Rozdział 24

Sobota 14.07.2012 godz. 6:15

Zeszła po cichu schodami. Zapach drewna unosił się w powietrzu. Nie chcąc obudzić nikogo z domowników, postanowiła zwiedzić okolicę. Przed domem rozciągnęła się i poprawiła obuwie. Założyła słuchawki na uszy i ruszyła przed siebie w rytmie swojej ulubionej muzyki. Nie mogła napatrzeć się na piękne widoki. Dziwiła się Zanowi, czemu opuścił Zakopane? Ona najchętniej tam by zamieszkała. Cisza, spokój, świeże powietrze, malownicze widoki na góry, strumyki. Zatrzymała się przy kościele. Śliczny, urokliwy góralski kościół. Postanowiła go zwiedzić. Wchodząc przeżegnała się. Dawno nie była w kościele. Usiadła w ostatniej ławce i wpatrywała się dłuższą chwilę w ołtarz. Złapała się odruchowo za łańcuszek od Zana. Pomodliła się i wyszła. Zastanowiła się, gdzie może jeszcze się udać? Nie znała zbyt dobrze miejsca zamieszkania ateka. Przy ławce porościągała się. Była taka pełna energii. Bardzo dobrze działa na nią górskie powietrze. Okrążyła okolicę i wracając popatrzyła na mostek. To ten sam mostek, który prowadził do domu żołnierza i na nim właśnie rozmawiała z Zanem. Usiadła na nim, a nogi przerzyciła przez balustradki. Patrzyła w dal. Wracały do niej wszystkie wspomnienia. Zaśmiała się sama do siebie. Przypomniała sobie pierwsze chwile spędzone z Zanem.
Z: Fox! Czy ty wiesz, która jest godzina do cholery jasnej!?- Popatrzyła w kierunku zbliżąjącego się Zana.
K: Co tak wrzeszczysz!? Ludzi pobudzisz!- Zerknął na policjantkę i przysiadł się. Oparła głowę o silne ramię.
Z: Wiesz ile już tutaj siedzisz?
K: Straciłam poczucie czasu... Tutaj jest cudownie...- Zerknęła niepewnie na mężczyznę. Posłał jej uśmiech.
Z: Jest 9:20... Martwiłem się... Myślełem, że spakowałaś się i uciekłaś mi...Dobrze, że mama wypatrzyła cię przez okno.
K: Czemu maiłabym uciekać z raju? Tutaj czuję się wspaniale. Tak dobrze i...- Urwała. Zane zerknął na kobietę pytająco. Machnęła ręką. Objął ją i przytrzymał, ponieważ zaczęła się wycofywać.
Z: Wiesz, że nie cierpię kiedy nie kończysz swoich myśli? -Nachylił się nad jej karkiem i szepnął.
K: Pamiętasz?- Wypaliła. Zaśmiał się.
Z: Ty wredna kobieto!
K: No, co! Odpowiesz?- Podniosła się i oparła się o balustradki. Zanowi zaświeciły się oczy. W jednej sekundzie stanął za Kate i postawił dłonie na barierce.
K: Znowu to robisz?- Zapytała kąśliwie.
Z: Podziwiam widoki i taką jedną, która mnie nie lubi?- Powiedział z lekką nutką zawahania w głosie. Zaśmiała się.
K: Nie lubi cię? Czemu?
Z: Sam bym chciał poznać w końcu odpowiedź!- Odwrócił ją do siebie. Chciał w końcu na powitanie pocałować policjantkę, ale ta wskazała ręką na balkon i pomachała mamie żołnierza. Prychnął.
Z: Ty mnie poważnie nie lubisz...- Liczył na współczucie z jej strony. Kate jednak przesunęła jego rękę i oddaliła się parę kroków. Dogonił ją.
Z: I do tego całe życie gonię za tobą!- Zatrzymała się i popatrzyła na niego z politowaniem.
K: Jednak pamiętałeś.- Stwierdziła. Pokiwał twierdząco głową.
Z: Nie jestem w stanie zapomnieć. Już w tedy mi na tobie bardzo zależało... A poza tym...- Specjalnie urwał. Zstanawiał się, czy będzię drążyć temat.
K: A poza tym co?
Z: Nie powiem ci.
K: Czemu?- Zirytowała się. Policjant zachował spokój.
Z: Bo też prosiłem, żebyś dokonczyła zołzo!
K: Ty pierwszy.
Z: Nie! Przypominam ci, że to ty urwałaś jako pierwsza.- Zmierzyli się.
K: Okej. Sądzę, że nie rozwiążemy tego inaczej. Papier, kamień, nożyce?- Śmiał się.
Z: Serio? Nie jest prościej powiedzieć?
K: Czyli, że się boisz!- Brała go pod włos.
Z: Nie dam się sporowokować w tak żenujący sposób. - Brunetka przygotowała pięść do gry. Zane zawahał się. Skrzywił się i wyciągnął swoją pięść.
K: Liczymy do trzech!
Z: Raz.
K: Dwa!
Z i K: Trzy!- Równocześnie pokazali nożyczki. Wybuchła śmiechem. Zane parsknął.
Z: Nawet w grze nie potarfimy się dogadać. Okej, zacznę pierwszy. - Patrzyła na niego skupionym wzrokiem. Przeszywała go na wylot.
Z: Ej, ale nie jesteśmy na przesłuchaniu! Kate wyluzuj!
K: Dawaj.
Z: Wspomnienia o tobie i te nasze wspólne pozwalają mi przetrwać rozłąkę i cały czas w wojsku.- Przytuliła się do mężczyzny, który był lekko zakłopotany.
K: Tutaj czuję się dobrze i bezpiecznie... Wiem, że to głupie, ale tak uważam. Tu potrafię się wyciszyć i nie myśleć o pracy i o problemach. - Chciała się odsunąć, ale atek ją przytrzymał.
Z: Cieszę się, że czujesz się tutaj dobrze i bezpiecznie. Nawet nie wiesz jak dobrze to słyszeć. Już myślałem, że żałujesz przyjazdu.- Był zachwycony słowami kobiety. Czuła się bezpiecznie w jego rodzinnym mieście. To są bardzo dobre znaki. Pociągnął ją za sobą w stronę domu.

Komentarze