Rozdział 49

Czwartek 24.05.2012r godz. 20:45

Od dobrej godziny siedziała nad aktami Zana i Sroki. Dopiła kawę. Usłyszała na korytarzu głosy. Pewnie Josh z partnerm wrócili z patrolu. Nie myliła się.
J: A co ty tutaj jeszcze robisz?
K: Właśnie wychodzę do domu.
J: Jak zawsze musisz robic nadgodziny Fox?
K: To raczej sprawa prywatna. A najlepiej mi się myśli przy tym biurku.- Puściła mu oko i narzuciła na ramie torebkę.
J: Chyba, że tak! Już miałem iść do Nata i poskarżyć się.
K: Serio byś na mnie nakablował?- Zaśmiał się.
J: No, pewnie!- Pomachała mu i z aktami w ręku zeszła oddać je wścibskiej Cecyli. Na szczęści nie pytała po co jej akta. Zadowolona w drzwiach spotkała Zana. Popatrzył na nią. Odwróciła wzrok.
Z: Cześć.
K: Cześć.- Minęła go szybkim krokiem i zniknęła za rogiem. Zane popatrzył za policjantką i wzrószył bezradnie ramionami. Podszedł do Cecyli, która przywitała go radośnie.
Z: Jak zawsze uśmiechnięta.
C: Widząc ciebie nie potrafię się nie uśmiechać.- Nie zareagował na flirt. Gdyby to była Kate chętnie by podyskutował.
Z: Powiedz mi, po co była tutaj komisarz Fox?- Pokazał na drzwi. Cecylia zmierzyła go.
C: Nie mogę ci powiedzieć, znasz zasady...
Z: Nie dośc, że urocza to jeszcze zasadnicza... Ehhh te dzisiejsze kobiety... - Lekko sie uśmiechnął. Wiedział, że zaraz zmiekknie. Oparł się o ladę. Miał rację. Nie wytrzymała.
C: Nie wyjdzie to?
Z: Słowo.- Chwile patrzyła na niego niepewnie.
C: Siedziała nad twoimi aktami i Sroki. Nie wiem o co chodzi, ale była zdenerwowana i cały czas coś notowała.
Z: Moje akta, a to bardzo interesujące. Dziękuję ci bardzo za informację. Nie było tu czasm Nata?
C: Niestety nie, ale jak przyjdzie to przekażę mu, że go szukasz.
Z: Dziękuję bardzo za wszystko. Miłej nocki.- Opuścił pomieszczeni zastanawiając się cały czas po co był Kate akta sprawy Sroki i jego? Musi z nią porozmawiać. Wsiadł do samochodu i z piskiem opon odjechał ze Stalowej. Po drodze nie zwracał uwagi na switła i znaki. Chciał jak najszybciej porozmawiac z kobieta. Zaparkował i popatrzył na okno w kuchni. Akurat robiła jak przypuszczał kawę. Nie podobało mu się, że policjantka nie zasłania okna i nie dba o swoje bezpieczeństwo. Zamknął samochód i zdecydowanyn krokiem uszył w kierunki klatki. Kate z kubkiem w ręku usiadła na sofie. Popatrzyła na zdjęcie Sroki. Przypomniała sobie każde jego słowo, cios, groźbę i to jak prawie straciła życie.
K: Ten koszmar nigdy się nie skończy...- Popłyneły jej łzy. Miała podjąć decyzję odnośnie nowego śledztwa, ale ciągle się wahała. Błądziła myślami. Strach i wspomnienia dalej ją paraliżowały. Z drugiej strony chciała podjąć wyzwanie i sprawdzić się. Nate kazał jej się do jutra zastanowić ze względu na Sroke i jej stan zdrowia. Pukanie do drzwi wyrwało ją z zamyślenia. Otarła łzy i sprawdziła godzinę. Kto normalny o 22 przychodzi z wizytą? Pewnie Billy, albo Nate. Zerknęła przez judasza. Zamarła. Zane... Nie ma ochoty z nim rozmawiać. Odsunęła się od drzwi.
Z: Wiem, że jesteś w domu i że mnie nie lubisz, ale porozmawiaj ze mną.- Nachylił się nad drzwiami.
K: Nie o tej godzinie.
Z: Mogę tutaj dalej stać i krzyczeć.  Nawet spędzić całą noc.
K: Daj spokój... Drugi raz na to się nie dam złapać. Dobranoc Zane. - Starała się zachować spokój.
Z: Czemu przegladałaś moje akta i akta Sroki?- Wypalił.
K: Nie twoja sprawa.
Z: Skoro przeglądałaś moje akta, to chyba jednak moja... Nie sądzisz?- Nie dał się zwieść.
