Piątek 3.06.2012 godz. 19:26
K: Szkoda, że nie chcesz współparcować. Jestem w stanie ci pomóc, ale skoro idziesz w zaparte...- Podniosła się z krzesła i zabrała akta ze stołu. Młody chłopak wpatrywał się w nią wystraszony. Wiedziała, że zaraz się złamie. Nie patrząc na niego chwyciła za klamkę.
K: Grozi ci do 5 lat pozbawienia wolności. Zastanów się czy warto...- Popatrzyła mu prosto w oczy po czym opuściła salę przesłuchań. Policjantowi, który stał pod drzwiami poleciła pilnować chłopka. Starała się jeszcze raz przeanalizować i złożyć w całość informację. Ciągle miała nieścisłości. Dlaczego ułożony dzieciak zadaje się z osiedlową szajką i włamuje się do sklepu, bijąc przy tym właściela, który przypadkowo był jeszcze po zamknięciu w środku? Po rozmowie z nim wywnioskowała, że ewidentnie jest za inteligentyny na takie szczeniackie zachowania. Ma 16 lat, trenuje judo, osiąga sukcesy, nie pochodzi z patologicznej rodziny... Co zatem skłoniło go do takie wybryku? Koledzy? Chęć wpasowania się? Pokazanie swoich umiejętności? Myśli kłębiły się jej w głowie. Idąc korytarzem wydziału zauważyła w swoim biurze światło.
K: Co jest!?- Przecież koledzy są na wyjeździe, reszta w trasie, albo na szkoleniu... Podeszła po cichu do drzwi. Słyszała szmery. Pewna siebie i opanowana otworzyła drzwi.
K: Kim jesteś!?- Zadała chłodno i dosadnie pytanie, męzczyźnie który zbierał z podłogi dokumenty. Zmierzył ją i wstał. Chwilę milczał. Oboje badali się wzrokiem.
S: Nadkomisarz Spencer Rodriguez. - Sięgnął do tylniej kieszeni po odznakę.
K: Komisarz Kathrina Fox.- Posłał jej ciepły uśmiech i wyciągnął w kierunku policjantki rękę. Uścisnęła ją.
S: Chyba jesteś moją partnerką?
K: Na to wygląda. Wydawało mi się, że od poniedziałku zaczynasz na Stalowej...- Zastanowiła się.
S: Tak, ale musiałem zapoznać się z aktualnymi sprawami i formalnościami... A trochę tego jest.- Wskazal ręką na biurko Billego. Zrozumiała, że od teraz to jest jego miejsce pracy. Do pokoju wszedł policjant. Zerknęli na niego.
K: Chce rozmawiać.- Pokiwał twierdząco głową.
K: Musi poczekać jakieś 10-15 min i poproś do mnie aspiranta Sandlera.
S: Prowadzisz obecnie jakąś sprawę?
K: Tak.- Podała mu akta. Przeczytał je zaciekawiony.
S: Przecież z tego wychodzi, że to dobry dzieciak. Co mu strzeliło do łba?- Popatrzył na przyszłą partnerkę.
K: To właśnie staram się ustalić.
E*: Jestem o pani!- Wesoło zawołał. Odwróciła się w kierunku drzwi. W ich stronę szedł aspirant Eric Sandler. Zrobiło mu się głupio. kiedy zauważył że Kate nie jest sama. Spencer spuścił głowę i usmiechnał się, co wyłapała od razu policjantka.
K: Możesz sprowadzić na Stalową trenera tego chłopaka?- Pogrzebała w notesie i podała mu wizytówkę trenera.
E: Zobaczę co da się zrobić.- Uniósł wizytówkę.
K: Dzięki!- Zwróciła się w kierunku szefa.
K: Muszę już iść... Poradzisz sobie szefie?
S: Jasne.- Miała odejść.
S: Kathrino?- Zaczął niepewnie. Jak oparzona słysząc swoje pełne imię zmierzyła go. Wpatrywał się w nią zakłopotany.
