Rozdział 21

Poniedziałek 27.06.2012 godz. 21:30

Starała się oddać każdy pocałunek mężczyzny, jednak w głowie ciągle miała chorą sytuację z Billym. W myślach powtarzała sobie, że musi być silna. Czuła się podle w stosunku do antyterrorysty. Przed chwilą pocałował ją inny mężczyzna i zamiast powiedzieć prawdę chłopakowi milczy. Zacisnęła mocno powieki. Zane przejechał dłonią po udzie kobiety. Wzdrygnęła się. Żołnierz wyczuł kolejny dziwny gest Kate. Otworzył oczy i patrzył na grymas, który malował twarz brunetki. Podparł się na łokciu. Teraz i ona otworzyła oczy.
K: Coś nie tak?- Strała się zachować spokój.
Z: Ty mi powiedz.
K: Już mi przeszło.-  Wymusiła uśmiech. Zane zmierzył ją i jednym gestem przyciągnał do siebie i chciał pocałować, ale odsunęła się. Popatrzył na nią z politowaniem.
Z: Serio zamierzasz mi kłamać prosto w oczy? - Zrobiło się jej głupio, ale nie chce z nikim rozmawiać. Ma ochotę zapaść się pod ziemię.
K: Powiedziałam, że wszystko gra!
Z:To dlaczego się irytujesz i odpychasz mnie?- Jak zawsze starał się zachować zimną krew.
K: Nieprawda!- Szła w zaparte.
Z: Twoje usta mówią jedno, a ciało drugie. Bardziej wierze twoim gestom... I nie wymuszaj uśmiechu kiedy masz ochotę płakać, to tylko pogarsza sytuację.- Odwróciła sie do niego plecami i podciągnęła nogi pod brodę. Nie chiała, żeby znowu widział ją smutną. Głęboko odetchnął.
Z: O tym własnie mówię...- Objął ją od tyłu. Łzy płynnęły jej ciurkiem.
K: To takie żałosne..- Powiedziała cicho.
Z: Co jest żałosne?
K: Ja.- Słowa zawisły w powietrzu. Mężczyzna pogubił się. W głowie analizował wszystko co usłyszal odkąd przyszedł.
Z: Czy twoje slowa mają związek z wizytą Whita u ciebie?- Zamarała. Skąd wiedział?
Z: Nie zastanawiaj się skąd wiem, tylko mi odpowiedz. Kiedy wysiadałem on odjeżdżał.- Trochę naciągnął fakty.
Z: Nie widział mnie.- Znowu małe kłamstwo.
Z: Więc jak? Mam dalej prowadzić ze sobą monolog i zgadywać o czym myślisz i co się stało? -Wtuliła sie plecami w jego klatkę piersiową. Mocno j tzrymał. Chciał jej ulżyć. Nie rozumiał jak można nie chcieć rozmawiać.
K: Bo ja... -Zamilkła. Musi ochłonąć. Policzyła do dziesięciu i zlapała za rękę Zana. Oderwała je od swojego ciała. Trzymała je kurczowo.
K: Przyszedł do mnie Billy i pokóciliśmy się...
Z: Możesz powiedzieć o co?- Pokiwała przecząco głową.Czuł, że dla niej to trudne i musiało ją bardzo dotknąć.
Z: Niech zgadnę, powiedziałaś mu o nas?
K: Nie. - Szepła. Nie potrafiła si siebie wydobywać słów.
Z: Dobrze. Nie mów. Widzę, że nie masz ochoty rozmawiać.Rozumiem cię. - Cmoknął ją w tył głowy. Powoli odwróciła się do niego.
K: Dziękuję.
Z: Mam tylko przeczucie, że on coś ci zrobiło, co cię dotknęło.. I to bardzo...- Ich wzrok spotkała się. Odwróciła go. Nie musiała nawet przytakiwać. Doskonale zdawał sobie sprawę, że tak jest.
Z: I ja nie wiem jak mam ci pomóc... I ulżyć.
K: Nic nie musisz robić. I błagam cię nie denerwuj się...
Z: Tego ci nie obiecam, bo jesteś moim oczkiem w głowie.
K: Zane!
Z: Nie!- Wstał z łóżka i podszedł do okna. Zerknął na róże przy łóżku.
K: Nie zachowuj się tak, bo pogarszasz sytuację... Błagam... Już wystarczająco źle się czuję względem ciebie.- Ciarki przeszły go po plecach. Przez myśl przeszło mu najgorsze... Popatrzył na jej wystraszona twarz. Zastanowił się, czy byłaby zdolna do zdrady i skarcił się w duchu. Nie jest typem osoby, która zdradza, to raczję ją zdradzają wszyscy.
Z: Teraz nie masz wyboru jak zaczęłaś mowić.
K: To takie uciążliwe...
Z: Zawsze mogę odwiedzić Whita i zapytać jego.- Przyparł ją do muru. Oboje wiedzieli, że jest w stanie do niego isć.
