Rozdział 12

Poniedziałek 13.06.2012 godz. 16:23

K: Dziewczyna jest załamana... Prawie nic nie mogłam z niej wyciągnąć... Chyba jako jedyna w domu przeżywa śmierć matki.
S: Szkoda jej.- Zerknął na zdjęcie nastolatki.
K: Nie ma nawet wsparcia od ojca. On jest jakiś dziwny. Utrudniał nasze spotkanie. Był przy nas prawnik, który odpowiadał za nią.
S: To mówisz, że w sumie nie masz nic.
K: Taaa... Wiem tylko tyle, że ma ochronę przydzieloną od taty.
S: A Hole nie puścił pary z gęby?
K: Niestety. On prowadzi nasze śledztwo na własną rękę i specjalnie utrudnia nam. Powoli tracę już cierpliwość.
S: Ja też. Jak tak dalej pójdzie to bedzie trzeba go porządnie przycisnąć.
K: Na to wygląda. A tobie udało się coś znaleźć w domu?
S: Wszytko zatuszowane. Sądzę, że jego pracownicy go ostrzegli. Jesteśmy w dupie.
K: I to strasznej. Zadzwonię do Billego. Może on nam coś powie ciekawego.
S: Tylko uważaj, nie wiemy czy on nie jest po jego stronie.- Zmierzyła go lodowatym spojrzeniem. Wytrzymał go.
S: Oboje nie wiemy jaka jest prawda. Dzwoniłem wczoraj do Nata, żeby z nim porozmwiać na ten temat, ale nie odbierał. Staram się być obiektywny.
K: Zarzucasz mi, że nie jestem obiektywna?
S: Tego nie powiedziałem. To twój partner więc to oczywiste, że starasz się go bronić. I to chyba kolejna cecha, którą w tobie lubię i która wiele mówi o tobie. - Zgłupiała. Jeszcze przed sekundą chciała go zabić, a teraz ma ochotę go słuchac. Mąci jej w głowie tak samo jak Zane.
K: Piękna przemowa...- Zakpiła.
S: Szkoda, że cię nie ujęła, bo byłem szczery. I nie udawaj, że nie jesteś ciekawa co miałem na myśli mówiąc.- Podeszła do niego. Oparła się o biurko i była z nim twarzą w twarz. Uśmiechnął się.
K: To teraz nie zostaje ci nic innego jak mi powiedzieć panie psychologu.- Zaśmiał się.
S: Chciałem przez to tylko powiedzieć, że to miłe zachowanie i godne podziwu, że jesteś w stanie bronić partnera. Może kiedyś i zasłużę sobie na to.- Patrzył głęboko w jej oczy. Badał ją, tak samo jak ona jego. Podobała mu się ta niebezpieczna gra. Kate odsunęła się. Była zmieszana, ponieważ tylko Zane potrafił ją tak przeszyć wzrokiem.
K: Może... - Odwróciła się do niego plecami. Jak może mu ufać, skoro pozostawił na pastwę losu swjego partnera? Nie miała pewności do tego, ale budziło w niej to niepokój. Nie wydawał się dla niej osobą, która porzuca przyjaciół... Wręcz przeciwnie. Stanął w jej obronie już kilka razy. Wzięła głęboki oddech.
S: Czuję, że pod tym może coś się kryje. Mów śmiało. Musimy być ze sobą szczerzy, ponieważ innego wyjścia nie mamy. Sam mówiłaś, że musisz wiedzieć komu powierzasz swoje życie.
K: Racja. - Podeszła do okna i wpatrywała się w nie dłuższą chwilę. Spencer stanął za nią.
S: Pytaj śmiało. Chyba nawet wiem, co cię gryzie. - Wzdrygnęła się. Teraz miała pewność. On i Zane są praktycznie identyczni.
S: Skoro boisz się zapytać, to sam ci opowiem. Chcesz?- Kiwnęła głową. Partner zamknął drzwi biura.
S: Przepraszam, ale nie lubię o tym mówić...
K: To zrozumiałe. - Podała mu kubek z kawą i wygodnie usiadła na sofie. Spencer oparł ię o biurko. W rękach bawił się kubkiem. Teraz zauważyła jego brak pewności siebie. Ona tak samo wygląda kiedy myśli o Sroce...
K: Jeśli nie chcesz to nie mów. - Czuła, że to dla niego przykry temat. Zrobiło sie jej głupio.
