Rozdział 5

Sobota 4.06.2012 godz. 21:15

K: Już myślałam, że nie przyjdziesz! - Zamknęła drzwi. Spradziła kilka razy, czy są napewno zamknieta.
Z: Przepraszam, ale praca mnie zatrzymała. Zamknięte.- Zerknęła na niego zażenowana. Posłał jej ciepły uśmiech.
K: Wszyscy na ciebie czekają! Idź się przywitac, a ja zaraz dołączę.- Zniknęła w kuchni. Zane wziął głęboki oddech. Nie miał ochoty widziec Whita poza pracą, ale rozumiał że jest partnerem Kate i jest skazany na niego. Kiedy tylko przekroczył próg to Ashley rzuciła się mu na szyję. Przytulił ją.
J: Stray nie wiem, czy wiesz ale narażasz się Danniemu!
Z: Sądzę, że wybaczy mi.
D: Dopłacić ci do niej?- wskazał głową na skrzywiona Ash.
Z: A skręcić ci kark?- Zaśmiali się.
A: Widzicie chce się mnie pozbyć! Pewnie ma jakąś dziunię na boku!
D: Nawet 10!- Wystawiła mu język.
N: Co Stalowa cię zatrzymała?
Z: Daj spokój. Przed samym wyjściem wezwali nurków... Dalej nie będę opowiadać.
J: Druga połowa panowie!-  Męskie grono patrzyło tepo w telewizor. Ashley klepnęła w ramie Zana.
Z: Ałaa! Za co to!?- Potarł ramię.
A: I ty brutusie! Wolisz oglądac jakis głupi mecz niż spędzić czas z nami!?
K: Oj niełdanie kapitanie!- Stanęła w drzwiach.
Z: Siła wyższa...- Wytrzymał wzrok obu kobiet.
K: Chodź Ash, nie będziemy tracić czasu na nich!- Pociągnęła ją za sobą na balkon. Po drodze zgarnęła ze stołu butelke wina, które przyniósł Zane. Usiadły wygodnie pod oknem balkonowym na kocyku.
A: Przypomniały mi się czasy szkolne. Pamiętasz?- Posłała jej uśmiech. Policjantka kiwnęła głową.
K: Tego nie da się zapomnieć. Ale powiem ci, że do tej pory lubię tutaj siedzieć.- Chwyciła za wino, ale nie mogła go otworzyć.
A: Pokaż może ja dam radę!- Po kilku próbach odpuściła. Parsknęły śmiechem.
K: Ale dupek z niego! Kupił specjalnie takie wino!
Z: Masz rację, zrobiłem to specjalnie! Miło mi się patrzy jak się męczycie.
J: Żałosne Fox!
D: Przerosła was butelka wina!?- Śmiali się z nich.
B: Wszyscy się z was śmieją, ale nikt nie pomoże.- Pokiwał głową i chciał przyjśc koło ateka, ale powstrzymał go ręką i sam podszedł. Przykucnął obok roześmianej Kate. Poczuła jego mocne perfumy. Zdała sobie sprawę, że jest blisko niej. Chwilę się siłował z butelką i podał otwarte brunetce. Popatrzył przy tym jej głęboko w oczy. Odwróciła wzrok. Wyłapał to Billy i Josh.
B: No tak! Kto jak nie największy alkoholik poradzi sobie z butelką! Brawa dla pijaka!- Zaczepnie dodał.
Z: Widzę, ze to ty juz masz dosyc alkocholu kolego...- Odwrócił twarz do niego. Zmierzyli się.
N: Billy.
K: Dziękuję.- Szepła do Zana.
J: Ej nie psujmy dnia wolnego. - Zane policzył do dziesięciu i wstał.
Z: Mi tego nie mów. Chcę ogladnać w spokoju mecz Billy! Co ty na to?
B: Wal się. - Pociągnął go z bara. Z trudem zignorował zaczepkę. Zostały same. Kate spuściła głowę w dół.
A: Nie sądzisz, że pora najwyższa powiedzieć na Stalowej prawdę o tobie i Zanie?
K: Nie ma takiej opcji...
A: Dlaczego?- Popatrzyła na nią poważnie. Kate upiła wina.
