Rozdział 7

Poniedziałek 6.06.2012r. godz. 10:40

Po pożegnaniu z Zanem wróciła do szarej rzeczywistości. W głowie policzyła, że miesiąc zleci szybko. Ona ma dużo zajęć w pracy, a on bedzie pochłonięty szeregiem zadań i ćwiczeń. Nawet nie będą mięli kiedy o sobie myśleć. Stanęła koło windy. Gwałtownie naciskała guzik. Przypomniała sobie, że jest totalnie spóźniona. Nie chciała zrobić złego wrażenia na nowym szefie.
K: Cholera!- Zaklęła na głos.
S: Jestem spóźniony!
K: Ja też...
S: To 1:1!- Odwróciła się. Za nią stał Spancer. Posłał jej uśmiech. Musiała wyglądac głupio.
S: Przepraszam.
K: Nie, to ja przepraszam za spóźnienie, ale sprawy osobiste mnie zatrzymały.- Starała się wytłumaczyć. Winda się otworzyła. Nowy partner pokazał jej gestem, żeby weszła do środka.
S: To tak jak mnie! Jesteśmy kwia.
K: Wtopa pierwszego dnia, co?- Zaśmiała się.
S: Straszna... A chciałem, żeby było idealnie!- Skrzywił się.
K: Kypisz coś do kawy i będzie spoko.- Popatrzył na nią. Nie sądził, że jest aż taka szczera.
S: A ty? Też się spóźniłaś... Nie, żebym wypominał...- Chciał się wybronić.
K: Ja zaparzę pyszną kawkę, a poza tym nowi muszą sie wkupić.- Wysiadła. Dogonił policjantkę. Był pod wrażeniem jej błyskotliwości i wymówek.
S: Skoro tak mówisz...- Zastanowił się.
S: Jakie życzysz sobie ciasto?
K: Zaskocz mnie. Na pewno zrobiłeś o mnie wywiad, więc powinieneś wiedzieć..- Zamarł. Zrozumiał do czego zmierza. Jest sprytna. Sprawdza go.
S: Tak ja ty o mnie?- Popatrzyli sobie w oczy. Wytrzymała spojrzenie. Nie ugnie się przed nim. Jest tylko na jakiś czas. Jest miły, ale nie może się przywiązywać.
K: Może...- Zerknęła na biurko. Miała na nim jakieś akta i liścik. Przeczytała zaciekawiona kartkę.
N: " Sprowadź na stalową tego gościa. Przesłuchajcie go."- Podała kartkę Spencerowi, a sama przeglądnęła akta.
S: Chyba zjemy na mieście cistko.
K: Mam dobrą pamięć. - Poprawiła broń.
S: Ja też.- Bawiły go jej docinki. Na parkingu pokazał mu ich samochód. Wygrała i prowadziła auto. Kolega w tym czasie męczył się z kogutem. Po kilku próbach postawił go na dachu i włączył.
00: 00 Do K17!- Przyłożył krótkofalówkę do ust i zerknął na skupiona partnerkę.
S: K17 zgłaszam się!
00: Podejrzany kieruje się żółtym oplem numery: KR 4563J w stronę Palcu Inwalidów. Jedzie za nim ogon. Jakie rozkazy?
S: Obserwujcie go i informujcie go. Jesteśmy w poblizo więc sami się nim zajmiemy.
00: Zrozumiałem.
K: Gotowy?
S: Na co?- Żałował pytania. Przycisnęła ostro pedał gazy. Zdążył poprawic pasy bezbieczeństwa.
S: Następnym razem jak dożyjemy ja prowadzę!
K: Zapomnij!
S: To rozkaz służbowy!- Zmierzyła go. Palcem pokazał jej samochód.
K: To on. Zgarniamy go?
S: Jasne! Ostro zajechał mu drogę. Spancer wyszedł z bronią w ręku i głośno rozkazał mu wysiąść z pojazdu. Po chwili z drugiej strony stała Kate. Położył go na masce mimo szarpanimy i przeszukał. Rzucił koło jego głowy małe pakunki z białym proszkiem.
S: Chcesz coś dodać?- Skuł przestępcę.
Męż: Wal się na ryj!
S: Oj!- Wykręcił mu rękę. Mężczyzna jęknął z bólu. Kate obserwowała go w akcji. Był dobry. Spacyfikowal szybko go.
S: Będziesz zaraz mówić inaczej. Zapraszam na Stalową. Tam sobie wszystko wyjaśnimy. Jeśli wiez o co mi chodzi.- Zmierzył podejrzanego lodowaym spojrzeniem. Zaimponował Kate swoimi umiejętnościmi. Po mężczyźnie widać było, że boi się Spencera. Jechali milcząc. Od razu na komendzie zabrali go do sali przesłuchań. Sami jednak udali sie do biura. Oboje raz jeszcze zapoznali się z aktami sprawi i zrobili notatki. Kate zawibrował telefon. Popatrzyła na wyświetlacz i rzuciła aparat na biurko. Spencer zauważył chłodne zachowanie kobiety. Przyłapała go na obserwowaniu.
S: Gotowa?
K: Jak zawsze. Pozwolę ci go przesłuchać.
S: Nie, żebym był twoim szefem...- Przepuścił policjantke w drzwiach.
K: Jak dla mnie to aktualnie jesteś nowicjuszen na Stalowej...- Uwielbiał jej docinki. Zaśmiał się. Pokazała mu, że będzie po drugiej stronie. Pokiwał głowa i znikł za drzwiami.
S: Teraz porozmawiamy sobie i wszystko wyjasnimy.