S: Już się wycofujesz? Jeszcze nic nie powiedziałem...
K: Ale widzę, że to dla ciebie przykry temat. Powiesz jak będziesz mieć ochotę, okej?- Chciała go minąć, ale złapał ją za nadgartek.
S: Ale mam teraz ochotę mówić. Wysłuchasz mnie?- Wróciła bez słowa na miejsce.
S: Trochę mi dziwnie o tym mówić...
K: Bo nie znamy sie za dobrze?- Lekko się uśmiechnął. Uznała ten gest za odpowiedź.
S: Rozgryzłaś mnie. Ale do rzeczy. Nie ma co przedłużać, bo i tak za długo zwlekałem z tym. Dwa lata temu razem z moim partnerem Mikiem Snow prowadziliśmy śledztwo na zlecenie naszego szefa. Nikt poza nami i prokuratorem nie wiedział o sprawie. Mięliśmy wejść w grupę przestępczą - młodzi dilerzy w gangu. Dostaliśmy nowe nazwiska, dowody, wszystko o nas ukryli. Zniknęliśmy na jakiś czas z życia. Partnerami byliśmy od początku. On zaraz po szkole policyjnej, a ja po odejściu z wojska. Świetne połączenie. Na początku szło nam idealnie, szybko się wdrożyliśmy, poznaliśmy zasady, szefów, kupców... Okazało się, że jednym z kupców i informatorów jest nasz kolega z wydziału... Oczywiście byliśmy bardzo zaskoczeni. On naszą obecnością, a my jego. Kiedy szef się dowiedział zorganizował zebranie. Doszło do awantury. Powiedział, że jeśli zostanie zwolniony to nas sprzeda. Nie ugięliśmy się. Dostaliśmy obstawę, a on zwolnienie... Na wszelki wypadek wywiozłem moją żonę z karju. poleciała do siostry do Londynu. Skoro była bezpieczna nie miałem nic do stracenia, oprócz partnera...- Głos mu się zachwiał. Widziała, że cierpi. Znała ten ból w sercu, który on nosi. Dała mu czas. Po kilku wdechch wrócił do opowieści.
S: Mięliśmy wsparcie naszych "kolegów", czuliśmy sie pewniej. I to był nasz błąd. Koledzy nie dojechali na czas, a SPAPu nie poinformowaliśmy, gdyż sądziłem, że jako żołnierz poradzę sobie. Przeciez miałem partnera, ale uwaga kolejny błąd... On nie był żołnierzem. Mike zawsze starał mi się dorównać i udowodnić, że pomimo tego, że nie jest żołnierzem i nie jest tak samo przeszkolony jak ja to sobie poradzi. Wierzyłem mu. W końcu to był mój partner. Komu wierzyć jak nie partnerowi, zwłaszcza jeżeli jsteśmy zdani tylko na siebie?- Zadał pytanie. Kobieta rozumiała do czego zmierza. Nikt poza policjantami i żołnierzami nie jest w stanie pojąć barterstwa.
S: Obiecaliśmy sobie, że nieważne co będzie sie działo to i tak zakończymy to śledztwo. Nawet kosztem naszego życia. Potrzebowalismy tylko dokumentów... Prawie się udało. Mięliśmy dowody. Już się cieszyliśmy, że wszystko wróci do normy... Ale sprzedał nas ktoś...
K: Kto? Przecież umoczony był w więzieniu i na pewno był pod szczególną obserwacją.
S: Do tej pory nie wiem kto... Gdym wiedział to bym go zabił... Doszło do strzelaniny. Mike oberwał w tetnicę udowa....Powiedział, żebym szedł przodem z dowodami, a on mnie osłoni i wszystko będzie dobrze. Nie chciałem uciekać bez niego, ale przypomniał mi o naszej przysiędze. Zgodziłem się. Dla żołnierza honorem jest wykonanie misji i dotrzymanie obietnicy. Mike zginął... Pozwoliłem zabic im mojego partnera w imię wykonania zadania....
K: Nie obwiniaj się... To nic nie da... Wiem z własnego doświadczenia...- Patzył w jej oczy. Łzy napłynęłu do oczu. Usiadła na biuku koło niego.
S: Najgorsze jest to, ze byłem zbyt glupi, żeby go ratować! Wierzyłem w jego paplaninę! Umiał tak dobrze przemawiać jak ty! Przekonał mnie ten dupek!- Łza spłyneła mu po policzku.
