Poniedziałek 16.07.2012 godz. 17:01
K: Rozgość się. Wezmę prysznic i przebiorę
się. - weszła do sypialni i otworzyła szafe. wyciągnęła szare jeansy i czarny
luźny podkoszulek. Przed łazienką natknęła się na Spencera.
S: Co chcesz zjeść?
K: Zjeść?- Zerknęła na kuchnię zdziwiona.
S: Musisz coś w końcu zjeść. Głodząc się
nikomu nie pomożesz.
K: Byle co, ale w kuchni nie znajdziesz
nic.
S: Po drodze mijaliśmy mały bar. Dobry
jest?
K: Tak. - Obrócił się na piecie i
wychodząc zgarnął klucze z półki.
S: Będę za jakieś 20 min. - Weszła pod
prysznic. Gorące krople zmywały z niej brud i krew. Nareszcie pozbywała się z
siebie smrodu mężczyzn.Płakała z bezsilności. Nie miała siły. Z trudem
zakręciła kurek i wygrzebała się. Podeszła do lustra i patrzyła na swoje
odbicie. Nie rozpoznawała swojej twarzy. Znowu, szwy, smutek, sińce,
zadrapania, podkrążone oczy... Nie mogła znieść siebie. Miała już dosyć swojego
życia i siebie samej. Nawet nie usłyszała, że partner już zdążył wrócic.
K: Nie nawidzę cię!- Z całej sily
uderzyła pięścią w lustro, które w jednej chwili rozpadło się na kawałki.
S: Kate! Co się dzieje!?- Podbiegł do
drzwi słysząc trzask.
K: Kur*a! - Otworzyła zamek. Dając tym
samym do zrozumienia Spencerowi żeby wszedł. Zobaczył rozbite lustro i
krwawiącą rękę Kate.
S: Mogę zobaczyć?- Wskazał dłoń.
K: Ta.- Uniosła ją. Dokładnie obejrzał,
czy przypadkiem nie ma w niej szkła. Palcem zdrowej ręki wskazała mu szafkę, w
której miała apteczkę. Wyciągnął wodę utlenioną.
S: Teraz trochę może piec. - Nawet nie
drgnęła kiedy polewał ranę płynem. Wiedział, że musiało ją piec, bo zrobiła
dosyć głęboką ranę. Jednak co to teraz dla niej po tym co zaszało i jak oboje
wyglądają. Było mu bardzo żal kobiety. Pociągnął Kate do kuchni. Usiedli przy
stole. Zaczął jeść obiad.
S: Robert powinien zobaczyć twoja rękę.
K: Po co? - Zignorował zaczepkę kobiety.
S: Jedz.
K: Nie jestem jakoś głodna.- Upiła łyk
wody.
S: Obiecałaś. Musisz mieć energię, żeby
wspierać Zana.- Zagrał trochę na emocjach, ale nie miał specjalnie innego
wyjścia. Zerknęła na zegarek było po 19. Musi się pospieszyć.
S: Zjesz to pojedziemy. - Zerknął na
smartfona i zauważył kika nieodebranych połączeń.
S: Muszę zadzwonić. - Wyszedł do salonu.
Dowiedział się, że żona wraca z synem do Krakowa i musi ją jutro odebrać z
lotniska. Zaraz po telefonie od żony oddzwonił do Nata. Przełożony poprosił,
żeby porozmawiał z kobietą i spróbował dowiedzeć się co dokładnie wydarzyło
się. Wrócił do kuchni i zobaczył nieobecna mine kobiety. Była myślami gdzieś
bardzo daleko.
S: Chcesz pogadać?- Zapytał cicho?
K: To było straszne.- Wykrztusiła. Dał jej
czas na zebranie myśli. Sam przygotował notes i włączył dyktafon w telefonie.
Popatrzyła w oczy partnera pustym wzrokiem. Z płaczem opowiadała mu co ich
spotkało. Notował najważniejsze kwestie. Było mu niedobrze kiedy mówiła jak
byli torturowani. Starał się ukryć frustrację. Żałował, że nie wyzabijali
wszystkich.
K: Jak nas znaleźliście? To cud...
S: Nie cud, tylko Billy akurat jechał do
ciebie i widział wszystko. Poinformował nas.
K: Bi.. Billy?- Zapytała na głos. Kiwnął
głową.
K: Muszę mu podziękować. I złożyć
oficjalne zeznania.- Zauważył, że trochę się uspokoiła.
S: Nie musisz. - Wskazał telefon.
K: No to zadawaj te pytania póki jestem na
lekach uspakajających.- Łyknęła tabletkę. Poczekali aż się wyciszy. Wiedziała,
że prędzej czy później będzie musiała prze to przejść. Wolała prędzej niż
później. Łzy na samą myśl o szczegółowych pytaniach napłynęły jej do oczu.
Będzie musiała się skupić i przypominać sobie całe piekło sprzed parunastu
godzin.
S: Powiedziałaś, że was torturowali, co
miałaś na myśli? - Zauważył ogromny ból na twarzy kobiety. Opisała mu wszystko
z najdrobniejszymi szczegółami. Co jakiś czas załamywał się jej głos pomimo, że
starała się panować nad sobą.
K: Powiedział, że mogę mu złagodzić ból...
S: W jaki sposób?- Nie miał ochoty nawet
znać odpowiedzi. Popłynęły jej łzy. Domyślił się.
S: Sukin**n!- Kate na nowo zaczęła cała
drżeć. Partner podszedl do niej i ją objął ramieniem. Chwilę szlochała. Jednak
dokończyła serię okropnych pytań i odpowiedzi. Policjant nie mógł uwierzyć w to
co usłyszał.
K: Jedźmy do szpitala, proszę.- Ledwo
stała na nogach. Spencer wyłączył dyktafon.
K: Kto nas mógł rozpracować?
S: Nie wiem, ale obiecuję ci, że się dowiem.
- Teraz rozumiał jej zachwianie emocjonalne. To co przeszli było piekłem
na ziemi.
Komentarze
Prześlij komentarz