Niedziela 15.07.2012 godz. 23:40
Zrozumiała co ma na myśli Czacha. Bez słowa pokiwała twierdząco głową. Musi załagodzić ból Zana. Nie może barać całej odpowiedzilności na siebie tym bardziej, że to ona wpakowała go w problemy. Mężczyzna pieścił jej szyję. Znowu czuła tą okropną woń perfum. Przez łzy patrzyła na żołnierza.
K: Przepraszam...- Atek nic nie powiedział. Był wściekły, ze nie może jej pomóc. Nie będzie się patrzeć jak krzywdzą jego oczko w głowie. Gdyby był tylko nie związany to by go dawno zabił. Dłużej nie zniesie tego widoku.
Z: Jeżeli myślisz, że złamiesz mnie w ten sposób psychicznie to zapomnij! Teraz już mam pewność, że Sroka nigdy by nie zwrócił na ciebie uwagii. Nie dorastasz mu nawet do pięt.
Cz: Coś ty powiedział?- Zostawił w spokoju Kate i patrzył na jego zakrwawioną twarz. Atek kpiąco zaśmiał się.
Z: Jesteś frajerem. W porównaniu do Sroki to niezły z ciebie pozer. On potrafił ją zastraszyć a ty co? Odgrażasz się i na tym koniec. Dużo mówisz, a mało robisz.- Policjantka zrozumiała co robi Zane. Stara się go sprowokować i skupić całą uwagę na nim.
K: Nie! Zane! Nie!- Było za późno. Czacha z całej siły okładał coraz bardziej obolałe ciało ateka. Tracił powoli siłę. Dłużej już nie dał rady naprężać mięśni. Powoli ciało żołnierza odmawiało posłuszeństwa. Zaczynał się martwić o ich sytuacje. Syknał z bólu. Każdy kolejny cios sprawiał mu ból. Przyjmował mocne i okropne ciosy z jęknięciami. Kate piszczała i płakała odwracając głowę. Nie mogła patrzeć na krzywdę Zana. Krzyczała, żeby przestał, ale na marne.
K: Błagam przestań! Proszę!
Cz: Mam propozycję. Nie zapomniałem o tamtym przyzwoleniu, ale pozwolę ci jeszcze na coś. Jeśli będziesz się patrzeć na kapitana to zlituję się i nie będzie dostawać takich brutalnych ciosów. Co ty na to?
Z: Nie patrz się. Poradzę sobie!
Cz: To jak będzie?- Kate odwróciła głowę wprost na Zana.
Z: Nie musisz tego robić. Dam radę. Jestem świetnie wyszkolony.- Ciężko barł oddech.
Cz: To prawda. Inni już dawno śpiewali wszystko. A ty dołączysz zaraz do nich. Powoli przestajesz się opierać. Każdy ma granice bólu kapitanie. - Oddał pręt swojemu masywnemu koledze.
Cz: Grzeczna suczka, ale nie wierzę ci. Przytrzymajcie jej łeb.- Dwóch mężczyzm mocno trzymało Kate. Nie mogła wykonać najmniejszego ruchu głową. Szef mafii nie dotrzymał słowa i dał polecenie bicia Zana z całej siły. Policjantka piszczała i wyrywała się. Zamykała oczy. Nie chciała slyszeć krzyków i jęków żołnierza.
K: Dlaczego to robisz!? Co chcesz osiągnąć tym?!
Cz: Chcę, żebyś poznała cierpienie i na własne oczy przekonała się czym jest utrata bliskiej osoby.
K: To zabij mnie a nie Zana...
Cz: Nie. To nie ja go zabije to ty to zrobisz. Będziesz żyć do końca życia z poczuciem winy!- Mężczyzna, który bił Zana uderzył go w rękę. Usłyszeli przeraźliwy trzask i wrzask blondyna. Kate zrobiło się niedobrze. Wygięło mu rękę. Kolejny i ostateczny cios dostał w brzuch. Plunął krwią.
Z: Nie... Nie patrz się...- Ból był niedozniesienia. Powoli wszystko zamazywało mu się przed oczami.
K: Przepraszam! Zane, przepraszam.
Z: To... nie.. twoja.. win..- Przestał kontrolować ciało i język. Przed oczami zrobiło mu się czarno. Zastanawiał się, czy to juz jego koniec. Co z jego biedną Kate. Nie zdołał jej ochronić. Nic nie słyszy.
K: Zane! Zane!- Płakała.
Cz: To koniec. Zabiłaś go.
K: Nie! Nie! Zaneee...
