Środa 25.07.2012 godz. 16:45
Mama Zana szybkim krokiem podeszła pod salę syna. Zastała tam żołnierzy i Ashley. Blondynka rozmawiała z nimi. Widać było, że świetnie się dogadują. Popatrzyła na pułkownika. Przypomniała sobie co Ash mówiła jej na temat mężczyzny. Nie przypadł zbyt kobiecie do gustu.
Di: Dzień dobry, gdzie jest Kate?
A: Witam! Jest u Zana. - Podeszła do pułkownika.
BP: Dzień dobry pani Diano. Jak się pani czuje?- Pociągnęła go kawałek w bok. I zaczęła swój wywód.
Di: Nie rozumiem jak pan może traktować w taki sposób Kate! To dobre dziecko! Osłoniła mnie przed bandytą własną piersią! I nie bała się zareagować! Ma ogromne, złote serce! Nie zasłużyła sobie na poniewieranie. Mój syn był gotowy oddać za nią życie więc o czym to musi świadczyć. I przypominam panu, że jest pana jedyną rodziną. Macie tylko siebie. Powinien pan okazać jej wsparcie a nie dołować ją! Wystarczająco już się w życiu nacierpiała! Zane zawsze mówił o panu w superlatywach... Dlatego myślałam, że jest pan kimś wyjątkowym, ale się myliłam. - Zakończyła zdenerwowana słowotok i wróciła do Ashley i kolegów ateka. Pułkownik był w szoku, że mama jego żołnierza nakrzyczała na niego w obronie jego własnej chrześnicy. Świat wywraca się do gry nogami. Jednak musiał przyznać jej racje. Był dla niej okropny. zatrzymał się w drzwiach sali.
K: Zane... Kochanie, przyjechali twoi koledzy w odwiedziny. Steve, Jake i nawet pułkownik Parker. Musisz być dla niego kimś wyjątkowym skoro pofatygował się i jest tu osobiście. Nawet mi po Sroce nie udało się go sprowadzić do Krakowa. Nie marnuj takiej szansy, tylko się obudź i z nim porozmawiaj... Słyszysz? - Głaskała go czule po dłoni. W poważaniu policjantki jest potworem. Jak może mówić takie rzeczy, że on jest ważniejszy od niej! W sumie to nie dziwił się... Tak to zabrzmiało.
BP: Jaki Sroka? O czym ty mówisz?- Zapytał cicho. O niczym nie wiedział. Zapukał. Odwróciła się.
K: Hej, już was zostawiam. - Zebrała swoje rzeczy i mijając wujka wypadło jej zdjęcie. Zanim zdążył coś powiedzieć to już jej nie było. Patrzył na fotografię.
Sv*: Wyglądają na szczęśliwych. Na żywo pani komisarz jest jeszcze piękniejsza- Za ramienia patrzył Steve. Na zdjęciu, Zane całował policjantkę w policzek, a ona robiła śmieszny grymas na twarzy.
BP: To prawda.
Sv: Szczęściarz z ciebie Stone! Taka ładna pani komisarz wypłakuje oczy dla takiego brzydala...- Parker zaśmiał się.
Sv: Sam bym się z nią chętnie umówił.- To nie spodobało się mężczyźnie.
BP: Uważaj! Jak on się obudzi i usłyszy takie głupoty to ci kark skręci tą chora ręką.
Sv: Racja. Nie dość, że ładna to jeszcze mądra i opanowana, skoro go znosi. - Parker znowu się zaśmiał. Uświadomił sobie patrząc na zdjęcie, że muszą się bardzo kochać.
BP: Widziałeś gdzie poszła komisarz Fox?
Sv: Widziałem, że w stronę schodów. Była zdenerwowana i patrzyła na telefon. Nawet mnie nie zauważyła. - Kiwnął głową i poszedł szukać Kate. Należały się jej porządne przeprosiny. Zauważył ją po chwili na schodach, tak jak mówił Steven. Miał podejść, ale usłyszał jej rozmowę. Domyślił się z kim rozmawia.
K: Jestem w pracy. Nie mogę rozmawiać.- Powiedziała oschle.