K: On wyznawał te same wartosci co ty... Nie przekonał byś go do zmiany decyzji... A inaczej, byście zginęli oboje...
S: Wiem, uratował mnie... Dlatego jedyne co mogłem zrobic to pozwolić, żeby ludzie gadali o tym, że zostawiłem przyjaciela na pastwę losu... Pewnie to usłyszałaś o mnie.- Było jej wstyd, że wierzyła w jakieś głupie plotki. Złapała go za ramię.
K: Przepraszam, ale mam problem z zaufaniem... - Pokazała mu bliznę na łopatce. Skrzywił się. Opowiedział mu co się stało.
S: Jesteśmy oboje po przejściach. Dlaczego się nie poddałaś?
K: Potknęłam się, prawie upadłam, ale ktoś w odpowiednim momencie mnie złapał i nie pozwolił upaść. Ten człowiek udowodnił mi, że można nie upadać, kiedy się potykamy i ufać innym. Czasami o tym zapominam, ale ciagle mi o tym przypomina. - Posłała mu krzpiący usmiech. Mimowolnie go odwzajemnił.
K: A ty czemu nie upadłeś?
S: Upadłem, ale podniosłem się, ponieważ zrozumiałem, co w życiu jest ważne i jaka jest cenna jego ochrona. - Pokzał jej obrączkę. Zroumiała, że mówi o żonie. Pomogła mu tak samo jak jej Zane.
S: Mam dla kogo żyć i komu przekazać wartości. - Zerknęła na niego zaciekawiona. Wyciągnął z portfela małe zdjęcie, które jej podał. Fotografia przedstawiała jego z żoną i dzieckiem. Wszystko stało się jasne.
K: Piękna rodzina. - Pokiwał głową.
S: Dziękuję. Eliza zadzwoniła do mnie i poprosiła, żebym przyjechał po nia do Londynu. Nie miałem ochoty nigdzie jechać. Chciałem tylko pić i zapomnieć. To było dla mnie najważniejsze do momentu kiedy nie odebrałem telefonu od jje siostry, która powiedziała mi, że Eliza jest w ciąży ze mną. To było dla mnie światełko w tunelu. Dzięki temu dziś jestem tatą małego Mike i mężem Elizy.
K: Dobrze, że w porę się ogarnąłeś!
S: Ej! A było tak miło!
K: Serio spodziewałeś się, że długo wytrzymam bez sarkazmu?
S: Łudziłem się!
K: Naiwniak!- Spencer oburzył się.
S: Przypominam ci, że jestem twoim szefem!- Udawał poważnego.
K: I co zwolnisz mnie? I stracisz tym samym jedynego dobrego pracownika.
S: Phiii.
K: Masz kogoś lepszego na moje miejsce?- Zapadla cisza. Nie wiedzieli, że od dłuższego czasu ktoś podsłuchuje ich rozmowę. Uśmiechnął się i domknął po cichu drzwi. Nie chciał im przeszkadzać. Słowa kobiety utkwily mu w pamięci. Cieszyły go. Wyszedł przed budynek i stanął pod ścianą.
K: Kończymy na dziś?
S: Ja muszę jeszcze dokończyć papierki, jak chcesz to zbieraj się.- Dwa razy nie musiał jej powtarzać. Szybko ogarnęła się i pożegnała. Idąc korytarzem naszły ją wyrzuty sumienia, że jednak źle potraktowała Zana. Nie musiała się unosić honorem. Taka jest prawda, że tęskni za nim. Ciągle szuka między nim a Spencerem podobieństw. Wygrzebała telefon z kieszeni i zadzwoniła do żołnierza. Otworzyła smochód i wrzuciła do środka torebkę. Odrzucił ją. Zdenerwowała się.
K: Co za dupek!- Krzyknęła patrząc się na telefon.
Z: Powtórz.- Stanął za nią. Odwróciła się. Patrzyła na niego zdziwiona.
Z: Nie powtórzysz!?- Zapytał zaczepnie.
K: Ty dupku!- Walnęła go w ramię. Zaśmiał się. Uwielbiał ją denerwować i obserwować jej reakcję. Kobieta parę razy go klepnęła. Zane popatrzył na nią i przyciągnął do siebie. Odsuneła się.
K: Ktoś nas może zobaczyć.- Wywrócił oczami. i wsiadł do auta.
Z: Nie wsiadasz?
K: Głupek!- Obeszła na około pojazd i wsiadła.

Komentarze