Środa 1.06.2012 godz. 15:05
Wbiegła spóźniona do kawiarni. Przeczesała wzrokiem lokal jednak nie dostrzegła kolegi. Z ulgą zajęła wolny stolik. Z nudów przeglądneła telefon i serwis informacyjny. Nie znalazła nic ciekawego. Odchyliła się na krześlie, kiedy do lokalu wszedł dobrze zbudowany i jeszcze bardziej umięśniony niż pamiętała łysy kolega. Z wyglądu zewnętrznego wzbudzał strach i respekt. Raczej nikt nie chciał by go spotkać w ciemnej uliczce po zmroku. Jednak o tylko pozory. Kevin faktycznie słynie z brutalności w działaniu, ale jest bardzo życzliwą i wesołą osobą. Mięśniak o złotym sercu. Uścisnęła mu pewnie dłoń.
K: Na początek zapytam co pijesz?- Posłała mu ciepły usmiech, który odwzajemnił.
KS: W normalnych warunkach piwo, albo wódkę, ale że urwałem się na pół godziny z pracy poproszę cappucino. - Poprosiła do nich gestem kelnerkę i zamówiła kawy. Nie minęło pięć minut a siedzieli z kawą pod nosem.
KS: Przypomniało mi się nasze szkolenie negocjatorskie. Pamiętasz?- Zerknął na nią swoimi figlarnymi oczami. Pokiwała głową i spuściła wesoły wzrok na kawę.
K: Nie miałeś za dobrego wstępu.
KS: Ale udało mi się zwrócić twoją uwagę na mnie.
K: I przy tym musiałeś wylać na mnie ciepłą kawę?
KS: Ciesz się, że nie była gorąca!- Zaśmiał się. Pokiwała głową.
KS: Masz rację to nie było zbyt mądre, ale za to mam dla ciebie informacje, o które prosiłaś.
K: Zamieniam się w słuch! Mam nadzieję, że warto było dla nich postawić ci kawę!- Oburzył się.
KS: Nadkomisarz Spencer Rodriguez, bo o niego pytałaś to bardzo specyficzna postać u nas...
K: Co to znaczy?
KS: Pracuje w Wydziale do Zwalczania Zorganizowanej Przestępczości Narkotykowej dlatego popytałem kogo trzeba i dowiedziałem się, że nie jest lubiany. Chłop ma ogromne doświadczenie i świetnie sobie radzi w pracy i ma dobry reflek, spryt i jest inteligentny, ale ma problemy z komunikacją i często stosuje niekonwencjonalene matody, a do tego zostawił na pastwę losu swojego partnera, który zginął... Nikt nie chce z nim pracować... - Zauważył lekko wystraszona minę policjantki.
KS: Spokojnie, nie wiem jaki jest, bo gadałem z nim może dwa razy i wydawał się spoko, to jest opinia narkotykowych... Pytałem innych , którzy mieli z nim styczność i uważają, że Spancer jest miłą osobą, ale mało mówi o sobie i nie miesza spraw zawodowych z prywatnimi, przez co nie da się go poznać... - Zrozumiala dlaczego Nate stwierdził, że dogadaja się. Jednak przerażał ją fakt iż Spancer porzucił partnera... Billy by tego nigdy nie zrobił. Sam by za nią wskoczył w ogień.
KS: Wiem o czy myślisz Fox, ale nie oceniaj nikogo przez pryzmat innych. Najlepiej jak sama wyrobisz sobie o nim zdanie. Jak dla mnie facet jest okej. - Posłał jej krzepiący uśmiech.
K: Co racja to racja... A wiesz może dlaczego odchodzi? Przecież wielu z nas by chciało pracować u was...
KS: Nawet ty?
K: Stalowej i mojego wydziału kryminalnego nie zmaienię na nic innego...
KS: Szkoda, podobno koledzy dają mu popwalić. Podkładają mu świnię... Też bym chciał odejść na jego miejscu.
K: Trochę mi go szkoda...
KS: Więc najlepiej poznaj go sama.- Uśmiechnęła się.
K: Zasłużyłeś na kawę! nawet na piwo!
KS: Proponujesz mi randkę?
K: Niestety nie, ale mam inną propozycję.- Zmierzył ją wymownie.
KS: Ciekawy jestem co masz dla mnie?
K: Robię w sobotę imprezę u mnie w domu. Może wpadniesz? Napijemy się, pogadamy, pośmiejemy. Będzie Josh, Billy a później może dołączy do nas Nate Carter poznałeś go kiedyś.
KS: Kusząca propozycja, ale muszę odmówić... Dyżur nocny mam...
K: Szkoda.
KS: Ale może kiedyś uda nam się spotkać i pogadać dłużej niż teraz. - Zerknął na zegarek. Zrozumiała, że to koniec ich rozmowy. Podała mu dłoń.