Męż: Możesz mi naskoczyć! Nic nie powiem bez mojego adwokata!- Rozsiadł się wygodnie na krześle. Spencer uwaznie go obserwował. Tak jak sądził udawał cwaniaka i pewnego siebie. Takich łamie się najszybciej.
S: Mogę go wezwać, a nie muszę...
Męż: Ty psie!- Wrzasnął. Spencesr przebiegle się usmiechnął.
S: Teraz to zapomnij. Koniec tego dobrego Donovan!- Wstał i zaszedł od tyłu mężczyznę.
S: Odpowiesz mi na kilka pytań.
Męż: Wydupcaj.
S: Okej. Odwiozę cię do dzielnicy, w której masz kosę i dostarczę cię im osobiście. Zapomniałeś, że wisisz kasę za towar?
Męż: Nie możesz tego zrobić!
S: Nie ma świadków. Więc co wybierasz? Wystarczy, że opowiesz mi co stało się 22.05.2011...
Męż: Blefujesz!- Zmierzył go i zawołał Kate.
K: Tak?
S: Odwieziemy go na Kurdwanów, prosił o taransport tam.
K: Nie ma sprawy. Jestem teraz wolna.- Podeszł i wzięła go.
Męż: Myślicie, że się nabiore. - Kate i Spencer wymienili spojrzenia.
K: Zabrieramy go. - Zaprowadzili go do auta. Donovan szedł z kpiącym uśmiechem licząc, że to ich gra. Pomylił sie kiedy odjechali z komendy. Spencer opuścił wszystkie szyby w samochodzie, żeby było go widać. Zatrzymali się w parku. i wyprowadzili. Kilka osób im się przyglądało.
K: To jak będzie? Dalej sądzisz, że to blef?
Męż; Suka!- Partner nie czekając na reakcję kobiety rzucił nim o glebę.
S: Jeszcze jedna obelga w strone mojej partnerki a wrzucę cię im na pożarcie!
Męż: Tylko żartowałem!
S: Idiota!- Pociągnął go za sobą przez park. Opierał się, ale był bezradny.
Męż: Dobra! Powiem co wiem! Ale nie dawajcie mnie im! On mnie zabiją!
K: To już nie nasz problem...
S: To mów, a my zobaczymy co zrobimy...- Donovan wszystko im sterścił w każdym szczególe. Bał się bardziej zbirów niż ich. Odwieźli go na Stalową, a sami udali się na szybki obiad. Nie rozmawiali ze soba zawiele. Kate była w szoku, że tak dobrze odczytała jego zamiary i świetnie się uzupełniali bez wcześniejszych konsultacji. Nate miał rację mówiąc, że ta zmiana może wyjść na dobre. Usłyszała dźwięk sowjej komórki. Przeprosiła partnera i zerknęła kto dzwoni. To był znowu Billy. Nie miała zbytniej ochoty na rozmowę z nim i wysłuchiwanie jego przeprosin. Źle potraktował i ją i Zana. Spencer zauważył jej skwaszoną minę.
S: Wycisz.- Zerknęła na niego pytająco. Była tak bardzo oderwana myślami. Pokazał jej telefon. Kiwnęła głową i uczyniła tak jak polecił.
K: Dzięki.
S: Do usług. Teraz co patrol i raporty?
K: Raporty i patrol.- Poprawiła go.
S: Jak to?
K: Dokończymy pracę, a potem mnie patrolem odwieziesz do domu.- Posłała mu usmiech. Załapał.
S: Jesteś sprytna.
K: Inaczej bym sobie tutaj nie poradziła.- Puściła mu oko. Podała mu akta sprawy i sama zajęła się swoimi zadaniami. Wcześniej jednak wyłozyła na biurko telefon, notes i kalendarz. Znowu zadzwonił Billy. Zerknęła i zignorowała. Tak było jeszcze parę razy. Przełozony widział jej zdenerwowanie i irytację. Przyglądnął się jej uważnie. Miała w sobie coś tajemniczego. Wstała i podeszła do okna.
K: Mogę otworzyć?- Nie czekała na odpowiedź kolegi. Otworzyła szeroko okno i wyglądnęła.
S: Jasne możesz.- Zmierzył ją i wyszedł z biura. Oglądnęła się. Chwilę zastanowiła się gdzie uciekł partner. Może juz go wystraszyła sobą? Ale przeciez starała się być miłą. Wzięła głęboki oddech i wróciła do akt. Nie potrafiła się skupić, ponieważ ciągle dzwonił do niej White. Nie mogła wyłaczyć telefonu, bo czekała na wiadomość od Zana. W rękach prawie zgniotła telefon. Była nieobecna.
S: Przestań sie złościc juz na telefon i zrób pyszną kawę do ciasta!- Zauważyła, że obserwuje ją. Otrząsnęła się niczym wybudzona ze snu.
K: Jakiego cista!?- Postawił przed nią babeczki z owocami. Na jednej były rózne owoce, a na drugiem same truskawki oblane lekko czekoladą. Jej przypuszczenia sprawdziły się. Miał bardzo dokładne informacje na jej temat. Zastanwaiała się od kogo? Nate? A może Kevin?
S: Może być?
K: Pod warunkiem, ze truskawki są moje!
S: Pewnie zatstanawiasz się skąd wiem?- Uniosła brew. Teraz oboje byli pewni, że się ciągle badają. Zaśmiał się i nachylił się nad nią.
S: Nie powiem ci... Smacznego.

Komentarze