Rozdział 4

Sobota 4.06.2012 godz. 19:00

J: Ashley! Moja piękna! ta sałatka jest cudowna!- Delektował się każdym kęsem. Ashley wesoło uśmiechnęła się. Zawsze cieszyły ją pochwały.
A: To jedz! Na zdrowie!
J: Jaka szkoda, że masz męża...- Na jego twarzy pojawił się ewidentny grymas.
D: Szkoda, że ten mąż siedzi obok i wszystko słyszy!- Zaśmiali się.
K: Josh! Zostaw coś dla reszty!
B: Właśnie! Też bym chciał spróbować!- wyrwał mu miske z ręki. Szarpali się chwilę. Reszta obserwowała ich i śmiała się.
D: Masz tak zawsze z nimi?- Zerknął na policjantkę. Kiwnęła głową.
N: Takie zachowanie u nas to norma...
K: Ale nie mów, że nie jest wesoło!
N: Jakoś musimy odreagować pracę i stres.
D: Co racja to racja! Ale cieszę się, że możemy w końcu się spotkac normalnie i pogadać!- Zerknął wymowinie na Kate. Zrozumiala aluzję. Rzeczywiście ostatnio ich zaniedbała, ale nie dlatego że nie chciała gadać, ale przez Stalową... Większośc obowiązków Nata spadło na nią.
K: Chcesz coś dodać!- Wzięła do ręki nóż. Bawiła się nim i patrzyła przyjacielowi prosto w oczy. Przełknął ślinę.
D: Nie.. Powstrzymam się od komentarzy.
K: Tak właśnie myślę!- Odłożyła nóż na talerz. Odetchnął z ulgą.
D: Widzieliście panowie jaki mam terror!?- Pożalił się.
B: Mylisz się!
D: Czemu?- Billy i Josh parsknęli śmiechem.
B: Z terrorystom możesz przynajmniej negocjować!- Mówił śmiejąc się. Wywróciła oczami. Billy posłał jej całusa.
A: Jak ty ich Nate ogarnisz?
N: Bywa ciężko, ale jak przystało na przykładnego szefa to potrafię z nimi rozmwiać co nie powiem, ale jest trudne...
J: No patrzcie się jaka bidusia!
B: Źle ci z nami!?
K: Prawie mi cię żal! Ale przypomnę ci, że nie masz już z nami problemów!- Skrzywiła się.
D: Co naganę dostaliscie?
K: Gorzej...
N: Rozdzieleni są na jakiś czas....
B: Wykończyła mnie zołza.- Danny zaśmiał się głośno. Kate nie czekając nachyliła się nad prawnikiem.
K: Bawi cię coś Danny!?- Szeptała. Mężczyzna wzdrygnął się.
D: Ej, bo Ashley patrzy!
A: Mnie w to nie mieszaj!- Uniosła ręce i wyszła do kuchni. Pomogła przygotować Kate resztę potraw. Usłyszała głośny śmiech mężczyzn. Policjantka zaśmiała się. Ash Zerknęła na nią i przestała kroić pomidory.
A: Powiedz mi, skoro nie jesteś teraz partnerką Billego, to kogo?
K: Spencera.- Odpowiedziała bardzo spokojnie, co zdziwiło Ash.
A: Kto to jest?
K: Nie jest od nas ze Stalowej. Wygląda na gościa, z którym się dogadam.- Blondynka uśmiechnęła się słysząc pozytywne słowa od policjantki. Była pod wrażeniem słów Kate. Od kiedy jest z Zanem i im się układa to złagodniała. Nie ocenia już tak surowo ludzi, a zwłaszcza mężczyzn. Musi przyznać, że Zane faktycznie ma na nia dobry wpływ.
A: Przystojny?- Zerknęła na nią ukrtkiem.
K: Nie wiem.- Wzrószyła ramionami.
A: Jak to nie wiesz! Jak wyglada?!
K: Wysoki, dobrze zbudowany, ciemne włosy i nie pamiętam koloru oczu.- Wzięła do ręki tackę.
A: Pewnie musi być przystojny!
B: Tak, wiem że jestem przystojny.- Objął w pasie Kate. Odsunęła jego rękę z biodra. Ash zmierzyła go. Nie przepadała za nim.
A: Czemu nas podsłuchujesz?
B: Mimowolnie słyszałem...
K: Dobrze, zabierz to, a my zaraz dołączymy.
B: Jasne, piękna.- Zabrał tackę i wyszedł. Ashley przygladała sie uwaznie policjantce.
