Rozdział 47

Środa  23.05.2012r godz. 19:15

B: Niezłe zbiorowisko. - Skomentował na głos. Kate rozglądnęła się. Pokiwała głową. Billy od razu poszedł się witać z kolegami. Ona stanęła z boku i przyglądała się. Zastanawiała się o co chodzi, że Stary zwołał zebranie w sali konferencyjnej.
N: Już otwieram.- Przepchał się i zerknął na policjantkę. Otworzył drzwi i przepuścił kolegów. Witał się z nimi, ale ciągle patrzył na zamyśloną kobietę. Kiedy wszyscy weszli Kate ocknęła się. Zanim weszła, Nate złapał ją za rękę.
K: Co jest?
N: Nie będę owijać... Kate to poważna sprawa, dlatego tylu nas tutaj jest. Proszę cię zastanów się dwa razy zanim podejmiesz decyzję okej? 

K: Nie przesadzaj...- Zirytowała się.
N: Raz już miałaś do czynienia z mafią... Dlatego ostrzegam cię....- Puścił jej rękę i popatrzył w oczy zagubionej policjantki. Teraz zrozumiała wszystko. Chodziło o mafię, o coś strasznego skoro Stary powołał najlepszych. Położył rękę na jej ramieniu i patrzył z troską. Nic nie powiedziała.
J: Nate! Nate! Ile można czekać!- Josh wołał z sali przełożonego.
N: Dasz radę?
K: Tak. - Wszedł do środka. Stała pod drzwiami i rozważała słowa szefa. Mijały ją kolejne osoby wchodzące do sali. Sparaliżowało ją. Zastanawiała się, czy nie uciec i znaleźć wymówkę. Cofnęła się krok. Za nią stał Zane, w którego weszła. Odchrząknął.
Z: Zamknięte?
K: Otwarte.
Z: To czemu nie wchodzisz?- Zerknął na zegarek.
Z: Jesteśmy spóźnieni jakieś 15 minut wiesz o tym?
K: Starego nie ma jeszcze...
Z: Stało się coś, że stoisz tutaj?- Zapytał z troską. Kate zgasiła go lodowatym spojrzeniem
K: Nic.- Minęła go i ruszyła w stronę swojego pokoju. Zane popatrzył za nią i wszedł do środka.
B: Jest i on!- Zaczepnie dodał.
N: Daruj sobie Billy!- Stanął koło Zana.
N: Widziałeś Kate?
Z: Minąłem się z nią. Chyba szła do biura.- Zignorowali Whita.
N: Chyba trochę nastraszyłem ją.- Skrzywił się.
Z: Mafia?- Zerknął na niego pytająco.
N: Skąd wiesz?- Zdziwił się.
Z: Nie ciężko na to wpaść, skoro się wystraszyła, a poza tym dla zwykłego śledztwa nie zebrano by takiej grupy. Ale to dobrze dla niej, bo będzie myśleć realnie i nie podejmie pochopnej decyzji.
N: Zane, ale gdyby jednak się zdecydowała?
Z: Nie pozwolę jej na to, więc spokojnie.- Posłał mu pewny siebie uśmiech. Zastanawiał się jak może wpłynąć na jej decyzję skoro aktualnie go nie lubi.
B: Jak tam impreza? Słyszałem, że udana była? - Podszedł do nich. Nie zauważyli, że w kącie sali siedzi Kate.
Z: Nie chcę z tobą gadać, więc sobie odpuść.
B: Po co gadać, skoro możesz mnie załatwić jak tego gościa.- Kate uniosła brew. Ludzie patrzyli na nich.
N: Billy! Wylecisz zaraz!- Zastanawiała się o co chodzi.
B: Skatujesz mnie tak jak jego?- Kpiąco się uśmiechnął.
Z: Po co mam cię katować, skoro los wystarczająco już dał ci w kość odbierając rozum.- Kilku policjantów zaśmiało się. Kate lekko wykrzywiła usta.
B: Byłeś najebany, pobiłeś gościa pod lokalem i teraz masz lipę pijaku!- Wszyscy na nich patrzyli.
Z: Widzę, że plotki szybko się rozchodzą...- Dalej nie pozwolił się sprowokować Whitowi.
B: To nie są plotki. Pobiłeś gościa prawie do nieprzytomności i jakość nie masz świadków i grożą ci poważne konsekwencje nocnej libacji i agresji. - Policjantka zrobiła wielki oczy. Przyglądnęła mu się uważnie, ale nie było widać na jego twarzy śladów walki. Skarciła się, przecież jest żołnierzem nie da się go łatwo podejść.
