Rozdział 34

Poniedziałek 16.07.2012 godz. 17:01

K: Rozgość się. Wezmę prysznic i przebiorę się. - weszła do sypialni i otworzyła szafe. wyciągnęła szare jeansy i czarny luźny podkoszulek. Przed łazienką natknęła się na Spencera.
S: Co chcesz zjeść?
K: Zjeść?- Zerknęła na kuchnię zdziwiona.
S: Musisz coś w końcu zjeść. Głodząc się nikomu nie pomożesz.
K: Byle co, ale w kuchni nie znajdziesz nic.
S: Po drodze mijaliśmy mały bar. Dobry jest?
K: Tak. - Obrócił się na piecie i wychodząc zgarnął klucze z półki.
S: Będę za jakieś 20 min. - Weszła pod prysznic. Gorące krople zmywały z niej brud i krew. Nareszcie pozbywała się z siebie smrodu mężczyzn.Płakała z bezsilności. Nie miała siły. Z trudem zakręciła kurek i wygrzebała się. Podeszła do lustra i patrzyła na swoje odbicie. Nie rozpoznawała swojej twarzy. Znowu, szwy, smutek, sińce, zadrapania, podkrążone oczy... Nie mogła znieść siebie. Miała już dosyć swojego życia i siebie samej. Nawet nie usłyszała, że partner już zdążył wrócic.
K: Nie nawidzę cię!-  Z całej sily uderzyła pięścią w lustro, które w jednej chwili rozpadło się na kawałki.
S: Kate! Co się dzieje!?- Podbiegł do drzwi słysząc trzask.
K: Kur*a! - Otworzyła zamek. Dając tym samym do zrozumienia Spencerowi żeby wszedł. Zobaczył rozbite lustro i krwawiącą rękę Kate.
S: Mogę zobaczyć?- Wskazał dłoń.
K: Ta.- Uniosła ją. Dokładnie obejrzał, czy przypadkiem nie ma w niej szkła. Palcem zdrowej ręki wskazała mu szafkę, w której miała apteczkę. Wyciągnął wodę utlenioną.
S: Teraz trochę może piec. - Nawet nie drgnęła kiedy polewał ranę płynem. Wiedział, że musiało ją piec, bo zrobiła dosyć głęboką ranę. Jednak co to teraz dla niej po tym co zaszało i jak oboje wyglądają. Było mu bardzo żal kobiety. Pociągnął Kate do kuchni. Usiedli przy stole. Zaczął jeść obiad.
S: Robert powinien zobaczyć twoja rękę.
K: Po co? - Zignorował zaczepkę kobiety.
S: Jedz.
K: Nie jestem jakoś głodna.- Upiła łyk wody.
S: Obiecałaś. Musisz mieć energię, żeby wspierać Zana.- Zagrał trochę na emocjach, ale nie miał specjalnie innego wyjścia. Zerknęła na zegarek było po 19. Musi się pospieszyć.
S: Zjesz to pojedziemy. - Zerknął na smartfona i zauważył kika nieodebranych połączeń.
S: Muszę zadzwonić. - Wyszedł do salonu. Dowiedział się, że żona wraca z synem do Krakowa i musi ją jutro odebrać z lotniska. Zaraz po telefonie od żony oddzwonił do Nata. Przełożony poprosił, żeby porozmawiał z kobietą i spróbował dowiedzeć się co dokładnie wydarzyło się. Wrócił do kuchni i zobaczył nieobecna mine kobiety. Była myślami gdzieś bardzo daleko.
S: Chcesz pogadać?- Zapytał cicho?
K: To było straszne.- Wykrztusiła. Dał jej czas na zebranie myśli. Sam przygotował notes i włączył dyktafon w telefonie. Popatrzyła w oczy partnera pustym wzrokiem. Z płaczem opowiadała mu co ich spotkało. Notował najważniejsze kwestie. Było mu niedobrze kiedy mówiła jak byli torturowani. Starał się ukryć frustrację. Żałował, że nie wyzabijali wszystkich.
K: Jak nas znaleźliście? To cud...
S: Nie cud, tylko Billy akurat jechał do ciebie i widział wszystko. Poinformował nas.
K: Bi.. Billy?- Zapytała na głos. Kiwnął głową.
K: Muszę mu podziękować. I złożyć oficjalne zeznania.- Zauważył, że trochę się uspokoiła.
S: Nie musisz. - Wskazał telefon.
K: No to zadawaj te pytania póki jestem na lekach uspakajających.- Łyknęła tabletkę. Poczekali aż się wyciszy. Wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała prze to przejść. Wolała prędzej niż później. Łzy na samą myśl o szczegółowych pytaniach napłynęły jej do oczu. Będzie musiała się skupić i przypominać sobie całe piekło sprzed parunastu godzin.
S: Powiedziałaś, że was torturowali, co miałaś na myśli? - Zauważył ogromny ból na twarzy kobiety. Opisała mu wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Co jakiś czas załamywał się jej głos pomimo, że starała się panować nad sobą.
K: Powiedział, że mogę mu złagodzić ból...
S: W jaki sposób?- Nie miał ochoty nawet znać odpowiedzi. Popłynęły jej łzy. Domyślił się.
S: Sukin**n!- Kate na nowo zaczęła cała drżeć. Partner podszedl do niej i ją objął ramieniem. Chwilę szlochała. Jednak dokończyła serię okropnych pytań i odpowiedzi. Policjant nie mógł uwierzyć w to co usłyszał.
K: Jedźmy do szpitala, proszę.- Ledwo stała na nogach. Spencer wyłączył dyktafon.
K: Kto nas mógł rozpracować?
S: Nie wiem, ale obiecuję ci, że się dowiem. -  Teraz rozumiał jej zachwianie emocjonalne. To co przeszli było piekłem na ziemi.

Komentarze