Rozdział 11

Niedziela 12.06.2012r. godz. 20:12

S: Znalazłaś jakiś punkt zaczepienia?- Bujał się na krześle. Popatrzyła na niego skupionym wzrokiem i pokiwała twierdząco głową.
K: Poszperałam w jego kartotece i powiem ci, że jest w niej bardzo dużo nieścisłości... Praktycznie wszystko się wyklucza...
S: To znaczy?- Usiadł normalnie i przekręcił głowę.
K: Prowadzi firmę, która jest legalna, ale to tylko przykrywka dla lewych interesów... Nasi kiedyś mu się przyglądali, ale tu się wszystko kończy...
S: Ta jasne...- Nie dowierzał koleżance. Rzuciła mu akta. Złapał je w locie i od razu czytał. Sam nie mógł uwierzyć w te dziwne braki.
S: Wiesz co to oznacza? Albo z nami współparcuje, albo policjanci prowadzący jego sprawę są umoczeni...
K: Odpada, ponieważ podpis jest tam mojego partnera Billego... On nigdy by się nie sprzedał.
S: Jesteś pewna? Na mnie nie zrobił on najlepszego wrażenia...
K: Ręczę za niego. Teraz ma gorszy okres.
S: Musimy z nim porozmawiać w takim razie. A nie znalazłaś jakiś waszych punktów wspólnych?
K: Niestety... Nic. Na jutro będzie nakaz.
S: W takim razie nic tu po nas. Odwiozę cię.- Zabrali swoje rzeczy i akta różnych spraw ze sobą. Kate przerwała milczenie w samochodzie.
k: Nie może mi wyjść z głowy, dlaczego wynajął prywatnych detektywów...
S: A mi znowu, że nie przejął się zbytnio śmiercią żony.
K: Cholera on jest jakiś dziwny, czuję że tutaj jest drugie dno...
S: Mam podobne przeczucia. Jutro przeszukamy dom, a później ty przesłuchasz córkę, a ja pojadę do jego firmy i może tam uda mi się coś wyciągnąć od pracowników.
K: Dobry pomysł. - Podobało się jej, że rozdzielą się. Z Billym praktycznie była nierozłączna. Wszystko robili razem. Przesłuchiwali ludzi, przeszukiwali domy, siedzieli nad aktami, itp. Spencer ma zupełnie inne podejście. Daje jej się wykazać. Ma wolną rękę. Przyglądała mu się. Przyłapał ją na tym.
S: O czym myślisz?- I do tego ta jego szczerość. Jest taki podobny do Zana. Z wyglądu są swoim przeciwieństwem, ale z podejścia do życia praktycznie tacy sami. Pewnie przez wojsko. Uśmiechnęła się do niego.
K: Dajesz mi dużo swobody.
S: A przeszkadza ci to?- Zapytał całkiem poważnie.
K: Nie! Broń Boże! Tylko... A nieważne.- Machnęła ręką. Popatrzł na nią.
S: Skoro zaczęłaś to skończ.
K: Jak... Rzadko... Aaaaa!- Zdenerwowała się. Nie potrafiła się wysłowić. Zaśmiał się.
S: Spokojnie. Ułóż sobie w głowie i mi powiedz. - Dał jej czas. Kate starała się nie wyjść na totalną kretynkę, ale na to chyba już było za późno.
K: Masz mnie za wariatkę?
S: A ty mnie za świra?- Zaśmiali się.
K: Chodzi o to, że jestem zaskoczona twoim metodami, ponieważ Billy i ja praktycznie się nie rozdzielaliśmy. Nie chcę, żebyś zrozumiał mnie źle, bo taki układ mi bardzo odpowiada. Lubię pracować sama i mieć przestrzeń do działania, ale to chyba znaczy że mi ufasz?
S: Wydało się! - Znowu posłał jej uśmiech.
S: Ufam ci, dlatego pozwalam działać ci samej. Zauważyłem, że lubisz i do tego dobrze ci idzie samodzielna praca. Masz dobre wyniki, więc nie widzę powodów dla których mięlibysmy się nie rozdzielić. I skoro już rozmawiamy szczerze to... Zastanawia mnie tylko, czy ty już chociaż troszkę się do mnie przekonałaś.- Wiedział z opowieści Nata, że kobieta ma ogromne problemy z zaufaniem. Przeglądnął jej akta i nie dziwił się Kate. Była wieloktotnie raniona, a i tak potrafi chodzić z uniesioną głową. Tak tylko potrafią najsilniejsi. Zdecydowanie ona jest silna.
K: Powoli się do ciebie przekonuję. Muszę wiedzieć komu powierzam życie. Przepraszam za szczerość, ale...
S: To właśnie w tobie lubię! - Zatrzymał samochód. Wyglądnęła. To był jej blok. Otworzyła drzwi.
K: Dobranoc!
S: Dobranoc! Przyjechać po ciebie?
K: Bądź o 8. Nie lubię spóźnień.
S: Zrozumiałem i przyjąłem!- Pomachał jej i odjechał.

Komentarze