Z: Powiem ci jak tak bardzo lubisz plotkować. Po pierwsze tak byłem pod wpływem alkoholu, po drugie i co najważniejsze bił na ulicy swoją żonę. Miałem stać i przyglądać się jak katuje niewinną kobietę!? Zastanów się... A po trzecie nie żałuję swojej decyzji i nie boję się ponieść odpowiedzialności, bo nie czuję się winnym.
B: Ale jesteś winny!
Z: Czego? Tego, że broniłem kobiety? - Powoli puszczały mu nerwy.
B: Dziwne, bo nie ma zeznań "tej" kobiety.
N: Koniec! Tu się mylisz Billy! Niejaka Olivia Monk i Danny Clarkson złożyli zeznania obciążające pobitego i tym samym oczyszczające Zana. Masz jeszcze jakieś pytania? - Zmierzył go. Kate nie mogła uwierzyć, że Danny był z Zanem i nic jej nie powiedział. Ale go sobie wypożyczy!
B: Sprawdzę to.
N: Nie sprawdzisz! To nie twoje śledztwo. Sprawa zamknięta! - Pokazał mu, żeby usiadł.
B: Bronisz pijaka i lumpa? Brawo Nate!- Nie dał za wygraną. Zane zacisnął pięści.
B: Masz ochotę mnie uderzyć? Za prawdę?
Z: Kobiet i szmat takich ja ty się nie bije.
N: Billy! Radzę ci uspokój się, bo źle to się skończy!
B: Jasne! - Usiadł obok Josha.
St: Przepraszam wszystkich za spóźnienie, ale miałem spotkanie w sądzie. Nate zaczynaj. - Wyświetlił na projektorze zdjęcie mężczyzny w średnim wieku. Kate założyła, że ma 45 lat. Nie myliła się. Notowali ważniejsze informacje.
St: Nie musicie notować. Mam dla was kopie z informacjami. Kathrino, rozdaj proszę kartki.- Kobieta posłusznie wykonała polecenie szefa. Stanęła przy stoliku Zana. Był całkowicie opanowany i do granic możliwości skupiony. Przed nosem pokazała mu papier.
Z: Dziękuję.- Chwycił go i tym samym pokazał swoje mocno rozwalone dłonie. Kate przyglądała się im chwilkę.
K: Powinieneś je zobaczyć lekarz. Boli cię?- Zerknął na nią i uniosły mu się kąciki ust do góry.
Z: Ból rąk to mój najmniejszy problem.
St: Kathrino skończyłaś już?
K: Tak.
N: Jak zdążyliście wyczytać "Czacha", bo taki ma przydomek jest bardzo wpływowym i niebezpiecznym mafiozem. Głównie zajmuje się prochami, bronią i nielegalnym obrotem pieniędzmi oraz hazardem. Stąd wasza obecność tutaj. Dostaliśmy cynk od Wojewódzkiej z Warszawy, że przeprowadził się na stałe do Krakowa, tym samym przejmujemy ich śledztwo. Mają w przyszłym tygodniu do nas przyjechać ze stolicy i opowiedzieć co i jak.
B: Jakie jest nasze zadanie?
N: Obserwacja i monitoring jego poczynań oraz ściągniecie w odpowiednim momencie.- Zerknął wymownie na Zana.
N: Podzielimy się na zespoły i każdy będzie odpowiadać za coś innego. Macie różne dojści i soposby działania dlatego wybraliśmy was.
B: Standard...
St: Niestety nie, ponieważ Czacha ma dojścia i obawiamy się przecieków. Poza tym, działa po cichu i jest w stanie zagrozić waszym rodzinom. Dlatego na czas śledztwa będziecie tylko i wyłącznie zajmować się tą sprawą. I nie radzę, żeby przyszło wam coś głupiego do łba, bo pozabijam osobiście!
N: Ze względu na to jeśli chcecie się wycofać, to śmiało nie będzie wyciąganych żadnych konsekwencji. Wiemy, że rodzina jest najważniejsza dlatego macie czas do piątku na podjęcie ostatecznej decyzji. Proszę was zastanówcie się.
Pol*: Czyli można zrezygnować?