Ma*: Kate.. Kochanie... Wiem o wszystkim... Wujek do mnie dzwonił... Tak.. tak mi przykro.- Rozpłakała się do telefonu. Kate pozostała nieugięta.]
K: Mamo. Zadzwonię później. Jestem zajęta. Nie mam czasu na sceny.- Do żołnierza doszło w jakim opłakanym stanie jest ich relacja.
Ma: Dziecko! Nie odtrącaj mnie! wiem, że mnie potrzebujesz!- Szlochała. Te słowa zadziałały na policjantkę jak płachta na byka.
K: Nie mamo, to ty mnie odtrąciłaś dawno temu, a nie ja ciebie. I to w tedy kiedy najbardziej byłaś mi potrzebna!
Ma: Prze... Przepraszam cię kochanie...- Dalej urządzała scenę kochającej matki. Kate już przestała się nabierać.
K: Przyjedź do mnie.- Sucho dodała.
Ma: Wiesz, że nie mogę... Harlan, tu w Kielcach jest moje życie... Bardzo bym chciała ale nie dam rady.
K: Znowu to robisz. I tym sposobem straciłaś córkę... Wybrałaś menela od potrzebującego wsparcia matki dziecka!
Ma: Nie mów tak.. Nie mów...Błagam cię... Jestem twoją mamą.
K: Tak, skoro jesteś moją mama to czemu cię nie było kiedy rok temu w ciężkim stanie walczyłam w szpitalu o życie?- Parker zasłoniła ręką twarz. Też nic nie wiedział.
Ma: Co się stało!? Czemu nic o tym nie wiedziałam? Boże! Czemu Samuel mi nie dał znać?
K: I tak byś nie przyjechała więc co za różnica, czy wiedziałaś czy nie? A Samuel siedział w więzieniu więc o niczym nie wiedział!
Ma: Nieprawda! Co zrobił?
K: Nie kłam! Co zrobił wspaniały Samuel? Bił mnie, któregoś dnia mnie skatował i próbował zgwałcić, gdzie w tedy byłaś?! - Cała się trzęsła. Pułkownik zamarł. Nic nie wiedział o dramatycznych przeżyciach Kate. Biedactwo. Przeszła sama przez to całe piekło. Zabije skur**syna!
Ma: Sam by cię nigdy nie uderzył!
K: Serio? A chcesz zdjęcia z mojej obdukcji? Wysłać ci pocztą?- Zapytała sarkastycznie.
Ma: Kate...
K: Nic nie mów... Poradzę sobie sama jak zawsze. Wystarczy, ze wspierają mnie przyjaciele i mama chłopaka. która traktuje mnie lepiej niż moja własna rodzina!- Rozłączyła się. I kucnęła. Popłakała się. Była wściekła na mamę, że jej nigdy przy niej nie było. Ciągle była zdana tylko na siebie. Nawet w takiej chwili jak ta musi liczyć tylko na siebie. Własna matka ma ją głęboko w poważaniu.
K: Co takiego zrobiłam, że mnie opuściłaś?- Powiedziała łkając. Serce pękło Parkerowi. Jak mógł być taki ślepy. Jak mógł ją tak bardzo ranić i dokładać cierpienia? Przez ten cały czas była zdana tylko na siebie. Nikt się nią nie interesował. Otarła łzy i ruszyła podpierając się ściany do Zana. Chce teraz być przy nim. Tylko on daje jej ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Pani Diana jak tylko ją zobaczyła to stanęła na równe nogi.
Di: Kate! Skarbie, co się stało?
K: Chwilowe załamanie...
Di: Wypłacz się, moje dziecko.- Przytuliła ją mocno. Łzy ciekły jaj ciurkiem po twarzy.
K: Jest pani dla mnie taka wyrozumiała i dobra! Traktuje mnie pani lepiej niż moja własna matka!
Di: Już spokojnie. Była bym dumna mają taką córkę jak ty. Twoja mama na pewno cię kocha.
K: Nie jestem tego taka pewna. Widzi ją pani tutaj? Nigdy jej nie było przy mnie. Dla niej ważniejsza jest butelka i nowy mężuś. - Mama Zana nic nie powiedziała tylko mocniej przytuliła Kate. Musi jej być bardzo ciężko.
