Poniedziałek 16.07.2012 godz. 0:03
Antyterroryści bardzo dobrze przygotowali plany i działanie. Sprawnie otoczyli budynek. W drodze zdjęli kilku ludzi Czachy. Policjanci z wydziału kryminalnego byli pod wrażeniem umiejętności Zana podwładnych. Wyszkolił ich na swoje podobieństwo. Cały plan działania przypominał Natowi dzień, w którym uwalniali Kate od Sroki.
B: Nie myśl teraz o tym, Nate.- Klepnął go w ramię. Czytał mu w myślach. Spencer zastanowił się, o czym rozmawiali koledzy.
N: Przepraszam.- Do pełnej gotowości i porządku przywołały ich krzyki i płacz Kate.
S: Rany Boskie! Co tam się dzieje!? Panowie pospieszcie się.- Rzucił do krótkofalówki.
Ant: Jesteśmy na pozycji. Wchodzimy na 3.- Policzył na dłoni do trzech. Wpadli do środka z hukowymi granatnikami i krzykiem. Czacha pomimo trudności z widzeniem, które utrudniały resztki gazu, podszedł do policjantki. Wyciągnął z kieszeni nóż. Zamachnął się, ale w jednej chwili upadł na zimną podłogę. Rozglądnęła się. Wszystko działo się bardzo szybko. Wszyscy kaszleli i płakali od gazu. Starała się dojrzeć Zana. Zauważyła zbliżający się cień. Wystraszona zaczęła się wyrywać.
Ant: Pani komisarz! Proszę się nie wyrywać. Pomogę pani. - Uwolnił ją z krzesła, do którego była mocno przywiązana.
K: Gdzie Zane?- Krzyknęła mu w twarz. Nawet nie zauważyła, że koło niej stoi Spencer.
S: Kate! Spokojnie! Już po wszystkim.- Złapał ją i przytrzymał. Dym ulotnił się. Zobaczyła jak ściągają żołnierza na dół. - Płakała. Starała się uwolnić z uścisku Spencera, był jednak silniejszy. Billy przyłożył dwa palce do szyi ateka. Zaraz potem chwycił za krótkofalówkę.
B: Josh! Karetka i to szybko!- Rozglądnął się. Spotkał wzrokiem Kate. Wstał i chciał podejść, ale zatrzymał go Nate.
N: Nie teraz, ona ledwo stoi na nogach.
S: Kate, wyjdźmy stąd!- Pociągnął ją za sobą. Kate opierała się.
K: Chcę do Zana! Co z nim? Proszę mogę do niego podejść?- Patrzyli jak zabierają go na nosze.
S: Uspokój się. Wszystko będzie dobrze.
K: Nie będzie! Jego ręka... - Łzy napływały jej do oczu.
N: Jedźmy do szpitala. Muszą i ciebie przebadać.- Wskazał na jej czoło.
K: To nie jest ważne. Co z Zanem?
N: Nie wiem. Dowiemy się wszystkiego w szpitalu. Dlatego powinniśm jechać.- Kiwnęła głową i założyła na siebie bluzę Spencera. Ruszyła za partnerem. Nate chciał iść za nimi, ale przytrzymał go Billy.
N: Co?
B: Trzeba poinformować jego rodzinę. Wiesz, że nie jest z nim najlepiej...
N: Racja. On ma z tego co wiem tylko mamę. Zadzwonię do niej...
B: Ty jedź z Kate. Potrzebuje cię. Ja zadzwonię do jego mamy i do wojska. Muszą wiedzieć, że Zane nie wróci z przepustki...- W tym grobowym nastroju rozstali się.
Antyterroryści bardzo dobrze przygotowali plany i działanie. Sprawnie otoczyli budynek. W drodze zdjęli kilku ludzi Czachy. Policjanci z wydziału kryminalnego byli pod wrażeniem umiejętności Zana podwładnych. Wyszkolił ich na swoje podobieństwo. Cały plan działania przypominał Natowi dzień, w którym uwalniali Kate od Sroki.
B: Nie myśl teraz o tym, Nate.- Klepnął go w ramię. Czytał mu w myślach. Spencer zastanowił się, o czym rozmawiali koledzy.
N: Przepraszam.- Do pełnej gotowości i porządku przywołały ich krzyki i płacz Kate.
S: Rany Boskie! Co tam się dzieje!? Panowie pospieszcie się.- Rzucił do krótkofalówki.
Ant: Jesteśmy na pozycji. Wchodzimy na 3.- Policzył na dłoni do trzech. Wpadli do środka z hukowymi granatnikami i krzykiem. Czacha pomimo trudności z widzeniem, które utrudniały resztki gazu, podszedł do policjantki. Wyciągnął z kieszeni nóż. Zamachnął się, ale w jednej chwili upadł na zimną podłogę. Rozglądnęła się. Wszystko działo się bardzo szybko. Wszyscy kaszleli i płakali od gazu. Starała się dojrzeć Zana. Zauważyła zbliżający się cień. Wystraszona zaczęła się wyrywać.
Ant: Pani komisarz! Proszę się nie wyrywać. Pomogę pani. - Uwolnił ją z krzesła, do którego była mocno przywiązana.
K: Gdzie Zane?- Krzyknęła mu w twarz. Nawet nie zauważyła, że koło niej stoi Spencer.
S: Kate! Spokojnie! Już po wszystkim.- Złapał ją i przytrzymał. Dym ulotnił się. Zobaczyła jak ściągają żołnierza na dół. - Płakała. Starała się uwolnić z uścisku Spencera, był jednak silniejszy. Billy przyłożył dwa palce do szyi ateka. Zaraz potem chwycił za krótkofalówkę.
B: Josh! Karetka i to szybko!- Rozglądnął się. Spotkał wzrokiem Kate. Wstał i chciał podejść, ale zatrzymał go Nate.
N: Nie teraz, ona ledwo stoi na nogach.
S: Kate, wyjdźmy stąd!- Pociągnął ją za sobą. Kate opierała się.
K: Chcę do Zana! Co z nim? Proszę mogę do niego podejść?- Patrzyli jak zabierają go na nosze.
S: Uspokój się. Wszystko będzie dobrze.
K: Nie będzie! Jego ręka... - Łzy napływały jej do oczu.
N: Jedźmy do szpitala. Muszą i ciebie przebadać.- Wskazał na jej czoło.
K: To nie jest ważne. Co z Zanem?
N: Nie wiem. Dowiemy się wszystkiego w szpitalu. Dlatego powinniśm jechać.- Kiwnęła głową i założyła na siebie bluzę Spencera. Ruszyła za partnerem. Nate chciał iść za nimi, ale przytrzymał go Billy.
N: Co?
B: Trzeba poinformować jego rodzinę. Wiesz, że nie jest z nim najlepiej...
N: Racja. On ma z tego co wiem tylko mamę. Zadzwonię do niej...
B: Ty jedź z Kate. Potrzebuje cię. Ja zadzwonię do jego mamy i do wojska. Muszą wiedzieć, że Zane nie wróci z przepustki...- W tym grobowym nastroju rozstali się.
Komentarze
Prześlij komentarz