Rozdział 43

Poniedziałek 29.07.2012 godz. 20:01

Wślizgnęła się po cichu do sali. Bardzo bała się reakcji Zana. Na szczęście spał. Usiadła przy jego nogach i wtuliła się. Zamknęła oczy. Policzyła w myślach do dziesięciu, żeby się uspokoić. Łzy cisnęły się policjantce z nerwów do oczu. Patrzyła na zegar. Mijały minuty a antyterrorysta spał. Czas dłużył się nieubłaganie. Wzięła głęboki oddech.
K: Tak bardzo mi przykro... -Mocniej wtuliła się w nogi ateka, którego obudził głos Kate. Otworzył powoli oczy.
Z: Kate...- Wyszeptał. Nie usłyszała go.
K: Widzisz do jakiego stanu cię doprowadziłam? Wiedziałam, że tak to się skończy... Jednak ty jak zawsze się uparłeś... A teraz co? Leżysz z pogruchotanym ciałem i to z mojego powodu... Nie zasłużyłeś na takie cierpienie... Przyniosłam ci pecha... A ty jeszcze o mnie pytasz... Bez sensu... Jesteś głupi... - Skrzywił się. Znowu miała wyzuty sumienia i gada od rzeczy.
Z: Bez sensu... Jest to co mówisz...- Powiedział z wielkim trudem, ale głośno.
K: Nieprawda... Jesteś skończonym idiotą! - Gwałtownie odwróciła się. Patrząc w oczy Zana pobladła.
K: Zane!- Łzy ciurkiem popłynęły jej po twarzy.
Z: Nie płacz.- Od razu zwrócił uwagę na jej zmizerniałą twarz. Patrzył na smutne i pełne żalu oczy policjantki. Musiało być jej ciężko.
K: Przepraszam! Przepraszam... Tak bardzo cię za to wszystko przepraszam...
Z: Przestań. To był wypadek. - Uniósł rękę w górę, żeby dotknąć policjantkę. Odsunęła się.
Z: Pamiętasz jak powiedziałem ci, że nie umrę dopóki czegoś nie zrobię?- Kiwnęła twierdząco głową. Pokazał gestem, żeby nachyliła się. Pocałował ją w policzek.
Z: Ale dowiesz się w swoim czasie. Kocham cię. Cały ten czas myślałem a raczej śniłem o nas. - Nic nie mówiła. Siedziała nieruchomo.
Z: A ty dalej swoje. Zamiast się cieszyć, że żyjemy... To ty niepotrzebnie beczysz. Przestań już się obwiniać, bo to i tak niczego nie zmieni.
K: Cieszyć z czego? Z tego, że prawie umarłeś, twoja ręka jest w fatalnym stanie? I przez to wszystko możesz już nie wrócić do służby? Wiem jak bardzo zależy ci na pracy.- Była jak zawsze w takich sytuacjach surowa i chłodna.
Z: Dokładnie z tego. Ja cieszę się, że żyję, z tego że jesteś cała i jesteś tu przy mnie. To mało? Chrzanić pracę. Zawsze mogę znaleźć coś innego. To prawda, że zależy mi na pracy w służbie, ale bardziej niż na tym zależy mi na tobie. Spotkało nas coś strasznego, ale poradzimy sobie, jeśli będziemy blisko siebie. Zaufaj mi i tym razem. - Złapał ją za dłoń. Otarła łzy.
K: Kocham cię... Tęskniłam...- Wykrztusiła z siebie.
Z: Nareszcie to usłyszałem... Tak powinnaś zacząć rozmowę, a nie od lamentu. - Dodał sarkastycznie. Nachyliła się delikatnie pocałowała go w czoło. Poczuł zapach jej odżywki do włosów. Bardzo lubił wąchać jej włosy. Zawsze miała ta pięknie pachnącą odżywkę. Tego zapachu nigdy nie skasuje z pamięci.
K: Nawet nie masz pojęcia jak bardzo nas wszystkich nastraszyłeś! Szalony jesteś, żeby tak mnie straszyć!?
Z: Czemu się teraz złościsz?
K: Bo myślałam, że mnie zostawisz...
Z: Nie ma tak łatwo w życiu. Pomęczysz się ze mną jeszcze trochę.
K: Ledwo się wybudziłeś, a już mnie denerwujesz.- Zaśmiał się i ziewnął. Był bardzo osłabiony. Czuł, że ma mało energii.
K: Zdrzemnij się i odpocznij.- Podniosła się z miejsca.
Z: Jedź do domu i porządnie się wyśpij. Mi już nic nie grozi, więc możesz spać spokojnie.
K: Dobrze. Będę jutro później, ponieważ muszę coś załatwić na Stalowej i w sądzie. Śpij spokojnie i zbieraj siłę.
Z: To co ja jutro będę robić?- Zapytał znudzony.
K: Aż tak się dobrze czujesz? Może chcesz już wyjść ze szpitala?
Z: Zabawne.
K: Koledzy jutro cię nawiedzą. - Puściła mu oko.
Z: Jacy? - Zdziwił się.
K: Zobaczysz.
Z: Okej. Odpocznij i zadbaj o siebie. Jesteś bardzo blada.
K: Przyjęłam kapitanie. -Podeszła do łóżka i chwyciła go za dłoń. Głaskała ją. Pożegnała się z antyterrorystą czułym ale bardzo ostrożnym pocałunkiem.
Z: Kocham cię.

Komentarze