Rozdział 28

Niedziela 15.07.2012 godz. 22:40

Ostry zakręt dał się we znaki poobijanej policjantce, która z trudem przekręciła się na bok. Czuła, że jadą jakąś inną drogą. Była to droga jak się domyślała gdzieś na pobocze tak, żeby nikt nic nie widział i nie słyszał. Przełknęła ślinę. Wyboje były nie do zniesienia.
K: Gdzie oni jadą?- Zapytała samą siebie. Bała się coraz bardziej. Dalej nie mogła przypomnieć sobie jakim cudem znalazła się w bagażniku. Dziura w pamięci była nie do pokonania.
K: Muszę nas ratować! Co mam zrobić? Myśl Fox!- Nerwowo stopą szukała wewnętrznej strony reflektorów.
K: Jest!- Kopnęła kilka razy, zanim szkło posypało się. Wystawiła stopę na zewnątrz z nadzieją, że może ktoś zauważy i poinformuje jej kolegów.
K: To na nic... Nie znajdą nas...- Poczuła zawroty głowy. Wzrok zaczął się powoli odmawiać posłuszeństwa. Ciągle powtarzała sobie, że nie może znowu stracić przytomności. Jednak nie wiedząc kiedy straciła poczucie rzeczywistości.

Zane usłyszał łomot rozbitego szkła. Razem z napastnikami odwrócił się. Był pewny, że kobieta coś wymyśliła. Modlił się, żeby udało się jej w jakiś sposób uciec.
Nap2: Co ona kombinuje?- Popatrzył na Zana wymownie.
Z: Skąd mam wiedzieć? Przecież siedzę z wami. A poza tym nie sądzę, że to ona.
NAp2: To co innego?
Z: Wiesz ile samochodów jedzie za nami?- Starał się odwrócić uwagę od Kate. Bał się, że mogą zrobić jej krzywdę.
Nap1: Jeśli to ona, już jest martwa.
Z: Nie, to ty jesteś martwy. - Poprawił go zimnym tonem. Zaśmiali się.
Nap1: Nie sądzę, jesteśmy na miejscu. Teraz się przejdziemy. Nie radzę ci kombinować, bo wiesz co się z nią stanie?- Wyszeptał mu do ucha. Żołnierz zgrzytał zębami z nerwów. Żałował, że związali mu ręce, bo inaczej by ze sobą rozmawiali. Posłusznie jednak wysiadł za nimi. Nie może dać się więcej sprowokować. Zerknął na baraki. Coś mu przypominały. Sceneria dobrze mu znana. Przypomniał sobie każdy szczegół z dnia kiedy jechał ratować Kate. Bardzo podobne miejsce. Coraz bardziej był przekonany, że ich dwójka nie jest przypadkowa w tym miejscu. Szedł za mafiozami w stronę kontenera. Chciał oglądnąć się za siebie, ale powstrzymali go. Wiedział, że jeśli straci z oczu kobietę to mogą się już nie zobaczyć. Musi przecież ją ocalić.


Billy zaparkował na poboczu. Wyciągnął znak drogowy udając, że ma zepsuty samochód. Zastanawiał się, jak daleko są od niego. Z chęcią poszedł by sprawdzić, ale dając się złapać, nie pomoże Kate. Musi działać racjonalnie i poczekać na wsparcie kolegów.
B: Nate, kojarzysz może zjazd z drogi do Myślenic w prawo w stronę lasów?
N: Tak.- Zanotował wskazówki kolegi.
B: To wywieźli ich w stronę lasów. Są jakieś przeybłyski kontenerów, jakieś budowy i tyle. Stoję koło drogi, którą pojechali dalej.
N: Czekaj na nas. Jesteśmy w drodze razem z atekami i karetką. Będziemy do godziny. Postaraj się nie dołączyć do nich. I dzięki za pomoc.
B: Dla niej wszystko. Jestem im coś winny.- Rozłączył się i popatrzył w dal.

Światła z latarni oślepiły ogłuszoną policjantkę.
Męż: Ty suko! Rozwaliłaś mi samochód! Zabije cię!- Wyszarpał ją z samochodu. Upadła na ziemię.
Męż: Powinnaś prosić o wybaczenie, skoro już klęczysz.
K: Twoje niedoczekanie! Kim jesteście?
Męż: Przekonamy się, czy zaraz będziesz taka pyskata.- Złapał ją za włosy.
K: Gdzie jest kapitan Stone? - Mężczyzna zamachnął się na nią. Zamknęła oczy. Jednak nie dostała ciosu w twarz.
Męż2: Przestań się wygłupiać! Tylko zabierz ją! Czekamy na was!
K: Kim wy jesteście do cholery?- Wyszeptała. Zignorowali ją. Stanęła przed granatowym kontenerem. W ułamku sekundy złe wspomnienia wróciły. Opierała się przy wejściu. Nie mogła znowu przechodzić przez to samo. To jakiś koszmar. Została wepchana z całej siły. Zachwiała się. Przecież Sroka nie żyje! W środku było krzesło. Tak ja przypuszczała została do niego przywiązana.
K: Co się tutaj dzieje!? Kim jesteście!?- Krzyknęła. Zane w drugim pomieszczeniu usłyszał policjantkę.
Męż: Siedź cicho! To pożyjesz dłużej!
K: Gdzie jest kapitan?
Męż: Robisz się irytująca!- Nachylił się na nią. Poczuła woń okropnych i mocnych perfum. Odwróciła głowę w bok.
Męż: Jeszcze będziesz błagać o życie!
K: Po moim trupie.- Patrzyli się sobie w oczy.
Męż: Jak sobie życzysz.- Sięgnął po broń i wymierzył w jej kierunku. Nawet nie drgnęła.
K: Możesz mnie zabić, pod warunkiem, że Stone przeżyje!- Zane zamarł. Nie mieściło mu się w głowie, jak mogła mówić takie rzeczy, wiedząc że może umrzeć. Jest szalona do reszty.
Męż3: Do cholery jasnej! Uspokój się idioto. Szef idzie!- Odsunął się od niej. Antyterrorysta był ciekawy kim jest ten człowiek, który zgotował im piekło. Nie chciał nawet zgadywać.
Męż; Pani komisarz Fox, z wydziału kryminalnego z komendy na Stalowej. Miło mi panią gościć w moich skromnych progach. - Patrzyła w stronę drzwi. Jednak odbijające się światło nie pozwalało jej zidentyfikować mężczyzny. Zane był pewny kim jest ów człowiek. Wszędzie pozna ten głos. Teraz dotarło do niego w jak dramatycznej sytuacji są.
Męż: Chyba nie wiesz kim jestem? Pozwól, że wyjaśnię i zacznę twój koszmar suko!- Wykrzyczał i powolnym krokiem zaczął się do niej zbliżać. Nie wiedziała co ma zrobić. Serce waliło jej jak oszalałe.

Komentarze