Rozdział 29

Niedziela 15.07.2012 godz. 23:02

Kate przyglądała się z przerażeniem twarzy mężczyzny. Nie miała pojęcia o co tutaj chodzi. Co ona mu zrobiła. Chyba miała na twarzy wypisane swoje pytania i obawy, ponieważ szef mafii zaczął bez ogródek tłumaczyć jej ich chorą znajomość.
Cz: Tak. To ja będę twoim oprawcą. Jesteś na mojej łasce. W sumie to oboje jesteście. Ale nie licz na cuda.
K: Dlaczego?- Wykrztusiła patrząc na twarz Czachy.
Cz: To proste. Pamiętasz Srokę?- Jej mina znowu mówiła wszystko.
Cz: Zemsta. Zabiłaś mojego współpracownika i najlepszego przyjaciela. Chcę się ciebie pozbyć raz na zawsze. Ale nie ma nic bez cierpienia. Wprowadzić go.- Zane był w takim samym szoku jak policjantka. Popatrzyli sobie w oczy. Zauważył, że z czoła ciekła jej krew.
Z: Jak czoło?- Otrzepała głowę i otarła o ramię.
K: W porządku. Będę żyć.
Cz: Cóż za ironia losu, bo nie będziecie żyć.
Z: Puść ją. Ona nie brała udziału w niczym przeciwko tobie.
K: Nie. To kapitan jest tutaj zbędny. Co on ci zawinił?
Cz: Serio trzymają na Stalowej takie tępe policjantki jak ty?
Z: Uważaj na słowa!- Warknął.
Cz: Bo co?- Zwrócił się do antyterrorysty, który nie odpowiedział.
Cz: Kapitan posłuży jako narzędzie tortur dla ciebie. - Zamarła. Zimny dreszcz przeszedł jej i tak już zmarznięte ciało.
Z: Oszczędź ją. Ona go nie zabiła...- Kate ostro zmierzyła Zana. Nie mógł przecież powiedzieć kto wykonał ostateczny strzał i zdradzić swojej prawdziwej tożsamości i zawodu.
Cz: To kto? Wydaje mi się, że ona była przyczyną jego śmierci.
Z: Gdyby wykonał polecenia to by żył. To był jego wybór. - Czacha zdenerwował się. Zacisnął rękę w pięść. Odwrócił się do żołnierza, który był spokojny.
Z: To prawda. Możesz uważać co chcesz, ale to nie ona wykonywała ostateczny ruch, ani strzał. To nie ona jest zabójcą. On sam siebie zabił.
Cz: Związać go. Zobaczymy, czy zaraz będziecie tacy mądrzy! Suka nie pozbiera się. A ty wydaje mi sie, że wiesz z jakiegoś powodu kto zabił mojego przyjaciela i muszę wydobyć z ciebie informację.- Zane kpiąco uśmiechnął się.
Cz: Zapomniałem, że jesteś świetnie wyszkolonym komandosem. Nie sprzedasz informacje. Możesz umrzeć, a będziesz milczeć, ale zobaczymy czy przy niej będziesz taki twardy.- Wziązali ostrym sznurem ręce Zana, które unieśli do góry. Ledwo stopami dosięgał podłoża. Znał techniki przesłuchiwania i szybko zrozumiał w co z nimi gra. Ale nie ma zamiaru się tak szybko poddać.
K: Nie rób nic głupiego Stone!- Zerknął na przerażoną twarz Kate. Puścił jej oko i zignorował ją.
Z: Skoro wiesz kim jestem to wiesz, że nie ma takiej opcji żeby mnie złamać. To prawda, prędzej umrę niż zdradzę cokolwiek, ale mogę zrobić pewniem wyjątek. - Czacha zaciekawiony patrzył na aroganckiego Zana.
Z: Zaciekawiony? Mam tylko jeden warunek.
Cz: Jaki?
Z: Puść Kate. A powiem wszystko. Wiem, że chcesz się zamścić na zabójcy Sroki. Zainteresowany?- Do szefa podszedł jeden z jego ludzi. Coś mu szeptał na ucho. Zerknęli na kobietę, a potem na niego.
Głową dał znać mężczyznom, żeby zajęli się kobietą. Jeden z przestępców nachylił się i cmoknął w policzek Kate. Starała się być twarda, ale ten zapach i wyobraźnia wygrywały. Zane widział jej walkę. Zagotował.
Z: Ty draniu!
Cz: Teraz posłuchaj. Musisz zrozumiec jedną rzecz. To ty jesteś na moich warunkach i powiesz mi tak czy inaczej wszystko, albo inaczej ona zostanie tutaj skrzywdzona na twoich oczach przez moich chłopców. Chcesz tego? A to dopiero początek. Na samym wstępie chcesz, żeby cierpiała? Chyba tak bardzo ci na niej nie zależy skoro negocjujesz ze mna!
