11.

12.03.2014


Z samego rana starając się nie zwracać na siebie zbytniej uwagi zmieniła opatrunki na nogach. Paskudnie wyglądające i wciąż pękające od ruchu rany wzbudzały w niej obrzydzenie. Jej brzydkie piety nie umknęły to uwadze spostrzegawczych koleżanek. Kapral Monika podeszła i aż sama jęknęła gdy zobaczyła zdarte prawie do mięsa pięty kobiety. Zawołała gestem sierżant Ole.
O: Co jest? - Pobladła kiedy oglądała obolałe stopy Ali.
A: To nic takiego. Nie siejcie zamieszania.- Koleżanki wykrzywiły się.
O: Powinien to zobaczyć lekarz.- Ala lekko podniosła się, żeby lepiej widzieć twarze towarzyszek. 
M: Może wdać się zakażenie.- Dodała zmartwiona. 
A: Laski, jesteśmy tutaj ratowniczkami i pielęgniarkami. Pomóżcie mi zrobić mocne opatrunki i zdezynfekować rany. Nie ma czasu na zabawę z lekarzem.- Sięgnęła po kosmetyczkę, w której miała tabletki przeciwbólowe. Wzięła dwie i połknęła zanim kobiety zdążyły zaprotestować.
M: Nie mów mi, że zamierzasz dziś brać udział w ćwiczeniach?
A: A mam inne wyjście? Muszę jak najszybciej ukończyć szkolenie i wracać na uczelnie.
O: Sądzisz, że to dobry pomysł? - Usiadła na łóżku Ali i delikatnie dezynfekowała rany. Wyrwała się.
A: Innego nie widzę. Poza tym mam was i w razie czegoś mi pomożecie?
O: No jasne wariatko, a teraz dwaj stopy zanim przyjdą po nas.- Szybko opatrzyły jej nogi i nawet zdążyły uporządkować buty.
Ż: Na początek dnia przebiegniemy 3 km, potem śniadanie i ćwiczenia.Pamiętajcie, że nanieśliśmy kilka zmian i podzieliliśmy was na zespoły.- Po tych słowach truchtem ruszyły za mężczyzną. Pierwsze kroki sprawiały ogromną trudność i ból. Z czasem jednak przestała go odczuwać. To pewnie zasługa tabletek. W myślach dopingowała się i motywowała. Była skupiona na biegu i opanowaniu nerwów. Monika na przemian z Olą monitorowała jej stan. Była wdzięczna za oddane towarzyszki.
M: Jak to się stało? - Wyrwała pytaniem Ale z amoku. 
A: W skrócie dostałam karę.
M: Od kogo?- Zapytała zdyszana.
A: Nieważne. - Ucięła temat, bo zauważyła że niedaleko opiera się o drzewo kapitan Nowak i patrzy na nią uważnie. Również kapral Monika zamilkła. Dobiegła do nich Ola. Sierżant Mazur starała się nie patrzeć na mężczyznę.
O: Zauważyłaś, że kapitan JWK cały czas gapi się na ciebie?- Monika odwróciła się.
M: Faktycznie!- Wtórowała Oli. 
A: Ta jasne...- Przyspieszyła pomimo zdartych pięt. Nie chciała im mówić, że to on jest jej oprawcą i pewnie szykuje na nią kolejny atak. Skończył się bieg na rozgrzewkę i zmęczone poszły na śniadanie. Alicja bardzo szybko przegryzła bułkę i wyszła ze stołówki. Czuła, że nogi jej krwawią. Nie myliła się. Umyła stopy i na nowo zabandażowała. Wzięła kolejne leki przeciwbólowe. Dwie tabletki schowała do kieszeni na wszelki wypadek. Dołączyła do grupy na wykładzie z negocjacji. Przed wejściem kapitan złapał ją za ramię. Zatrzymała się i zerknęła na niego. Z bijącym sercem czekała na atak.
D: Wykonała pani zadanie.
A: Jakie zadanie?- Zapytała zdziwiona. Wzrokiem powędrował na jej świecące się glany. Kiwnęła twierdząco głową.
D: Bardzo dobrze. - Dołączył do nich porucznik Jakub.
J: Witam panią sierżant. Dlaczego pani jeszcze nie siedzi?
A: Bo...- Nie dokończyła mówić, ponieważ przerwał jej kapitan Dawid.
D: Właśnie rozmawialiśmy.