K: Nie mogę rozmwaiać o sprawach zawodowych...
Z: W takim razie posiedzę sobie tu z piwem, nie masz nic przeciwko?- Usiadł wygodnie pod drzwiami i upił łyk piwa. Nie mogła uwierzyć w jego szantaż...
K: Rób co chcesz zwisa mi to...
Z: To czemu dalej stoisz pod drzwiami?- Zirytowała się. Nic nie odpowiedziała. Nie da się sprowokować. Zane zaśmiał się. Nie mogła uwierzyć w jego dziecinne zachowanie.
Z: Nic nie powiesz? Masz okazję mi dowalić, powiedziećco o mnie sądzisz, jakim jestem dupkiem i gnojem... Śmiało... Zwyzywaj mnie, uderz mnie, ale powiedz po co czytałaś te akta?- Oparła się o drzwi. Wzięła głęboki oddech.
K: Zeznałeś niejasno... I bardzo głupio...
Z: To znaczy?- Zerknął na judasza.
K: Wytłumacz mi co oznaczały twoje słowa w tej kobiecie widziałem kogoś mi bliskiego i również niesłusznie skrzywdzonego na kim mi bardzo zależy, a w tym mężczyźnie drania któremu należy się śmierć... Coś ty wymyślił?- Żołnierz prychnął.
Z: Pomyśl, co miałem na myśli... Swoja drogą ciekawe pytanie i bardzo dokładnie zapamietałas zdanie...- Sięgnał po piwo.  NIe lubiła jego gierek słownych.
K: Mówiłeś o mnie.- Wyszeptała. Przypomniała sobie słowa Ashley o szczerej miłości i oddaniu. Teraz siedzi jak pies pod drzwiami i czeka na jej litość.
K: Jestem bez serca...- Dalej szeptała.
Z: Masz jakąś teorię?- Milczała. Wstała i otworzyła drzwi. Atek prawie wpadł do mieszkania. Szybko wstał i otrzepał się. Patrzył na nią przestraszony. Nie miał pojęcia co zrobi.
Z: Rozumiem, mam sobie iść...
K: Dlaczego?- Odwróciła głowę.
Z: Dlaczego co? Nie chcę iść, czy dać ci spokoju? Czy może dlaczego to powiedziałem?
K: Dlaczego jestem taka głupia i bez serca? - Wszedł do mieszkania i zamknął za sobą drzwi. Podszedł do policjantki. Bez słowa go przytuliła.
K: Nie powinnam cię tak traktować, dziwię się że jeszcze tutaj stoisz... Nie powinieneś mnie lubić...
Z: A ja nie jestem zdziwiony... I racja nie lubie cię...- Odsunęła się od niego jak oparzona. Zane posłał jej uśmiech.
Z: Nie mogę cię lubić, skoro cię kocham...- Zdecydowanie podszedł do kobiety i pocałował ją. Chciał przestać, ale przytrzymal go. Całując się przeszli do salonu. Daliketnie położył ją na sofie. Zerknał na stolik. Nie wierzył, ze Kate trzyma w domu zdjęcie Sroki... Złapał zdjęcie do ręki i zerknął na zażenowaną policjantkę?
Z: Chcesz porozmawiać o czymś ze mną?- Usiadł i wskazał zdjęcie.
K: Nie.
Z: Nie zbywaj mnie... Co cię gnębi?
K: Nie chcę rozmawiać...
Z: A zdjęcie trzymasz może na pamiątkę?- Dociął jej.
K: Jak możesz!?
Z: A ty jak możesz trzymać w domu jego zdjęcie?! Katujesz się sama!- Łza jej spłynęła po policzku.
K: Zastanawiałam się tylko, czy brać udział w tym dużym śledztwie i przypomniałam sobie o nim...
Z: I co ci to dało?- Przysunął się do niej.
K: Nic...
Z: Kłamiesz...- Odwrócił jej głowę w swoim kierunku.
K: Boję się... Nie wiem, czy sobie poradzę, ale nie chcę nikogo zawieść.
Z: Nie zawiedziesz nikogo. Poradzimy sobie a poza tym nie chcę, żebyś odebrała tego źle, ale wolałbym żebyś nie brała udziału w tej sprawie... Boję się o ciebie... Odpocznij od mafii. Wiem, że nie mam prawa ci nic zakazać... Ale obiecałem sobie i Natowi, że wybiję ci ta sprawę z głowy... Muszę cię chronić... Nie chcę cię stracić...
K: To mi zakaż.
Z: Nie pozwalam ci brać udziału w tej akcji! Rozumiesz?!- Patrzyli na siebie. Przyciągnęła go do siebie i namiętnie pocałowała.
Z: Zgadzasz się?
K: A mam wybór?
Z: Nie!- Zamknął jej usta pocałunkiem.

Komentarze