Rozdział 10

Niedziela 12.06.2012r. godz. 12:50

Patrzyła na zmasakrowane ciało kobiety. Przeszedł ją dreszcz. Jak można być tak okrutnym? Nigdy nie mogła tego zrozumieć. Jakim trzeba być potworem, żeby kogość zabić? Spencer oddalił się od partnerki. Kate słuchała wstępnych oględzin technika. Tak jak przypuszczała... Egzekucja. Kolega podał jej kartkę. Przeczytała i gestem zawołała Spencera.
S: "To dopiero początek. Miejcie się na baczności. Każdy kto wejdzie nam w drogę, tak właśnie skończy." Co to jest do cholery!- Kate przeszedł zimny dreszcz po plecach.
K: Miała to włożone w ustach. Wiemy kim jest ofiara?
S: Julia Hole. Lat 38, mąż i córka. Zamieszkała w bogatej dzielnicy. - Podał jej dowód. Oglądnęła go. Rozejrzała się po okolicy. Partner zrozumiał o czym myśli kobieta.
S: Dziwne miejsce wybrali.
K: Nie... Zrobili to umyślnie. Chcieli zwrócić na siebie uwagę...
S: To im się udało.
K: Może mąż nam coś więcej powie. - Poczuła wibracje. Przeprosiła kolegę i odeszła na bok.
K: Fox, słucham...
A: Kate! Pójdziesz ze mną zrobić sobie tatuaż?- Zamurowało polijantkę.
A: Halo! Jesteś tam!?
K: Tak, ale nie wiem czy dobrze cię zrozumiałam... Powiediałaś tatuaż?
A: Tak. Co w tym takiego dziwnego?
K: Nic, poza tym, że uszu się bałaś przebić...
A: Ale to co innego! Błagam cię! Nie chcę iść sama...
K: A co Danny na to?
A: Zgodził się... A poza tym jest ostatnio jakiś nieobecny... Ale to chyba z przepracowania. Ciągle siedzi w kancelarii... - Kate starała się przerwać Ashley słowotok. Było to niesłychanie trudne. Przebijała ją. Spancer pokazał jej zegarek. Kiwnęła głową.
K: Ashley, jestem w środku pracy i nie mogę teraz z tobą rozmawiać. Przemyśl raz jeszcze opcję z tatuażem. A jeśli jesteś pewna, że tego chcesz to wyślij mi datę i adres. - Usłyszała w odpowiedzi pisk. Było jasne, że tego chce.
K: Zdzwonimy się później, a Dannym się nie przejmuj. Cześć.- Włożyła komórkę do spodni.
K: Przepraszam, upierdliwa przyjaciółka. - Starała się wytłumaczyć.
S: To tym masz przyjaciół!?- Udał zdziwienie. Kate prychnęła.
K: W przeciwieństwie do ciebie....- Odgryzła mu się. Skrzywił się. Już liczył, że udało mu się jej dogryść, ale jak zawsze miała w zanadrzu ciętą ripostę.
K: Już liczyłeś, że 1:0! Ale rozczaruję cię, ciężko mnie zaskoczyć!
S: Zauważyłem... Jak zawsze przegrywam...
K: Chcesz nagrodę pocieszenia?- Zapytała z troską.
S: Zależ co to jest?- Popatrzył na nią z powagą.
K: Pyszna kawka i muffinki?
S: Dobra! Ale najpierw jedziemy do rodziny. - O dziwo rodzina ofiary mieszkała blisko całego zajścia. Wysokie ogrodzenie, kamery, ochrona, liczne drogie samochody. Tak to musi być dzielnica snobów. Zadzwoniła do bramy.
Męż: Tak?
K: Witam. Wydział kryminalny. Nadkomisarz Spencer Rodriguez i komisarz Kathrina Fox. Czy zastaliśmy pana Andrew Hola? - Zauważyli wmontowaną kamerkę w domofon. Widział ich.
Męż2: Odznaki.- Oboje unieśli je do góry.- Zerknęła na opanowanego Spencera. Ona już traciła powoli cierpliwość. Usłyszeli trzask i Otwarcie się bramy.
S: Panie przodem.- Przepuścił ją. W drzwiach stanęli potężni mężczyźni.
K: Zapowiada się ciekawie...- Powiedziała cicho do partnera.
Męż: Czego chcecie?
K: A to pozwolisz, że wyjaśnimy panu Holowi.
Męż2: Albo rozmawiasz ze mną , albo wypad.
S: Chyba się nie zrozumieliśmy. My jesteśmy z policji a wy kim jesteście?
Męż: Dosyć. Przepuście ich. - Mężczyźni odsunęli się na boki robiąc miejsce dla policjantów. Spencer pokazał odznakę. Andrew Hole prowadził ich przez długi korytarz prosto do ogromnego salonu. Zaniemówili oboje. Nie chodziło o bogato zdobione wnętrze, a "mini studio operacji". Podeszli do nich jacyś mężczyźni. Wylegitymowali się. Prywatni detektywi. Kate i Spencer wymienili spojrzenia.
AH: Co się stało?