K: Tak?
S: Proszę cię nie mów do mnie szefie, źle się z tym czuję... Tylko zastępuję Nata i twojego partnera.- Była w szoku. Różnił się od tego co mówili Kevinowi koledzy jego dawni.
K: Okej, ale pod jednym warunkiem.- Zaczepnie popatrzyła na niego.
S: Jakim?
K: Jestem Kate. Nie cierpię jak mówi się do mnie Kathrino!- Kąciki ust uniosły się mu do góry.
S: Sądzę, że znajdziemy wspólny język.- Patrzył w jej ciemnobrązowe oczy.
K: Też tak mi się wydaje!
S: Może w takm razie jak skończysz wyskoczymy na jakąś kolację, albo drinka, żeby się lepiej poznać?
K: Dziś mam nockę, ale jeśli jechesz mnie poznać to zapraszam za mną do sali przesłuchań!- Ruszyła w stronę wyjścia. Dogonił ją. Uśmiechnęła się.
K: Zaciekawiła cię sprawa.
S: Nawet bardzo!
K: To trzymaj!- Podała mu znowu akta. Zaczął czytać na nowo i analizować. Pokazała mu drugie drzwi.
K: Wolę rozmawiać z nim sama. Włącz sobie głośnik w drugiej sali i obserwuj.
S: Jak chcesz! - Uczynił tak jak poleciła. Byl ciekawy jej metod i zachowania. Z opowieści Nata i jego wtyki na Stalowej wiedział o niej tyle, że jest dobrym negocjatorem, bardzo dobrym obserwatorem i nie boi się podejmować ryzyka, o czym świadczyła jej odważna postawa przy śledztwie Sroki. Mówili mu też, że kobieta przyciąga do siebie pecha i jest oschała oraz chłodna- czego zupełnie nie zauważył. Zastanawiał się ile ona wie o nim i co jej powiedzieli. Może się dowie.
K: Zmieniłeś zdanie. Czemu?
Ch*: Boję się ich...
K: Kogo?- Widziała po jego zachowaniu, że waha się.
K: Tutaj jesteś bezpieczny. Nic ci nie grozi. A jeśli będzie potrzeba przydzielimy ci ochronę. Zależy mi na prawdzie. - Wpatrzywała się mu w oczy. Badał ją.
K: Nie jestem w policji pierwszy dzień i to nie jest moja pierwsza sprawa. Nie wyglądasz na osobę, która mogła by kogoś bezbronnego pobić. Wiesz jak to widzę? Ktoś cię wrabia i to poważnie skoro się boisz. Sądzę, że grożą twojej rozinie, albo tobie...- Był zaskoczony, że dzieli się swoimi odczuciami i przypuszczeniami z dzieckim. On by rozegrał to inaczej. Przyparłby go do muru i zmusił do mówienia prawdy. Sądził, że to by poskutkowało, ponieważ i tak był już wystarczająco wystraszony.
Ch: Ma pani rację... Ale nie boję się o siebie.
K: To o czego, albo kogo?
Ch: Grozili mi, że jesli nie ukradnę tych pieniędzy to zabiją mojego młodszego brata... - Pokiwała głową. Przypomniała sobie, że faktycznie ma brata około 7 lat z autyzmem. Uznała to za straszną groźbe.
K: Powiedz mi dlaczego akurat wybrali ciebie i w jaki sposób ci grozili?
Ch: Ponieważ trenuję... Wiedzieli, że potrafię się bić, a ja trenuje dla brata... żeby go ochronić, ale widzi pani jak mi to wyszło! Co z tym mężczyzną? Mam nadzieję, że nic mu nie zrobiłem...- Poderwał się z krzesła i zdenerwowany zaczął dreptać po pomieszczeniu. Rozumiała jego zdenerwowanie i nie przywołała go do porządku.
K: Nie dziwię ci się teraz... Sama bym wahała się co zrobić... Nie przyszło ci do głowy powiadomić rodziców, policję, albo pedagoga?