N: Tak mogą wszyscy oprócz antyterrorystów i szefów zespołów.
Z: Przygotuję moich odpowiednio, więc nie musicie się obawiać.
J: Skąd ta pewność?- Popatrzył na Zana.
St: Grupa pod dowództwem Kapitana Stona nie odniosła jeszcze żadnej porażki. Poza tym mają 100% skuteczność w wykonywaniu różnych zadań i przechodzą wszystkie odpowiednie szkolenia.
J: Jestem już spokojny.- Zaśmiał się do ateka. Podszedł do jego stolika policjant z wydziału antynarkotykowego i przysiadł się.
Pol2: Kapitan Stone? Kojarzę cię z Afganistanu byłeś w jednostce....- Zane zdenerwował się i przerwał mu.
Z: Tak to ja. Tak mi się wydawało, że znam cię.
St: Skoro wszystko ustalone to wracajcie do pracy i przemyślcie sprawę. - Jako pierwszy opuścił salę. Grupa zaczęła się rozchodzić. Billy stanął koło Kate.
B: Idziemy?
K: Zostanę tutaj i chcę w ciszy przemyśleć wszystko okej?
B: Bądź jak coś pod telefonem. - Usiadła nad kartką a w głowie kłębiły się wspomnienia związane ze śledztwem Sroki. Czytała po kilka razy uważnie każde zdanie. Porównywała obie sprawy ze sobą.
K: Oszaleję zaraz! - Gwałtownie wstała. Podeszła do okna i rozglądnęła się po okolicy. Przypomniała sobie, że miała zadzwonić do Danna i dowiedzieć się co wydarzyło się na ich popijawie.
D: Co tam?
K: Ty mi powiedz...
D: Czyli już słyszałaś?
K: Wyobraź sobie, że tak. Więc nawet nie staraj się ściemniać.
D: To nie jest rozmowa na telefon. Jutro pogadamy.
K: Danny! Na litość! Zane ma poważne problemy! Rozumiesz to!?- Krzyczała na przyjaciela. Nie wiedziała, że od jakiegoś czasu w drzwiach stoi Zane.
D: Uspokój się i posłuchaj. Skrócę jak się da a resztę wyjaśnimy sobie jutro, bo trochę przecholowałaś!
K: Słucham!?- Zirytowała się.
D: Pił z twojego powodu i w tej parze widział ciebie i Sama... Nie sądzisz, że za ostro go potraktowałaś i źle oceniłaś? Ludzie się zmieniają Kate...
K: Teraz mamy ważniejszy problem... Jak mu pomóc...- Zane odchrząknął. Podobały mu się słowa kobiety, ponieważ widać, że jeszcze go nie skreśliła. Odwróciła się z telefonem przy uchu.
K: Muszę kończyć, do jutra!- Rozłączyła się i wpatrywała się w oczy antyterrorysty.
Z: Zane ma poważne problemy... Jak mu pomóc?- Zacytował kobietę. Zdenerwowała się, że kpi z niej.
K: Podsłuchiwałeś!?
Z: Może? Nie masz o co się martwić. Nie narobię ci problemów.
K: A mnie niby z jakiego powodu? I co ty tutaj robisz?
Z: O to samo mogę zapytać ciebie?- Mierzyli się. Żołnierz uwielbiał robić jej na złość.
Z: Zostawiłem notes i już wychodzę. Znikam z twoich oczu tak jak chciałaś. - Zabrał ze swojego biurka notes, który jej pokazał i szedł w stronę drzwi.
K: Zane...- Popatrzył na nią przez ramię.
Z: Co?
K: Nie pij z mojego powodu. Stracisz pracę.
Z: To wróć do mnie...- Odwróciła twarz.
K: Nie...
Z: To będę pić dalej. Nie zależy mi na pracy. Jedyne na kim i na czym mi zależy to ty i twoje zaufanie. Nic innego dla mnie nie jest ważne i nie liczy się. - wyszedł. Oparła się o parapet. Jak ma wierzyć w jego słowa... Krzywdził i kłamał innym kobietom w twarz...
K: Co mam zrobić? - Zapytała samą siebie. Nie potrafi go wyrzucić z serca. Zależy jej na nim, ale nie pozwoli się krzywdzić. Nie uda im się. To jest pewne. Nie ma o co walczyć... Zebrała papiery ze stolika i zamknęła za sobą drzwi.

* Pol- Policjant

Komentarze