Rozdział 8

Sobota 11.06.2012r. godz. 20:45

Spencer przeciągnął się na krześle i ziwenął. Zmęczony popatrzył w kierunku biurka partnerki. Była jak zawsze zajęta pracą.
S: Idę do sklepu, chcesz coś?- Podniosła głowę i chwilę zastanowiła się. Dał jej czas. Ubrał bluzę i schował do kieszeni odznakę.
K: Kup mi prosze sok pomarańczowy i jakąś drożdżówkę, albo rogalika i jabłko.
S: Wszysko?
K: Myślę, że tak. Dzięki.- Posłała mu szybki uśmich i wróciła do wcześniejszej czynności. Pokręcił głową i wyszedł. Odebrała wiadomość sms od Zana. Mimowolnie uśmiechnęła się. Tęskniła za nim i ich rozmowami. Obiecał, że zadzwoni później o ile nie będzie jeszcze spać. Zapewniła go, że nie. Zadowolona patrzyła na telefon. Usłyszała kroki. Schowała szybko telefon do torebki i wróciła do papierów.
B: Tutaj jesteś!- Przystanął w progu. Zmierzyła go. Dalej była na niego zła o zniszczenie spotkania. Przekręciła lekko glowę w bok i wpatrywała się w jego twarz. Podszedł parę kroków. Zerknął na swoje biurko. Było zajęte.
B: On ma moje biurko...
K: Tak.
B: Możemy porozmawiać? Nie zajmę ci dużo czasu, obiecuję.- Pokazała mu krzesło. Usiadł i posłał jej uśmiech, którego nie odwzajemniła.
K: Billy, jestem zajęta. Mam dużo pracy przed sobą i mało czasu.
B: To zrób sobie chwilę przerwy.
K: Nie będziesz mi ustalać przerw!- Podniosła głos.
S: Od tego ja tutaj jestem.- Billy odwrócił się w kierunku drzwi. Przed nim stał dobrze zbudowany brunet z kilkudniowym zarostem i przenikliwym wzrokiem. Prychnął. Spencer odłożył zakupy na biurko.
S: Jesteśmy trochę zajęci...- Dał aluzję koledze.
B: A to jest ten nowy!- Zwrócił się do Kate ignorując Spencera.
K: Zadzwonię do ciebie później... Daj mi pracować.
B: Kiedy później? Od kilku dni nie odbierasz telefonu ode mnie...- Popatrzył jej w oczy. Odwróciła wzrok.
K: Może mam ku temu powody?
B: To daj mi chwilę na wytłumaczenie się.
K: Czy ty mnie słuchasz?! Mówiłam nie w pracy! Ja wam nie przeszkadzam w waszej pracy więc ty też uszanuj moją!- Poniosła poirytowana głos. Billy również nie krył irytacji.
B: To ja przyjeżdżam ci się wytłumaczyć i przeprosić a ty mnie olewasz!? Nawet nie znajdziesz 5 minut!?
S: Nie mamy czasu!
B: Nie wtrącja się! - Krzyknął. Kate podniosła się.
N: Po pierwsze Billy, nie tym tonem. Po drugie Kate ma rację, powinienes szanować jej pracę... Inie podnoście głosu, bo zaraz cała Stalowa się tutaj zleci.- Podał rekę Spencerowi.
N: Co z wami do cholery!?
B: Nie chce ze mną rozmawiać i mnie wysłuchać! Doskonale wiecie, że mi wstyd i głupio za moje zachowanie i za to co się stało... Chciałem cię przeprosić a ty mnie olewasz...- Stała niewzrószona jego słowami.
K: Zrozum, że od 16 godzin jestem w pracy i mam dosyć. Oboje ledwo stoimy na nogach a końca nie widać. A ty nagle wpadasz i oczekujesz ode mnie, że rzucę wszystko i pójdę gadć... Jest nas tutaj na Stalowej garstka i mamy powoli dosyc. Jestem tak samo zmęczona jak i ty! I jedyne co chcę zrobić to skończyc te cholerne raporty i iść spać, bo za parę godzin znowu muszę byc w pracy!- Mówiła przez zaciśnięte zęby. Natowi zrobiło się żal kobiety. Za dużo od niej wymagał. Faktycznie wyglądali na zmęczonych.
N: Już spokojnie Kate... Przepraszam, że masz tyle obowiązków...
B: Bardzo ci dziękuję!
K: Proszę bardzo!- Odpyskowała mu. Spencer zaśmiał się.
B: Nate ja nie wytrzymam zaraz!
K: To sobie idź! Liczysz, że przyjmę przeprosiny, bo ty tego chcesz... Ostatnio jesteś egoistą... Nie doceniasz drugiej osoby i jego pracy....yślisz tylko o sobie i o tym, żebyś ty czyuł się lepiej.
B: Daj już spokój...
K: O tym wlasnie mówię! I to nie mnie powinieneś przepraszac tylko Zana.- ZApdała cisza. Popatrzył na nią ze zbolałą miną.
N: Kate...- Strał się załagodzić sytuację.
K: Nie ulegnę! Wracam do pracy! A ty przyjdź do mnie jak juz będziesz pewny czego chcesz! Nie mam czasu na pierdoły!- Wyszła z pokoju.
N: Spencer, co to za śledztwo?
S: Same niewiadome. Zero jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Jest zmęczona. Parcuje ostatnio ponad siły. Nalezy się jej odpoczynek.
N: Zabierz ją do domu.- Zebrał swoje i jej rzeczy. Dostrzegł ja na ławce przed budynkiem komendy. Podał jej torebkę i zakupy. Otworzyła bez słowa sok i wypiła parę łyków.
K: Sorry za tamto.- Wskazała głową na budynek.
S: To zrozumiałe.- Widziała, że chce się o coś zapytać.
K: Nie pytaj mnie o nic błagam.... Zabierz mnie tylko do domu.
S: Jasne. - Słuchali kojącej muzyki w samochodzie. Kate przysypiała na siedzeniu. Delikatnie posztural ją pod blokiem. Rozglądnęła się i wysiadła. Pomachała partnerowi i ni wiedząc jak i kiedy znalazła się w łóżku zasnęła głębokim snem...

Komentarze