Ch: Cały czas za mną łazili po szkole, obserwowali... Gdzie ja tam i oni. Jak brat wychodził do ogrodu to go zaczepiali. Bałem się...
K: Dlatego wolałeś zrobić to o co prosili i nawet ponieść konsekwencję?
Ch: Nie miałem wyjścia! Musiałem go chronić!- Była pełna podziwu dla 16latka. Kto w jego wieku byłby w stanie tak się poświęcić.
K: Potrzebuję ich nazwisk, żebym mogła teraz ja was chronić...- Zmierzył ją.
Ch: Odpada!
K: Pomogę wam! Nie zostawimy cię na pastwę losu i nie pozwolę ci odpowiadać za coś czego nie zrobiłeś!- Spencer był oczrowny jej zachowaniem. Jednak nie dziwił się, bo sam był pod wrażeniem odwagi chłopaka. Z chęcią przesłucha kolegów, którzy grozili malcowi.
Ch: Jest pani pewna, że uda się?
K: Mam świenych kolegów! Teraz od ciebie zależy czy dasz nam sobie pomóc?- Błagalnie patrzyła na niego.
K: Twoi rodzice bardzo przeżywają to co się stało, trener był w szoku...Nie dodawaj im zmartwień.
Ch: Zgoda. Mam nadzieję, że nie wystawi się pani. Nate odchrząknął. Spencer szybko się odwrócił.
N: Jest dobra?
S: Nawet bardzo... Ja bym to rozegrał inaczej i sądzę, że niemiałbym takiego fantastycznego efektu jak ona. Skąd wiedziała jak z nim rozmawiać!?- Uścisnął dłoń Nata.
N: Sami często się nad tym zastanawiamy... Ma dar do przemawiania i improwizacji. Często udaje jej się dostrzec to czego my nie widzimy.
S: Będzie nam się dobrze współpracować.
N: Rozmawialiście już?
S: Tak. Jak dla mnie jest okej. - Popatrzył na szybę. Nate zadowolony podszedł do szyby.
K: Masz moje słowo. - Podał mu kartkę i długopis. Zapisywał wszystkie nazwiska i adresy. Zerknęła na szybę. Zastanawiała się, czy jest tam jeszcze Spencer. Kiedy skończył zabrała rzeczy i popatrzyła na niego.
K: A co do tego pana pobitego, założyli mu kilka szwów i ma złamaną rękę. Sądzę, że jeśli usłyszy co się stało wybaczy ci. Przekażę mu wszystko dokładnie okej?
Ch: Nie! Ja zrobię to sam... Pobiłem go i powinienem sam przeprosić.
K: Wiesz co? W takim razie pojedziemy jutro do niego i opowiemy mu wszystko co ty na to?
Ch: Zrobi to pani?- Zapytał wesoło. Pokiwała głową.
Ch; Dziękuję pani! Jest pani dobrą policjantką!
K: Nie! To ja ci dziękuję. Dzięki twoim zeznaniom zatrzymamy niebezbieczne osoby. Jesteś odważny. Twoi rodzice powinni być z ciebie dumni. Może za parę lat dołączysz do nas?
Ch: Sądzi pani, że nadaję się?
K: A dlaczego by nie? Masz umiejętności w sztukach walki.- Puściła mu oko i wyszła. Mężczyźni czekali na nią przy wyjściu.
N: Wspaniała robota!
K: Dzień jak codzień!- Machnęła ręką.
S: Mogę o coś zapytać?
K: Wal.
S: Skąd wiedziałaś jak z nim rozmawiać? Ja bym go przycisnął...- Zerknęła na Nata.
K: Użycie siły i krzyku odpada, ponieważ tak samo jak my jest wyternowany i radzi sobie ze stresem. Poza tym jak sam mi powiedziałeś to dobry dzieciak... Wystarczyło pokazać mu, że wierzę w niego...
S: Niesamowite...
N: To dopierwo początek!- Ruszyli w stronę biura.