Mama Zana szybkim krokiem podeszła pod salę syna. Zastała tam żołnierzy i Ashley. Blondynka rozmawiała z nimi. Widać było, że świetnie się dogadują. Popatrzyła na pułkownika. Przypomniała sobie co Ash mówiła jej na temat mężczyzny. Nie przypadł zbyt kobiecie do gustu.
Di: Dzień dobry, gdzie jest Kate?
A: Witam! Jest u Zana. - Podeszła do pułkownika.
BP: Dzień dobry pani Diano. Jak się pani czuje?- Pociągnęła go kawałek w bok. I zaczęła swój wywód.
Di: Nie rozumiem jak pan może traktować w taki sposób Kate! To dobre dziecko! Osłoniła mnie przed bandytą własną piersią! I nie bała się zareagować! Ma ogromne, złote serce! Nie zasłużyła sobie na poniewieranie. Mój syn był gotowy oddać za nią życie więc o czym to musi świadczyć. I przypominam panu, że jest pana jedyną rodziną. Macie tylko siebie. Powinien pan okazać jej wsparcie a nie dołować ją! Wystarczająco już się w życiu nacierpiała! Zane zawsze mówił o panu w superlatywach... Dlatego myślałam, że jest pan kimś wyjątkowym, ale się myliłam. - Zakończyła zdenerwowana słowotok i wróciła do Ashley i kolegów ateka. Pułkownik był w szoku, że mama jego żołnierza nakrzyczała na niego w obronie jego własnej chrześnicy. Świat wywraca się do gry nogami. Jednak musiał przyznać jej racje. Był dla niej okropny. zatrzymał się w drzwiach sali.
K: Zane... Kochanie, przyjechali twoi koledzy w odwiedziny. Steve, Jake i nawet pułkownik Parker. Musisz być dla niego kimś wyjątkowym skoro pofatygował się i jest tu osobiście. Nawet mi po Sroce nie udało się go sprowadzić do Krakowa. Nie marnuj takiej szansy, tylko się obudź i z nim porozmawiaj... Słyszysz? - Głaskała go czule po dłoni. W poważaniu policjantki jest potworem. Jak może mówić takie rzeczy, że on jest ważniejszy od niej! W sumie to nie dziwił się... Tak to zabrzmiało.
BP: Jaki Sroka? O czym ty mówisz?- Zapytał cicho. O niczym nie wiedział. Zapukał. Odwróciła się.
K: Hej, już was zostawiam. - Zebrała swoje rzeczy i mijając wujka wypadło jej zdjęcie. Zanim zdążył coś powiedzieć to już jej nie było. Patrzył na fotografię.
Sv*: Wyglądają na szczęśliwych. Na żywo pani komisarz jest jeszcze piękniejsza- Za ramienia patrzył Steve. Na zdjęciu, Zane całował policjantkę w policzek, a ona robiła śmieszny grymas na twarzy.
BP: To prawda.
Sv: Szczęściarz z ciebie Stone! Taka ładna pani komisarz wypłakuje oczy dla takiego brzydala...- Parker zaśmiał się.
Sv: Sam bym się z nią chętnie umówił.- To nie spodobało się mężczyźnie.
BP: Uważaj! Jak on się obudzi i usłyszy takie głupoty to ci kark skręci tą chora ręką.
Sv: Racja. Nie dość, że ładna to jeszcze mądra i opanowana, skoro go znosi. - Parker znowu się zaśmiał. Uświadomił sobie patrząc na zdjęcie, że muszą się bardzo kochać.
BP: Widziałeś gdzie poszła komisarz Fox?
Sv: Widziałem, że w stronę schodów. Była zdenerwowana i patrzyła na telefon. Nawet mnie nie zauważyła. - Kiwnął głową i poszedł szukać Kate. Należały się jej porządne przeprosiny. Zauważył ją po chwili na schodach, tak jak mówił Steven. Miał podejść, ale usłyszał jej rozmowę. Domyślił się z kim rozmawia.
K: Jestem w pracy. Nie mogę rozmawiać.- Powiedziała oschle.
Ma*: Kate.. Kochanie... Wiem o wszystkim... Wujek do mnie dzwonił... Tak.. tak mi przykro.- Rozpłakała się do telefonu. Kate pozostała nieugięta.]