A: Podobasz mu się.- Wypaliła bez ogródek. Kate zmierzyła ją. Wytrzymała groźny wzrok policjantki.
A: Nie patrz tak na mnie, skoro to prawda. Czemu tylko ty tego nie widzisz?
K: Jesteśmy tylko partnerami z pracy i nic więcej.
A: Ty o tym wiesz, ale on najwyrażniej nie.. Czuje coś do ciebie.
K: Gadasz od rzeczy.- Szybko zaprzeczyła.
A: Doskonale wiesz, że nie. Musisz coś z tym zrobić.
K: Nie sądzę, żeby interwencja była konieczna. On zna moje zdanie na temat związków w pracy.- Ash lekko wykrzywiła usta.
K: No dobra, co chcesz powiedzieć?
A: A Zane czasem nie pracuje z tobą?- Szeroko uśmiechnęła się.
K: On to już inna bajka. Wybryk.- Ash zaśmiała się.
A: Tylko, żeby ten wybryk czasem nie musiał interweniować, bo skończy się to bardzo źle.
K: Nic nie zrobi... Chyba....
A: Swoją drogą, gdzie jest Zane?
K: Pewnie zatrzymała go praca. Może jeszcze dojedzie.- Wyszły z kuchni i dołączyły do kolegów, którzy byli zajęci ogladaniem meczu. W duchu marzyła, żeby przyjechał do nich. Brakowało jego osoby tutaj.
K: Czy wy przyszliście do mnie ogladac mecz?!- Zasłoniła soba telewizor. Mężczyźni głośno protestowali i prosili, żeby przesunęła się.
B: Bella! Błagamy! To jest mecz eliminacyjny!
D: Nie bądźcie takie!
J: Tak ładnie prosimy! Jeszcze tylko 15 minut do końca pierwszej połowy. - Wymieniły się spojrzeniem. Ashley pokiwała głową i wyszła na balkon. Oparła się o barierki. Kate podała jej sweterek. Obie zagadały się i nawet nie wiedziały kiedy zakończyła się pierwsza połowa.
B: Kate, mogę zapalic fajke na klatce?
K: Oczywiście, że nie!- Posłała mu wredny uśmiech. Partner wyciągnął z kieszeni papierosy i zapalniczke. Włożył papierosa do ust.
A: Chyba nie zamierzasz palić przy kobiecie karmiącej!?
B: Powiedz to Kate...- Mierzyli się.
K: Wypad White na pole!
B: Wolę na klatkę schodową! Raz nic się nie stanie, a z resztą pokażę im odznakę jak coś!
A: Nie przesadzaj Kate. Ma rację, że raz nic się nie stanie.
K: No dobra!- Wyszedł na klatke i odpalił papierosa. Mocno zaciągnął się nim. Czuł, że alkohol powoli działa. Nie preszkadzalo mu to jednak. Ostatnio prawie nie pija i nie mają czasu na normalny odpoczynek. Zerknął na komórke. Zbliża się druga połowa. Szybko dopalił papierosa i zostawił go w doniczce, ponieważ usłyszał kroki. Obiecał, że nie narobi Kate problemów. Ledwo zamknął za sobą drzwi do mieszkania a ktos zapukał. Pewnie jakiś sąsiad przyszedł na skargę. Nie myślac dłużej otworzył drzwi. W drzwiach stał Zane, który poprawił kołnierzyk koszuli. Zmierzyli się.
B: To impreza zamknieta. - Zane kpiąco się usmiechnął.
Z: To co ty tutaj robisz White? Gdzie Kate?- Zaglądnął do mieszkania.
B: Nie twój inters.- Warknął.
Z: A zakład?
A: Kto przyszedł?
B: Nikt ważny.- Starał się zamknąć drzwi przed nosem Zane, ale złapał za nie szybcie.
Z: Nie radzę ci mnie prowokować.
K: Pewnie sąsiad na skargę! Mówiłam ci Billy, żebyś nie palił na klatce!- Idąc na przedpokój krzyczała na niego. Kiedy zobaczyła usmiechającego się do niej Zane sama mimowolnie usmiechnęła się.
K: Co ty robisz jeszcze w drzwiach?!- Minęła Billego i otworzyła szeroko drzwi. Atek pewnym siebie krokiem szedł do domu.

Komentarze