S: O to samo możemy zapytać pana... Przychodzimy tutaj, ponieważ znaleźlismy pana żonę...
AH: Gdzie ona jest!- Podeszli jeszcze bliżej policjantów. Kate poczuła się nieswojo. Stanęła lekko za ramieniem partnera.
K: Bardzo nam przykro, ale pańska żona Julia Hole nie żyje...- Andrew Hole zmierzył ją z odrazą. Wyłapali oboje to dziwne spojrzenie. Detektywi też byli dosyć specyficzni. Drogi sprzęt, mało mówni i była pewna, że ich spotkanie jest nagrywane, więc muszą uważać na to co mówią. Domyślała się, że parter ma takie same odczucia.
AH: Jak to się stało...- Wyszeptał. Powoli uchodziło zniego życie. Jeden z ochroniarzy podał mu szklankę zimnej wody. Pił ją szybko.
K: Staramy się ustalić przyczynę zgonu. Czy możemy porozmawiać w cztery oczy?- Dalej patrzył na nią zimnym wzrokiem. Spencer ją szturnął.
AH: Nie mam nic do ukrycia.
S: W takim razie wyjaśni nam pan co tutaj się dzieje?- Wyciągnęli notesy.
AH: Poradzimy sobie bez was...
S: Pańska żona nie żyje.- Powiedział dosadnie.
S: Sądzi pan w dalszym ciągu, że wszystko jest okej i da pan sobie radę? Z całym szacunkiem, ale jakoś w to wątpię. - Hole wyraźnie zdenerwował się.
Ded1: Nie macie prawa ingerować w nasze sprawy.
S: A chcesz się zalożyć. Puki co mamy ofiarę i staramy się złapać osobę, która to zrobiła, a pan wyraźnie utrudnia nam wykonywanie naszej pracy. Woli pan rozmwiać po dobroci w domu z szacunkiem, czy na komendzie...
K: Rozumiemy przez co pan teraz przechodzi, ale nam też zależy na...- Ostro jej przerwał.
AH: Ty się nie wtrącaj!- Kate zgłupiała. Spencer nie krył swojego zdenerowania.
S: Ale proszę z szacunkiem odnosić się do nas. Za utrudnianie śledztwa też grozi pozbawienie wolności. Rozumie pan?
AH: Co chcecie wiedzieć?
S: Co robią tutaj prywatni detektywi, ochrona i czy coś pana łączy ze śmiercią żony.
AH: Moja żona została parę dni temu porwana...
S: Ile dni temu?
AH: 4...
S: I poinformował pan policję?
AH: Po co? Skoro wy i tak nic nie robicie, a co poniektóre osoby u was to nieporozumienie.- Popatrzył na Kate. Starała się odgrywać niewzrószoną.
S: Wolał pan bawić się sam?
AH: Mam najlepszą ekipę w mieście. Mnie i mojej córce nic nie grozi.
S: Z nią też będziemy musieli porozmawiać.
AH: Ale ja jej powiem o matce.
S: Dobrze, dlaczego porwano pańską żonę?
AH: Nie zauważył pan, że jesteśmy dosyć majętni i wpływowi?
S: Sądzicie, że to na tle okupu porwanie było?- Zwrócił się do dedektywów.
Ded2: Tak własnie jest.
S: Chętnie przesłuchamy taśmy.
Ded2: Nakaz.
K: Da się załatwiać.
Dek1: To wrócie tutaj z nakazem.
S: Ma pan kogoś podejrzanego?
AH: Pół Krakowa...
S: Rozmawiajmy poważnie.
AH: Nie mamy żdanego punktu zaczepienia. Oni szukają, może wam coś uda się znaleźć. Musicie odszukać osobę, która zabiła mi żonę.
S: Postaramy się.
AH: To wszystko?
K: Na razie tak, ale jeśli coś pan sobie przypomnie to są nasze wizytówki i prosze o kontakt z nami.- Położyła wyzytówki na stole. Ochrona odprowadziła ich pod samiutką bramę. Odjechali jak najszybciej. W Kate buzowała złość. Spencer na światłach popatrzył na nią i położył rękę na jej ramieniu.
K: Zauwazyłeś jak on mnie traktował?!- Wypaliła prawie krzycząc. Pokiwał głową. Zrobił dokładnie to samo co Zane. Dał jej czas na refleksję, krzyki i przemyślenia.
K: On jest jakiś dziwny. Dajmy mu obserwację.
S: Powiedz mi, a wy się czasem znacie?
K: A skąd niby mam znać takiego gbura...- Trzsnęła drzwiami. Partner jak zawsze dogonił ją.
S: Tylko zapytałem, bo również zauważyłem jego dziwne zachowanie względem ciebie. Nie podoba mi się to... Do tego oni coś wyraźnie ukrywają.
K: Idę załatwiać nakaz.
S: A ja w tym czasie coś poszukam o nim. Pomyśl jeszcze, czy gdzieś na niego nie nadziałaś się kiedyś...
K: Okej...

Komentarze