K: Mamo. Zadzwonię później. Jestem zajęta. Nie mam czasu na sceny.- Do żołnierza doszło w jakim opłakanym stanie jest ich relacja.
Ma: Dziecko! Nie odtrącaj mnie! wiem, że mnie potrzebujesz!- Szlochała. Te słowa zadziałały na policjantkę jak płachta na byka.
K: Nie mamo, to ty mnie odtrąciłaś dawno temu, a nie ja ciebie. I to w tedy kiedy najbardziej byłaś mi potrzebna!
Ma: Prze... Przepraszam cię kochanie...- Dalej urządzała scenę kochającej matki. Kate już przestała się nabierać.
K: Przyjedź do mnie.- Sucho dodała.
Ma: Wiesz, że nie mogę... Harlan, tu w Kielcach jest moje życie... Bardzo bym chciała ale nie dam rady.
K: Znowu to robisz. I tym sposobem straciłaś córkę... Wybrałaś menela od potrzebującego wsparcia matki dziecka!
Ma: Nie mów tak.. Nie mów...Błagam cię... Jestem twoją mamą.
K: Tak, skoro jesteś moją mama to czemu cię nie było kiedy rok temu w ciężkim stanie walczyłam w szpitalu o życie?- Parker zasłoniła ręką twarz. Też nic nie wiedział.
Ma: Co się stało!? Czemu nic o tym nie wiedziałam? Boże! Czemu Samuel mi nie dał znać?
K: I tak byś nie przyjechała więc co za różnica, czy wiedziałaś czy nie? A Samuel siedział w więzieniu więc o niczym nie wiedział!
Ma: Nieprawda! Co zrobił?
K: Nie kłam! Co zrobił wspaniały Samuel? Bił mnie, któregoś dnia mnie skatował i próbował zgwałcić, gdzie w tedy byłaś?! - Cała się trzęsła. Pułkownik zamarł. Nic nie wiedział o dramatycznych przeżyciach Kate. Biedactwo. Przeszła sama przez to całe piekło. Zabije skur**syna!
Ma: Sam by cię nigdy nie uderzył!
K: Serio? A chcesz zdjęcia z mojej obdukcji? Wysłać ci pocztą?- Zapytała sarkastycznie.
Ma: Kate...
K: Nic nie mów... Poradzę sobie sama jak zawsze. Wystarczy, ze wspierają mnie przyjaciele i mama chłopaka. która traktuje mnie lepiej niż moja własna rodzina!- Rozłączyła się. I kucnęła. Popłakała się. Była wściekła na mamę, że jej nigdy przy niej nie było. Ciągle była zdana tylko na siebie. Nawet w takiej chwili jak ta musi liczyć tylko na siebie. Własna matka ma ją głęboko w poważaniu.
K: Co takiego zrobiłam, że mnie opuściłaś?- Powiedziała łkając. Serce pękło Parkerowi. Jak mógł być taki ślepy. Jak mógł ją tak bardzo ranić i dokładać cierpienia? Przez ten cały czas była zdana tylko na siebie. Nikt się nią nie interesował. Otarła łzy i ruszyła podpierając się ściany do Zana. Chce teraz być przy nim. Tylko on daje jej ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Pani Diana jak tylko ją zobaczyła to stanęła na równe nogi.
Di: Kate! Skarbie, co się stało?
K: Chwilowe załamanie...
Di: Wypłacz się, moje dziecko.- Przytuliła ją mocno. Łzy ciekły jaj ciurkiem po twarzy.
K: Jest pani dla mnie taka wyrozumiała i dobra! Traktuje mnie pani lepiej niż moja własna matka!
Di: Już spokojnie. Była bym dumna mają taką córkę jak ty. Twoja mama na pewno cię kocha.
K: Nie jestem tego taka pewna. Widzi ją pani tutaj? Nigdy jej nie było przy mnie. Dla niej ważniejsza jest butelka i nowy mężuś. - Mama Zana nic nie powiedziała tylko mocniej przytuliła Kate. Musi jej być bardzo ciężko.
Komentarze
Prześlij komentarz