K: Nie widzisz co sie teraz dzieje. Billy ma ochotę go zniszczyć, a co dopiero by było gdyby się dowiedzial o nas.- Zerknęła na drzwi balkonowe i ściszyła głos.
A: Właśnie widzę... Billemu ewidentnie na tobie zależy i traktuje Zana jako rywala... Nie mów, że nie... A Zanem to akurat bym się najmniej przejmowała, on się potafi zatroszczyć o sibie. A ty powinnaś powiedzieć Billemu prosto z mostu...
K: Nie mogę...
A: To chcesz znosic takie zachowanie? Sama robisz mu zbędną nadzieję.
K: Niby tak, fakt muszę cos z tym zrobić.- Bawiła się kieliszkiem.
D: Ash, kochanie będziemy się zbierać, co?
A: A co juz po meczu?
D: Nie, ale jak się skończy to chwilę posiedzimy i trzeba sie zbierac do juniora.
K: Mogliscie go zabrac ze sobą.
D: Moi rodzice z nim zostali, a nie chce ich obciążać.- Zanim zdążyły odpowiedzieć to juz go nie było. Usłyszały krzyk i przekleństwa.
K: Czyżby nieudana akcja?
A: Na to wyglada. - Chichrały się. Dobrze się nie rozgdały, a Danny już wołał blondynke do wyjścia. Pożegnali ich wszyscy.
D: Wpadnijcie do nas. My mamy utrudnione wyjścia, ale wy...
K: Jasne..- Popatrzyła na Zana. Nic nie powiedział. Zauważyła, że jest nieobecny. Czemu dopiero teraz zauważyła, że coś go gryzie.
A: W takim razie zdzwonimy się! Cześć.- Zane zamknął drzwi za nimi.
K: Panowie, głodni jesteście?
B: Raczej!
N: Pomóc ci?
J: Ja mam 3 żołądki!
K: Nie, poradzę sobie, wy tylko nie pozabijajcie się!
Z: W takim razie muszę ci pomóc.- Dodał cicho i wyszedł za nią. Pokazała mu co ma robić i sama zabrała się do pracy.
K: Powiesz mi co się dzieje?
Z: To znaczy?- Przestał smarowac masłem kromki chleba.
K: Doskonale wiesz.
Z: Porozmawiamy później okej?
K: Słowo?
Z: Kocham cię.- Zgasiła go wzrokiem.
Z: Wyluzuj troche kobieto!- Rzucił ogórka w jej stronę.
Z: Jesteś strasznie spięta.
K: Bo widzę, jak traktuje cię Billy i wkurza mnie to.
Z: Zostaw to.
J: Dokładnie zostaw to i wracja do nas! Nie mam z kim się śmiać. White już jest ostro zaprawiony, a Nate dzwoni mu po taxi. - Podjadał ledwo co skrojonego ogórka.
K: Aż tak źle z nim?
J: Idź i zobacz sama. - Weszła do pokoju. Billy faktycznie wlewał w siebie z dosyc dużą prędkością kolejne drinki.
N: Spokojnie, taxi jest już w drodze. Do 20 min będą.
B: Kate! Mówiłem ci, że jesteś piekna? Dziś wyglądasz zjawiskowo. Śliczną mam partnerkę co panowie?- Zane zacisnął zęby. Zmierzył go lodowatym spojrzeniem.
J: Tobie juz chyba wystarczy alkoholu. - Odezwał się jako jedyny widząc reakcję Zana. Nate złapał żołnierza za ramię.
B: Chyba mogę mówić jej komplementy? Zasłużyła na nie i na wszystko co najlepsze!- Wstał.
K: Nie przesadzaj.
B: Szczerze panowie zazdrościcie mi Kate!?
K: Nie rozpędzaj się!- Warknęła. Zana potrzepało. Nate mocniej go złapał.
N: Daruj sobie takie komentarze Billy!
J: Zbiaraj się! Taxi zaraz będzie!- Starali się załagodzić sytuację.
B: A ty Stone!? Czemu nie pijesz!? Przecież wszyscy wiemy, że lubisz sobie chlapnąć!?
Z: Nawet nie próbuj mnie wyprowadzic z równowagi!
K: Billy koniec!
B: Taki twardy jesteś!? Wielki żołnierzyk, który przy pierwszej lepszej okazji się spija!
Z: Pierdol się! Mówi ten co stoi tu całkiem trzeźwy!- Uwolnił się z uścisku Nata.
