- Poczuł wibracje w kieszeni.
K: Co poza tym?- Dopytywała się. Uniósł rękę do góry, żeby milczała. Podszedł pod okno i stanął do kobiety tyłem. Przysłuchiwała się zaciekawiona. Zawsze robił się w jednej chwili poważny i opanowany.
Z: Zaraz będę. Jestem już w drodze. - Rozłączył się i zerknął na Kate, która spokojnie dopijała kawę. Zabrał jej kubek z ręki i sam zrobił łyka jej kawy.
K: Ej! To moje!- Krzyknęła na niego.
Z: Wybacz, ale nie mam czasu.- Wstał. Powoli ruszył do drzwi.
K: Ej! Stone! Chyba o czymś zapomniałeś!- Odwrócił się.
Z: O czym?- Był lekko zmieszany.
K: Mówiłeś, że nigdy byś nie wyszedł bez pożegnania, a teraz przepraszam co robisz?- Uniosły mu się kąciki ust.
Z: Racja. Cześć.- Pomachał jej na pożegnanie.
K: Jak ty mnie wkurzasz to nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy!
Z: Przecież żartowałem.- Musnął ją delikatnie w usta.
K: Zanim wyjdziesz mogę o coś zapytać?- Odsunęła się.
Z: Pewnie.
K: Powiedziałeś, że od innej byś uciekł po seksie bez pożegnania i zakładam, że tak robiłeś, ale to już inna kwestia i rozmowa.
Z: Tak powiedziałem, więc?- Starał się przyspieszyć rozmowę. Doskonale wiedział do czego to zmierza.
K: Ale też powiedziałeś, że ze mną byś tak nie zrobił, dlaczego?- Patrzyli się sobie prosto w oczy.
Z: To proste, bo ciebie tak naprawdę kocham a ich nie kochałem, dopiero ty pokazałaś mi i uświadomiłaś czym jest miłość i jak wygląda człowiek zakochany, który zrobi wszystko dla drugiej osoby. Kocham cię.- Pocałował ją czule. Widział, że chce coś powiedzieć, ale nie chce psuć sobie dnia i zaczynać kolejnej trudnej rozmowy.
Z: Kate, serio muszę lecieć. Porozmawiamy później okej?
K: Jasne.
Z: Pamiętaj, że cię kocham.- Wyszedł zmieszany. Teraz zacznie się batalia. Wiedział, ze jeśli Kate dowie się jaki prowadził tryb życia to straci do niego zaufanie. Ale musi być z nią szczery. Tylko jak, żeby jej nie stracić? Wyskrobał w samochodzie smsa do Danniego.
Z: Możesz dziś wyskoczyć ze mną na drinka? Stawiam.- Długo nie czekał na odpowiedź.
D: Jasne, powiedz tylko gdzie i o której a będę.
Z: Pasuje 20:30 Spider?
D: Pasuje. Coś się stało?
Z: Porozmawiamy na miejscu.
Z: Co ty teraz zrobisz Stone? Nie możesz jej tak po prostu stracić!
Komentarze
Prześlij komentarz