KS: Pamiętaj, pozory często mylą! Cześć Fox, uważaj na siebie i pozdrów Josha! Powiedz gnojowi, że wisi mi kolejkę! - Zaśmiała się.
K: Ty też uważaj. Przekażę mu z miłą chęcią! Pa!- Pomachała mu. Zapłaciła rachumek i wyszła przed budynek. Zdała sobie sprawę, że jest czerwiec. Słońcie aż parzy skórę. Nie ma czym oddychć, bo takie jest suche powietrze. Rozebrała sweterek i wstąpiła do sklepu po wodę. Na dziale cukierniczym kupiła ciastka i rurki do kawy dla kolegów. Ciężko pracują, prawie nie sypiają, ciągle gdzieś przepadają. Ciasteczka na 100% poprawią im humor. Kupiła jeszcze kilka drobiazgów i podeszła jak zawsze zamyślona do kasy. Szybko uwinęła się z zakupami i wróciła na Stalową. Nawet nie zdążyła wejśc dobrze do środka, a Josh pociągnął ją za sobą.
K: Gdzie mnie ciągniesz Josh?!
J: Jedziesz ze mną na patrol, a potem odwieziesz mnie do domu i wrócisz sobie na Stalową okej?- Przystanęli na schodach. Minął ich Zane i reszta ateków. wymieniła z nim ukratkowe spojrzenie.
K: Lepsze to niz siedzenie za biurkiem!- Pobiegła za nim.
K: A właśnie Stalone! Mój, a włściwie nasz kolega Kevin Sanchez prosił, żebym przekazala ci wiadomość!- Zapięła pas bezpieczeństwa.
J: Co ten debil znowu wymyślił!?- Przekręcił kluczyk w stacyjce i odjechał z parkingu.
K: Mówił coś o tym, że wisisz mu kolejkę!
J: Pojebało go chyba do reszty! Zaraz do niego zadzwonię!- Poirytowany odgrażał się. Kate śmiała się z reakcji Josha. Lubiła z nim jeździć, ponieważ zawsze ją rozśmieszał i zachaczali o fast fooda.
K: Ale może najpierw zachaczymy o fast fooda?
J: Jak sobie pani życzy! Nigdy nie odmawiam żarcia, picia i seksu!- Zaśmiali się i ruszyli przed siebie.
Wbiegła spóźniona do kawiarni. Przeczesała wzrokiem lokal jednak nie dostrzegła kolegi. Z ulgą zajęła wolny stolik. Z nudów przeglądneła telefon i serwis informacyjny. Nie znalazła nic ciekawego. Odchyliła się na krześlie, kiedy do lokalu wszedł dobrze zbudowany i jeszcze bardziej umięśniony niż pamiętała łysy kolega. Z wyglądu zewnętrznego wzbudzał strach i respekt. Raczej nikt nie chciał by go spotkać w ciemnej uliczce po zmroku. Jednak o tylko pozory. Kevin faktycznie słynie z brutalności w działaniu, ale jest bardzo życzliwą i wesołą osobą. Mięśniak o złotym sercu. Uścisnęła mu pewnie dłoń.
K: Na początek zapytam co pijesz?- Posłała mu ciepły usmiech, który odwzajemnił.
KS: W normalnych warunkach piwo, albo wódkę, ale że urwałem się na pół godziny z pracy poproszę cappucino. - Poprosiła do nich gestem kelnerkę i zamówiła kawy. Nie minęło pięć minut a siedzieli z kawą pod nosem.
KS: Przypomniało mi się nasze szkolenie negocjatorskie. Pamiętasz?- Zerknął na nią swoimi figlarnymi oczami. Pokiwała głową i spuściła wesoły wzrok na kawę.
K: Nie miałeś za dobrego wstępu.
KS: Ale udało mi się zwrócić twoją uwagę na mnie.
K: I przy tym musiałeś wylać na mnie ciepłą kawę?
KS: Ciesz się, że nie była gorąca!- Zaśmiał się. Pokiwała głową.
KS: Masz rację to nie było zbyt mądre, ale za to mam dla ciebie informacje, o które prosiłaś.
K: Zamieniam się w słuch! Mam nadzieję, że warto było dla nich postawić ci kawę!- Oburzył się.
KS: Nadkomisarz Spencer Rodriguez, bo o niego pytałaś to bardzo specyficzna postać u nas...
K: Co to znaczy?
KS: Pracuje w Wydziale do Zwalczania Zorganizowanej Przestępczości Narkotykowej dlatego popytałem kogo trzeba i dowiedziałem się, że nie jest lubiany. Chłop ma ogromne doświadczenie i świetnie sobie radzi w pracy i ma dobry reflek, spryt i jest inteligentny, ale ma problemy z komunikacją i często stosuje niekonwencjonalene matody, a do tego zostawił na pastwę losu swojego partnera, który zginął... Nikt nie chce z nim pracować... - Zauważył lekko wystraszona minę policjantki.