K: Szkoda, że nie chcesz współparcować. Jestem w stanie ci pomóc, ale skoro idziesz w zaparte...- Podniosła się z krzesła i zabrała akta ze stołu. Młody chłopak wpatrywał się w nią wystraszony. Wiedziała, że zaraz się złamie. Nie patrząc na niego chwyciła za klamkę.
K: Grozi ci do 5 lat pozbawienia wolności. Zastanów się czy warto...- Popatrzyła mu prosto w oczy po czym opuściła salę przesłuchań. Policjantowi, który stał pod drzwiami poleciła pilnować chłopka. Starała się jeszcze raz przeanalizować i złożyć w całość informację. Ciągle miała nieścisłości. Dlaczego ułożony dzieciak zadaje się z osiedlową szajką i włamuje się do sklepu, bijąc przy tym właściela, który przypadkowo był jeszcze po zamknięciu w środku? Po rozmowie z nim wywnioskowała, że ewidentnie jest za inteligentyny na takie szczeniackie zachowania. Ma 16 lat, trenuje judo, osiąga sukcesy, nie pochodzi z patologicznej rodziny... Co zatem skłoniło go do takie wybryku? Koledzy? Chęć wpasowania się? Pokazanie swoich umiejętności? Myśli kłębiły się jej w głowie. Idąc korytarzem wydziału zauważyła w swoim biurze światło.
K: Co jest!?- Przecież koledzy są na wyjeździe, reszta w trasie, albo na szkoleniu... Podeszła po cichu do drzwi. Słyszała szmery. Pewna siebie i opanowana otworzyła drzwi.
K: Kim jesteś!?- Zadała chłodno i dosadnie pytanie, męzczyźnie który zbierał z podłogi dokumenty. Zmierzył ją i wstał. Chwilę milczał. Oboje badali się wzrokiem.
S: Nadkomisarz Spencer Rodriguez. - Sięgnął do tylniej kieszeni po odznakę.
K: Komisarz Kathrina Fox.- Posłał jej ciepły uśmiech i wyciągnął w kierunku policjantki rękę. Uścisnęła ją.
S: Chyba jesteś moją partnerką?
K: Na to wygląda. Wydawało mi się, że od poniedziałku zaczynasz na Stalowej...- Zastanowiła się.
S: Tak, ale musiałem zapoznać się z aktualnymi sprawami i formalnościami... A trochę tego jest.- Wskazal ręką na biurko Billego. Zrozumiała, że od teraz to jest jego miejsce pracy. Do pokoju wszedł policjant. Zerknęli na niego.
K: Chce rozmawiać.- Pokiwał twierdząco głową.
K: Musi poczekać jakieś 10-15 min i poproś do mnie aspiranta Sandlera.
S: Prowadzisz obecnie jakąś sprawę?
K: Tak.- Podała mu akta. Przeczytał je zaciekawiony.
S: Przecież z tego wychodzi, że to dobry dzieciak. Co mu strzeliło do łba?- Popatrzył na przyszłą partnerkę.
K: To właśnie staram się ustalić.
E*: Jestem o pani!- Wesoło zawołał. Odwróciła się w kierunku drzwi. W ich stronę szedł aspirant Eric Sandler. Zrobiło mu się głupio. kiedy zauważył że Kate nie jest sama. Spencer spuścił głowę i usmiechnał się, co wyłapała od razu policjantka.
K: Możesz sprowadzić na Stalową trenera tego chłopaka?- Pogrzebała w notesie i podała mu wizytówkę trenera.
E: Zobaczę co da się zrobić.- Uniósł wizytówkę.
K: Dzięki!- Zwróciła się w kierunku szefa.
K: Muszę już iść... Poradzisz sobie szefie?
S: Jasne.- Miała odejść.
S: Kathrino?- Zaczął niepewnie. Jak oparzona słysząc swoje pełne imię zmierzyła go. Wpatrywał się w nią zakłopotany.
K: Tak?