Zrozumiała co ma na myśli Czacha. Bez słowa pokiwała twierdząco głową. Musi załagodzić ból Zana. Nie może barać całej odpowiedzilności na siebie tym bardziej, że to ona wpakowała go w problemy. Mężczyzna pieścił jej szyję. Znowu czuła tą okropną woń perfum. Przez łzy patrzyła na żołnierza.
K: Przepraszam...- Atek nic nie powiedział. Był wściekły, ze nie może jej pomóc. Nie będzie się patrzeć jak krzywdzą jego oczko w głowie. Gdyby był tylko nie związany to by go dawno zabił. Dłużej nie zniesie tego widoku.
Z: Jeżeli myślisz, że złamiesz mnie w ten sposób psychicznie to zapomnij! Teraz już mam pewność, że Sroka nigdy by nie zwrócił na ciebie uwagii. Nie dorastasz mu nawet do pięt.
Cz: Coś ty powiedział?- Zostawił w spokoju Kate i patrzył na jego zakrwawioną twarz. Atek kpiąco zaśmiał się.
Z: Jesteś frajerem. W porównaniu do Sroki to niezły z ciebie pozer. On potrafił ją zastraszyć a ty co? Odgrażasz się i na tym koniec. Dużo mówisz, a mało robisz.- Policjantka zrozumiała co robi Zane. Stara się go sprowokować i skupić całą uwagę na nim.
K: Nie! Zane! Nie!- Było za późno. Czacha z całej siły okładał coraz bardziej obolałe ciało ateka. Tracił powoli siłę. Dłużej już nie dał rady naprężać mięśni. Powoli ciało żołnierza odmawiało posłuszeństwa. Zaczynał się martwić o ich sytuacje. Syknał z bólu. Każdy kolejny cios sprawiał mu ból. Przyjmował mocne i okropne ciosy z jęknięciami. Kate piszczała i płakała odwracając głowę. Nie mogła patrzeć na krzywdę Zana. Krzyczała, żeby przestał, ale na marne.
K: Błagam przestań! Proszę!
Cz: Mam propozycję. Nie zapomniałem o tamtym przyzwoleniu, ale pozwolę ci jeszcze na coś. Jeśli będziesz się patrzeć na kapitana to zlituję się i nie będzie dostawać takich brutalnych ciosów. Co ty na to?
Z: Nie patrz się. Poradzę sobie!
Cz: To jak będzie?- Kate odwróciła głowę wprost na Zana.
Z: Nie musisz tego robić. Dam radę. Jestem świetnie wyszkolony.- Ciężko barł oddech.
Cz: To prawda. Inni już dawno śpiewali wszystko. A ty dołączysz zaraz do nich. Powoli przestajesz się opierać. Każdy ma granice bólu kapitanie. - Oddał pręt swojemu masywnemu koledze.
Cz: Grzeczna suczka, ale nie wierzę ci. Przytrzymajcie jej łeb.- Dwóch mężczyzm mocno trzymało Kate. Nie mogła wykonać najmniejszego ruchu głową. Szef mafii nie dotrzymał słowa i dał polecenie bicia Zana z całej siły. Policjantka piszczała i wyrywała się. Zamykała oczy. Nie chciała slyszeć krzyków i jęków żołnierza.
K: Dlaczego to robisz!? Co chcesz osiągnąć tym?!
Cz: Chcę, żebyś poznała cierpienie i na własne oczy przekonała się czym jest utrata bliskiej osoby.
K: To zabij mnie a nie Zana...
Cz: Nie. To nie ja go zabije to ty to zrobisz. Będziesz żyć do końca życia z poczuciem winy!- Mężczyzna, który bił Zana uderzył go w rękę. Usłyszeli przeraźliwy trzask i wrzask blondyna. Kate zrobiło się niedobrze. Wygięło mu rękę. Kolejny i ostateczny cios dostał w brzuch. Plunął krwią.
Z: Nie... Nie patrz się...- Ból był niedozniesienia. Powoli wszystko zamazywało mu się przed oczami.
K: Przepraszam! Zane, przepraszam.
Z: To... nie.. twoja.. win..- Przestał kontrolować ciało i język. Przed oczami zrobiło mu się czarno. Zastanawiał się, czy to juz jego koniec. Co z jego biedną Kate. Nie zdołał jej ochronić. Nic nie słyszy.
K: Zane! Zane!- Płakała.
Cz: To koniec. Zabiłaś go.
K: Nie! Nie! Zaneee...
Komentarze
Prześlij komentarz