Rozdział 36

Środa 18.07.2012 godz. 12:32

Nate na korytarzu zastał zamyślonego Spencera. Jego twarz była nieogolona i wyraźnie nad czymś się zastanawiał.
N: Spencer, rozmawiałeś może z Kate o tym co się dokładnie wydarzyło?- Mężczyzna popatrzył na łysego przełożonego i kiwnął głową.
S: Na moim biurku masz szczegółowy raport. Ostrzegam, że jest masakryczny...
N: To znaczy?- Weszli do pokoju. Spencer podał mu akta i przysiadł na biurku.
S: Przeszli przez piekło.
N: Aż tak źle?- Zapytał z troska w głosie.
S: Gorzej niż źle... Jak mi opowiadała to miałem ciarki na ciele...- Nate wyraźnie skrzywił się. Otworzył raport i dokładnie go czytał. Zrobiło mu się niedobrze.
N: Torturowali go na oczach Kate... Boże! Jakim trzeba być potworem...
S: Pokazałem teczkę psychologowi, był zdruzgotany. Chce porozmawiać z Kate...
N: I co uważa?
S: Powiedział, że to bardzo okrutna kara dla nich... Ale bardzo przemyślana. Zmusili ją do oglądania bólu fizycznego Zana, tym samym znęcali się nad nią psychicznie. A skoro wiedzieli, że Zane jest żołnierzem to tortury psychiczne są mniej efektowne w jego przypadku. Chociaż i fizyczne to słabe posunięcie było. Ogółem martwi go stan psychiczny Kate. Jest wyczerpana. Po tym co przeszła będzie ciężko się jej otrząsnąć. Do tego jeszcze stan Zana pogarsza jej spokój. Kazał się jej zgłosić do siebie.
N: Ze Sroką sobie poradziła to i z tymi wspomnieniami da radę.
S: Oby... Martwię się o nią. Ciągle płacze, jest blada jak ściana... Praktycznie nie śpi i nie je... Ciągle czuwa przy Zanie...
N: Musimy teraz być przy nich i okazywać im wsparcie.
S: To fakt. Ciągle mnie jednak zastanawia jak do tego doszło? Nie oddam Staremu niedokończonej sprawy. Jestem winny im wyjaśnienia.
N: Wszyscy jesteśmy im to winni. To my zawaliliśmy.... I to moja wina... Zaniedbywałem wszystko i nawet nie miałem pojęcia co się święci. Ciągłe problemy u nas w wydziale i to cholerne śledztwo... Wszystko zrzucałem na was... Śledztwo bylo najważniejsze... Nie miałem czasu was wysłuchać. Nie wiem nawet czy miała jakieś problemy, coś zauważyła?
S: Nie myśl tak. Byłem przy niej i sądzę żeby mi powiedziała gdyby coś się działo..- Urwał w połowie. Chwilę zastanowił się. Nate zauważył zamyślenie kolegi.
N: Co się dzieje?- Do biura wszedł Billy White.
S: Anthony Hole!- Wykrzyczał i zerwał się na równe nogi.
B: Co masz na myśli?- Popatrzyli w stronę drzwi.
N: A ty co tutaj robisz?
B: Przyszedłem sprawdzić jak sobie radzicie i czy nie trzeba wam służyć radą. I sądzę, że chyba przyda wam się moja pomoc. O co chodzi z Anthonym?
S: Kate tyle razy mówiła, i sam widziałem jak ją źle traktował.
B: Co przez to rozumiesz?
N: Właśnie.- Zawtórował.
S: Był oziębły, pełen dystansu. Traktował ją z góry. Tak jakby znał ją wcześniej. To głupie, ale wyglądał na takiego co chowa do niej urazę.
N: Faktycznie! Odgrażał się jej przy wyławianiu ciała córki!
S: Mówił, że to jej wina!
B: Chyba trzeba złożyć mu wizytę.
N: Wezwijcie wsparcie idę do Starego.- Godzinę później zgrabnie otoczyli dom podejrzanego. Wyważyli drzwi i z okrzykiem weszli do domku. Rozglądnęli się po mieszkaniu. Słyszeli wiadomości dochodzące z salonu. Po cichu zakradli się. Zauważyli go na fotelu. Nate wydawał polecenia do mężczyzny. Odpowiedział mu cisza. Billy patrzył w ekran telewizora. To były wiadomości sprzed 2 dni mówiące o ich akcji. Spencer sprawdził puls na szyi mężczyzny. Pokiwał przecząco głową. Rozglądnęli się. Nate do ręki wziął pudełko po lekach. Śmierdziało alkoholem.
S: Czyli jednak się nie myliłem...
B: Teraz już chyba się nie dowiemy co miał z tym wspólnego.
S: Wydaje mi się, że dział na dwa fronty.
N: Ale co tym miała wspólnego Kate? Przecież nie brała udziału w śledztwie.
S: Wydaje mi się, że Czacha wystawił nam Anthonego tym samym doprowadzając go do Kate.  Pewnie był szantażowany...
B: Sądzisz, że uprowadzili jego żonę, żeby mieć pewność że wystawi mu Kate?
S: Dokładnie.
B: Kiedy zaczął się wahać....
N: Zabił ją, a potem to samo zrobił z córką.
S: Te wszystko tłumaczy jego nienawiść do Kate. Pewnie nie poradził sobie z tym wszystkim... Stąd samobójstwo...
N: Wiadomości uświadomiły mu, że Czacha nie żyje, jego ludzie zaczną sypać i nie pozbiera się z tego wszystkiego. Stary się wścieknie!- Dołączył do nich prokurator. Złożyli mu raport i swoje przypuszczenia. Ledwo wrócili na Stalową i już czekało na nich wezwanie do komendanta.
N: Billy, poinformowałeś jednostkę Zana o wypadku?
B: Tak, będą najszybciej jak się da. Stary nas rozjebie...
S: Bardziej niż Starego, obawiam się reakcji Kate. Jak zniesie kolejny cios...
N: Spokojnie. Ja z nią porozmawiam. - Zamknęli za sobą drzwi do jego gabinetu.

Komentarze