S: Proszę cię nie mów do mnie szefie, źle się z tym czuję... Tylko zastępuję Nata i twojego partnera.- Była w szoku. Różnił się od tego co mówili Kevinowi koledzy jego dawni.
K: Okej, ale pod jednym warunkiem.- Zaczepnie popatrzyła na niego.
S: Jakim?
K: Jestem Kate. Nie cierpię jak mówi się do mnie Kathrino!- Kąciki ust uniosły się mu do góry.
S: Sądzę, że znajdziemy wspólny język.- Patrzył w jej ciemnobrązowe oczy.
K: Też tak mi się wydaje!
S: Może w takm razie jak skończysz wyskoczymy na jakąś kolację, albo drinka, żeby się lepiej poznać?
K: Dziś mam nockę, ale jeśli jechesz mnie poznać to zapraszam za mną do sali przesłuchań!- Ruszyła w stronę wyjścia. Dogonił ją. Uśmiechnęła się.
K: Zaciekawiła cię sprawa.
S: Nawet bardzo!
K: To trzymaj!- Podała mu znowu akta. Zaczął czytać na nowo i analizować. Pokazała mu drugie drzwi.
K: Wolę rozmawiać z nim sama. Włącz sobie głośnik w drugiej sali i obserwuj.
S: Jak chcesz! - Uczynił tak jak poleciła. Byl ciekawy jej metod i zachowania. Z opowieści Nata i jego wtyki na Stalowej wiedział o niej tyle, że jest dobrym negocjatorem, bardzo dobrym obserwatorem i nie boi się podejmować ryzyka, o czym świadczyła jej odważna postawa przy śledztwie Sroki. Mówili mu też, że kobieta przyciąga do siebie pecha i jest oschała oraz chłodna- czego zupełnie nie zauważył. Zastanawiał się ile ona wie o nim i co jej powiedzieli. Może się dowie.
K: Zmieniłeś zdanie. Czemu?
Ch*: Boję się ich...
K: Kogo?- Widziała po jego zachowaniu, że waha się.
K: Tutaj jesteś bezpieczny. Nic ci nie grozi. A jeśli będzie potrzeba przydzielimy ci ochronę. Zależy mi na prawdzie. - Wpatrzywała się mu w oczy. Badał ją.
K: Nie jestem w policji pierwszy dzień i to nie jest moja pierwsza sprawa. Nie wyglądasz na osobę, która mogła by kogoś bezbronnego pobić. Wiesz jak to widzę? Ktoś cię wrabia i to poważnie skoro się boisz. Sądzę, że grożą twojej rozinie, albo tobie...- Był zaskoczony, że dzieli się swoimi odczuciami i przypuszczeniami z dzieckim. On by rozegrał to inaczej. Przyparłby go do muru i zmusił do mówienia prawdy. Sądził, że to by poskutkowało, ponieważ i tak był już wystarczająco wystraszony.
Ch: Ma pani rację... Ale nie boję się o siebie.
K: To o czego, albo kogo?
Ch: Grozili mi, że jesli nie ukradnę tych pieniędzy to zabiją mojego młodszego brata... - Pokiwała głową. Przypomniała sobie, że faktycznie ma brata około 7 lat z autyzmem. Uznała to za straszną groźbe.
K: Powiedz mi dlaczego akurat wybrali ciebie i w jaki sposób ci grozili?
Ch: Ponieważ trenuję... Wiedzieli, że potrafię się bić, a ja trenuje dla brata... żeby go ochronić, ale widzi pani jak mi to wyszło! Co z tym mężczyzną? Mam nadzieję, że nic mu nie zrobiłem...- Poderwał się z krzesła i zdenerwowany zaczął dreptać po pomieszczeniu. Rozumiała jego zdenerwowanie i nie przywołała go do porządku.
K: Nie dziwię ci się teraz... Sama bym wahała się co zrobić... Nie przyszło ci do głowy powiadomić rodziców, policję, albo pedagoga?