Z: Ty skurwie*u! Nawet się nie waż! - Zignorował go. Czacha patrzył prosto we wściekłe spojrzenie żołnierza.
Cz: Mięli rację, mówiąc że jest twoim słabym punktem. Podobno żołnierze nie mają słabych punktów, a tu proszę jakie zaskoczenie.- Kpił z Zana. Kate spuściła zażenowany wzrok. Znowu ten cholerny Sroka miesza w jej życiu. Przez nią są w poważnych tarapatach i są zdani tylko na siebie.
Z: Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.- Posłał krzepiący uśmiech w stronę policjantki.
Cz: Nie sądzę. - Powoli zbliżył się do przerażonej Kate. Przykucnął przy jej kolanach. Położył rękę na jej udzie, które głaskał. Zane poczerwieniał ze złości. Myślał, co odwróci jego uwagę od Kate.
Z: A twoim słabym punktem jest Sroka. - Gwałtownie odwrócił się. Policjantka zaskoczona patrzyła na chłopaka.
Z: Twój przyjaciel i wspólnik? Ciekawe czemu nikt nic o tobie wcześniej za życia Sroki nie słyszał? Powiem ci, bo jesteś tylko jego słabą imitacją. Nie dorastasz mu do pięt. On pewnie teraz przewraca się w grobie słysząc te bzdu..- Nie skończył, ponieważ został uderzony w brzuch metalowym prętem.
Z: Też widać twój słaby punkt.- Zamachnał się na antyterrorystę. Zane ze spokojem czekał na kolejny cios. Naprężył mięśnie, żeby zmniejszyć ból. Znowu wziął zamach. Kate z przerażenia krzyknęła. Czacha zerknął przez ramię w jej stronę.
Cz: Boisz się, suko?- Puścił pręt i zacisnął dłoń w pięść. Odwróciła twarz.
Z: Zostaw ją!- Krzyknął. Serce mu się krajało widząc przerażoną i płaczącą Kate.
Cz: Zapomniałeś, że nie możesz jej bronić?
Z: A ty zapomniałeś, że wiem kto zabił twojego idola, imitacjo? To na mnie powinieneś się skupić a nie na niej. Ona nie wie kto wykonał ostateczny strzał. - Za wszelką cenę musiał skupić całą energię i uwagę Czachy na sobie do momentu kiedy nie przyjadą koledzy ze wsparciem. Liczył na Whita i swoje wojskowe umiejętności. Do ostatków sił będzie ochraniać kobietę swojego życia. Nie ważne jak bardzo zostanie pobity, czy zabity, musi mieć tylko pewność, że ona jest bezpieczna. Dopóki może będzie walczyć. Mafiozo zaśmiał się. Wymierzył mu kilkanaście bolesnych ciosów prętem. Jęknął z bólu. Zakaszał. Nie da za wygraną.
Cz: Taki twardy jesteś? Zobaczymy jak długo.
Z: Dawaj.- Był okrutnie bity i poniewierany na oczach policjantki. Przy każdym ciosie krzyczała i podskakiwała na krześle. Płakała.
K: Przestań!- Zignorował ją.
K: Słyszysz? Przestań! Błagam, przestań!
Cz: Pani komisarz już błaga i beczy jak małe dziecko a to dopiero początek!
K: Proszę... On jest niewinny... - Łzy ciurkiem płynęły po obitej twarzy brunetki. Nachylił się nad nią.
Cz: Możesz mu pomóc i złagodzić jego ból i cierpienie, które jest twoją zasługą.- Trzęsła się ze strachu.
Z: Nie słuchaj go Kate! To nie twoja wina! Poradzę sobie!- Krzyczał do niej, ciężko oddychając. Był mocno pobity. Ból powoli dawał się mu we znaki. Zignorowała go.
K: Co mam zrobić?- Trochę się uspokoiła i popatrzyła na rozbawioną twarz mężczyzny w średnim wieku. Jak przypuszczał musiał być po 40.
Cz: Jesteś pewna?- Przejechał kcikiem po jej wargach i cmoknął ją w czoło. Dotarło do niej co chce w zamian.
Z: Nie rób tego Kate! Słyszysz! Poradzę sobie, zaufaj mi! Wyjdziemy z tego cało!
Cz: To jaka jest decyzja pani komisarz?

Komentarze