Z: Czego nie chcesz mi powiedzieć? Nie sądzę, że mnie zdradziłaś... Ale tak to zabrzmiało.- Skrzywiła sie.
K: Nie chcę mówić, bo wiem, że będziesz zły...
Z: Caly czas staram się być spokojny...- Wrócił na łóżko. Siedział na wprost Kate.
K: Juz wiesz, że był u mnie Billy... Doszło między nami do awantury, ponieważ wyznał mi miłość a ja ją odrzuciałam. Zrobił się agresywny...- Zanowi w jednej chwili wyostrzyły się rysy twarz i zacisnął szczękę. Przyłapał policjantkę, że patrzyła na jego reakcję.
Z: Uderzył cię?- Zapytał przez zaciśnięte zęby.
K: Nie.. Ale pocałował mnie...- Łza spłynęła jej po policzku. W Zanie zagotowało. Nachylił się na Kate. Odruchowo zasłoniła twarz ręką. Chwycił za bukiet kwiatów. Nie umknęło mu, że się go wystraszyła.
Z: Czemu się mnie boisz?- Ścisnął bukiet. Znał odpowiedź i znał ją lepiej niż ona samą siebie. Stwierdziła pewnie, że chce ją uderzyć za to, że pozwoliła się pocałowac innemu mężczyźnie.
K: Odruch...- Wstał i otworzył okno.
K: Co robisz?!
Z: Nie widzisz!?- Wyrzucił bukiet róż i szybko wrócił do niej i przytulił ja. Sciskał kobiete z całej siły.  Czuła jak jego serce wali.
K: Przepraszam...
Z: Skończ mnie przepraszać. Ty nic złego nie zrobiłaś! Jak mogłaś pomyśleć inaczej i sądzić, że chcę podnieść na ciebie rękę?
K: Przyzwyczajenie...
Z: To je zmień. Ostatnią rzeczą jakbą bym zrobił to jest podniesienie ręki na kobietę. Ale gnojem Whitem się zajmę. Nie ma zmilują się!
K: Błagam cię!
Z: Nie tym razem Kate... Nie wiesz co to znaczy dla mężczyzny...
K: To moja wina...
Z: Nie jego! Kocham cię i muszę ci chronić przed takimi dupkami. Rozumiesz?- Znowu pokiwala glową.
K: Kocham cię... Ale proszę zostaw go... Nie jest tego warty. A o bójce dowie się cala Stalowa. A co za tym idzie dowiedzą się o nas i Stary nas rozdzieli. Tego chcesz? Kto mnie będzie chronić? A on i tak nie będzie moim partnerm. Poproszę Nata o zmianę partnera. - Przemyślał trafne slowa kobiety.
Z: Jaką mam mieć pewność, że nie dasz się mu wiecej skrzywdzić ani tez nikomu innemu nawet mi?
K: Będę o siebie dbać i troszczyc się. Jeśli coś mi zrobi to sama się nim zajmę. Obiecuję.
Z: Skoro powiedziałaś, że obiecujesz to serio musiał zaleśc ci za skórę.
K: I to bardzo. - Zane wziął jej twarz w rece. Patrzył w jej oczy i wiedział, że mówi całkowicie poważnie.
Z: Mogę cię pocałowac, czy znowu mi uciekniesz?
K: Kocham cię. - Delikatnie pieścił jej wargi.
Z: Jak ty to robisz, że ciągle ładujesz się w kłopoty?
K: Taki mój los, ale mam ciebie. Kiedy wrócisz na Stalową?
Z: Za dwa tygodnie... Trochę mi się przeciągnął wyjazd... A co?- Zapytał zaciekawiony. Badał jej twarz wzrokiem. Wtuliła się w niego.
K: Nic. Tak tylko pytam.
Z: Fox ja znam to wasz babskie nic... A twoje to już w szczególności.
K: Tęsknię za tobą, jeszcze tyle się dzieje, mam wyrzuty sumienia przez to co się stało... Boje się, że zrobisz cos głupiego...- Chciała mówić dalej, ale przewrócił ją na plecy i sam podpierał się na rękech tuż nad twarzą policjantki. Patrzył prosto w jej oczy. Był taki spokojny.
Z: Ile razy mam ci mówić, że to nie twoja wina, tylko tego dupka. To on pocałował ciebie i to wbrew twojej woli... I obiecałem ci, że tym razem nic nie zrobię, ale jeszcze jeden taki wybryk, a nie ręczę za siebie. Możemy o nim już nie rozmawiać? Jutro z samego rana muszę wracać więc nie mam najmniejszej ochoty o nim słyszeć. Najważniejsze, że jestem tutaj z moja Kate. - Pocałowała go i przyciągnęła do siebie. Jak zawsze miał sto procent racji.

Komentarze