Ch: Cały czas za mną łazili po szkole, obserwowali... Gdzie ja tam i oni. Jak brat wychodził do ogrodu to go zaczepiali. Bałem się...
K: Dlatego wolałeś zrobić to o co prosili i nawet ponieść konsekwencję?
Ch: Nie miałem wyjścia! Musiałem go chronić!- Była pełna podziwu dla 16latka. Kto w jego wieku byłby w stanie tak się poświęcić.
K: Potrzebuję ich nazwisk, żebym mogła teraz ja was chronić...- Zmierzył ją.
Ch: Odpada!
K: Pomogę wam! Nie zostawimy cię na pastwę losu i nie pozwolę ci odpowiadać za coś czego nie zrobiłeś!- Spencer był oczrowny jej zachowaniem. Jednak nie dziwił się, bo sam był pod wrażeniem odwagi chłopaka. Z chęcią przesłucha kolegów, którzy grozili malcowi.
Ch: Jest pani pewna, że uda się?
K: Mam świenych kolegów! Teraz od ciebie zależy czy dasz nam sobie pomóc?- Błagalnie patrzyła na niego.
K: Twoi rodzice bardzo przeżywają to co się stało, trener był w szoku...Nie dodawaj im zmartwień.
Ch: Zgoda. Mam nadzieję, że nie wystawi się pani. Nate odchrząknął. Spencer szybko się odwrócił.
N: Jest dobra?
S: Nawet bardzo... Ja bym to rozegrał inaczej i sądzę, że niemiałbym takiego fantastycznego efektu jak ona. Skąd wiedziała jak z nim rozmawiać!?- Uścisnął dłoń Nata.
N: Sami często się nad tym zastanawiamy... Ma dar do przemawiania i improwizacji. Często udaje jej się dostrzec to czego my nie widzimy.
S: Będzie nam się dobrze współpracować.
N: Rozmawialiście już?
S: Tak. Jak dla mnie jest okej. - Popatrzył na szybę. Nate zadowolony podszedł do szyby.
K: Masz moje słowo. - Podał mu kartkę i długopis. Zapisywał wszystkie nazwiska i adresy. Zerknęła na szybę. Zastanawiała się, czy jest tam jeszcze Spencer. Kiedy skończył zabrała rzeczy i popatrzyła na niego.
K: A co do tego pana pobitego, założyli mu kilka szwów i ma złamaną rękę. Sądzę, że jeśli usłyszy co się stało wybaczy ci. Przekażę mu wszystko dokładnie okej?
Ch: Nie! Ja zrobię to sam... Pobiłem go i powinienem sam przeprosić.
K: Wiesz co? W takim razie pojedziemy jutro do niego i opowiemy mu wszystko co ty na to?
Ch: Zrobi to pani?- Zapytał wesoło. Pokiwała głową.
Ch; Dziękuję pani! Jest pani dobrą policjantką!
K: Nie! To ja ci dziękuję. Dzięki twoim zeznaniom zatrzymamy niebezbieczne osoby. Jesteś odważny. Twoi rodzice powinni być z ciebie dumni. Może za parę lat dołączysz do nas?
Ch: Sądzi pani, że nadaję się?
K: A dlaczego by nie? Masz umiejętności w sztukach walki.- Puściła mu oko i wyszła. Mężczyźni czekali na nią przy wyjściu.
N: Wspaniała robota!
K: Dzień jak codzień!- Machnęła ręką.
S: Mogę o coś zapytać?
K: Wal.
S: Skąd wiedziałaś jak z nim rozmawiać? Ja bym go przycisnął...- Zerknęła na Nata.
K: Użycie siły i krzyku odpada, ponieważ tak samo jak my jest wyternowany i radzi sobie ze stresem. Poza tym jak sam mi powiedziałeś to dobry dzieciak... Wystarczyło pokazać mu, że wierzę w niego...
S: Niesamowite...
N: To dopierwo początek!- Ruszyli w stronę biura.
Komentarze
Prześlij komentarz