B: Jesteś zerem!
J: Billy! Taksówka czeka!
B: Zostaję na noc u Kate!
K: Zapomnij!- Cofnęła się o krok.
N: Zbieraj się!- Huknął na niego.
B: Nigdzie nie idę!
Z: Chyaba nie zrozumiałeś! Nikt nie pyta cię o zdanie! Chętnie ci pomogę wyjść jak masz z tym jakiś problem!
B: Jeb się pijaku!
K: Wyjdź Billy!- Ręką wskazała mu drzwi. Zane wyszedł z pokoju. Musi ochłonąć. Partner podszedł do niej i złapał ja za rękę i mocno ścisnął.
K: Puść mnie.- Szarpnęła ręką.
B: Czemu jesteś dla mnie taka nieczuła!
K: Jesteś pijany! Puść!- Dalej się szarpała.
J: Wypad White!
B: Zawsze stoisz po jego stronie!- Wykrzyczał jej w twarz.
Z: Nie słyszałeś co powiedziała!?- Stanął między Kate a nim.
B: Znalazł się obrońca!- Wypuscił ją. Policjantka stanęła obok Nata.
J: Hej! Spokój!
Z: Przegiął!- Powiedział przez zaciśnięte zęby.
K: Zane.. Proszę...- Chciała podejść do niego, ale na szczęście powstrzymał ją w porę Nate. Billy zamachnął się na ateka. Nie trafił Zana, który odruchowo zrobił unik. White przyjął gardę. Znowu chciał wykonać ruch, ale żołnierz był szybszy. Położył go na glebie.
Z: Zastanów się nad tym co robisz! I nie radzę ci tak traktować Kate, bo zabije!
K: Dość!
B: Zniszczę cię!
Z: Czekam!
J: Zane! Nie jest tego warty.
N: Zbieraj się!- Pomógł mu zabrać rzeczy. Policjanci przeprosili za zachowanie kolegi i zabrali go do domu. Usiadła na sofie.
Z: Przepraszam.- Przykucnął przy jej nogach.
K: Ty mnie? To ja ciebie powinnam za niego przepraszać!
Z: Chyba żartujesz! Nie powinien mnie wyprowadzać z równowagii... Nie chciałem...
K: Dziękuję! - Przytuliła go.
Z: Pomogę ci sprzatać.
K: Zostaw to. Jutro będę sprzątać. - Całując go rozpinała jego koszulę. Odsunął się delikatnie.
Z: Muszę ci coś powiedzieć znaim odpłyniemy...
K: Racja! Przepraszam... Co jest? - Poprawiła się i wskazała mu miejsce na sofie.
Z: Muszę odrobić poligon...
K: Ile?
Z: Miesiąc...- Oboje się skrzywili.
K: Rozumiem... Kiedy jedziesz?
Z: Tu jest właśnie problem... Jutro rano mam się zgłosic w batalionie u nas i mnie podrzucą, ponieważ jadą w to samo miejsce...- Bez słowa wtuliła się w niego. Trwali dłuższą chwilę w uścisku. Nie chciała go wypuścić. Zane z trudem podniósł jej głowę do góry w taki sposób, żeby widzieć jej smutny wzrok.
Z: Przykro mi...
K: Jak mus to mus. - Pocałował ją.
Z: Jesteś tak wyrozumiała... Jak to robisz?- Całowała go namiętnie.
K: Po prostu...
Z: Kocham cię Fox!- Przewrócił ją na sofie.
Z: Nie prowokuj, bo cię zjem! - Przygryzła mu lekko wargę.
K: Chcę to zobaczyć!
Z: Wyzwanie!?
K: Jak zawsze!- Zaśmiał się.
Z: To zaraz, ale najpierw mam propozycję...
K: Jaką?- Uniosła brew.
Z: Pojedziemy do mnie.
K: Po co?
Z: U mnie spędzimy więcej czasu. Muszę się spakować... Więc musiałbym wyjśc od ciebie z samego rana... A tak to zjemy jeszcze razem śniadanie. Pasuje?
K: Nudzisz Stone!
Z: Ale to wszystko z miłości do ciebie!- Pocałowała go.
K: Zbierajmy się!- Pociągnęła go za rękę.

Komentarze