KS: Spokojnie, nie wiem jaki jest, bo gadałem z nim może dwa razy i wydawał się spoko, to jest opinia narkotykowych... Pytałem innych , którzy mieli z nim styczność i uważają, że Spancer jest miłą osobą, ale mało mówi o sobie i nie miesza spraw zawodowych z prywatnimi, przez co nie da się go poznać... - Zrozumiala dlaczego Nate stwierdził, że dogadaja się. Jednak przerażał ją fakt iż Spancer porzucił partnera... Billy by tego nigdy nie zrobił. Sam by za nią wskoczył w ogień.
KS: Wiem o czy myślisz Fox, ale nie oceniaj nikogo przez pryzmat innych. Najlepiej jak sama wyrobisz sobie o nim zdanie. Jak dla mnie facet jest okej. - Posłał jej krzepiący uśmiech.
K: Co racja to racja... A wiesz może dlaczego odchodzi? Przecież wielu z nas by chciało pracować u was...
KS: Nawet ty?
K: Stalowej i mojego wydziału kryminalnego nie zmaienię na nic innego...
KS: Szkoda, podobno koledzy dają mu popwalić. Podkładają mu świnię... Też bym chciał odejść na jego miejscu.
K: Trochę mi go szkoda...
KS: Więc najlepiej poznaj go sama.- Uśmiechnęła się.
K: Zasłużyłeś na kawę! nawet na piwo!
KS: Proponujesz mi randkę?
K: Niestety nie, ale mam inną propozycję.- Zmierzył ją wymownie.
KS: Ciekawy jestem co masz dla mnie?
K: Robię w sobotę imprezę u mnie w domu. Może wpadniesz? Napijemy się, pogadamy, pośmiejemy. Będzie Josh, Billy a później może dołączy do nas Nate Carter poznałeś go kiedyś.
KS: Kusząca propozycja, ale muszę odmówić... Dyżur nocny mam...
K: Szkoda.
KS: Ale może kiedyś uda nam się spotkać i pogadać dłużej niż teraz. - Zerknął na zegarek. Zrozumiała, że to koniec ich rozmowy. Podała mu dłoń.
KS: Pamiętaj, pozory często mylą! Cześć Fox, uważaj na siebie i pozdrów Josha! Powiedz gnojowi, że wisi mi kolejkę! - Zaśmiała się.
K: Ty też uważaj. Przekażę mu z miłą chęcią! Pa!- Pomachała mu. Zapłaciła rachumek i wyszła przed budynek. Zdała sobie sprawę, że jest czerwiec. Słońcie aż parzy skórę. Nie ma czym oddychć, bo takie jest suche powietrze. Rozebrała sweterek i wstąpiła do sklepu po wodę. Na dziale cukierniczym kupiła ciastka i rurki do kawy dla kolegów. Ciężko pracują, prawie nie sypiają, ciągle gdzieś przepadają. Ciasteczka na 100% poprawią im humor. Kupiła jeszcze kilka drobiazgów i podeszła jak zawsze zamyślona do kasy. Szybko uwinęła się z zakupami i wróciła na Stalową. Nawet nie zdążyła wejśc dobrze do środka, a Josh pociągnął ją za sobą.
K: Gdzie mnie ciągniesz Josh?!
J: Jedziesz ze mną na patrol, a potem odwieziesz mnie do domu i wrócisz sobie na Stalową okej?- Przystanęli na schodach. Minął ich Zane i reszta ateków. wymieniła z nim ukratkowe spojrzenie.
K: Lepsze to niz siedzenie za biurkiem!- Pobiegła za nim.
K: A właśnie Stalone! Mój, a włściwie nasz kolega Kevin Sanchez prosił, żebym przekazala ci wiadomość!- Zapięła pas bezpieczeństwa.
J: Co ten debil znowu wymyślił!?- Przekręcił kluczyk w stacyjce i odjechał z parkingu.
K: Mówił coś o tym, że wisisz mu kolejkę!
J: Pojebało go chyba do reszty! Zaraz do niego zadzwonię!- Poirytowany odgrażał się. Kate śmiała się z reakcji Josha. Lubiła z nim jeździć, ponieważ zawsze ją rozśmieszał i zachaczali o fast fooda.
K: Ale może najpierw zachaczymy o fast fooda?
J: Jak sobie pani życzy! Nigdy nie odmawiam żarcia, picia i seksu!- Zaśmiali się i ruszyli przed siebie.
Komentarze
Prześlij komentarz