J: Czy nie zaczęły się już zajęcia czasem kapitanie?- Wymownie zerknął na zegarek. Chciała przeprosić mężczyzn i dołączyć do reszty zespołu, ale tym razem powstrzymał ją porucznik.
J: Chwileczkę, pani sierżant. Mam dla waszej dwójki informacje od generała brygady Biela i majora Jaworskiego. Zostaliście wybrani do lekcji pokazowej w szkole podstawowej w mieście. - Alicja i Dawid patrzyli z niedowierzaniem na porucznika.
D: Co?
J: To nie jest moja decyzja, ani nie miałem z tym nic wspólnego. Pani sierżant została wybrana ze względu na wysokie umiejętności z zakresu pierwszej pomocy i ukończone studia pedagogiczne a pan kapitanie ma wspomóc sierżant Mazur i opowiedzieć coś o pracy żołnierzy specjalnych.
A: Przepraszam, ale to chyba jest niemożliwe... - Starała się dobrać odpowiednie słowa. Zerknął na jej speszoną minę.
J: Macie się po zajęciach zgłosić w dowództwie. - Minął ich. Patrzyli za nim i dalej nie wierzyli, że zostali na siebie skazani.
A: Postaram się załatwić kogoś na moje zastępstwo.- Zerknął na jej zmęczoną twarz. Nie patrzyła na niego.
D: Dobry pomysł. Zaprasza na zajęcia. Później rozwiążemy jakoś ten problem.- Odchrząknął i przepuścił lekko chwiejącą się Alę. Oboje przez cały wykład myśleli tylko i wyłącznie jak wyplątać się z tej niewygodnej sytuacji. Podparła głowę na ręce. Zmęczenie i ból pomimo zażytych tabletek dawały się we znaki.
A: Za co?- Wyszeptała.
M: Co?
A: Nic...Przepraszam.- Patrzyła na zegarek. Modliła się, żeby zajęcia jak najszybciej się skończyły i mogła wyjaśnić całą sytuację.
D: Uwaga grupa! Na dziś kończyny, ponieważ mam coś do załatwienia. Przeczytajcie rozdziały od 1-4 i zróbcie notatki. Możecie zostać w sali albo się rozejść. To nie jest wasz czas wolny. Macie ode mnie zadanie. Jutro was przepytam.- Wychodząc z sali wymownie zerknął na Alicję. Chwilę odczekała i zabrała swoje rzeczy.
M: Gdzie idziesz?
A: Poszukać zacisznego miejsca na spokojne czytanie.
M: Jesteś pewna, że to dobry pomysł?
A: Powodzenia. - Puściła jej oko i wyszła. Przed budynkiem zauważyła czekającego kapitana Dawida. Szła oddalona od niego o kilka kroków. Nerwowo bawiła się krzyżykiem. Zerknął przez ramię na jej nieobecną twarz. Kuśtykała co jakiś czas.
D: Dobrze się czujesz sierżancie?
A: Tak panie kapitanie. - Puściła krzyżyk, na który popatrzył mężczyzna. Przed wejściem do dowódcy wzięli kilka wdechów.
Gen*: Tu macie cały plan. Nie interesuje mnie, że nie chcecie i macie inne obowiązki. Zostaliście wybrani i to jest rozkaz. W piątek jedziecie. - Teraz zdała sobie sprawę, że nawet nie wie jaki jest dzień tygodnia. Porządnie zastanowiła się.
D: Wtorek.- Powiedział bez większych emocji, widząc zamyślenie kobiety. Kiwnęła głową. Stwierdziła, że musiała wyjść na kretynkę. czytała kartkę, którą podał jej Dawid.
Gen: Macie jakieś pytania? Czegoś nie wiecie?
A: Wszystko jasne panie generale.
Gen: W takim razie możecie odejść.- Wyszli. Nie zatrzymała się tylko jak najszybciej chciała się znaleźć z dala od kapitana Nowaka. Nie zatrzymywał jej. Rozstali się w ciszy. Idąc powolnym krokiem i patrząc zrezygnowany natknął się na srebrny łańcuszek. Kucnął. Oglądnął "zdobycz". To był krzyżyk sierżant Mazur. Popatrzył przed siebie, ale już jej nigdzie nie było. Krzyżyk był najzwyklejszy. Prosty i stary. Widać, że to pamiątka rodzinna. Schował go do kieszeni i ruszył na kolejne ćwiczenia.


Komentarze